top of page

Witajcie w drugim sezonie podcastu BlackHatUltra. 

 

Ola: I naprawdę zaczęłam się bać, bo faktycznie zegarek mi trochę wariował, jakby te czerwone punkciki, gdzie jest oznaczony szlak też, które jakby pomagały trochę w nawigacji były zasypane śniegiem. Trochę przyspieszyłam i zobaczyłam Chinkę. Wtedy się ucieszyłam bardzo, że ona tam jest i zobaczyłam jeszcze 2 zagubionych biegaczy. Także w czwórkę staliśmy przez jakiś czas i nie wiedzieliśmy tak naprawdę, w którą stronę się ruszyć, bo szlak nam pokazywał totalnie w jakiś lodowiec. To trzeba przeżyć, ale generalnie piękny był ten teren. Nie był się człowiek nim wstanie ze stresu nacieszyć do końca.

Sebastian: Intra nie ma zielonego pojęcia, jak to wygląda tutaj. Itra bazuje na jakimś algorytmie, który przyznaje punkty, a sam widziałeś, jak wygląda tutaj bieg i ten algorytm się nie sprawdza. Nawigując, mając pogodę jaka jest, mając góry, jakie są, szlaki, które tak jak Ty teraz dałeś posta na Facebooku i ludzie zaczęli porównywać to do jakiejś biegów. Ty sprawdzasz te biegi. Mówią: O jejku! Jakie to straszne i poza szlakiem tam jest autostrada patrząc z perspektywy norweskiej, więc nie. Te szlaki są inne. To jest brutal. To są brutalne szlaki. 

BHU: To była Aleksandra Narkowicz i Sebastian Mamaj, a ja jestem Black Hat i witam Was w podcaście BlackHatUltra. Witam Was moi drodzy po dłuższej przerwie. Dziękuję wszystkim patronom, którzy ciągle ze mną są pomimo przerwy w nadawaniu. Jesteście wielcy i bardzo czuję Wasze wsparcie. Sezon drugi dedykuję Wam, patronom podcastu BlackHatUltra i gorąco namawiam Was do ściągnięcia aplikacji patronite audio, bo już niedługo tylko tam będą się ukazywać pełne odcinki podcastu. A teraz powróćmy do naszych dzisiejszych gości. Dzięki Sebastianowi i Oli przeżyłem jeden z najpiękniejszych i najintensywniejszych tygodni w życiu. I nie przesadzam. Sebastian jest ambasadorem norweskiego Salomona i zaprosił mnie, abym wpadł do Norwegii i przewiózł Wam opowieść o 100 kilometrowym biegu w Strandzie. Koncepcje, jak opowiedzieć o tym biegu były różne. Jedno z nich było to, abym dołączył do ekipy filmującej i fotografującej bieg, i zrealizował reportaż z kilku punktów na trasie, śledząc czołówkę. Ja jednak zdecydowanie wolę wejść z kamerą w sam środek akcji i zdecydowałem się pobiec ten ultra trudny bieg, który dla mnie z bieganiem nie miałem nic wspólnego. To była bardziej górska wyrypa w bardzo ciężkim terenie, jakiego nie zaznałem ani w Polsce, ani w Alpach, ani w Japonii. 

 

Ten tydzień zaczął się w małej miejscowości pod Westerns w przepięknie położonym domu Oli i Sebastiana. Uroda tego miejsca i okolicznych gór rodziło w mojej głowie jedno pytanie, dlaczego tak rzadko bywam w Norwegii? Przecież to tak blisko. Mówię o Westerns, ale już widoki z pociągu relacji Oslo Andaras powaliły mnie na kolana, zwłaszcza, gdy przejeżdżałem pod słynną ścianą trolli. Potem pojechaliśmy z Sebastianem do Strandy. Piękna droga autobusem i promem nie pozwalałabym odkleił się od okna. Niektórzy Norwegowie uważają góry w okolicy Strandy za jedne z najpiękniejszych w Norwegii, a te góry są dzikie i rozciągają się po horyzont, a prawo norweskie mówi, że namiotem można rozbić się 200 metrów od każdego domostwa, więc możecie sobie wyobrazić, jaki to jest obłędny plac zabaw dla ludzi kochających góry. Niestety pogoda tego lata nie pozwalała nam w pełni się nimi nacieszyć, ale wrażenia z biegu są mocne i długo ze mną zostaną. 

 

Z Olą i Sebastianem rozmawiam o tym, jak rozpoczęła się ich przygoda w tym kraju? Jak wyglądał proces aklimatyzacji? I oczywiście rozmawiamy o bieganiu. Ola, która od niedawna biega ultra odnosi na tym polu niezwykłe sukcesy. Ma za sobą kilka ciężkich lat na dalekiej północy, więc trenowała w ciężkim terenie i przy niesprzyjającej aurze. Sebastian z kolei jest biegającym wideo grawerem, który postanowił oderwać się od świata mody na rzecz outdooru, a jego pracę foto video szybko znalazły tu poklask i w ten sposób związał się z norweskim Salomonem na stałe. Ma też okazję fotografować i kręcić kozicę w ludzkiej postaci o imieniu Kilian. Sebastian jako biegacz woli ścigać się na krótkich dystansach, na których błyszczy, gdy zaczyna się zbieg. Podczas naszej wizyty w Strandzie wystartował na biegu na 12 km, a na zbiegu wyprzedził aż 8 osób, by na mecie zameldować się jako 6 zawodnik. Zapraszam Was na spotkanie z tą niezwykłą parą, która na co dzień przesiaduje na tarasie w specjalnych okularach, aby to piękno, które roztacza się dookoła przypadkiem, nie uszkodziło im wzroku. Posłuchajcie. 

 

Witajcie moi drodzy. Cześć Sebastian, Ola. 

 

Ola: Super. Siema. 

BHU: Cześć. Słuchajcie, przede wszystkim dziękuję Wam za zaproszenie tutaj do Waszego wspaniałego gniazdka w Norwegii. Bardzo dziękuję Sebastian, że się do mnie odezwałeś i wyłuskałeś mnie z otchłani internetu, i uznałeś, że fajnie będzie mnie zaprosić na bieg, na Strandę. Mam nadzieję, że uda mi się troszeczkę wypromować ten bieg u nas w Polsce, a jest co promować, bo to wspaniała impreza. Powiedzcie. Znaczy ja wiem, że wielu Polaków mieszka w Norwegii, ale chciałem usłyszeć troszeczkę Waszą historię, jak się tutaj dostaliście? I Ola chyba była pierwsza, czy przynajmniej pierwsza siedzi dłużej.

 

Ola: Tak, tak.

 

BHU: To opowiedz troszeczkę Ola, jak to się wydarzyło, że przyjechałaś do Norwegii? 

 

Ola: Zakończyłam studia. Później zakończyłem staż i postanowiłam wyjechać do Norwegii w poszukiwaniu spokoju. 

 

BHU: Medycynę kończyłaś?

 

Ola: Tak, skończyłam medycynę. Uznałam, że Norwegia jest dobrym kierunkiem, żeby właśnie spróbować czegoś nowego, pochodzić po górach. Szukałam jakiegoś takiego może bardziej szacunku, jakiegoś spokojnego miejsca pracy i to, jakby się sprawdziło.

BHU: I czemu Norwegia? Czytałaś? Słyszałaś? Miałaś tutaj kogoś, kto Ci opowiedział, czy taki intuicyjny? 

 

Ola: Nie, generalnie czytałam dużo o fiordach i uznałam, że to jest piękny kraj. Generalnie bardzo kocham naturę i to też nie jest jakaś tam całkiem daleko odległość od Polski, więc myślę, że dlatego wielu Polaków pewnie wybiera też ten kierunek.

BHU: Właśnie. A, w którym roku tu przyjechałaś?

 

Ola: Coś około 10 lat temu.

BHU: To się wtopiłaś już tutaj w to życie norweskie.

 

Ola: Tak, wtopiłam się.

BHU: Fajnie, a jak z Tobą było Sebastian opowiedz.

 

Sebastian: Wiesz co ja tak naprawdę mieszkałem w wielu państwach, więc zawsze byłem fanem dużych miast, więc dla mnie Norwegia to musiałem dojrzeć do jakby kierunku natura, bo jako dziecko chodziłem po górach. Potem to przerwałem. Następnie jakby kariera fotografa komercyjnego, trochę modowego, więc jakby Niemcy, Nowy Jork, Wielka Brytania. Potem powrót do Polski na jakiś czas i wtedy wkręciłem się tak naprawdę w pierwsze biegi górskie. Znaczy właściwie w jedyny bieg górski, który zrobiłem w Polsce to był 3 razy Śnieżka.

BHU: W którym roku?

 

Sebastian: Ojejku! Może 15, może 16, pierwsza edycja, więc pierwszą edycję albo 2 edycję, bo pamiętam, że oglądałem filmiki ze Śnieżki i pomyślałem: A to sobie pobiegnę. Na Moczydle trenowałem pod Śnieżkę, góra-dół, góra-dół, ale w pewnym momencie też czułem, że chcę coś zmienić i wyjechałem do Norwegii. Jakby (ns.08:37) bez planu, bez niczego, ale wiedziałem, że chcę jakby być gdzieś, gdzie są góry, gdzie jest natura, ale Oslo na tamten moment wydawało się optymalnym miejscem, bo jakby masz może nie najwyższe góry, ale masz cywilizację. Łatwo jest się zahaczyć i znaleźć pierwszą pracę i tak to wyszło. To nie było jakoś super planowane. Nie było jakiejś w tym historii o Norwegii czy ludzie po prostu szukają miejsca, gdzie mogę mówić po angielsku i gdzie mogę znaleźć potencjalnie szybko pracę, żeby się zahaczyć o cokolwiek, a potem rozwijać się w tym danym kraju. Znaczy, ja też nie wiedziałam, ile tu zostanę. Jako że dużo tak jak mówiłem, dużo podróżowałem to było może będę rok, może dwa, a może dłużej. 

BHU: Ola mówiła, że szukała spokoju w Norwegii, a Ty czego szukałeś?

 

Sebastian: Na tamten moment czułem się trochę wypalony i też szukałem spokoju.

BHU: I też zamierzałeś przejść z tej branży modowej do outodoorwej? Wtedy miałaś taki pomysł?

 

Sebastian: Nie. To w ogóle jest zbieg okoliczności totalny, że ja wejdę w branżę outdoorową. 5 lat temu bym nie powiedział, że będę tu, gdzie jestem.

BHU: OK, a ze sportem miałeś coś wcześniej? 

 

Sebastian: Tak, tak. Ja biegałem i wiedziałem, że chcę biegać biegi górskie. Jakby to bardziej mnie nakręcało na tą Norwegię niż sama fotografia czy cokolwiek tego typu, więc tak biegałem.

BHU: Super, a ty Ola miałaś doświadczenia ze sportem wcześniej?

 

Ola: Ze sportem? Tak zawsze coś tam biegałam. Pod koniec podstawówki, w liceum sobie trenowałam biegi 3 km i 5 km. Później sobie tak hobbistycznie biegałam na studiach dla przyjemności, żeby przewietrzyć głowę. 

BHU: OK.

 

Ola: Co jakiś tam rok sobie hobbistycznie startowałem w jakimś tam maratonie, głównie w Oslo, bo już mieszkałam jakby Norwegii. Także na tym to polegało i pewnego dnia też zaczęłam dużo chodzić po górach, bo nie miałam takiej możliwości, bo oczywiście wychowałam się w Sopocie, więc to nie było to takie dostępne, więc tutaj praktycznie cały czas wolne chwile spędzałam w górach i pewnego dnia zobaczyłam jakiś bieg przypadkowo. Ludzie biegnący po górach i stwierdziłam, że: O wow, jak fajnie. Ja w sumie lubię biegać, może kiedyś spróbuję czegoś takiego. Trochę czasu minęło i zaczęłam sobie powoli coś tam startować. 

BHU: A na tą trójkę, piątkę i maraton Ty przygotowywałaś się jakoś specjalnie? Miałaś jakieś plany, czy to wszystko było tak dla fanu?

 

Ola: Nie. Jak byłam młoda to sobie tam biegałam w klubie lekkoatletycznym. Zaczęłam sobie maratony biegać i niekoniecznie, jakby się do nich przygotowywałam, to faktycznie jest prawda. Po prostu sobie tam biegałam hobbistycznie i postanowiłam, że już sobie wystartuję w maratonie. Może tam do 3 maratonu troszeczkę się przygotowałam, coś tam patrzyłam, jakieś plany w internecie jakieś takie przypadkowe i po prostu starałam się jakoś przygotować, żeby jakoś przebiec ten maraton, ale wszystkie maratony były przebiegnięte bez zegarka, bez niczego. 

BHU: Pamiętasz, jakie miałeś czasy?

 

Ola: Pamiętam, tak. Mój rekord to jest 3-3:10. 

 

BHU: Ładnie. 

 

Ola: Także tak. Nie było jakiejś napinki, to wszystko dla zabawy. Generalnie też biegam tylko dla zabawy.

BHU: To były maratony w Oslo wszystkie, tak?

 

Ola: Większość tak. W Oslo kiedyś tam pobiegłam dawno temu w Gdańsku Przewyższenia nie wiem, czy mają, może mają 200 metrów. Jest tam taka górka, którą 2 razy się przebiega, ale nie wiem, czy to ma jeszcze jaki.

Sebastian: To nie jest jakiś szybki maraton. 

BHU: Nie, to ma znaczenie oczywiście duże. Wiesz, w Warszawie się jest taka górka, w sensie taka przebiegasz nad torami i trenerzy już potrafią mówić: Uważajcie na tym podbiegu, bo tam można sobie krzywdę zrobić. Także 200 metrów to jest dużo, jak na maraton. Opowiedzcie teraz jak Wasze drogi się mniej więcej spotkały, kiedy to było i przy jakiej okazji?

 

Ola: 2 lata temu na tinderze.

BHU: Naprawdę? Ale czad, ale super.

 

Sebastian: Nie mamy pojęcia jakim cudem.

 

Ola: Byłam w weekend chyba w Oslo i jakoś mi chyba zostało, bo sobie coś tam przeglądałam, i jak wróciłam na północ Norwegii to mi się wyświetlił Sebastian z pieskiem, i że biega. Spytałam się go czy biega ultra i tak właściwie się zaczęło.

BHU: Kurczę, ale fajne, czyli ultra Was połączyło tak naprawdę.

 

Sebastian: Dokładnie. 

BHU: Ultra tinder i psy. 

 

Ola: I psy, oczywiście. 

BHU: Lara jest z nami. Śnieżka poszła na spacer, bo trochę szczeka. Z koleżanką Gummisa. Dziękujemy bardzo.

 

Sebastian: Tak, Gumiś jest bardzo istotną personą. Podróżuje z nami czasem.

BHU: Bardzo miła dziewczyna. Pozdrawiamy Karoliną serdecznie. Dobrze. Poznajecie się. Ty wtedy mieszkasz na północy Norwegii, prawda?

 

Ola: Tak, tak, ale już bardziej w kierunku. 

BHU: W okolicy Tromso to było? 

 

Ola: Tak, 2 godziny od Tromso, ale już jak go poznawałam to już praktycznie zmieniałam pracę. 3 lata siedząc na Północy, jednak ciemne miesiące nie służyły plus, bardzo, bardzo długie zimy. Przed przeprowadzką moja ostatnia zima trwała 8 miesięcy, gdzie praktycznie codziennie tylko śnieżyce były i cały czas wiało. To są jednak ciężkie warunki i jak się z niecierpliwością oczekuje tego powrotu słońca w styczniu i ono się nie pokazuje to.

BHU: Jest ciężko. 

 

Ola: Tak. To był rekordowy rok. Bardzo dużo osób się wtedy wyprowadziło z tego miejsca i z mojej przychodni aż chyba 5 lekarzy zrezygnowało z pracy. 

BHU: Niesamowite. A w ogóle jak przyjechałaś, jak odnalazłaś się wśród Norwegów? Jak to wyglądało, bo film nie wiem za dużo o Norwegii, ale wydaje się, że.

 

Ola: Wiesz przyjechałam sama. Oni generalnie bardzo są wszyscy mili w pracy. Przyjechałam praktycznie z jedną walizką. Nic nie miałam. Nie miałam nawet oszczędności tak naprawdę na miesiąc mieszkania, jak się okazało. Myślałam, że mam dużo jakiś oszczędności, ale co się okazało być niczym, więc w pracy tak się spojrzeli na mnie z lekkim przejęciem i powiedzieli: Nie. To Ty sobie tam pracuj. To znaczy mieszkaj sobie tutaj za darmo tam przez jakiś czas. Tak i ja mówię, żeby później po prostu od pensji odpisywali. Także początki były dosyć ciekawe, ale bardzo miło mnie przyjęli. Jestem też taką osobą, bardziej taką, że sama sobie radzę i że lubię spędzać sama czas. Po prostu wolnych chwilach byłam po prostu zachwycona tym, że mam góry pod nosem. Po prostu brałam plecak, często namiot i sobie gdzieś tam ruszałam. Także jakby ja się odnalazłam.

BHU: I też to chyba nie jest taka nacja, tak jak rozmawialiśmy wcześniej, która by się narzucała jakoś, prawda? Oni też nie za bardzo szukają kontaktów.

 

Ola: Absolutnie nie. 

BHU: Ale z 2 strony są otwarci na nowo przybyłych. 

 

Ola: Tak.

BHU: Akceptują jakby.

 

Ola: Akceptują, są mili, ale ciężko jest sobie znaleźć jakaś tam.

BHU: Nawiązać głębsze relacje.

 

Ola: Nawiązać głębsze relacje jest dosyć ciężko. To jest fakt. Trzeba należeć do jakiejś grupy. W tym wypadku to na pewno pomaga być częścią tej społeczności, jakby co biega.

BHU: A w Twoim przypadku Sebastian jak było z adaptacją do mieszkania tutaj wśród Norwegów?

 

Sebastian: Wiesz co przez to, że ja się już adoptowałem w wielu państwach, więc jakby nie czułem jakiejś takiej bariery, że czy jest trudno, czy jest łatwo, bo zawsze jakoś sobie z tym radziłem, ale tak, jak patrzę z perspektywy, to nie miałem z tym większych problemów, żeby powiedzieć, że takie większe przyjaźnie, to dopiero się zaczęły kiedy wszedłem w środowisko biegowe, to wtedy można powiedzieć, że poznałem więcej osób. Poznałem osoby, które bardziej jakby (ns.17:26) moje zainteresowania. 

BHU: Współdzieliły.

 

Sebastian: Tak. Nadal mam kontakt na przykład z osobami, które znam od pierwszego roku w Norwegii. Jakby, jeżeli jestem w Oslo, to się spotykamy, ale tak większe przyjaźnie powiedzmy, że to się zaczynało około 2 lat temu, 2-3 lata temu.

BHU: To wszystko było w środowisko biegowym?

 

Sebastian: Głównie środowisko biegowe. Znaczy można powiedzieć, że ja w tym momencie nie mam aż tak. Znaczy w ogóle nie mam znajomych już spoza środowisk outdoorowych w Norwegii, nie licząc jakby pojedynczych jednostek.

BHU: A to się zaczęło przy okazji tego, że biegałeś czy tego, że robiłaś zdjęcia?

 

Sebastian: Wiesz co można najłatwiej będzie zacząć od tego, jak cała historia ze zdjęciami się zaczęła, bo to jest dość skomplikowane, żeby połączyć wszystkie kropki, więc jako pierwszą pracę w ogóle w Norwegii to oprócz tego, że udawało mi się znaleźć jakieś rzeczy fotograficzne to pracowałem nad czymś Ala Uber Eats polskim czy nie wiem co jeszcze jest w Polsce, żeby jakby funkcjonować. Jakby w głowie miałem: OK, mam 2 trening, bo bądź co bądź ostro płaskie nie jest i jakby finansowo było to na tyle ok, że można było wynająć pokój, żeby utrzymać psa i tak dalej. Idealne na start i też w pewnym momencie o tym okresie wchodziłem w środowisko ludzi, którzy jeżdżą na rowerach szosowych, więc jakby trochę się wkręciłem w to. Ze z znajomym właśnie Norwegiem pojechaliśmy do Warszawy pojeździć na rowerach i przypadek chciał, że złamałem obojczyk. Na tamten moment przygotowywałem się do 2 startu w Tromso Sunset i niestety wiedziałem już, że Tromso Sunset przepadło, bo jednak bez treningu tam się nie da pobiec. Może da się, ale to nie było już o tyle sensowne, bo chwilę po złamanym obojczyku dopiero co się zrósł, więc napisałem do organizatorów, czy mogę po prostu zrobić zdjęcia. Oni się zgodzili, zrobiłem wtedy vertical najpierw, a potem stałem na (ns.20:11) i wykonałem jedno zdjęcie, które zostało potem sprzedane (ns.20:17) plus, jakby zacząłem poznawać pierwszą elitę biegaczy jakby. Wtedy jakby zaświtało, że jeszcze, że kurde. Nie dość, że zrobiłem zdjęcie. Sprzedałem licencję, sprzedałem zdjęcia biegaczom i były takie kurde, to może być nawet zawód. Znaczy w ogóle mega to mi się spodobało to co można zrobić w górach i jakby zacząłem też myśleć o filmie na tamten moment, więc miałem znajomych, którzy założyli firmę, która sprzedawała latarki ledlenser w Polsce. Zapytałem, czy mogą mi wysłać parę latarek i chciałbym zrobić jakiś tam film reklamowy. Zrobiłem to w (ns.21:03) park i to był taki pierwszy początek z filmem, który tak kurde jest to fajne, ale widzę, że jeszcze coś mi brakuje, ale już jakby była pierwsza myśl wiem, gdzie idę. Jakby wiem, gdzie idę. Zaczyna mi się to podobać. Na tamten okres też już chyba byłem ambasadorem Salomona Norweskiego. Tak mi się wydaje, że to już był właśnie taki pierwszy rok, kiedy zacząłem z nimi współpracować i rok później poprosili mnie, czy mogę zrobić jakieś zdjęcie na jednym z biegów. To zrobiłem i dostałem maila, to już był okres covidowy, więc jakby cały mój plan jakby z fotografią i ze wszystkim trochę poszedł w cholerę, ale już wiedziałem, że to jest kierunek. Więc jakby miałem tą myśl, muszę to robić, muszę zrobić wszystko, żeby w ogóle to osiągnąć, bo miałem jakieś już przychody większe z tego po pierwszym roku, więc myślę: Kurde, muszę się na tym sfokusować i będzie ok. Dostałem maila z Salomona, czy mogę zrobić zdjęcia przy jednym projekcie, gdzie biegł z (ns.22:33) i Bernd Marius wokół 7 gór w Bergen, ale mając z tyłu głowy, że film to jest to co chcę robić powiedziałem: Ja zrobię Wam film. Nieważne. Oni mówią: Ale my nie mamy na to budżetów. To jest jakieś (ns.22:52) i tak dalej. Mówię: nieważne. Pokryjcie to, to, to i to ja Wam to zrobię. To będzie zajebiste ogólnie wiesz. Projekt został zrobiony, ale przyszedł temat edycji, a wiadomo, że w edycji powstaje film. Na moje szczęście to był koniec sezonu biegowego, więc jakby powiedziano mi, że jakby mam to oddać w kwietniu czy tam w marcu. Ja tak: O kurde. To dobrze i wtedy był taki totalny fokus na naukę edycji. Wtedy się przeprowadziliśmy do Arendal. Ja już w okresie covidu chodziłem, szukałem pierwszych zleceń takich niezwiązanych z bieganiem jako reżyser, że tak powiem w cudzysłowiu, że robię film dla Salomona, który w ogóle jeszcze nie był skończony jeszcze nigdzie, ale już logo było. Wszyscy na podstawie tego Salomona: Oo to już duża firma. To można zaufać, więc jakby na tych wszystkich klientach uczyłem się edycji, bo jakby fotografię znałem. Fotografia była OK. W tym się czułem pewnie. W tym się czułem, jakby w pełni mogłem to robić.

BHU: Tak.

 

Sebastian: Ale już film to był taki początek: OK. Muszę się tego nauczyć jak najszybciej i się uczyłem na dosłownie na klientach.

BHU: Super. To jest najlepsze rozwiązanie.

 

Sebastian: Wtedy powstał pierwszy. Wysłano mnie znowu na jakiś bieg. Poprosili, żebym znowu zrobił zdjęcia. Ja mówię: Ja zrobię Wam film i tak cały czas naciskałem na te filmy. Zrobiłem jeden z (ns.24:37), Potem zrobiłem 2 z (ns.24:39) i wtedy nastąpił przełom, że zabukowano mnie na cały sezon. Po prostu wtedy było takie: O kurde to jest dobre. To jest, że my tego chcemy i tak zaczęła się cała kariera, jakby filmowa. 

BHU: Wróćmy na chwilę do Oli. Skończyłaś opowiadać o tym, że warto jest mieć w Norwegii właśnie jakąś grupę, do której się dołączy. Wtedy poczułaś się tutaj lepiej po prostu. Jakbyś miała swojej comunnity, jakbyś miała swoją społeczność.

 

Ola: Tak, dokładnie, ale myślę, że tak jest pewnie w większości krajów.

 

BHU: Ale jak to wyglądało? Powiedz, jak poznawałaś tych ludzi, kiedy zaczęłaś w ogóle biegać też dłuższe dystanse? Jak to wyglądało? 

 

Ola: Pierwszy, dłuższy dystans, jeżeli licząc długi dystans 80 km, to przebiegłam w zeszłym roku, w maju. To nie był jakiś tam bieg z dużymi przewyższenia. On był trochę zmieniony też ze względu na tą pandemię.

 

BHU: A jak się nazywał? 

 

Ola: Soria Moria (ns.25:48).

BHU: To wtedy robiłeś ten film?

 

Sebastian: Tak. To jest tak, że sezon szczególnie był tak, że robiłem film i pisałem do marketingu Salomona: Weźcie wrzućcie. Tak wrzucałem co miesiąc Olę.

 

Ola: Chyba nie co miesiąc.

 

Sebastian: W zeszłym roku zrobiłaś tych ultra tak srogo sporo, więc tak. Mniej więcej tak to wyglądało.

BHU: Jak Ci z tym było w ogóle?

 

Ola: Powiem ciężko było przebyć te 180 km, mimo że nie było tyle przewyższeń. Część szła po asfalcie. Może też nie wiedziałam, że aż tyle asfaltu będzie po zmianie trasy i też nie miałam takich butów zbytnio przygotowanych. Faktycznie to ostatnie 10 km to już takie było takie doczłapane możemy tak powiedzieć, że naprawdę już nie było siły. Jakoś Sebastian powiedział mi, że w ogóle nie trenuję, że może powinnam zacząć trenować, a ja, że dobra.

 

BHU: Tak było rzeczywiście?

 

Ola: Biegałam, ale nie miałam jakiegoś konkretnego planu, ale sobie tam trenowałam, coś tam biegałam. 

 

Sebastian: Było to chaotyczne. 

 

Ola: To ja mówię: Dobra, to ja zacznę trenować. Tak i wtedy spytałam się Sebastiana, czy wie czy (ns.27:14) trenuje ludzi online, bo miał tam wtedy co robił tam (ns.27:20), to miał jakiś tam kontakt i po prostu Sebastian napisał i się spytał, i się okazało, że tak, że ma jakiś tam biegaczy pod swoją opieką. To są różni ludzie. To tak jak w Polsce są trenerzy i trenuje też w amatorów, normalnych ludzi takich jak ja. Zaczęłam, jakby z nim trenować.

 

BHU: Jak wyglądał trening (ns.27:45)?

 

Ola: Dopasowane jest to dla tej osoby, czyli to dla każdego inaczej wygląda oczywiście.

 

BHU: Tak, ale właśnie jak Ty to czujesz, jak się czujesz pod jego skrzydłami? Czy masz dużo wolności? 

 

Ola: Ja nie mam żadnej generalnie presji na sobie. Także ja to robię tak dla przyjemności, z ciekawości. Ja w ogóle bardzo lubię biegać i wtedy czuję naprawdę się jakby sobą i to mi na pewno daje bardzo dużo radości w życiu, a jeżeli chodzi o trenowanie, to fajnie mieć plan, wiedzieć, co się robi i też czasami mam wrażenie, że mam ochotę za dużo naraz rzeczy zrobić. Jak mam ten plan to jakby potrafię się do niego dopasować i wtedy wiem, że to jest OK, i nie szukam jakiś nie wiem dziwnych, innych na przykład typu jakiś tam (ns.28:40) czy jakiś tam dodatkowych rzeczy, że jakbym chciała wszystko na raz zrobić, prawda jednego dnia. Tak czasami mam.

BHU: A jak trenowałaś bez trenera to miałaś tendencję do nie wiem do zbyt ciężkiego treningu, trenowałaś za dużo? 

 

Ola: Nie, nie potrafiłam się po prostu jakby tak jakby zwęzić, że czasami, że coś tam robiłam. Na przykład biegałam, a myślałam o tym na przykład, że powinnam coś innego robić i wracałam, i to robiłam, ale to było bez sensu, bo już byłam zbytnio zmęczona. Także to były takie trochę bez planu. Na pewno sama z siebie bym jakieś sobie tam interwałów nie wymyślała, bo to jakby tego praktycznie, to nigdy nie robiłam, bo też nie wiedziałam do końca jak. 

 

BHU: Czyli on Ci tak ułożył ten trening po prostu, uporządkował?

 

Ola: Uporządkował i nauczył mnie jak do tego podejść. Oczywiście dopasował też do mojego charakteru pracy i generalnie jest jakiś tam trening, i są rozmowy 2 razy w miesiącu. 

 

BHU: 2 razy w miesiącu rozmawiacie.

 

Ola: Tak. 

 

BHU: Na video czacie?

 

Ola: Na video czacie, tak. Tak, poza tym to właściwie tyle. Ja nie potrzebuję jakiś, nie wysyłam nigdy maili, ja nie mam też takiego charakteru wydaje mi się, żeby kogoś tam ciągle o coś pytać i też jestem w stanie sobie. Wiem, jak się czuję. Też pewnie z racji zawodu mam jakieś tam pojęcie. Generalnie też się interesuję bardzo zdrowym odżywianiem, więc z tym to jakby nie ma tam problemu, czy na przykład jak jestem zmęczona, to sobie nie pójdę na ten trening co jest rozpisany, bo wiem, że to nie ma kompletnie sensu. Wtedy sobie zrobię godzinę jogi i się dobrze po tym czuję.

 

BHU: Fajnie.

 

Ola: N następnego dnia mam po prostu więcej energii i już robię jakiś tam trening albo coś tam sobie pozamieniam i właśnie na tym to polega, że to można sobie jakoś tam samemu zamienić.

 

BHU: Fajnie, czyli od niego masz taki ogólny plan.

 

Ola: Wskazówki, tak.  

 

BHU: A sama jesteś na tyle świadoma, że sobie to już ustawiasz.

 

Ola: Tak, ale cieszę się, bo nie miałam żadnego planu przez 6 miesięcy, bo z powodu, jakby że ten trener był na tacierzyńskim, więc nie pracował. Także on powraca do trenowania ludzi teraz w sierpniu i myślę, że fajnie będzie mieć znowu plan. 

BHU: Czyli teraz nie ma żadnych planów?

 

Ola: Nie, już pół roku nie mam.

 

Sebastian: Znaczy miałaś rozpisany z góry.

 

Ola: Taki mniej więcej szkielet co tam można robić przez te 6 miesięcy. To było bardzo też pomocne, ale wiadomo, to jest jednak zupełnie coś innego jak się ma jakiś tam plan rozpisany tygodniowo czy każdego dnia niż masz jakąś taką tabelkę w Excelu i sobie z nim fajnie tam korzystasz, prawda? 

 

BHU: A opowiedz, jak Sebastian zaczął Cię wpuszczać w te biegi co tydzień w inny jak się czułaś z tymi obciążeniami? To nie było dla Ciebie zbyt wiele?

 

Ola: Nie. To nie było aż tyle biegów, to Sebastian przesadza. Było 80 km. Później było 50 km. Później faktycznie byliśmy razem zapisani na EX Raida, ale to nie byłam na to przygotowana. To było o wiele, wiele za dużo. 

 

BHU: I ile to było kilometrów na (ns.32:04)?

 

Ola: To było wtedy 115. Znaczy na EX Raidzie było 115.

 

BHU: A na EX Raidzie jest 115.

 

Ola: A rondo tylko było to już później to było.

 

Sebastian: Nie, źle liczysz. Już Ci mówię. Zaczęłaś z Sorian Morian, EX Raid, potem blackwell, potem (ns.32:18).

 

Ola: Tak, ale (ns.32:20) miał 50 km.

 

Sebastian: Nieważne.

 

BHU: Nie, liczymy spokojnie.

 

Ola: A (ns.32:26) miało 80 km tak.

 

BHU: Ale też powiedzmy, że to nie są łatwe biegi. Tutaj w ogóle nie ma łatwego terenu w Norwegii o czym opowiemy.

 

Sebastian: Co miesiąc miałaś ultra.

 

Ola: Tak, Soria Morian była dosyć łatwym biegiem. Cała reszta była tak przedzieraniem się przez ciężkie szlaki albo brak szlaków. Najczęściej brak szlaków. Poza tym brak nawigacji. Często właśnie biegniesz. 

BHU: Co to znaczy brak nawigacji?

 

Sebastian: Nie, braki oznaczeń.

BHU: A brak oznaczeń. 

 

Ola: Brak oznaczeń. Biegniesz ze swoją nawigacją i faktycznie często tak było, że był jakiś szlak, i ja się w nim tak rozpędziłam, i się okazało, że już po prostu za daleko zbiegłam, bo ten szlak wbiegał na jakieś totalnie Off Trail, gdzie byś się nie spodziewał, że w jakieś krzaki możesz wejść. Ja sobie biegałam często w tą i w te, więc to w ogóle nie miało rąk i nóg. Też nie ma tak dużo checkpoint’ów.

BHU: Właśnie, a po kilku latach biegania już po norweskich terenach, czy jak zaczęłaś biegać te zawody to odczułaś jakąś różnicę? W sensie, czy te trudności na szlaku w trakcie zawodów były dla Ciebie czymś nowym, czy byłaś kompletnie przyzwyczajona już do tego?

 

Ola: Znaczy do tego co było przedwczoraj, to nie spodziewałam się. Aż tak to nie byłam przyzwyczajona, ale podejrzewałam, że tak może być, bo jednak dużo niespodzianek czekały mnie. Znaczy, doświadczyłam dużo niespodzianek na poprzednich biegach. Także mniej więcej się spodziewałam, że będzie ciężko. 

BHU: I właśnie te niespodzianki, głównie na czym polegały jakbyś opowiedziała?

 

Ola: Niespodzianki? Na tak zwanym mordorze w Dawsonie niespodzianka była. 

BHU: Słuchaj nie do Strandy jeszcze dojdziemy, bo to jest ciekawy temat, który mamy w głowie obydwoje bardzo, bardzo żywy, ale te wcześniejsze biegi. W sensie początek, jak zaczynałaś biegać tutaj po górach co Ciebie tam zaskakiwało? 

 

Ola: To co mnie zaskakiwało to właśnie były takie, że kompletnie bez szlaku się biegnie, czy na przykład naprawdę wbiegasz w totalne po prostu krzaczory albo prosto do góry na taki scramblink Ala, gdzie Ci kamienie sypią prawda? 

BHU: W (ns.34:44) tak było?

 

Sebastian: Tak i to jest taki bieg.

BHU: Właśnie taki fajny bieg tutaj gdzieś blisko Was, prawda? 

 

Sebastian: Tak.

 

Ola: Ale ja głównie biegałam w Norwegii. Także jak pierwszy raz pojechałam za granicę gdzieś pobiegać to byłam zaskoczona, że nie wiem w jaką stronę.

 

BHU: A na jakim na przykład biegu byłaś zaskoczona, że jest taki łatwy?

Ola: Pierwszym biegiem, gdzie pojechałam gdzieś już po covidzie, to była Łemkowyna sobie spróbować, bo bardzo lubię ten rejon polski i też bardzo fajne mają termin pod koniec października. Byłam bardzo zaskoczona, bo nie było ani technicznie przyjemnie biegowo, super checkpointy, w ogóle zero problemów.

BHU: Jaki dystans wybrałaś?

 

Ola: 100 km. Także to zero off trailu.

BHU: Jak Ci poszło na Łemkowynie? 

 

Ola: Dobrze mi poszło, bo byłam tam drugą kobietą.

BHU: Wspaniałe.

 

Ola: Także bardzo dobrze. Też byłam mile zaskoczona, że tak się udało. 

BHU: Sebastian bardzo dumny jest z Ciebie. Tutaj siedzi.

 

Ola: Totalnie byłam tam sama. Jedyny problem miałam na mecie, że nie miałam, jak się dostać z powrotem do Krynicy. Faktycznie tam już troszeczkę zamarzałam. 

BHU: Czekałaś na autobus? 

 

Ola: Wiesz co nie mogłam się doczekać. Czułam się po prostu tak, że się wychładzam, mimo że miałam ciepłe rzeczy na przebiórkę plus bardzo ciepłą połówkę, chyba do -20 C to się tam trzęsłam, więc udało się jakimś cudem zahaczyć taksówkę. To też nie było łatwe.

BHU: Ale tam na mecie miałaś jakieś miejsce, żeby usiąść, gdzieś ogrzać się?

 

Ola: Tam były jakieś takie miejsca w takim teatrze. To było jakieś takie. Tam nie było jakoś tam super ciepło. Chodzi o to, że to zmęczenie po prostu to największą jednak potrzebą jest wzięcie prysznica i cały ten pot jednak.

BHU: Właśnie też opowiadałaś. Przepraszam, że Cię zagadałem. Opowiadałaś mi, że właśnie masz problem z tym wyziębianiem prawda na różnych biegach?

 

Ola: Tak, duży problem, duży problem z rękami. Praktycznie z reguły na wszystkich biegach w ogóle mi nie działają, robią się fioletowe, później białe, totalnie bez czucia. Także jak jest zimno, to jest bardzo duży problem. 

BHU: Jakieś wyjątkowo ciepłe rękawiczki ze sobą zabierasz na biegi?

 

Ola: Biorę rękawiczki, ale w takich warunkach pogodowych, jak były przy deszczu, to wszystkie przemakają po jakimś czasie i to za wiele nie pomaga. Biorę też te torebeczki.

BHU: Ocieplacze?

 

Ola: Tak. Sobie tam uruchamiam i wkładam do rękawiczek. Także to trochę pomaga. 

 

Sebastian: Widziałem fajny patent na Strandzie. Jakaś dziewczyna biegła dwudziestkę piątkę z rękawiczkami do czyszczenia wiesz takimi gumowymi. To to zawsze będzie Ci ciepło. 

 

Ola: Nie będzie ciepło, bo one nie oddychają. 

BHU: Tylko, że one nie oddychają, ale na krótkim dystansie to luz, to przetrwasz.

 

Sebastian: Nie przemokną. 

BHU: Ale nie przemokną. Tak, można gumowe, jeszcze wiesz plastrem sobie przykleić do ręki.

 

Sebastian: Ale faktycznie biegła. Ja tak: Kurde, żółte takie. 

BHU: I plus i to pewnie grube na skalę się świetnie sprawdzały.

 

Sebastian: Na bank.

BHU: Dobrze. To mamy Olę, która biega. Opowiedz o swoich sukcesach, bo te biegi, które miałaś do tej pory, robiłaś rekordy tras na niektórych. Opowiedz o tym. 

 

Ola: Rekordy tras to przesadzone. Na jednym biegu zrobiłam, tam praktycznie walczyłam o życie, bo naprawdę była taka brzydka pogoda. Był bardzo, bardzo mocny opad deszczu, silne wiatry i tak praktycznie przez cały bieg. Wbiegłam na taką górę i tam się zrobiło trochę niebezpiecznie, i byłam totalnie sama. Robiło się już ciemno wiesz i ręce mi nie działały, i nie byłam w stanie wyjąć czołówki. Jakoś tak było, że tych kijków potrzebowałam, ale nagle nie mogłam ich trzymać, bo też po prostu ręce miałam całe białe już bez czucia, więc. schowałam je pod pachę. Jakoś tam cudem jakoś dziwnie nałożyłam na siebie tą czołówkę i naprawdę sprintem biegłam przez chwilę, żeby się jakoś rozgrzać. Normalnie pewnie, jakby nie było takiej pogody, to tak bym nie sprintowała tylko.

BHU: Ten sprint spowodował.

 

Ola: Tak, że był rekord trasy. Po prostu było strasznie zimno, a wtedy jak człowiek dostaje wyrzut adrenaliny, ma instynkt przetrwania i co? Nie będziesz tam siedział w tej mgle, w tym wietrze i na deszczu. Trzeba się ruszać to trzeba było uciekać. Tam było strasznie. 

BHU: Ile wtedy miałaś do mety?

 

Ola: Do mety jeszcze trochę było, ale zbiegało się jak tą górę się już przebiegło zbiegało się tu, 

zbiegało się do wspaniałej, oświetlonej świeczkami hyty, gdzie było cieplutko i był taki mega słodki, ciepły soczek. Tam udało mi się wyjąć rzeczy też cieplejsze, które miałam, bo ja zawsze mam bardzo dużo rzeczy ze sobą i miałam jeszcze wełnę, dodatkowe tam, kamizelkę wełnianą. Normalnie też taką po prostu bluzę wełnianą. To wszystko na siebie nałożyłam. Jeszcze jedne miałam spodnie i ubrałam się, wypiłam te 2 wielkie ciepłe kubki, tego słodkiego soczku, i poleciałam już, bo powiedzieli mi, że już jest tam nie wiem chyba 12 km, i już nie miało się jakoś tam ciężko. Także takie miejsca są akurat wspaniałe, jak właśnie się gdzieś zmarzła, gdzieś tam umiera i nagle widzisz to światełka, te świeczki, wpadasz do ciepłej chaty, dostajesz ciepły soczek i nic Ci więcej nie trzeba.

BHU: To piękne. Nie mieliśmy tego na Strandzie. Nie mieliśmy ciepłych, nie rozpieszczali nas na tej stówce.

 

Ola: Jeszcze wspomnę, że tu jednak bardzo mało ludzi startuje, więc tego się nie da porównać.

BHU: Właśnie, ile osób startowało?

 

Ola: Kobiet tam było może 10. Także, a w całości może 80 osób startowało. Także niewiele jak dla Ciebie, ale jak dla Norwega to jest taki standard generalnie na tych dłuższych dystansach, bo na krótszych to zawsze troszkę więcej się znajdzie chętnych.

BHU: Ale nadal te biegi nie gromadzą jakieś dużej liczy uczestników?

 

Sebastian: Wiesz co są ograniczenia też parków narodowych do 200 osób i to też jest powodem, dla których tutaj nie biega więcej niż nie zapisuje się więcej osób. Mają po prostu swój limit.

 

Ola: Ale często nie ma osiągniętych tych limitów. Zawsze na te dłuższe są jednak miejsca. Także zapraszamy. 

 

Sebastian: Nie, (ns.41:24) akurat jest zbiegiem, który się wyprzedaje w pełni zawsze co roku, więc to oni osiągają bardzo szybko limity.

BHU: Jak myślisz czemu? Z czego to wynika? 

 

Sebastian: Wiesz co (ns.41:37) jest bardzo lubianym miejscem dla Norwegów. Jest ładne, jest dość łagodne przy terenie jaki jest tutaj nadal jest brutalny.

BHU: Bo pogoda?

 

Sebastian: Bo pogoda. Jednak wioska, z której się startuje jest znana z tego, że jest jednym z najzimniejszych miejsc w Europie i temperatury potrafią dojść do -57 °, więc nie rozpieszcza, aczkolwiek 2 lata temu był jakiś ewenement i było 30 parę stopni co się nie zdarza.

BHU: O proszę.

 

Sebastian: Więc tam na przykład Sebastian (ns.42:20), który bardzo ładnie leciał, zszedł z trasy. Upał go zajechał równo. 

BHU: A (ns.42:28) wygrał TDS-a w zeszłym roku co nie?

 

Sebastian: Tak.

BHU: Właśnie.

 

Sebastian: Więc to pokazuje, że nawet w Norwegii takiego biegacza można zajechać. Znaczy, tu w sumie łatwiej.

BHU: Tutaj łatwiej. Właśnie odpowiedz Sebastian z Twojej perspektywy, bo dużo o tym rozmawialiśmy i opowiedz mi jak z Twojej perspektywy wygląda specyfika biegania w 

Norwegii?

 

Sebastian: Wiesz co bieganie w Norwegii tu Cię nikt nie będzie głaskał po główce. To nie jest 

wiesz impreza tak jak to wygląda w Europie. Już teraz też widziałem, jak to wygląda w Europie, więc mam jakby porównanie, bo Ola była na trans (ns.43:12), więc widziałem, jak to było zorganizowane. Miałem jakby porównanie z tą 3 razy śnieżką, ile tam było jedzenia, tego wszystkiego.

BHU: Ola też Lavaredo biegła.

 

Sebastian: Ale tam mnie nie było, więc jakby nie mam odniesienia. Więc to jest taki rozpierdziel. To trzeba być jakimś masochistą, żeby to robić, bo to nie są często biegi takie czysto. Znaczy inaczej.  Czołówka biegnie i to jest niesamowite w Norwegach, że Ci z przodu potrafią to biec. Przy kamieniach, nie kamieniach oni potrafią, w tym funkcjonują.

BHU: Bo ten teren jest bardzo ciężki i bardzo ciężko, nie ma szlaku, leci się po kamulcach, po błocie.

 

Sebastian: Tak. Nawet nawiguje się równocześnie, bo to trzeba też dodać, że ta nawigacja potrafi Cię zniszczyć. Zresztą doskonałym przykładem jest Kamil leśniak, który bardzo pewnie przyjechał na EX-Raida parę lat temu patrząc jedynie na podstawie Itra, był pewnym w jego głowie faworytem i się skończyło smutkiem.

BHU: I się zgubił. 

 

Sebastian: I się zgubił. Nadrobił 20 km i stracił swoją pozycję lidera, będąc 2 na mecie. Był bardzo zniszczony psychicznie. Znaczy tak jak patrzyłem byłem będąc na mecie to był smutek.

BHU: Zróbmy małe przyspieszenie. Przedwczoraj Ola w podobnym stylu załatwiła reprezentantkę Chin, która na papierze ma z nie wiem 200 punktów trochę więcej niż ola czy tam 150, ale niestety na ciężkim fragmencie w górach musiała oddać Oli prowadzenie, bo Ola sobie po prostu lepiej radziła w trudnym terenie. 

 

Ola: To akurat nie jest prawda, bo Chinka prowadziła cały czas na trudnym terenie. 

BHU: Cały czas?

 

Ola: Oczywiście tak i na ostatnim checkpoincie dopiero zaczęłam ją wyprzedzać. Ona już była zmęczona. To już było widać, ale ta końcówka już nie była aż tak mega technicznie. Było bardzo duże podejście, ale wiedziałam, że ono nie będzie trudne, więc bardzo mocno przyspieszyłam. Dosyć szybko szłam tam już do góry, całą końcóweczkę i jakoś same na początku tych kamieni wiadomo wolniej, ale później już po lasku to sobie tam już szybko poleciałam. Jeszcze miałam po prostu zapas tej energii, a Chinka bardzo dobrze sobie radziła i po kamieniach, i generalnie w ciężkim terenie. Jest bardzo sympatyczną też biegaczką. 

 

BHU: To widzisz, to ja słyszałem złą historię. 

 

Ola: Także fajnie z nią było walczyć jak biegła i po prostu ona mi się wydaje się nie za bardzo zatrzymywała na checkpointach, nie widziałabym, żeby ona się przebrała. Ona po prostu nie marnowała czasu na tych checkpointach, gdzie ja na jednym checkpoincie się cała przebrałam i się tam rozgrzewałam to chyba nawet tam 25 minut zużyłam, a ona po prostu coś tam sobie brała wodę i sobie leciała dalej.

 

BHU: Trochę nie oszczędzała się.

 

Ola: Po prostu się wyziębiła. Może też zjeść tą zupkę.

 

BHU: Tak, która nie była zła.

 

Ola: To miałaby pewnie więcej energii. Ona faktycznie parła, parła, parła i na koniec już zbiegaliśmy w dół. Ja wiedziałam, że ona jest zmęczona, bo ona już widziała, że ja ją wyprzedzam, to już tak zaczęła sapać, a ja tak ja czułam, że lekko biegnę. Wtedy po prostu zaczęłam już iść szybko pod górę, wiedziałam, że to już te ostatnie kilometry, że już nie powinno być tak technicznie i jakoś tam się udało po prostu dotrzeć do mety jako pierwsza. Jakbym była 2, też byłabym szczęśliwa. Generalnie nie było jakiejś tam różnicy. 

BHU: 1 na pewno.

 

Ola: Mogłabym nawet Chinką pobiec jakby chciała się dołączyć.

BHU: Tak, ale pierwsze miejsce smakuje wspaniale i 6 Open.

 

Ola: Tak, tak. 

 

BHU: W tym terenie.

 

Ola: To jest na pewno jakieś tam bardzo miłe dla biegacza, amatora.

 

Sebastian: Widzisz tak ja 6 widzisz. 

 

BHU: Bo Sebastian też pobiegł 12 km, bo Sebastian musicie wiedzieć tak skromnie siedzi, ale to jest straszne niesamowity przecinak, który co prawda zajął się ostatnio bardziej filmowaniem niż bieganiem, ale potrafił chłopak wyskoczyć na 12 km i zająć 6 miejsce. Jest dzikiem, jeśli chodzi o zbiegi, absolutnym dzikiem i rywalizował z piętnastolatkami biegu na 12 km. Szacun Sebastian.

 

Sebastian: Nastolatki to już teraz już widzisz jak to dziadki piętnastolatki biegają.

 

BHU: Tak. To fantastyczne było, że na 4 miejscu był facet w wieku mniej więcej 60 lat. Najpierw piętnastolatki, potem 60 latek, a potem Ty z Joachimem też. 

 

Sebastian: Ale to tak jak Ola nie wspomniałaś o (ns.48:16), że miałaś super pejzaże.

 

Ola: Tak. Przyszedł do mnie nagle chłopaczek siedemnastoletni, wchodzi pod górkę jakiś chłopak i mówi do mnie Aleksandra? A ja mówię no. Słyszałem, że masz problemy, że Ci się zegarek wyczerpał i że ja mogę z Tobą. Będę Twoim (ns.48:36) na końcu. A ja mówię: Super.

 

BHU: Fajnie. On tak naprawdę sam się zgłosił, przyszedł do Ciebie?

 

Sebastian: Nie. Wiesz co to było tak, że ja nie do końca zrozumiałem o co Oli chodzi. Ola do mnie zadzwoniły. 

 

Ola: Nie zadzwoniłam, napisałam do Ciebie SMS-a. 

 

Sebastian: Napisałaś, a ja zadzwoniłem, bo potrzebowałem, jakby jak najwięcej informacji. A (ns.48:59). To jest chłopak, który jest strasznie skromny i bardzo utalentowany. Poznałem go rok temu na Sadness Ultra Trail. Pomagał nam jakby nawigować po szlakach ze sprzętem. Ogólnie był tutaj zakręcony, żeby jakoś nam pomóc. Był wolontariuszem, tak jakby i tam go poznałem jako szesnastolatka. Następnie parę tygodni temu, gdy filmowałem EX Raida widziałem jak (ns.49:36) biegnie z ojcem, gdyż ma nadal 17 lat i nie zgodzili się, żeby biegł 120 km sam, więc jakby musiał zaciągnąć ojca, więc (ns.49:48) doleciał na metę świeży. Ojciec prawie zgon. Może nie prawie, ale ciekawa rodzina i akurat spotkałem (ns.49:58) w Strandzie. Tak niedługo myśląc, znając sytuację Oli i też wiedząc, że Preben właśnie skończył 20 sekund po Emily, więc w ogóle to pokazuje talent chłopaczka pytam, czy chce jeszcze trochę pobiegać. A on: Tak w sumie czuję się dość świeżo, bo nie dałem z siebie wszystkiego, bo nie wiedziałem jaki teren, coś tam, coś tam i podejdziemy na CP11, jeżeli dobrze pamiętam i pobiegniesz z nią ostatni odcinek. Spytaliśmy się oczywiście rodziców, bo ojciec Prebena akurat właśnie skończył z jego siostrą dwudziestkę piątkę. Ta rodzina jest dość ciekawa. Następnie pojechaliśmy właśnie na CP 11 i Preben tak stwierdził, że możemy długo czekać to on pobiegnie na górę po Olę, bo co będzie tak stał na tym checkpoincie, więc pobiegł 3 km, nie wiem 3 od checkpointu może.

 

Ola: Może jeden.

 

Sebastian: Nie więcej na pewno 2-3 km po Olę, zbiegł z nią, że jeszcze zdążyliśmy porozmawiać, jakby, że Ola ma się w porządku i następnie szybko się napił, i pobiegli do góry. A, że tata pozazdrościł to jeszcze dołączył do nich na górze, więc Ola miała tym oto sposobem 2 preserów, bo niestety w tej rodzinie nie można mieć więcej treningu. 

BHU: Tak, ale to jest w ogóle fajne, że na tej Strandzie oni pozwalają na persing na ostatnich 50 kilometrach. To jest dużo. 

 

Ola: Tak. Część osób z tego korzystało.

 

BHU: Właśnie. 

 

Ola: tego nigdy jeszcze wcześniej nie doświadczyłam, ale to jest bardzo miło jak już faktycznie te ostatnie kilometry się już po tej całym dniu, jednak brzydkiej pogody i ciężkiej przygody to jest miłe, jak wiesz, że ktoś z Tobą ten ostatni kawałeczek pobiegnie. 

BHU: To jest fajne. Znaczy, poza tym, że ta Stranda rzeczywiście jest taka super hardkorowa to jednak widać, że oni wyciągają trochę rękę do gości, bo tak, bo są właśnie Ci preserzy i są to też limity na punktach. W sensie oni też nie wypuszczą w góry ludzi kompletnie do tego nieprzygotowanych albo zbytnio zmęczonych. Natomiast te limity są niesamowite do 44 trzeba dobiec w 11 godzin, a do 58 chyba. Nie do 73 w 18 godzin, więc wszyscy, którzy słuchają mogą sobie łatwo wyobrazić jak strasznie ciężkie są te góry, bo to jest strasznie dużo godzin na przebiegnięcie tego dystansu i to są takie mądre rzeczy ze strony organizatora na pewno, ale jeszcze do Strandy wrócimy. Troszeczkę odjechaliśmy, byliśmy przy Kamilu Leśniaku i EX Raidzie.

 

Sebastian: I norweskich górach. 

BHU: Tak i o bieganiu po Norweskich górach. Też fajną rzecz mi powiedziałeś, że Norwegowie tutaj w tych górach, na tych biegach na przykład nie są w stanie zbyt dużych ilości punktów ITRA zdobyć, co z kolei troszeczkę zaniża im możliwości startu na niektórych zawodach zagranicznych. Opowiedz troszkę o tym.

 

Sebastian: Wiesz co, bo ITRA nie ma zielonego pojęcia, jak to wygląda tutaj. ITRA teraz bazuje na jakimś algorytmie, który przyznaje punkty, a sam widziałeś, jak wygląda tutaj bieg, i ten algorytm mi się nie sprawdza. Nawigując, mając pogodę, jaka jest, mając z góry, jakie są, szlaki, które tak jak Ty teraz dałeś posta na Facebooku i ludzie zaczęli porównywać to do jakiś biegów. Ty sprawdzasz te biegi. Mówią jakie to straszne i poza szlakiem, a tam jest autostrada patrząc z perspektywy norweskiej, więc nie. Te szlaki są inne, to jest brutal. To są brutalne szlaki.

 

BHU: Potwierdzam. Też 2 dni temu jeszcze tego nie wiedziałam, a teraz już trochę.

 

Sebastian: Zresztą wiesz to też było widać po chłopakach.

 

BHU: Na (ns.54:32)

 

Sebastian: Na (ns.54:36) Ja im tłumaczyłem, będzie smutno i było smutno troszkę. To dużo osób się o tym przekonało łapiąc gleby, nie radząc sobie w tym terenie, bo te zbiegi niektórych osób w wykonaniu wyglądały karykaturalnie. 

 

BHU: Tak i też oczywiście oni nie za bardzo mogą o tym mówić nasi panowie z czołówki, ale dobór butów chyba jest absolutnie kluczowy na tego typu biegu, nie?

 

Sebastian: Wiesz co powiem to ze swojej perspektywy, bo też jakby obcuję w tym terenie.

BHU: Tak.

 

Sebastian: Dla nich tak, dla nas nie do końca, bo jak już jesteś przyzwyczajony do tego to to co Ci tłumaczyłem parę dni temu, że czasem zdarzało mi się wejść na jakąś górę w butach do biegania po asfalcie, bo akurat coś zobaczyłem ładnego i byłem ciekaw. Faktycznie potem zbieg z czegoś takiego nie jest najbardziej przyjemnym zbiegiem w Twoim życiu, ale nadal jesteś w stanie opanować ten zbieg, ale to jest. 

 

Ola: Ja uważam, że buty są bardzo ważne. Sebastian po prostu jest jedną z nielicznych osób, która bardzo dużo zbiega w dół i nie można Ciebie porównywać do, jakby do innych osób.

 

Sebastian: Nie, można.

 

Ola: Nie możesz się porównywać też do innych osób.

BHU: Nie, ale wiesz.

 

Ola: Uważam, że buty są ważne.

BHU: Właśnie jak to z Twojej perspektywy?

 

Ola: Jednak jakiś tam dobór butów też robimy z własnej garderoby, prawda? Oczywiście, że nie weźmiemy.

 

Sebastian: Tak, ale i procentowo te buty nie są aż tak. Znaczy są bardzo ważne, ale nadal, jeżeli masz tą technikę, Ty sobie poradzisz.

 

BHU: To ogarniesz ze wszystkim.

 

Sebastian: Tak. 

BHU: Rozumiem.

 

Sebastian: Bo tak jak nie wiem dzisiaj byłem na treningu byłem w bucie, który już ten bieżnik trochę ma zjechany. Nadal jestem w stanie kontrolować. Oczywiście czasem noga Ci ucieknie, ale jakby biegając już na tyle często w tych górach jesteś w stanie przewidywać pewne rzeczy, które mogą się wydarzyć, dlatego jesteś w stanie z nimi koegzystować, więc takie zwalanie na buty uważam, że jest trochę przesadzone, ale może po prostu widzę to faktycznie ze swojej perspektywy, aczkolwiek tak jak rozmawiałem z Bartkiem o doborze buta w przypadku Salomona to powiedziałem mu: Idź w tych crossach bodajże w dwójkach eslaba, bo połowa Twojego teamu leciała w (ns.57:13), które nie byłyby dla mnie. Znaczy nawet nie to by był ostatnim but, który bym wybrał na tą trasę, bo to jest bieg prawie, że asfaltowy albo na las. A jak Ci ludzie nie mają tej techniki, biegają po Hiszpanii i ładnych szlakach. 

 

BHU: To nie tutaj.

 

Sebastian: To był smuteczek. 

BHU: A Ty jakie buty Ola dobierasz? W jaki sposób myślisz o doborze butów, jeśli chodzi o szlaki na jakie się wybierasz? 

 

Ola: Generalnie teraz to wiedziałam, że będzie dużo skał, że jak już tu pada chyba z 6 tygodni to na pewno miałam pewność, że będzie mokra i śliska, więc wybrałam takie, żeby miały dobre zaczepnąć i te które sobie trenuję tutaj po górkach, czyli to były crossy, i po ostrym mi się bardzo dobrze w nich biega. Ja myślę, że to jest też się indywidualne, że każdy jakby sobie dopasuje buty do swojej nogi i muszę też mieć wąski but, bo mam dosyć wąską stopę i to jest dla mnie dosyć ważne. 

 

BHU: Tak, ale technika u niektórych ludzi, którzy zbiegają jest niesamowite. Są ludzi, którzy potrafią zbiegać po tych kamyczkach, po prostu.

 

Ola: Tak, jakby sobie spokojnie chodzę. Wykorzystuję momenty, kiedy jest możliwość zbiegania czy szybkiego wejścia pod górę to tego nadrabiam sobie ten czas stracony na tym, jakby naprawdę człapanie się po tych skałkach z nóżki na nóżkę, podpierania się co chwilę rączkami.

BHU: Tak, ale Ty bardzo szybko człapiesz. W sensie takie 6 miejsce open na takiej imprezie to jest po prostu duża sprawa naprawdę. Dobrze. Jeszcze nie skończyliśmy o tych punktach ITRA, czyli Norwegowie czują, że tutaj na tych imprezach. W sensie, że algorytm ITRY nie jest dostosowany do tych terenów.

 

Sebastian: Zaczynają się o tym dowiadywać.

BHU: Tak.

 

Sebastian: Dlatego Norwedzy zaczynają rozważać starty. Znaczy już powoli to widać, że zaczynają rozważać starty za granicą. Zresztą część osób pobiegnie naszą Łemkowynę. 

BHU: Tak, duża reprezentacja Norwegii wybiera się na Łemkowynę. To może być bardzo interesujące.

 

Sebastian: Więc jestem ciekaw szczególnie jednej osoby jak pobiegnie.

 

BHU: Ale kogo? Zdradź. 

 

Sebastian: Osmond to biegacz, który byłym (ns.59:51). W świecie ultra jest od 2 lat. Początki miał na zasadzie do samych DNF-ów, bo jeszcze nie był w stanie opanować swojego tempa, ale zabłysnął w zeszłym roku na (ns.1:00:06) będąc na 2 miejscu za Dickem Hermasenem, który jednak wygrał Lavaredo dwukrotnie, jeżeli dobrze pamiętam. Był 2 na Western States. Jest bardzo mocnym biegaczem. Ich rywalizacja to była tak naprawdę zamiana, kto pierwszy, a kto drugi, więc myślę, że Osmond jest osobą, która może w ładnie zabłysnąć. Mimo jego skromnego ITRA tam 700 coś tutejszych, więc jeżeli tu masz 700-set z haczykiem to w Polsce możemy skoczyć na jakieś ponad 800, nawet 820. 

 

BHU: Właśnie ja jestem bardzo ciekaw, jak ten skill do poruszania się w tak ciężkim terenie przełoży się na trasę Łemkowyna, której umówmy się w porównaniu z tym, co się tu dzieje to jest po prostu jak spacer po parku, nawet biorąc pod uwagę, jeśli spadnie dużo deszczu i będzie dużo błoto, to nadal w porównaniu z tym terenem tutaj to nawet nie ma co porównywać. To jest po prostu bardzo szybkie bieganie. Może tak powiem.

 

Sebastian: Tak. 

 

BHU: Na Łemkowynie.

 

Sebastian: Tylko, że to jest osoba, która potrafi bardzo szybko biegać, bo 60-tkę czy 80 chyba (ns.1:01:30) on zrobił w 6 godzin. To jest bieg taki typowo trailowy i to pokazało, że on ma wydolność do biegania bardzo szybko, więc myślę, że w Łemkowynie pokaże co potrafi. On głównie jedzie dla tych ITRA. 

BHU: Powiedzcie. Słuchajcie, może opowiemy troszeczkę o Strandzie, bo mówiliśmy już trochę, ale powiedz Ola, Ty się spodziewałaś takich trudności na tej setce?

 

Ola: Ja się spodziewałam. Może pewnego odcinka się nie spodziewałam, ale ja się domyślam, że to będzie tak wyglądało jeszcze biorąc pod uwagę pogodę jaka tutaj latem nas zaszczyciła to wiedziałam, że będzie dosyć ciężko. 

 

BHU: Właśnie, oni nam skrócili trasę tuż przed. To jest w ogóle ciekawe. Oni naprawdę dosyć tak luźno podchodzą do różnych organizacyjnych kwestii, bo na przykład wyposażenie obowiązkowe. Właściwie nie było sprawdzane ani razu. Oni tak jakby na wiarę.

 

Ola: Tak.

 

Sebastian: To bardzo norweskie. 

BHU: Tak, ale na przykład ja biegłem z dziewczyną, która nie miała podstawy, czyli nie miała zegarka z GPS-em, z GPX-em czy tam (ns.1:02:45). Nie miała. Ona, gdyby była sama w górach, to by sobie po prostu tam nie poradziła. Ona cały czas biegła z kimś. To był jej pomysł, chyba na ten bieg. Dziwne strasznie.

 

Sebastian: Możliwe, że to była ta, która DNF-owała jako pierwsza. 

BHU: Nie. Ona zdała z DNF-owała na 73, bo byłem przy tym. A tak to ona cały czas. Znaczy faktem jest ta trasa przez większość czasu była bardzo dobrze oznakowana, więc nie było problemu. Dopiero się zaczęły problemy w tak zwanej w strefie śmierci, którą tak roboczo nazwałem, czyli takie przejście przez góry, gdzie jak potem patrzę na moją mapę analogową, to tam szlaków w ogóle nie ma. Mega ciężki techniczny teren. To był jakiś 63 kilometr chyba, bo potem się przez to przechodziło i zbiegało do punktu na 73, że to był jakiś 63 rzeczywiście. Pamiętasz Ola jak tam było? Czy Ty tam byłaś sama? Czy byłaś z Chinką?

 

Ola: Na początku byłam całkiem sama i naprawdę zaczęłam się bać, bo faktycznie zegarek mi trochę wariował. Jakby te czerwone punkciki, gdzie jest oznaczony szlak też, którym jakby pomagał trochę w nawigacji były zasypane śniegiem i faktycznie była mała widoczność przez tą mgłę, wiało, było zimno. Byłam tam totalnie sama i to faktycznie był moment, że zaczęłam się trochę bać. Trochę przyspieszyłam i zobaczyłam Chinkę. Wtedy się ucieszyłam bardzo, że ona tam jest i zobaczyłam jeszcze 2 zagubionych biegaczy. Także w czwórkę staliśmy przez jakiś czas i nie wiedzieliśmy tak naprawdę, w którą stronę się ruszyć, bo szlak nam pokazywał totalnie jakiś lodowiec. Jakbyśmy na niego weszli, to byśmy zaraz spadli do po prostu wody.

 

BHU: Do mleka.

 

Ola: Do wody.

BHU: A do wody. Widzieliście tą wodę tak na dole?

 

Ola: Tak, oczywiście. Myśmy byli nawet blisko troszkę, nawet na śniegu tam staliśmy.

BHU: Nie, bo ja tak miałem, że było tyle mgły, że nawet nie było wiadomo, gdzie zjeżdżasz.

 

Ola: Poszliśmy kamieniami do góry i przez jakiś dziwne śniegi, zjeżdżaniem przez jakieś bardzo duże górki, po prostu na plecach próbując wyhamować nogami to po prostu były.

 

BHU: Lekki hardkord.

 

Ola: To były tak. 

 

BHU: Właśnie.

 

Ola: To trzeba przeżyć, ale generalnie piękny był ten teren. Nie był się człowiek nim w stanie z tego ze stresu nacieszyć do końca. Ja się cieszyłam, że się zgubiłam z tymi 4 osobami i że nie byłam tam sama, bo to jednak myślę, że byłoby bardzo nieprzyjemnym doświadczeniem zostać tam samym i faktycznie już zaczęłam trochę zamarzać jak tam staliśmy. Stwierdziłam, że kurczę, muszę się jakoś gdzieś ruszać. Nie wiem, gdzie iść i co mam teraz zrobić, wyjmować swoją nerkę, folię i się tam trząść. 

 

BHU: Właśnie. Tam raczej mała szansa, że ktoś przyjdzie i Ci pomoże.

 

Ola: Tak. Stwierdziłam, że na pewno helikopter nie przyjedzie, bo jest za duża mgła, więc jedynie co to Czerwony Krzyż, ale w tym terenie to za szybko też by tam się nie dostali.

 

BHU: Tak. Z tego, co się potem dowiedziałem 2 godziny od punktu na 73, który by szedł, jeśli by był na tym punkcie, więc jeszcze czasu.

 

Ola: Bardzo dużo przekraczania, później było takich momentów, że idziesz po śniegu i bardzo duże nachylenie, i musisz naprawdę iść wolno w tym śniegu, bo jak się poślizgniesz to faktycznie były te jeziora lodowe, i prosto w przepaść w tą wodę.

BHU: Tak.

 

Ola: Tam praktycznie nikt się tam nie był w stanie uratować. Tak, że byłam sama świadkiem jak Chinka się poślizgnęła i 2 osoby ją tam zatrzymały. 

 

BHU: Niesamowite.

 

Ola: To było dosyć skiery. 

 

BHU: Lekki hardkor.

 

Ola: Tak. Tam faktycznie sobie myślę: Kurczę będziesz płakać? Trzeba iść dalej. 

 

BHU: Ja też na szczęście byłem z kimś. Nie wiem, jakbym się zachował, jakby tam był sam. Na całą miłość Norwegów do naturalnego przymierzenia pasm górskich uważam, że to było lekkie przegięcie głównie z tego powodu, że jednak my nie byliśmy ubrani na górską akcję tylko byliśmy biegaczami.

 

Ola: Tak. Tam by się czekał przydał, raki i kask.

 

BHU: Czekan, raki i kask dokładnie, a przynajmniej raki, albo przynajmniej jakieś raczki.

 

Ola: Jedne raczki były malutkie to już było o wiele lepiej.

 

BHU: To już było coś. A tak naprawdę to myślę, że albo raczki i lina przez te łachy śniegu, żeby nie wjechać do tego jeziora, które ma temperatury jeden stopień.

 

Ola: Tak.

 

BHU: Tak, to lekki hardkor. To dla biegacza nie ma nic bardziej, nic gorszego niż zatrzymanie się po prostu i wymarzanie. 

 

Ola: Tak. 

BHU: A jeszcze dla Ciebie, którą Ty masz problemy z tym w ogóle z traceniem temperatury to musiało być mega stresujące.

 

Ola: Zastanawiałam się czy już po prostu nie zrezygnować później, ale jak już się zbiegało tą doliną to się coraz cieplej robiło.

BHU: Tak potem już.

 

Ola: I kontynuowałam. 

BHU: Właśnie. Niesamowite to było. Tak, jak cała trasa była po prostu ciężka, to ten fragment.

 

Ola: To fragment to jest nie do opisania.

BHU: On jest nie do opisania trochę jakby. Niesamowite. Ja się cieszę, że dotarłem do tego fragmentu i dopiero potem mnie odcięło, ale naprawdę dzisiaj jak na to patrzę to kurczę na tej mapie organizator mógłby tam chociaż czerwony krzyżyk postawić na tej mapie, że tam jest naprawdę źle. Już dobra, już nie chce mu się tam pójść i oznakować trasy. OK, spoko, ale niech chociaż przygotuje wszystkich psychicznie i mentalnie, że tam jest przerąbane. 

 

Ola: Tak, po telefonie właśnie od naszej grupy, że się zgubiliśmy, to szedł już później Pan z liną.

BHU: Tak i już my mieliśmy tego Pana z liną. 

 

Ola: Nie wiem, ile osób doświadczyło tego, że mogło złapać linę.

BHU: Też nie wiem, ale skoro Ty byłaś 6 na mecie, a na metę dotarło 30 osób.

 

Sebastian: To trochę musiało.

BHU: To pomógł mniej więcej 20 osobom, 25 osobom. 

 

Ola: Ja też nie byłam wtedy 6. Ja jednak bardzo dużo osób pod koniec filmu.

BHU: Pod koniec?

 

Ola: Tak. Ja jeszcze miałam zapasy sił z tego powodu, że ja nie jestem dobra w technicznych zbiegach i tego było dosyć dużo, więc jakby sobie tam w dół pod techniczny sobie odpoczęłam, i wtedy jeszcze nad tą końcówkę to miałam te siły. Bardzo dużo osób wtedy jakby wyprzedziłam,

BHU: Super. To pokazuje, jakie to właśnie jest bieganie tych długich dystansów, że nie warto pushować, nie?

 

Ola: Tak, nie jest dużo czasu. Bieg trwa 19 godzin, więc nie ma co się tam szarżować i też wiadomo, że nie chcesz sobie zrobić kontuzji, bo jak wiesz, że to są Twoje słabe punkty to wiadomo, że nie będziesz nagle próbował po tych kamieniach nie wiadomo jak zbiegać.

BHU: Tak.

 

Ola: Tylko chronisz swoje kostki.

BHU: Tak.

 

Sebastian: Ja też się w sumie chroniłem, ale zasnąłem. Potem na 84 już się nie podniosłem. Bardzo, bardzo ciekawe doświadczenie muszę powiedzieć. Najtrudniejsza rzecz, jaką robiłem, a ja nie robię raczej rzeczy miękkich, więc nie jestem oczywiście szybkim biegaczem, ale lubię sobie spuścić manto to sobie spuściłem naprawdę takie, że.

 

Ola: Tak, dokładnie. Jeszcze raz ze (ns.1:10:10) w przyszłym roku.

BHU: Nie wyobrażam sobie tego biegu w wersji ze slogen, a ponieważ lubię biegać ciągle nowe rzeczy, więc raczej tu nie wrócę. Ale jakbym chciał sobie kiedyś coś udowodnić, to bym tu wrócił na wersję ze slogen tak, ale raczej.

 

Sebastian: I Granią, bo pamiętajmy, że odcięli i slogen, i odcięli (ns.1:10:36)

 

Ola: I Grani.

BHU: A cholera. Coś mi tam mówił, bo na to włażenie na szczyt i schodzenie to ja nie jestem fanem takiego rozwiązania, ale przejść się po grani to może być fajne. 

 

Sebastian: To jest super. 

 

BHU: Kurczę wziąć presera. Przede wszystkim najpierw przyjechać tydzień wcześniej, przejść te wszystkie techniczne miejsca, a potem jeszcze wziąć pasera i ukończyć. Kurczę, to by było coś może jednak. Trzeba pomyśleć o tym. Na razie to bym sobie pobiegał dyszkę w lesie. Co dalej słuchajcie? Co dalej robicie? Co teraz? Bo Ola jest gwiazdą, która nam rośnie tutaj na fajną ultra zawodniczkę.

 

Ola: Absolutnie nie.

 

BHU: Nie, Ty się tak nie czujesz, ale Twoje wyniki mówią co innego. Weźmy pod uwagę, że limit Strandzie to było 36 godzin, a Ty ukończyłaś w ile?

 

Ola: Troszkę ponad 19. 

 

BHU: Właśnie. 

 

Ola: Ale też weźmy pod uwagę, że były obcięte te fragmenty. 

 

BHU: Ale, Jezu weź mnie nie denerwuj słuchaj. To nawet rozmawialiśmy z Olą przed biegiem, jak skrócili do 80 km co się okazało nieprawdą na koniec.

 

Ola: Tak, bo ktoś tam pokazał, że było nawet już 96. Już sama nie wiem, bo mój zegarek umarł.

 

BHU: Tak. Niektórzy mieli ponad 100. To mówiliśmy z Olą, że nie, nie startujemy. To jest tylko 80 km to nie startujemy. Tak, a potem rzeczywiście okazało się, że ta informacja, którą dostaliśmy notabene na 22, czyli tuż przed położeniem się spać dostaliśmy nowego GTX-a wynikało z niego, że mamy 80 chyba 4, czy 88 i 4?

 

Ola: 88. 

 

BHU: I 6,5 przewyższenia. Oczywiście to wszystko okazało się potem nieprawdą. Tego było znacznie, znacznie więcej. 

 

Ola: Znacznie więcej. Około 7000 przewyższenia. 

 

BHU: Tak. Pomimo nawet tego slogen. Jakby doszło slogen to by tam było z 8.  Rzeźnia, ale tak piękny bieg w każdym fragmencie właściwie. OK. Dobra. Te kilka kilometrów asfaltu można, ale to było na rozprostowanie nóżki.

 

Ola: Tego się nie da obejść, bo to wiadomo trzeba jakoś się dostać z A do miejsca B i jak się przez góry robi takie kółeczko, to chyba na każdym z takich biegów jest coś takiego. 

 

BHU: Tak, niestety tak. To pojawia się na biegach. Najsmutniejsze w tym asfalcie było to, że nie było tam żadnego chodnika i się biegło właściwie razem z samochodami, ale spoko. To jeszcze to było wcześnie. Jeszcze nie byliśmy zmęczeni, więc na luzie. Było troszeczkę takiego gravelu, ale on też właściwie był fajny, bo można było troszeczkę prędkości złapać.

 

Ola: Tak, dokładnie. 

 

BHU: Troszeczkę człowiek odpoczywał. Nagle się okazywało: Jejku, ile ja mam siły do biegania, bo naprawdę człowiek tak tylko wchodzi i schodzi na tych technicznych fragmentach. To jest to co mówiłaś, że trochę odpoczywa. 

 

Ola: Głowa też odpoczywa, bo nie trzeba tak myśleć, gdzie tą nogę postawić.

 

BHU: Właśnie na tych prostych fragmentach, tak. Także bieg absolutnie przepiękny. Nawet nie potrafię tego inaczej opisać. Nagrałem vloga, to zobaczycie na YouTube, ale tak niesamowity bieg. W ogóle bardzo fajne punkty odżywcze. Polacy byli na 2 punktach.

 

Ola: Tak.

 

BHU: 13 lat mieszkają w Strandzie. Bardzo miłe osoby. Zresztą wszyscy byli super mili, ale też na punktach nie było szału. Ty pewnie Ola nie masz.

 

Ola: Nie mam. 

 

BHU: Skali porównawczej.

 

Sebastian: Jak na norweski standard było OK.

 

Ola: Jak na norweski standard to jak była ciepła zupka to już jest wypas. Mam porównanie. Widziałam na gran Canarii czy na Lavaredo nawet zupełnie co innego.

 

BHU: Właśnie. Dużo więcej rzeczy.

 

Sebastian: Rozpieszczają.

 

Ola: Ale w sumie jak sobie pomyślę, to ja z tych rzeczy tak nie korzystałam i też tyle nie potrzebuję.

 

BHU: To prawda.

 

Ola: Jedyne co mi zabrakło to faktycznie tych ziemniaków, które były i w Lavaredo, i w Gran Canarii by się przydały, a to jest bardzo proste pożywienia do zrobienia. 

 

Sebastian: Żarcie muszą wywalać na takich dużych biegach. 

 

BHU: Tak.

 

Sebastian: Więc tutaj oszczędnie.

 

BHU: Oszczędnie. Znaczy wiesz też to żarcie często jest pakowane, jakieś przetworzone żarcie, coś tam.

 

Sebastian: Tak, ale to sami wiemy, ile plastiku na to idzie. 

 

BHU: Wiemy. Często to jest taka kwestia tylko wysadzenia się, żeby biegacz wiedział na co wydał pieniądze. To jest absurd po prostu, nie?

 

Sebastian: A tutaj wydał na to, że ma widoczki.

 

BHU: Tak. To jest kolejna piękna rzecz na tym biegu, że normalnie jak trasa biegu idzie przez przełęcz to fajnie. To idziemy przez przełęcz i spadamy z przełęczy, lecimy dalej. U Norwegów nie. U Norwegów trzeba zaliczyć widoczek, czyli wchodzimy na przełęcz, potem się wspinamy 300 m po kamulcach na jakąś górę, gdzie nie ma nic, bo przecież jest mleko. Nawet tego widoczku cholernego nie ma. Potem się wraca tą samą trasą i potem dopiero można zbiec na dół. To jest tak, że nie wiem jakbyśmy mieli bieg Ultra Granią Tatr i na przykład dobiegamy do Kasprowego Wierchu, ale to jest za mało. Pobiegnijmy na Świnicę, wróćmy na Kasprowy i dopiero zbiegnijmy do Murowańca. To mniej więcej są takie zabawy. Ja to szanuję, ja to rozumiem. Znaczy to jest po prostu inne. To jest inne, nowe i bardzo fajnie się to odkrywało tutaj. Naprawdę ciekawe. Ciekawy, mega trudny temat bieganie w Norwegii, ale to też jest tak, że to chyba nie w każdej części Norwegii tak jest, nie? Tu nie wszystkie te góry są takie zabójcze.

 

Sebastian: Nie. Znaczy najbardziej takie powiedzmy zabójcze to tu i okolice Tromso.

 

BHU: Właśnie.

 

Sebastian: Tam faktycznie. Tu w tych 2 rejonach można powiedzieć, że te góry są troszkę bardziej brutalne.

 

BHU: A opowiedz, bo Ty biegałeś Tromso Skyrace dwukrotnie. Opowiedz trochę o tym biegu.

 

Sebastian: Znaczy biegłem raz, Tromso raz sfotografowałem. 2 raz niestety nie pobiegłem. Wiesz co ja biegłem w tym legendarnym momencie, kiedy jeszcze była stara trasa, czyli Hamen Broken szło górą Grani. 

BHU: To przed wypadkiem (ns.1:17:07), tak?

 

Sebastian: W trakcie wypadku. 

 

BHU: A, w trakcie.

 

Sebastian: Ja widziałem ten wypadek, więc jakby.

 

BHU: Na własne oczy?

 

Sebastian: Znaczy widziałem ją leżącą, więc ja byłem za nią. Zresztą znamy osobę, która jej pomagała, ale tak. Ogólnie troszkę nie czujesz się fajnie, jak biegniesz taką Granią. Akurat wtedy też spotkałem Kiliana, który widać, że był zestresowany całą sytuacją, bo to wszystko się działo, więc jakby.

 

BHU: Przypomnijmy, Kilian organizuję, organizował.

 

Sebastian: Organizował.

BHU: Tak.

 

Sebastian: I faktycznie leciał do (ns.1:17:50), widzieliśmy helikopter, który leciał z pomocą. Masz jeszcze wejście na Hamek Brocken. Tak jak rozmawialiśmy musi być widoczek to jakby Hamek Brocken jest czymś takim, żeby nagle dochodzisz do pewnego miejsca. Tylko masz liny i musisz wejść, jakby nie wiem tam trochę do góry. Nie pamiętam, ile to jest metrów i dopiero schodzisz w dół. Jest to dość. To jest jakby taka trochę strefa śmierci na Tromso Skyrace, że tam raczej nie powinno się popełniać błędu. Tam, gdzie popełniła Hilary Alan nikt na to nie wpadł, ale też rozmawialiśmy o tym z Kilianem całkiem niedawno, że problem w samych Skyrace’ach nie polega na tym, że ta trasa jest tak techniczna, tylko nieodpowiednie osoby to biegają, bo jednak Hilary sama w sobie nie jest osobą, która biega po takich górach. Ona biega jednak po szlakach, a Skyrace ma swoją specyfikę, że to jest jednak scramblink, ma to być techniczne. Ona nie miała z tym doświadczenia. Ona wystartowała w paru Skyrcae’ach, które są dość łatwe. A jakby Sky Raining Extrim na tamten moment był czymś nowym, bo jest Tromso, jest (ns.1:19:18), Matterhorn, (ns.1:19:20), więc jakby ona nie była na to gotowa, aczkolwiek i tak spadła w miejscu, gdzie nie powinna spaść, bo to był jej błąd. To był dosłownie jej błąd, aczkolwiek nie powinno tego biec. 

 

BHU: Ale na czym polegał jej błąd dokładnie?

 

Sebastian: Poślizgnęła się.

 

BHU: Poślizgnęła się po prostu. Techniczny był?

 

Sebastian: Tak, ale nie ma tutaj jakby wina organizatora tylko wina jej, bo to był suchy dzień. Tam nie było deszczu. 

 

BHU: A poza tym wypadkiem, jak w ogóle tę trasę pamiętasz i komu ją polecasz w ogóle?

 

Sebastian: Wiesz co to to akurat dużo bardziej zauważyłem będąc fotografię niż biegaczem, czyli 2 lata później, kiedy Hilary zresztą wróciła na tą trasę. Abstrahując od tego, że to już nie jest ten Skyrace, który był, bo bokiem idzie się ewidentnie łatwiej. To tak uważam, że dużo osób przyjeżdża tam tylko sprawdzić ta trasę Kiljana, bo dosłownie to mówili, a biegli w dół tak, że dużo osób nie docierała do kolejnego punktu kontrolnego. Znaczy, jakby już nie zostało wypuszczonych. Pamiętam, że jak już sam dotarłem do punktu z aparatem, to parę osób pytało, czy bez numeru mogą pobiec. Ja mówię biec to możesz, ale nikt Ci nie pomoże. A jeżeli Ty tyle zajmuje Ci czas dotarcie tutaj to tam będzie smutno, bo tam już były takie podejścia typu nie wiem kilometr i 600 do góry. Jak jesteś gotowy to idź. Jakby niektórzy robią to bez trasy. Jakby robią to na własny rachunek, aczkolwiek tak uważam, że dużo osób po prostu biegnie Tromso dlatego, że robił to Kiljan. Dużo osób nieodpowiedni biegnie Tromso, aczkolwiek Tromso nie sprawdza. Chyba, że już sprawdza jakie ma się portfolio biegowe lub alpinistyczne i tak dalej, ale ogólnie kurde to jest super bieg, jeżeli jest się dobrym technicznie, ale jak się nie jest dobrym technicznie po prostu powinno się odpuścić albo powinno się zacząć od krótszej trasy, bo tam jest jednak ta krótsza trasa, która jest mniej skomplikowana, bo to nie jest bieg dla każdego. Ogólnie czysty, prawdziwy Skyrace nie jest dla każdego.

 

BHU: Ciekawe, czy ktoś u nas chce przymierzać się do tego tronu Skyrace’a?

 

Sebastian: Znaczy on jest fajnym biegiem.

 

BHU: On jest ładny?

 

Sebastian: Wiesz co.

 

BHU: Jak z widoczkami tam?

 

Sebastian: Jest ładny tak. Znaczy, może nie jest to Stranda, nie jest Munwali, które uważam, że jest też trochę trudniejsze niż Tromso.

 

BHU: Munwali?

 

Sebastian: Tak.

 

BHU: Trudniejsze niż Tromso?

 

Sebastian: Absolutnie.

 

BHU: Co Ty gadasz?

 

Sebastian: Tromso to przedszkole. 

 

BHU: Naprawdę Munwali jest trudniejszy niż Tromso?

 

Sebastian: Absolutnie.

 

BHU: Też tak uważasz Ola?

 

Ola: Nie byłam w Tromso.

BHU: Nie biega, ale nie było tam takich glitchów, że można było spaść przynajmniej na Munwali.

 

Sebastian: Na Munwali inne technicznie bieganie. Znaczy ja uważam, że na Munwali nadal było bardziej niebezpieczne od nowego Tromso. Po pierwsze dużo więcej luźnych kamieni. To właśnie to jest to, o czym rozmawialiśmy, że te luźne kamienie mają duży wpływ na technikalia. Tak jak razem biegliśmy to jeden kamień prawie Cię trafił podczas Munwali więc jakby moim zdaniem Munwali jest dużo trudniejszym biegiem. Może nie dużo, ale jest trudniejszy.

 

Ola: Ale jest na pewno piękny.

 

Sebastian: Ale jest ładniejszy. Jest dużo ładniejszy. Jest cięższy też dlatego, że się nawiguje samemu. Jest dużo (ns.1:23:24). Kilian kiedyś o tym mówił, że to jest taki (ns.1:23:29). Taki naprawdę kwintesencja. 

 

BHU: Piękne. Fajnie. Dużo mówisz o Killanie i wrzucasz dużo zdjęć na Instagrama z Kilianem. Jakie są Twoje relacje z tym Panem? Umawiacie się czasem na sesje? Mieszkacie blisko? Jak to wygląda? 

 

Sebastian: Tak. Znaczy znamy się po prostu. 

 

BHU: Jesteście ziomeczkami?

 

Sebastian: Znaczy piątkę sobie przybijamy. Może ziomeczkami to nie jest aż taka, nie przesadzałbym, ale nie. 

 

BHU: Ale jak wyglądają takie sesje zdjęciowe? On na przykład dzwoni do Ciebie i mówi: Sebastian, biegnę tu i tu. Potrzebuję fotek.

 

Sebastian: Nie. Zależy co, bo tak naprawdę sama relacja, jakby z Kilianem to jest też dłuższa historia, która jest, bo z Kilianem pierwszy raz spotkałem. Znaczy abstrahując od okresu Tromso i czy jest to biegowo pierwszy czas filmowałem Kiliana w we wrześniu zeszłego roku i tak jest zresztą w ogóle u niego w domu, jest mega spoko gościem i też wyszliśmy na jakąś tam prywatę. Pytał, gdzie mieszkamy i tak dalej to wtedy powiedziałem, że na tamten moment mieszkaliśmy w Arendal, czyli jakby typowo morskie miejsce. Bardzo, bardzo nie polecam.

 

BHU: Używacie tego sformułowania nad morzem i w górach co w przypadku Norwegii strasznie mnie bawi za każdym razem, bo tu wszędzie jest morze i góry, ale OK. Dobra.

 

Sebastian: Dla mnie morze jest płaskie takie bardzo. Znaczy rejon fiordowy. To nie jest fiordowy rejon.

 

BHU: OK.

 

Sebastian: I mówi, że fajnie jakbym się tu przeniósł, to ogólnie by było spoko, i że dużo łatwiej znajdę znajomych, i w ogóle jakbym potrzebował pomoc to spoko, dawać znać. 

 

BHU: Tak.

 

Sebastian: Ola akurat wtedy też mi napisała smsa, że jest jakaś oferta pracy dla lekarza w (ns.1:25:45). Sprawdziła, poszła i to w sumie w październiku dostałaś ofertę? Znaczy tak i napisałem może a super w ogóle wiesz co Ola dostała pracę i będziemy się przenosić też do (ns.1:26:03). Jakbyś potrzebował jakiejś pomocy czy coś dawaj znać, więc ogólnie jest to totalnie otwarta osoba. Następnie robiłem projekt z Sebastianem (ns.1:26:15), który, póki co czeka na okno pogodowe od 2 miesięcy i nie wiem czy to okno w ogóle.

 

BHU: Nadejdzie.

 

Sebastian: Nadejdzie w tym roku.

 

BHU: Ma jakiś swój projekt, tak?

 

Sebastian: Ma swój projekt, przebiegnięcie 7 szczytów w okolicy (ns.1:26:32). Są to bardzo techniczne góry, więc tam absolutnie nie ma co podchodzić bez okna pogodowego i suchej skały, bo jednak część gór to są góry wspinaczkowe. To jest 60 km czy coś, gdzie 20 km, żeby uzmysłowić. Tam jest 20 czy 15 km po drodze, czyli to jest fragment płaski, więc tam nie masz jakby jakiejkolwiek lewej Szengen, ale na tych całych 60 masz 8000 tysięcy do góry.

 

BHU: Jezu.

 

Sebastian: A jak odejmiesz te 15 to masz tak naprawdę na 45, więc to pokazuje skalę tego projektu. 

 

BHU: I wszystko po Grani tak czy większość?

 

Sebastian: Generalnie to jest góra-dół, góra-dół, więc tutaj wszystko idzie od poziomu morza to bardzo szybko łapiesz pion. Jedyną osobą, która na ten moment to zrobiła biegowo w stylu klasycznym, czyli bez używania z samochodu jest Kilian. Zrobił to w 22,5 godziny. Zrobił to też Colin, ale używając samochodu, przemieszczając się tylko z góry do góry. 

 

BHU: OK.

 

Sebastian: 2 narciarzy zrobiło tą trasę również przemieszczając się samochodem, ale zjeżdżając na nartach. Dziwni i jest to Eric Herman, który zrobił to wszystko na (ns.1:28:08), więc jest tu parę takich ciekawych person w tym rejonie, które zrobiły tą trasę i to był 2 raz, kiedy jakby z Kilianem jakby filmowaliśmy. Potem pojawił się pomysł, żeby z mojej strony po prostu napisałem do niego w okolicy maja, czerwca. Siema, siema. Czy możemy się ustawić na jakieś foteczki? Kilian mówi, że spoko. Znajdźmy okno pogodowe, na które zresztą czekaliśmy miesiąc. Umówiliśmy się. Zrobiłem sesję zdjęciową na Grani w Westers na (ns.1:28:52). Następnie tydzień później do mnie napisał, czy mam ten i ten termin wolny. Powiedziałem, że tak i powiedział, i powiedział, że (ns.1:29:10) z Normala się ze mną skontaktuje i że chcą żebym filmował kampanię. 

 

BHU: Super. Fajnie.

 

Sebastian: I tak.

 

BHU: I tak się rozkręca powoli.

 

Sebastian: Tak się rozkręca. Znaczy to jest jakby tylko w rejonie Kiliana.

 

BHU: Tak.

 

Sebastian: Dużo jeszcze jest innych widocznych rzeczy. 

 

BHU: Biegałeś w tych Normaliach?

 

Sebastian: Ola biegała. 

 

BHU: Jak Ola, jak Tobie się biega w Normaliach? Możesz powiedzieć tak czy nie? 

 

Sebastian: To nie jest Top secret. 

 

BHU: To nie jest Top Secret. 

 

Ola: Tak biegałam, miałam szansę wypróbować. Są naprawdę wygodne buty. Super się trzymają skały. Także czułam różnicę, jeżeli chodzi o przyczepność. 

 

BHU: Fajnie. Dobrze Ola, to powiedz, gdzie teraz lecisz? Jakie plany na następne Twoje biegowe?

 

Ola: Bardziej tak rozrywkowo biegnę, bo Sebastian będzie brał udział w biegu Extreme (ns.1:30:12). Ja sobie w związku z tym, że już tam będziemy pobiegnę troszeczkę łatwiejszą wersję. Bardziej lubię takie łatwe biegi, więc będzie to takie 5.50 po prostu tak dla przygody zobaczyć, jak wyglądają takie biegi, to już w Alpach.

 

BHU: OK. 

 

Ola: Także sobie tam pobiegnę.

 

BHU: Ale to jaki jest profil tej trasy, którą chcesz biec? 

 

Ola: Wiesz co 49 kilometrów 3600 do góry i pisało, że nie jest techniczne, że ładne widoki, ale bez ryzyka spadnięcia z Grani.

 

BHU: A to odpoczniesz sobie.

 

Ola: Także sobie to zrobię tak po prostu dla zabawy i później już praktycznie to chcę się zmierzyć z Łemkowyną 150 km, ale jeszcze nie wiem. Teraz się waham, że to jednak może trochę za dużo kilometrów, więc zobaczymy.

 

BHU: A co z (ns.1:31:12)? Wybieracie się? 

 

Ola: Tak, z (ns.1:31:15) po prostu będziemy na wakacjach i stwierdziliśmy, że pojedziemy pokibicować i zobaczyć bieg, biegaczy i poczuć tą atmosferę.

 

Sebastian: Między innymi ja może będę mieć jeszcze projekt.

BHU: Biegowy czy filmowy?

 

Sebastian: Zobaczymy.

BHU: Jeszcze nie wiadomo. Tajemnica.

 

Sebastian: Dowiemy się.

 

BHU: Dobrze.

 

Ola: Tak, ja będę piła wino i patrzyła, jak się inni męczą. 

 

BHU: I jadła wegański ser. 

 

Ola: Tak, jeżeli takie mają.

 

BHU: Nie mają, ale od biedy można tam siedzieć w kawiarni i patrzeć na metę, i wsuwać jakieś ciasteczka. Kochani, dziękuję Wam bardzo za rozmowę. Dziękuję serdecznie, że ugoścliście mnie w swoim wspaniałym domu.

 

Ola: Dziękujemy za odwiedziny. Wpadaj częściej.

 

BHU: Ja dziękuję bardziej.

 

Ola: Gotuj nam pyszny makaron.

 

Sebastian: Pobiegasz sobie po łatwiejszych albo cięższych górkach. 

 

BHU: Następnym razem przyjadę z jakimiś przepisami, żeby Wam pogotować. 

 

Sebastian: Ja Cię zapraszam na potencjalnie nowy bieg. 

 

BHU: Ach, właśnie opowiedz o tym projekcie, bo Ty masz jakiś szalony projekt w głowie.

 

Sebastian: Wiesz co mam trasę, która przez to, że się przeprowadziliśmy, to stwierdziłem, że zrobię (ns.1:32:34). Znalazłem bardzo fajne miejsce. Tu też przypadek. Biegałem po jednej z Grani właśnie tą, gdzie fotografowaliśmy i z naprzeciwka zobaczyłem, że jest wodospad, który wchodzi w jezioro, przechodzi w następny wodospad, kolejne jezioro i kolejny wodospad. Mówię: Kurde. Super i zacząłem sobie drążyć mapę i rysować trasę i tym oto sposobem powstała mapa, która mogłaby być fajnym biegiem około 30-35 km w 4000 plus do góry.

 

BHU: Pięknie.

 

Sebastian: Scrambling, dużo technikaliów.

 

BHU: Przeszedłeś już tą trasę?

 

Sebastian: Na raty, bo ogólnie nie było okienka pogodowego, żeby to zrobić sensownie samemu czy z kimś, więc Ola pobiegła za mną pół. Bardzo jej się podobało. 

 

BHU: Tak było czy Sebastian?

 

Ola: Będę biegła.

 

BHU: Czy Sebastian koloryzuje. 

 

Ola: Ja tam na (ns.1:33:52) się wybiorę z herbatką i połówką. 

 

BHU: Tak. Właśnie taki trudny bieg. Szacun piękny. Super, ale znaleźć okienko pogodowe, żeby te zawody się odbyły, to może być problem.

 

Sebastian: Nie, wiesz co zawody i tak się odbędą, bo to nie jest aż tak niebezpieczne i mam plan, gdzie poprowadzić trasę, ewentualnie, żeby.

 

BHU: Zapasową.

 

Sebastian: Zapasową, bo jedyne miejsce, gdzie mam. Znaczy jest miejsce, gdzie jest sugestia lin i to nieważne czy będzie dobra czy zła pogoda. Po prostu te liny muszą być, bo okazało się, że ten fragment jest cięższy niż (ns.1:34:33) to to raczej nie ma gdzie spaść za bardzo. Znaczy jest w paru miejscach, ale to jest na tyle ładnie położone, że trzeba bardzo się postarać, żeby zlecieć.

 

BHU: Wiesz.

 

Sebastian: Znaczy na pewno pierwszą rzecz, którą zrobię podczas zapisów, to będzie doświadczenie biegowe, więc Ci ludzie to nie będzie tak jak w niektórych biegach, że. Znaczy tutejszych nie będzie oto pytania. Jednak chcę zrobić to bardziej. Może nie bardziej w europejskim standardzie, ale odrobinę bezpieczniej, bo Kilian powiedział, że to jest trasa na 10 godzin. Mówimy o 30 paru kilometrach i ktoś mówi, że to jest 10 godzin dla normalnych osób to to pokazuje skalę, bo raczej 30 km się biega troszkę szybciej.

 

BHU: Raczej, ale to jest 10 godzin dla Kiliana czy dla przeciętnego biegacza?

 

Sebastian: Wiesz co dla przeciętnego biegacza, ale myślę, że też mu to zajmie parę godzin, bo był na trasie, widział to, widział profil, widział zdjęcia. Jakby konsultujemy to razem, więc jakby mam jego wsparcie pod tym względem, że wie co chce zrobić i jest w stanie ocenić, ile może to zająć.

 

BHU: Fajnie w ogóle, że tak się angażujesz tutaj w to życie trailowe do tego stopnia, że chcesz własny bieg zrobić. To jest super naprawdę. Jesteś prawdziwym miłośnikiem tego biegania w Norwegii i promujesz to świetnie naprawdę.

 

Sebastian: Mimo że nie biegam.

 

BHU: Nie, tam nie biegasz, biegasz, biegasz tylko po prostu nie masz czasu na treningi. 

 

Sebastian: Dokładnie. Znaczy nie trenuję. Trenować trenuję tylko, żeby biegać za tymi najlepszymi.

 

BHU: Za tymi najszybszymi. Tak. Dzik jesteś stary. Czy masz pomysł na nazwę na ten bieg? 

 

Sebastian: Coś na zasadzie happy (ns.1:36:41). Znaczy Children race to będzie 15 km i 2000 vertical. 

 

BHU: Dla dzieci?

 

Sebastian: Tak, ale będzie miał nazwę.

 

BHU: Ale to jest w ogóle jeszcze ciekawe. Jeszcze powiedzmy o tym, bo to jest super ciekawe w kontekście tego, co w Polsce jest na przykład, że tutaj naprawdę małe dzieci idą, chodzą na hardkorowe trasy.

 

Sebastian: Tak.

 

BHU: Zarówno z rodzicami w góry, jak i właśnie na zawody są wpuszczane nieletnie osoby. Opowiedz troszeczkę o tym.

 

Sebastian: Wiesz co tu nie ma takich jakby limitów. Znaczy tu ogólnie inaczej się wychowuje dzieci. To trzeba od tego zacząć. Te dzieci tak jak rozmawialiśmy z moim bratem Łukaszem tu może być ścianka wspinaczkowa dwupiętrowa i dzieci się na niej wspinają. W sensie na placu zabaw bez zabezpieczenia i to nie jest czymś dziwnym. Tak samo na tej 12 to chyba jakieś takie dziecko nie wiem 6-7 lat leciało, więc wiesz to jest jednak nadal te 800 metrów do góry czy i dość fajne techniczne zbieganie, więc nie widzę polskich dzieci, żeby tak latały. Znaczy też nie widzę, trochę to jest inna kultura.

 

BHU: Tak, po prostu.

 

Sebastian: Dzieci po prostu tak jak pójdziesz na norweskie szlaki to te małe dzieci nie wiem jak już chodzą to one już naprawdę chodzą po górach. Od małego się takie wychowuje. Zresztą to bardzo jest widoczne może nie teraz, bo teraz non-stop leje, ale jak pójdziesz na szlaki to te dzieciaki latają i to jest super. Uważam, że w Polsce chyba trochę za bardzo protekcjonalnie się traktuje dzieci.

 

BHU: To nie tylko w Polsce wszędzie. Właściwie powiedziałbym, że wszędzie poza Norwegią. Znaczy, nie wiem jak reszta Skandynawii. Nie wiem jak Finlandia, Szwecja, Dania też, Wielka Brytania. Nie wiem niestety.

 

Sebastian: Też bym zaznaczył, że to wychowanie jest z generacji na generację. To nie jest jakby nowa rzecz, bo sam byłeś na mecie dwunastki i widziałeś pana, który miał 60 parę lat i przybiegł 4.

 

BHU: Tak, a przed nim piętnastolatkowie.

 

Sebastian: Więc to pokazuje jakby Ola też jako lekarz widzi, ile osób jest tu aktywnych, że bardziej narzekają, że już nie mogą się aż tak spinać jak kiedyś. To kurde wiesz, my tu mówimy o ludziach, którzy mają 70 lat. To w Polsce to narzekają w tym wieku, że już nie mogą chodzić.

 

BHU: Tak.

Sebastian: To jest inny świat, to jest stan umysłu. 

 

BHU: Tak, absolutnie to jest stan umysłu. Kilka rozwiązań mają bardzo ciekawych, ale to działa dla nich po prostu. 

 

Sebastian: Tak.

 

BHU: To po prostu działa tutaj. 

 

Sebastian: Co tu robić? To tylko po górach chodzić.

 

BHU: Tylko po górach. Naprawdę to jest magiczne miejsce. 

 

Sebastian: Też przyzwyczajasz nogi, organizm, cały czas jakby jesteś aktywny, bo tu nie ma tych takich typowo europejskich udogodnień. Tu musisz po prostu być przyzwyczajonym do ciężkiego klimatu. Musisz być przyzwyczajony do chodzenia góra-dół.

 

BHU: To wszystko jest. Nawet zwykła miejscowość, w której jesteśmy jest przecież na górze. 

 

Sebastian: Tak. Wystarczy, że wyjdziesz na trening i potem musisz zbiec, potem gdzieś musisz wbiec i nagle pion Ci rośnie w chwila moment, To jest słowo płaskie to tutaj raczej nie występuje. 

 

BHU: Tak. Wspaniale. Dziękuję Wam moi drodzy jeszcze raz.

 

Ola: Dziękujemy bardzo.

 

BHU: I jejku nie wiem. Mam nadzieję do zobaczenia jak najszybciej.

 

Ola: Do zobaczenia.

 

Sebastian: Do zobaczenia.

 

BHU: Dzięki, pa. Powiedzcie pa.

 

Ola, Sebastian: – Pa.

Dzięki.

 

Norwegia ciągle jeszcze mocno we mnie siedzi, ale już snuję norweskie plany na przyszły rok. Po 3 latach oczekiwania chciałbym w końcu ruszyć zimą na hardanger vide z nartami i pulkami, a latem chętnie wziąłbym udział w wyścigu (ns.1:41:08), o którym rozmawialiśmy w podcaście. Teraz bogatszy w doświadczenia ze Strandy już wiem, co mnie może czekać i wiem, jak się przygotowywać do norweskich biegów. 

 

Jeśli macie jakieś pytania odnośnie Strandy, innych biegów norweskich, czy też poruszania się po Norwegii, śmiało możecie pytać mnie, Sebastiana i Olę najlepiej na Instagramie lub mailem pod adresem ultra@blackhatultra.pl i oczywiście zapraszam wszystkich bardzo serdecznie na mój kanał YouTube, gdzie możecie zobaczyć film ze Strandy. 

 

Dziękuję Wam serdecznie za wysłuchanie tego podcastu. Dziękuję, że przetrwaliście te kilka miesięcy w blackhat-owej ciszy. Miałem dużo czasu na rozmyślania nad tym, co robić dalej w życiu i co robić dalej z podcastem, który zaczął mi zawierać zdecydowanie za dużo czasu i energii. Ostatecznie wszystko sprowadza się do tego, w co się chcemy zaangażować, prawda? Postanowiłem nie rezygnować z podcastu, ale abym mógł ten podcast prowadzić i normalnie funkcjonować w życiu muszę zmienić formę dystrybucji tego podcastu i będę stopniowo pracował nad tym, aby publicznie udostępniać około 10 minutowe wersje rozmów. Natomiast pełne rozmowy, przy których tak lubicie trenować, będą dostępne tylko i wyłącznie dla patronów poprzez aplikację Patronite audio lub w formie plików mp3. Dlaczego tak? To jest chyba jasne, że nie mogę na dłuższą metę prowadzić takiego podcastu w wolnym czasie, bo sam potrzebuję wolnego czasu dla siebie. Do tej pory patronat dawał mi możliwość niedokładania do interesu i to już było bardzo dużo, i na bazie tego wsparcia oraz na bazie mojej pasji wyprodukowałem 100 odcinków. Jednak to nie jest dla mnie dobra droga na dłuższą metę. 

 

Zazwyczaj podcasty są wynikiem czyjejś pasji lub są używane do promocji jakiegoś biznesu, dlatego są publikowane za darmo. Pasja doprowadziła mnie jedynie do przepracowania, a nie mam biznesu, który mój podcast mógłby napędzić. Nie interesuje mnie również sztywna współpraca z firmami, która spowoduje, że będę musiał uważać na to, co mówię. Współpraca z agencjami podcastowymi polega na tym, że zmuszają Cię do robienia podcastów na dziwne tematy z obcymi ludźmi. To jest jakaś totalna głupota i porażka dla mnie. Nie chcę takiej energii w moim życiu, a już zwłaszcza w tym podcaście. Nie chcę robić odcinków sponsorowanych, nie chcę działać pod algorytmy na social mediach. Chcę robić swoje i chcę to robić dla Was, dla ludzi, którzy kochają biegi górskie. To jest czysta relacja między mną, a Wami. Także, jeżeli ten podcast jest dla Was ważny zapraszam serdecznie na patronite.pl/ BlackHatUltra. Następnie zapraszam do ściągnięcia aplikacji patronite audio oraz na stronę blackhatultra.pl. Zapraszam tam do rejestracji, gdzie będziecie mieli dostęp do strefy patrona. We wszystkich tych miejscach znajdziecie treści publikowane przeze mnie, które nie będą udostępniane publicznie. We wszystkich tych miejscach znajdziecie treści publikowane przeze mnie, które nie będą publikowane publicznie, będą publikowane tylko dla Was, dla patronów tego podcastu. Zapraszam. 

 

Dziękuję Wam serdecznie drodzy patroni za to, że jesteście, zwłaszcza że mamy ciężkie czasy wojny, drożyzny i inflacji. Totalnie to doceniam i dziękuję, że wspieracie mnie od dawna tak znacząco. Do szczególnie zasłużonych patronów należą: Krzysiek Bednarz, Marcin Stefaniak, Edyta Winnicka, Andrzej Gąsiorowski, Piotr Paszkowski, Wojtek Mąka, Adam Bogdał, Adrian Kostera, Maciej Bańkowski, Krzysztof Grzęda, Jakub Krukar, Błażej Wahieńko, Kazimierz Pawełczak, Marek Sulęcki, Maciej Socusz i jeszcze kilka osób, które chcą zachować anonimowość. Podcast Black Hat Ultra przygotowuję ja, czyli Kamil Dąbkowski, a Piotr Krzysztof Pietrzak wspiera mnie w różnych działaniach, natomiast autorem muzyki jest Audio Dealer. Medytacji na końcu podcastu w 2 sezonie już nie będzie, ale szykuję dla Was osobne nagrania tylko i wyłącznie z medytacjami. Pozdrawiam Was serdecznie i buźka.

bottom of page