Cześć Maciek. Witam Cię serdecznie.
Maciek: Cześć Kamil.
BHU: Cześć. Dziękuję, że przyjechałeś do mnie do podcastów. Bardzo miło z Twojej strony. My tutaj bardzo dużo mówimy o treningu ciała, ale nie mówimy za dużo treningu umysłu. Bardziej dzielimy się tylko takimi własnymi doświadczeniami. Także fajnie, że mamy specjalistę. Może nam pomożesz kilka kwestii rozwiązać tutaj.
Maciek: Mam taką nadzieję. Zobaczymy.
BHU: Znaczy na pewno nam pomożesz w pewnych kwestiach. Słuchaj, ale zacznijmy od maratonu. Biegłeś w niedzielę maraton. Jak było powiedz.
Maciek: Piękna pogoda, wspaniale się biegło do 30 km.
BHU: O to jakaś nowość.
Maciek: Ja zawsze myślałem, że ta ściana to jest taka ściema. Szczególnie, że to jest ciekawe, że ściana nie wychodzi w ultra mi. Ona mi wychodzi w maratonie tylko. To jest bardzo niezwykłe.
BHU: A w ultra jakie dystanse biegłeś do tej pory?
Maciek: Do 90. 90 Ultra Roztocze to najdłuższy.
BHU: Tak. Ultra się inaczej biega zdecydowanie.
Maciek: Inaczej. W sensie tam nie ma ten 30/40 tam jeszcze nie ma, a tutaj jest i to jest w ogóle jakiś fenomen. Nie wiem czy to. Ja cały czas się zastanawiam na ile to jest fenomen właśnie psychologiczny wiesz, bo nie ma na ten temat badań właściwie. Czy jakby komuś powiedzieć, że on biegnie, nie wiem sześćdziesiątkę na przykład to czy to by w ogóle wyszło coś takiego się pojawiło, więc miałem kryzys. Miałem w tym sensie, nie zrobiłem czasu, który zacząłem, bo zacząłem na taki czas na te 3:15 i na 3:20 gdzieś tam i fajnie się biegło aż do staróweczki. Jeden podbieg na Belwederskiej mnie tam trochę tak zakwasił chyba. Potem jeszcze parę kilometrów mi się udało, ale potem już po 30 było naprawdę krucho i już końcóweczkę też rękawami, ale życiówkę zrobiłem, poprawiłem. Tam 3 minutki urwałem, więc jest OK.
BHU: Super. Dobrze, ale ten czas, to Twoje założenie to jest ciekawe, bo miałem podobne doświadczenia. Te 3:15 z czego to wynikało? Czy Ci to wychodziło z treningów, że powinieneś sobie pobiec?
Maciek: W lutym i marcu biegłem 2 półmaratony. Ja je pobiegłem tak na minimalnie ponad godzinę 30 i tutaj gdzieś tak szacowałem też jakieś wiesz tam czasu przewidywacze czy sobie liczyłem, i tak dalej. Wychodziło, że to gdzieś powinno być w zasięgu. Ja bardzo mało w ogóle lato praktycznie nie biegałem po asfalcie i tego taki trening typowo pod maraton to niekoniecznie jest. Też nie byłem pewny, ale założyłem, że może spróbuję, tak?
BHU: Czyli taką lekką górką założyłeś sobie?
Maciek: Tak. Niby tak, ale okazało się, że jednak wiesz jednak.
BHU: W końcu skończyło się na 3:28?
Maciek: 3:28, tak.
BHU: Powiedz jak Ty się z tym czujesz w ogóle, bo to też jest fajny mechanizm. Też jest ciekawe. Też chciałem o tym z Tobą porozmawiać o wyznaczaniu celu i czy warto właśnie wyznaczać sobie realistyczne cele tak, żeby wiedzieć na 100%, że oczywiście 100% nigdy nie ma, ale że jesteśmy w stanie osiągnąć te cele, czy też zakładać sobie z lekką górką i na przykład potem liczyć się z ewentualną porażką, bo w Twoim przypadku to już widzę, że Ty lubisz sobie założyć ambitny plan.
Maciek: Lubię.
BHU: Nie masz do siebie teraz problemów, że Ci nie wyszło.
Maciek: Nie mam.
BHU: Właśnie.
Maciek: Wiesz co tak generalnie jak myślę o biegu gdzieś tam próbuję się jakoś tak psychicznie ustawić do tego co przede mną to tych celów stawiam sobie tak naprawdę kilka. W sensie to ciężko powiedzieć czy to jest cel minimum, optimum, maximum wiesz coś takiego, ale na przykład tutaj takim celem bazowym, który wiedziałem, że na pewno chcę zrobić to chciałem urwać coś w życiówki, złamać to 3:30, bo ja miałem tam z maratonu Północy. Nie wiem, czy znasz.
BHU: Nie znam.
Maciek: To jest taki fajny bieg z Helu nad morzem. W ogóle bardzo totalnie kameralna impreza.
BHU: Znaczy znam tę trasę, ale nie wiedziałem, że się tak nazywa.
Maciek: Ale bardzo przyjemny maraton. Specyficzny, bo też z wiatrem w twarz. Wiesz tutaj Zatoka, suflerzy.
BHU: I co po lesie się biegnie, tak?
Maciek: Część przez po lesie po ścieżce rowerowej, potem przez miejscowości wiesz na helu i tam mi się nie udało tych 3:30 złamać. Trochę przez ten (ns.04:04) tam na końcu tak jest. Na rozewie jest wyżej to górkę. Ta latarnia tam jest wysoko. Trochę być może wtedy, że też przez to, że wtedy też przeszarżowałem z dostępem. Wtedy nie było peacemakerów. To wiesz taki wiek, że się generalnie dużą część biegnie samemu tam. Tych ludzi tam jest startujących setka i tak dalej. To się rozciąga momentalnie i potem czasem kogoś widzisz, czasem nie. Tutaj było inaczej. To był państw peacemaker, ale też trasa. Jednak ja wiesz, ja w Warszawie biegałem do tej pory półmaratony. Półmaraton Warszawski to jest podobna trasa jak pierwsza połówka całego maratonu, więc początek wiedziałem mniej więcej o co chodzi, a potem jednak troszkę mi pozaskakiwała ta trasa i to tempo jednak chyba za mocne. Ja też tego treningu mówię takiego typowo pod maraton nie robiłem i to też chyba. Ten półmaraton jak robiłem tą godzinę 30 minut z sekundami w lutym na Wiązownej to tam byłem wytrenowany pod półmaraton. W sensie to był dokładnie wiesz od stycznia do końca lutego 2 miesiące takiego czysto sfokusowanego treningu, a teraz nie. Teraz Janosika biegłem w sierpniu. Potem jakiś tydzień takiego odpoczynku. Potem jakieś takie treningi. Potem coś troszkę weszło w kostkę lewą, więc też ostatni tydzień mało biegałem. Jeden trening taki konkretniejszy zrobiłem, a tak to.
BHU: Czyli tak z marszu właściwie.
Maciek: Tak trochę z marszu, więc też pewnie gdybym zrobił super trening i bym miał taki wynik, to bym był trochę niezadowolony, ale zważywszy na okoliczności to też.
BHU: Zresztą wpadła Ci życiówka, więc w to jest zawsze dobrze.
Maciek: Wpadła życiówka, więc nie ma co narzekać.
BHU: Dobrze. Słuchaj, a gdyby przyszedł do Ciebie ktoś i Ci powiedział: Ej słuchaj nie zrobiłem założonego planu i strasznie źle się z tym czuję. Co byś mu doradził?
Maciek: Wiesz tutaj tak jak powiedziałem fajnie jest, jak stawiasz sobie cele to postawić ich sobie kilka. W sensie takich, żeby jeden bezpieczny jest dobrze mieć. Oczywiście może się zdarzyć jakiś taki mocniejszy kryzys, może się zdarzyć, że nie wiem, jak kontuzja to też ciężko jest mieć wyrzuty sumienia tak, ale jakiś taki mocniejszy kryzys. Już nawet tego takiego celu minimum nie zrobimy. Wtedy warto się przyjrzeć sobie tym swoim celom, które mamy, zastanowić się, czy one nie są jakby nadmierne, bo ja uważam, że ambitne cele warto sobie stawiać, że jeżeli będziemy tak operować w granicach takiej strefy komfortu i pewności, że na pewno dam radę, więc tak biegnę to tych życiówek nie będzie. Tej frajdy takiej rzeczywistej satysfakcji z wyniku, bo z frajdy, z biegu mamy, tak?
BHU: Tak.
Maciek: To można mieć.
BHU: Można do 30 kilometra.
Maciek: Na maratonie tak. Półmaraton można właśnie cały przebiec w takim komforcie.
BHU: Tak.
Maciek: Tą frajdę z biegania można mieć, ale jakby ja widzę też wśród biegaczy takie 2 orientacje też dominujące. Oczywiście to jest pewne uproszczenie. Nie lubię typologii.
BHU: Tak.
Maciek: Ja jako psycholog unikam. W sensie, że są tacy i tacy. Zupełnie nie. Natomiast pewnie tutaj 2 motywacje, które gdzieś u każdego z nas współistnieją. W sensie jedna to jest motywacja taka na wynik, orientacja na wynik, a druga to jest taka orientacja na proces. W sensie na to co się dzieje. Często możemy tu mówić o stanie flow, że nam się biegnie super szczególnie, jak jest jakaś fajna pogoda. Zresztą ja na przykład mam flow zawsze jak deszcz pada też, więc jak wychodzę na trening i na przykład jest kiepska pogoda, to zawsze mam jeszcze większą frajdę z tego, że na początku jest zimno, nieprzyjemnie, a potem jak już zacznę, to jest jeszcze większa frajda z takiego doświadczenia, nie wiem natury świata w taki bardziej namacalny sposób. Ale te 2 orientacje one mogą w zależności od tego, która z nich dominuje to jakby cele też będą inne. Możemy się albo bawić dobrze, albo realizować, przekraczać siebie, robić życiówki albo gdzieś te 2 rzeczy próbować godzić. Myślę, że to jest fajne podejście, że staram się dobrze bawić, mieć z tego frajdę, ale jednocześnie gdzieś to przekraczanie siebie dla mnie osobiście jest ważne. Być może są tacy biegacze, którzy biegają rekreacyjnie, którzy chcą kończyć, co czasem też jest wyzwaniem. Jak ktoś nie wiem Janosika legendę to wtedy wiesz, to jest grubo, ale na takich prostszych trasach to będziemy tak, pogadamy sobie z ludźmi na trasie. Potem jest fajne miasteczko biegowe, czy tam wokół mety jakieś eventy, jest fajna atmosfera, zwiedzamy sobie ładne okolice, szczególnie w biegach górskich czy w jakiś takich trailowych. Te 2 motywacje jest fajnie łączyć, bo wtedy nawet, jeżeli nie pójdzie coś z tą motywacją na wynik to mamy poczucie, że dobrze się bawiliśmy, być może, że daliśmy z siebie wszystko, jeżeli daliśmy. Pewnie czasem problemem może być to dla osób właśnie takich zorientowanych na wynik, że mamy poczucie, że mogliśmy coś zrobić lepiej i to pytanie, które zadałeś, pytanie o to nie udało mi się to takie nie udało mi się, kiedy zrobiliśmy wszystko jak najlepiej pewnie jest odpowiedź na nie jest mniej bolesna niż wtedy, kiedy mamy poczucie, że mogliśmy coś zrobić lepiej.
BHU: Tak. To prawda. To jest tak, że też właśnie jak człowiek jest niedotrenowany i startuje i stawia sobie za wysokie cele, tak jak ja zarobiłem w niedzielę na przykład to powiem Ci moja droga była taka, że leciałam, leciałam, chciałem 3:11 zrobić. Szybko się okazało, że to jest niemożliwe. Po tym 30 kilometrze mnie zamuliło, ale w końcu wiesz. Aha i w ogóle chciałem zejść z trasy, bo życiówki też bym nie zrobił, a ta trasa niestety tego maratonu krążyła wokół mety cały czas, więc to tylko wiesz pokusa ogromna.
Maciek: Frustrujący jest.
BHU: Frustrujący. To ja tego strasznie nie lubię.
Maciek: To biegnięcie na Wisłostradę i potem jeszcze raz muszę biec na Pragę.
BHU: Nie. Nie jestem fanem tej trasy kompletnie. W każdym razie ja odnalazłem takie rozwiązanie, że pod koniec biegu udało mi się jakimś cudem dogonić Pawła Żuka i pomyślałem: To będzie super zakończenie rozumiesz tego maratonu wpaść z Pawłem na metę i w ogóle mamy fajne zdjęcie, i w ogóle wiesz super, więc o ja na przykład z tego maratonu tak wybrnąłem, że życiówki nie zrobiłem, ale mój czas w ogóle był bliski debiutowi, więc. Czas słaby, ale nie trenowałem pod ten maraton. Także wybrałem takie rozwiązanie. Powiedziałeś na początku, że te 3. Właśnie chciałam się Ciebie o tą ścianę spytać, z czego to wynika? Ale sam powiedziałeś, że nie do końca wiesz o co chodzi.
Maciek: Tak. Ja myślę, że jest nałożenie. Na pewno tu jest jakiś aspekt fizjologiczny. W sensie tak, bo to jest wysiłek. Gdzieś ta ściana pewnie dla wielu biegaczy ona się pojawia gdzieś w trzeciej godzinie biegu tak standardowo. Mało kto robi na 30 kilometr przed 2 godziną. To już trzeba na prawdę fajnie, szybko biegać, żeby tak mieć. Pewnie wynika to z tego, że my rzadko robimy wybiegania. Też jak trenując pod maraton generalnie nawet nie jest rekomendowane, żeby robić te wybiegania dłuższe niż 3:30 i to jest też taki horyzont zdarzeń trochę, że my tam nie wiemy, co się wydarzy. Pewnie gdybyśmy robili takie długie wybiegania na solidnym tempie, które z kolei są ryzykiem przetrenowania, obciążenia to może byłoby inaczej. Tacy wybitni biegacze pewnie robią takie wybiegania, tak jak się gdzieś tam, czy to jakiś plan treningowy (ns.11:11), czy wiesz taki (ns.11:14) to oni robią takie wyniki.
BHU: Oni dużo biegają.
Maciek: Dużo bardzo, bardzo duża biega. Te kilometraże tygodniowe Boże miesiąc nie biegam.
BHU: Tak, dokładnie. Dobrze, a inne kryzysy na trasie. Masz jakiś sposób jak sobie radzić w ogóle z kryzysami na trasie, czy to bardziej się trzeba przygotować wcześniej do tego?
Maciek: Tak. Znaczy fajnie jest przygotować sobie wcześniej strategię taką mentalną, co będę robił w kryzysie. To jest bardzo korzystne. Ja też w ogóle teraz jako w pracy zawodowej. W sensie mojej pracy naukowej też siedzę w takiej teorii, którą wcześniej badałem poza kontekstem sportu. Teraz próbuję ją przejść, historia perspektyw czasowych. Znaczy nasz umysł potrafi robić niesamowite rzeczy, żadne inne gatunki tego nie potrafią. A potrafią zwierzaki prawie wszystko to samo, ale tego akurat nie potrafią to jest to wykonywanie tak zwanych mentalnych podróży w czasie. W sensie możemy sobie robić symulacje przeszłości, symulację alternatywnych wersji przeszłości i to można wykorzystać bardzo fajnie, kiedy my sobie możemy zrobić symulację przed biegiem albo w ogóle tak przygotować się na przyszłe biegi właśnie w kontekście wystąpienia potencjalnego kryzysu. W sensie wczuć siebie, wczuć się w sytuację OK, biegnę i zaczyna mi się robić słabo, zaczyna mi się robić ciężko, nogi się robią za ciężkie i co ja w tym momencie mogę zrobić? Tutaj można się przygotować na właściwie 2 poziomach. Jedne są rzeczy takie konkretne uruchomić takie programy, zachowania. To jest nie wiem można wziąć tabletkę dextro. To mi doda kopa, za chwilę zadziała. Tak zaraz to mi pomoże przezwyciężyć kryzys. To też działa na poziomie psychologicznym, bo to nie jest tylko i wyłącznie tabletka, czyli to jest poczucie, że ja robię coś co mi pomoże.
BHU: Równie dobrze jakieś placebo można byłoby wziąć.
Maciek: To mogłoby być pewnie też placebo. Może by nie zadziałało tak, bo tu mamy jednak ten komponent taki fizjologiczny, ale takie placebo by też zadziałało. Znaczy ten poziom placebo też jest ważny, bo daje nam taki napęd na przetrwanie tego kryzysu. OK. Jest kryzys, ale ja coś mogę z nim zrobić. To poczucie kontroli takie wewnętrzne jest bardzo ważne, czyli żeby mieć w kryzysie poczucie, że OK, kryzys nadszedł on nie był. Znaczy może był zależny ode mnie, mogłem przeszarżować tempem na przykład, ale już nie mogę go cofnąć, ale, żeby mieć kontrolę, że ja mogę jeszcze z tego biegu, z tego kryzysu. Znaczy z tego biegu coś wyciągnąć.
BHU: I, że można z niego wyjść w ogóle.
Maciek: I, że można z niego wyjść.
BHU: Że to nie jest koniec świata.
Maciek: Dla mnie to poczucie było bardzo trudne. W zeszłym roku biegłem Ultra Roztocze sześćdziesiątkę i tam pobiegłem rewelacyjnie pierwszą trzydziestkę. Tak nawet do i po trzydziestce potknąłem się na krawężniku i się wywróciłem. Głupi w ogóle kawałek był przez Kresnobrodzie, tam przez taki kurort i nad jeziorkiem się przebiegało. Tam sklepików kilka i tak dalej. Ja się wygłębiałem, złapał mnie trochę skurcz przy tym wywróceniu się i potem jakby ja się z tego zebrałem, to już w ogóle nie mogłem złapać tempa. Potem zaczęło mnie mdlić i to był płaski odcinek. Najprostszy odcinek na całej trasie, a ja po prostu i jeden mnie wyprzedza, drugi, trzeci, czwarty, piąty. Jezu, dramat. Tamten kryzys, ja ten bieg ukończyłem. W sensie jakoś sobie mówiłem: Dobra, ukończę. Tam wiedziałem, że jeszcze akurat moja rodzina ze mną pojechała, więc były nie tylko dzieciaki i żona, ale jeśli moi rodzice i dziadek nawet. To w ogóle jest niesamowita historia.
BHU: Musiałeś to ukończyć.
Maciek: Wiedziałem, że oni na tym 40 kilometrze tam gdzieś w tym Guciowie wie czekają. Mówię: Dobra. Muszę do nich dobiec. Potem, jak ich spotkałem to jakoś tam się zebrałem tak psychicznie, trochę podjadłem, bo to był taki punkt dość obfity i ruszyłem, i jakoś ukończyłem, ale nie miałem poczucia, że pokonałem ten kryzys jakoś sensownie. Teraz biegłem tą samą trasę przedłużoną o 30 km, bo akurat 90, która miała ten sam początek, co sześćdziesiątka w roku wcześniejszym, więc pierwsze 60 km było właściwie tych samych, a potem jeszcze trzeba było dobiec 30. Ja tu miałem ten sam kryzys, troszkę później. W sensie akurat na tym płaskim jeszcze nie miałem. On się pojawił trochę później, ale ja już wiedziałem, że to będzie ciężkie. Wiedziałem, jakby i wiedziałem, że OK. Kryzys może być i jakoś byłam na niego przygotowany. W sensie ten bieg wcześniejszy powiedział: Pewnie będzie. Wcześniej czy później on pewnie będzie. Cieszyłem się, jak go nie było po tym 30. Mówię: Ale fajnie mi się biegnie, a nie mdli mnie dzisiaj. Nie ma jakiegoś spadku tempa. Potem się zaczęły takie górki większe i on się pojawił. Zwolniłem i też mnie 2 gości wyprzedziło, ale wiedziałem, że jakby po kryzysie może przyjść powrót na całkiem fajne tempo. Na to ostatnie 30 km jak już tam wbiegliśmy z tego zwierzyńca to ja już tak biegłem, tak trzymałem to tempo i czułem, że jest OK, że nie ma szału, jeżeli chodzi. Tu już wiadomo po 60 km to już o to tempo jest nie łatwo zbudować bardzo mocne, ale ono było na tyle niezłe. Znaczy to był taki mój życiowy sukces ten bieg. Nie chodzi tylko o dystans, ale też tam mi się udało skończyć na 5 miejscu w generalce.
BHU: Pięknie.
Maciek: Tam w ogóle w wiekowej to byłem na 2 miejscu kategorii, więc to był taki pierwszy raz na podium, wiesz z pucharkiem.
BHU: Mega.
Maciek: Doświadczenie mega. Pewnie takie nieczęste. Nie było za dużo osób tam akurat.
BHU: Ale nieważne.
Maciek: Ale doświadczenia super, bardzo budujące. Też to jest dla mnie chyba najbardziej budujące takie doświadczenie biegowe, więc 2 takie rady właśnie zarówno, jeżeli chodzi o tą perspektywę przyszłości, jak i przeszłości. Z jednej strony to jest zbudowanie przygotowania tego na scenariusze trudne. W sensie, jeżeli się wydarzy, to to zrobię to albo będę myślał w taki sposób, a nie inny. A druga rzecz to jest sięgnięcie w przeszłość i zebranie sobie takich wiesz takiej podręcznej apteczki, trochę swoich doświadczeń. W sensie gdzieś ja pamiętam, że był taki kryzys albo podobny i ja go przeszedłem albo wtedy na przykład, albo nawet, jeżeli nie udało mi się go pokonać to OK. Wtedy czegoś nie zrobiłem, to może teraz zrobię to i to może pomoże, więc jakby takie uczenie się na błędach i tworzenie z tych błędów może nie tyle właśnie poczucia, że ja jestem słaby i popełniam błędy tylko właśnie zasobu OK. Ja mam doświadczenie, które czegoś mnie uczy. To jest tak, jeżeli chodzi o przeszłość, a potem to doświadczenie mógłbym jakby zaprojektować na myślenie o przyszłości, o tym, co mnie czeka w biegu i też wyobrażam w momencie, jak już ten kryzys się pojawia to też zawsze takie już (ns.17:35), myślenie przyszłościowe, czyli wyobrażanie sobie nie wiem tego, że ten właśnie, że ten kryzys minie, że będę na mecie, że ten cel jednak osiągnę, że jak będę się czuł, jeżeli ukończę, ale jak nie będę się czuł też taka symulacja. A jak będę się czuł, jeżeli ja z tej trasy zejdę?
BHU: Właśnie.
Maciek: Potem, jak potem będę się czuł? Więc to myślenie takie, takie symulowanie sobie siebie może dodać motywacji i może dodać takiej wytrwałości, wytrzymałości, żeby przezwyciężyć ten moment trudny, bo umówmy się w biegach w tych długich one prawie zawsze będą. Chyba, że ktoś jest już tak totalnie przygotowany, że po prostu tnie przez cały bieg.
BHU: Ale wydaje mi się, że to każdy, nawet najwspanialsze elity mają takie wiesz zagwozdki. W każdym razie to fajne, co powiedziałeś o tym co będzie, jak zejdę? Jak w ogóle poradziłbyś osobie, która zeszła na przykład nie wiem, pierwszy raz w życiu musiała zejść z trasy i źle się z tym czuje. Co byś poradził takiej osobie?
Maciek: Myślę, że ważne jest, żeby zapamiętać to doświadczenie, że źle się z tym czułem. W sensie, żeby kolejny raz powiedzieć: OK. Zszedłem z trasy, mam jednego DNF-a. Jestem bogatszy o takie doświadczenie. Nie wszyscy biegacze takie mają. Natomiast gdzieś to też może być takim zasobem. OK, czułem się z tym niefajnie. Potem myślałem, że mogłem zrobić więcej, że mogłem jednak spróbować, że może nie zrobiłbym życiówki albo nie pobiegłbym tak, jak założyłem, ale jednak bym ukończył i że pewnie czułbym się z tym lepiej. Teraz jak ja myślę, żeby zejść z trasy. Pewnie, ja w sumie chyba tutaj nie miałem takich myśli. Miałem takie, że o kurczę, nie będzie, że może w ogóle przejść do takiego kompletnego truchtu już, że nie walczyć o wynik.
BHU: Ale jeszcze ciągle miałeś szansę.
Maciek: Ale ja jeszcze miałem szansę na życiówkę, więc ja gdzieś tam sobie tak myślałam: OK. Jeszcze mnie ten peacemaker na 3:25 jeszcze nie wyprzedził, to znaczy, że jeszcze mam trochę zapasu. Potem, jak mnie wyprzedzał mówię: Dobra, jeszcze jest nie tak dużo do mety, to te 5 minut chyba dam radę i tak już potem zacząłem już tak liczyć, kalkulować, że widzę, że biegnę te 5 z okładem tam jakimś na kilometr to jak to przemnożyłem przez te kilometry które zostały mówię: Chyba będzie, będzie. Dobra będzie. To trzymam. Dobra, już trzymam. Ja też sobie czasem robię taką technikę, stosuję. To też jakby nauczyłem się wtedy na tym kryzysie na roztoczu, że pozwalam sobie na moment słabości, ale zdefiniowany z góry. W sensie OK, nie masz siły, już nie dajesz rady to teraz przez 50 kroków idziesz, ale to jest 50 kroków i potem próbujesz znowu. W sensie OK. Dobra, żeby nie było, bo jak się próbujesz zajechać, to się zajedziesz. A tutaj jest minimalne zdjęcie nogi z gazu i zobaczymy, co będzie. Próbujemy jeszcze raz. Teraz do końca kilometra dociągnij i jak będzie źle to na jak Ci zapika zegarek, że masz kolejny kilometr to znowu zrobisz te 50 kroków, a jeżeli zapika i poczujesz, że będziesz mógł biec to, biegniesz dalej. Ja tak zrobiłem. Nawet tu na maratonie za 2 czy 3 km przeszedłem do takich 50 kroków marszem.
BHU: Widzisz.
Maciek: Potem już ostatnie chyba 5 przebiegłem już wiesz, już w biegu ciągłym. Tam gdzieś w granicach 35 kilometra miałem takie 35, 36 nie 34, 36 i chyba 37 miałem takie, że zrobiłem tą.
BHU: Właśnie to jest ciekawe, bo ja widziałem osoby, które przechodziły do marszu i byłem w szoku, jak to jest efektywne. W sensie ja je mijałem, jak one szły, a potem one mnie mijały znowu jak biegłem.
Maciek: Wiesz to noga. W sensie taka i taka.
BHU: Tak. Tylko że właśnie jakby zaskoczyło mnie to, bo wiesz ja nie biegam jakoś dużo płaskich biegów.
Maciek: Ja też już teraz.
BHU: Właśnie. W górach to zupełnie inaczej to wszystko działa, ale to co opowiadasz tak to jest bardzo efektywne jak się okazuje. Ja nie wiem w końcu kto tam był pierwszy na mecie, czy ja, czy oni nie ma to żadnego znaczenia tam minuta dwie, ale rzeczywiście coś w tym jest.
Maciek: Tak, bo to jest też taka wiesz przestrzeń, żeby jakby zakumulować tą energię na nową. W sensie tak.
BHU: Właśnie.
Maciek: I też mentalną.
BHU: Mentalnie.
Maciek: OK. Masz moment, żeby odpocząć. Nie jest tak bo my też mamy nasze zasoby silnej woli. Tak, to są takie. Jest taka teoria wyczerpania ego, że nasz nasze ego też jest jak mięsień. W sensie nasza samokontrola i on też się męczy. Im dłużej są takie śmieszne badania, że ludziom kazali powstrzymywać się od jedzenia słodyczy, a potem musieli zrobić coś, co wymagało samokontroli i Ci, którzy się musieli wcześniej powstrzymywać, jakby potem byli bardziej podatni na to, żeby sobie po prostu pofolgować na przykład. To zupełnie w innej dziedzinie mogło być.
BHU: Ale to fajne badania.
Maciek: Pokazuje, że rzeczywiście nasza samokontrola trochę też tak działa, jak mięsień. Jak coś pod męczymy ją, że się musimy przed czymś powstrzymywać, albo tak, albo jakoś się bardzo kontrolować to w tym momencie mamy dużą potem skłonność do tego, żeby sobie jednak odreagować to w jakiś sposób, że ta samokontrola już jest bardzo, bardzo zmęczona, dlatego samokontroli nie ma co drenować tak bardzo mocno. W sensie takiej dyscypliny. Tam sygnalizowałeś mi te wątki, które mogą się pojawić.
BHU: Tak.
Maciek: Tam pojawił się ten wątek dyscypliny. Jeżeli sobie do tej dyscypliny, ja też muszę. Jeżeli nawet zdecyduję się na taką drogę taką trochę właśnie wojskową. W sensie takiej wojskowej dyscypliny to też muszę dać sobie przestrzeń i czas na to, żeby jakby to sobie wytrenować, nauczyć się, a nie stwierdzić, że OK. Moja głowa to ja mogę wszystko tak w mojej głowie. To nie do końca tak jest. W sensie to tam też musimy sobie wytrenować i nawyki, ale też właśnie taką siłę związaną z samokontrolą. Często zakładamy, że nasza głowa jest zupełnie inna niż nasze ciało. W sensie, że możemy tu sobie postanowię i tak już będzie. Ja zmienię swoje myślenie. To się nie dzieje jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
BHU: Są jakieś techniki, którymi można tę samokontrolę trenować?
Maciek: Generalnie sprawowanie samokontroli trenuje nam samokontrolę. W sensie, jeżeli rzeczywiście my będziemy sobie przesuwać powoli tylko to jest właśnie kluczowe to, żeby to jak z wydłużaniem wiesz dystansu na treningach, żeby tego nie zrobić: OK, to ja biegałem do dzisiaj piątki, ale teraz od jutra to biegam trzydziestki codziennie. Nie. To jest też bez sensu i jeżeli nawet spróbuję raz czy dwa razy tak pobiec to potem bardzo prawdopodobne, że to mi się załamie. Jeżeli będę tą samokontrolę bardzo silnie drenował tak jakby z niej z niej czerpał to potem na przykład, jeżeli będę bardzo silnie przestrzegał na przykład programu treningowego wbrew wszystkiemu, to potem może mi tej samokontroli zabraknąć na biegu. Nawet w tym momencie, kiedy ma być najbardziej potrzebna, ale jakby przesuwanie tej granicy stopniowe jest taką strategią ważną.
BHU: Czyli też takie wychodzenie ze strefy komfortu też, tak?
Maciek: Tak. Tylko ważne, żeby to robić stopniowo, żeby to nie było wskoczenie wiesz do lodowatej wody tylko takie raczej oswajanie się coraz zimniejszą, coraz większym wyzwaniem coraz nie wiem trudniejszym dystansem, bo to potem też, jeżeli ja się zawodzę sobą systematycznie to to też obniża moje poczucie kontroli i też może prowadzić do wypalenia.
BHU: Właśnie, to też jest temat stawiania sobie realistycznych celów, prawda? Czyli, że nie od razu z piątki do trzydziestki, bo można pobiec te trzydziestki przez tydzień, ale potem łapiemy kontuzję albo jesteśmy zbyt zmęczeni, więc każdy ten krok powinien być rzeczywiście jakoś przemyślany po prostu i jakąś tam gradację mieć w sobie. Właśnie, zaczęliśmy mówić o tej motywacji versus dyscyplina, bo można spotkać na YouTube wiele motywacyjnych filmików właśnie Gogginsa, czy (ns.25:05), którzy mówią, że motywacja to jest uczucie, i że w ogóle nie ma co bazować na motywacji, i nie ma co budować swojego performansu też na motywacji, bo motywacja wzlata, upada i to nie jest generalnie nic pewnego. Ciężko w ogóle podtrzymać jest motywację. Natomiast właśnie dyscyplina jest tym, co daje nam pewność, że osiągniemy wynik i też (ns.25:34) ma takie hasła, że dyscyplina daje nam wolność. Co on uważa przez wolność nie wiem. Można być równie dobrze w więzieniu swojej dyscypliny, prawda? Właśnie mam do Ciebie takie pytanie, jak Ty do tego podchodzisz? Trochę zacząłeś mówić, że rzeczywiście ta taka dyscyplina narzucona sobie od dnia, jeden od jutra mam 100% dyscypliny jest po prostu niebezpieczne, ale co, jeśli my gradacyjnie wchodzimy w ten stan takiej dyscypliny, dyscypliny rozumianej jako proces, w którym my de facto nadpisujemy swoje uczucia, czyli nie chce nam się wyjść na trening, nieważne wychodzimy. Boli nas coś, nieważne trenujemy, czyli jakby przestajemy słuchać swojego ciała, słuchamy tylko i wyłącznie grafiku. Jak Ty myślisz o tym?
Maciek: Znaczy ja myślę, że to jest trochę fałszywa opozycja taka, bo żeby przestrzegać dyscypliny oni chyba tego nie biorą pod uwagę. My też musimy mieć jakąś motywację. Słuchasz się tego kalendarza, bo coś.
BHU: Cel. Oni mówią, że trzeba mieć to, dlaczego, czyli ma być mocno określona.
Maciek: Więc to jest jakby umiejscowienie, zakotwiczenie znowu motywacji tylko i wyłącznie na ten cel, czyli nie bazowanie, jeżeli chodzi o motywację na takiej mikroskali tylko bazowanie na wielkiej motywacji w makroskali i jakby podpinanie tego: Nie chce mi się. O Matko znowu. OK, ale ja mam cel tak i ta wizualizacja. Znowu tutaj dochodzimy do tego, że jakby tworząc taką motywację to jest stworzenie takiego kamienia milowego gdzieś tam przed nami wychodzimy znowu w tą przyszłość, czyli znowu skorzystamy z tej naszej zdolności do stymulacji mentalnej przyszłości i to musi być bardzo silne, i wyraźne wyobrażenie. To też tutaj nie wiem, na ile oni o tym wspominają. Ja w jakieś fragmenty tak słuchałem. Natomiast nie kojarzę tego. Tam jest bardzo istotne moim zdaniem z punktu widzenia tego, żeby jednak ta motywacja była, bo to ja mogę sobie stworzyć bardzo plan treningowy, bardzo konkretny, ale w pewnym momencie znowu może mi się urwać już ten zasób samokontroli i powiedzieć: Dobra, odpuszczam. Trudno chrzanię to.
BHU: Znaczy tak. Oni mówią, że ten obraz celu musi być bardzo wyraźny tylko że wiesz, to też jest bardzo trudne jest mieć ten cel. Ten cel też się zmienia. Kurczę, jesteśmy ludźmi. Jakby wiesz, zmienia nam się życie, rodzą się dzieci.
Maciek: Dokładnie.
BHU: Starzejemy się. Wiesz jakby jest mnóstwo rzeczy i ciężko jest ciągle mieć ten jeden cel przed nami, do którego dążymy.
Maciek: Tak, dlatego to jest niezwykle trudne. W sensie ja gdzieś tam próbuję sobie takie cele stawiać, ale jednak mam jakby tych sfer życia ważnych dla mnie kilka. Bieganie jest jedną z nich bez wątpienia, ale mam pracę. Wczoraj wieczorem miałem iść na wybieganie, ale do 2 w nocy pisałem jakąś recenzję zaległą, którą musiałem napisać doktoratu jakiegoś tam, bo już byłem po terminie i musiałem to zrobić. Odpuściłem. Gdzieś tam można powiedzieć, że nie zachowałem swojego planu, nie zrobiłem tego co chciałem, ale jednak, jeżeli godzimy, że nie jesteśmy sfokusowani tylko i wyłącznie na bieganiu, jeżeli to nie jest naszą pracą, pasją i prawie wszystkim. Nie wiem tam Kipchoge ma wszystko uporządkowane pod bieganie, jego sen, wstawanie, jedzenie, wszystko jest jakby zaprzęgnięte do tej dyscypliny służącej osiąganiu celów, ale jeżeli mamy też inne cele ważne to one mogą być w konflikcie i tego czasem nie przeskoczymy. Nie da się.
BHU: Oczywiście. Zwłaszcza, że jesteśmy tylko amatorami w gruncie rzeczy w zdecydowanej większości.
Maciek: Dokładnie, w zdecydowanej większości.
BHU:(ns. 29:16) jest po prostu w elicie elit i fajnie, że on jest, bo on przełamuje ludzkie możliwości.
Maciek: Tak.
BHU: Znaczy tylko ludzie tak sfokusowani na celu są w stanie przełamywać to co człowiek w ogóle może zrobić ze swoim ciałem, więc fajnie, że on jest i że poświęcił w ogóle swoje życie temu.
Maciek: Tak.
BHU: Powiedzieliśmy o tym, że taka dyscyplina może być trudna do utrzymania i ciężka, też obciążająca psychicznie, ale w bieganiu po górach jest kilka takich. To są takie puzzle, które się składają właśnie z różnego rodzaju treningów i nie wszystkie treningi musimy lubić robić, a są konieczne, jak na przykład nie wiem wizyta na siłowni albo interwały, albo coś. I teraz jak sobie to opowiedzieć? Jak sobie to sprzedać, jeżeli my nie lubimy pewnych treningów, a wiemy, że one są dla nas konieczne? Ja na przykład nie lubię chodzić na siłownię, ale już jak tam jestem to jest OK, ale jak mam do wyboru pójść na wybieganie i pójść na siłkę to chyba nocą.
Maciek: Tak.
BHU: Więc jak Ty myślisz? Co byś poradził?
Maciek: Tutaj chyba nawet to też jest kwestia podążania za pewną strukturą planu treningowego, który sobie narzuciliśmy. Pewnie tu warto jest też zachować to, co u nas w tej mojej działce badawczej w psychologii właśnie tej psychologii czasu nazywamy balansem taką równowagą temporalną, czyli żeby nie żyć tylko i wyłącznie tym celem przyszłościowym, bo tu możemy podpinać poszczególne elementy naszych działań, treningów i tak dalej pod ten cel. Nie wiem ktoś UTMB chce pobiec tak i to jest jego plan. Za 4 lata chce go pobiec. Tutaj sobie ma w planie starty kwalifikacyjne.
BHU: Kamyczki.
Maciek: Kamyczki ma stąd tak i tak dalej. Treningi potem pod te kamyczki i tak dalej. To wszystko składa się taką piramidę, gdzie tam gdzieś jest majaczy w chmurach ten Mount Blanc i można tak. Natomiast bardzo możliwe, że nie dojedziemy tylko i wyłącznie na tym paliwie celu. Bardzo możliwe, że tak nie będzie, dlatego tutaj można stworzyć sobie trochę taką strategię takiego pośredniego wzmacniania się, żeby nie powiem, że jest takie trochę oszukiwanie tych swoich motywacji, ale żeby się jakoś nagradzać za te trudniejsze treningi. To nie musi być nagradzanie w związane z bieganiem. To jest może nie wiem, jak na przykład próbujesz trzymać jakąś dietę to sobie dzisiaj pozwolę na przykład zjeść pączki, to sobie zjem 3 pączki po takim treningu. Pewnie nie zaszkodzi, bo jak sobie porządnie przetrenuję tą siłkę czy te interwały zrobię jakieś solidne to pewnie i tak tych kalorii będzie spalonych więcej.
BHU: Tak.
Maciek: A jakby ta nagroda mimo tego, że to będzie trochę pofolgowanie tej samokontroli uzupełni nam trochę te zasoby, że się da takie wytchnienie, bo tutaj jeszcze nie powiedziałem o jednej rzeczy. Mówiliśmy o tym trzymaniu samokontroli i takim wciskaniu siebie w takie ryzy samokontroli. Powiedziałem o tym, że jeżeli w świetle tych badań, o których wspominałem, że jeżeli, jakby wydrenujemy tą samą kontrolę w jednym obszarze to jesteśmy podatni na to, żeby zaraz chwilę później odpuścić w innym. To trzeba bardzo uważać, bo jeżeli będziemy bardzo sfokusowani i zmotywowani nawet tym celem w bieganiu to jesteśmy jednością. W sensie jesteśmy jednym człowiekiem dla naszej rodziny, dla w naszej pracy i bardzo możliwe, że tu będziemy trzymać to samokontrolę, a tutaj zaczniemy uruchamiać te działania takie upustowe, że tutaj właśnie nie będziemy zupełnie już się kontrolować, i zaczniemy robić rzeczy, których potem będziemy żałować. Nie wiem zaczniemy się drzeć na własne dzieciaki, nie wiem będziemy coś zawalać w pracy i robić jakieś głupoty albo w sensie i z jakimś pokusami. Ja już tutaj nie chcę wchodzić w przykłady, ale zaczniemy robić rzeczy, których potem będziemy żałować i w imię czego? W imię tego, że osiągnę cel w bieganiu, a tutaj nie wiem rozwiodę się z żoną.
BHU: Właśnie.
Maciek: Więc jakby gdzieś, jeżeli mamy kilka wartości to one wszystkie powinny iść w jakiejś harmonii i musimy je gdzieś tam nieustannie konfrontować, a sposobem na to, żeby jednak gdzieś tą dyscyplinę jakąś tam trzymać. Ona musi być też oczywiście szyta na miarę. To nie dla wszystkich jest na przykład te UTMB albo przynajmniej nie dla wszystkich w jakimś czasie takim wiesz poniżej 40 godzin.
BHU: Tak. Może tak. Może ten 2 cel, bo ja myślę akurat, że każdy mógłby zrobić UTMB.
Maciek: Pewnie każdy mógłby zrobić.
BHU: Tak, w limicie.
Maciek: W limicie albo jeszcze w ambitniejszym czasie poniżej 30 na przykład.
BHU: To już jest mocno. Dlaczego kobiety na długich dystansach mam na myśli dystanse 100-200 mil w pewnym momencie zaczynają być lepsze od facetów?
Maciek: Kazus Patrycji Berezowskiej.
BHU: Patrycji, wiesz Courtney DeWalt. Można by tu mnożyć przykłady. Wiesz Courtney dobiegła 7 w zeszłym roku na UTMB kopiąc facetów po prostu równo. Jak to jest? Co jest w dziewczynach takiego, że one czasem potrafią tak sięgnąć głęboko? Do czego właśnie one sięgają? Z czego to się bierze?
Maciek: Znaczy pewnie to są 2 poziomy znowu. Tak mi się wydaje, że gdzieś tam jest trochę czytałem o takich aspektach biologiczno-fizjologicznych, że przy bardzo długotrwałym wysiłku my mamy taką jakby biologiczną przewagę standardowo. Oczywiście mówimy o przeciętnym mężczyźnie, o przeciętnej kobiecie. Po prostu są fenomeny i wyjątki.
BHU: Oczywiście.
Maciek: Ale my mamy taką przewagę w sile takiej defaultowo. W sensie mamy, jesteśmy silniejsi, ale niekoniecznie to się przekłada na taką bardzo długoterminową wytrzymałość i tu podobno jest tak, że jakby specyfika budowy nie wiem ciała mięśni kobiecych i tak dalej im dłużej trwa wysiłek tym bardziej te różnice się kompensują, a potem na przykład nawet to, że one są lżejsze po prostu może sprawiać, że przy bardzo długich dystansach to, że te nogi niosą niższy ciężar sprawia, że nagle różnice znikają praktycznie.
BHU: Może tak.
Maciek: Jeżeli mówisz o przykładzie UTMB to trochę pewnie chciałem powiedzieć, że na bardziej płaskich dystansach to niwelowanie może zachodzić jeszcze szybciej, bo tutaj nie musimy tego elementu siłowego, tylko ten wytrzymałościowy.
BHU: Tak.
Maciek: Spartathlon na przykład ma trasę prostą. W sensie dość płaską.
BHU: Tak. Badwater może nie jest super płaski, ale też to nie.
Maciek: Nie ma gór płaskich.
BHU: Bieg górski, tak. Tam Patrycja pięknie pobiegła.
Maciek: To są właśnie takie trasy Patrycji.
BHU: Tak i ona tak bardzo mądrze zaczęła powoli, a potem skończyła 2 open.
Maciek: Właśnie ja bym musiał tak potrafić. Ja muszę iść do nie do konsultacji,
BHU: Ale to jest też kwestia metalu jakby i też ogromnego doświadczenia.
Maciek: To jest też poczucie pewności siebie, że ja te zasoby, że też jak przebiegnę te 30, 40, 50, 80 km to ja będę mógł przyspieszyć jeszcze.
BHU: Tak.
Maciek: To nie jest tak, że ja chcę nadrobić, bo jeszcze teraz czuję, że mogę, a potem to i tak już będzie tragedia tylko ja mam poczucie, że ja będę mógł to z siebie wykrzesać, ale jeszcze powiem o 2 aspekcie kobiecym.
BHU: Tak.
Maciek: Wydaje mi się, że, że kobiety też nie wiem, czy to jest kwestia jakiejś przeszłości ewolucyjnej czy pewnych doświadczeń społecznych, że one też mają taki trening w budowaniu takiej ukrytej siły trochę. Ja pamiętam, jak moja żona pierwsza dychę biegła na biegu niepodległości i była do niej niezbyt przygotowana, i miała jakiś tam kryzys na jakimś 6 czy 7 kilometrze. I tak biegnie, biegnie mówi: Kurczę. A założenie miała takie, że przebiegnie cały dystans, nie przejdzie do marszu i tak już cała przejść. Tak sobie myśli, mówi: Kurde, urodziłam dwójkę dzieci i ona jest w tym naprawdę dobra. W sensie te jej porody są takie wiesz 1,2, 3, 4. Ja to generalnie zajmuję się żartowaniem z położną na tych porodach, bo moja żona radzi sobie z tym tak rewelacyjnie. Ja oczywiście trochę żartuję, ale generalnie z tego co słyszymy u różnych znajomych to jest w tym bardzo profesjonalna, więc jakby uczyniła z tego doświadczenia taki swój wewnętrzny zasób. To jak urodziłam dwójkę dzieci i wtedy jeszcze mieliśmy dwójkę, to ja dychy nie przebiegnę? Ja mówię: Bez przesady i wiesz docisnęła szpula tam, i ukończyła ten bieg całkiem zaskakującym dobrym dla siebie jeszcze czasie.
BHU: Fajnie.
Maciek: Więc myślę, że tego rodzaju doświadczenia też czasem gdzieś takie ukryte doświadczenie takie, zbudowanie takiej wewnętrznej siły, które mogą być dla niektórych kobiet nie wiem czy dla wszystkich, ale mogą być takim zasobem.
BHU: Właśnie mówi się właśnie między innymi o tym, że są kobiety bardziej na ból odporne, ale też w ogóle głowa to jest potęga w tym naszym bieganiu, zwłaszcza w bieganiu górskim, ale maratońskim zresztą.
Maciek: Chyba też.
BHU: Też.
Maciek: Maratonu tak jeszcze.
BHU: Absolutnie. Na przykład są bardzo ciekawe takie elementy, jak na przykład ktoś biegnie, wiesz sto mil to na przykład widziałem niejedno zresztą wideo z Western States, jak wiesz ludzie wpadają na ten stadion i już wiesz mają 200 metrów do mety, ale ich po prostu nogi odmawiają posłuszeństwa. Jaki mechanizm powodu to wszystko, że nagle wiesz tyle zrobiliśmy, a nie jesteśmy w stanie dobiec do mety?
Maciek: Ja nie wiem szczerze Ci powiem, bo ja zwyczaj na finiszu to już mam albo już po prostu jak jest bardzo ciężko to jak widzę tą metę to już spokojnie utrzymuję to tempo, albo nawet jeżeli gdzieś tam jeszcze okazuje się, że mam więcej sił niż się spodziewałem. Mówię: Kurczę, ja tak szybko mogę jeszcze dokręcić, to znaczy, że mogłem gdzieś tam wcześniej jeszcze coś więcej dać z siebie, ale nie wiem. Mnie motywuje jakby ta perspektywa końca. To jest dobre pytanie, co tam może się dziać? Może poczucie tego, że to jest takie witania się z gąską, że jakby organizm już ma poczucie gdzieś tam na jakimś takim poziomie niekoniecznie świadomym w pełni, że te struktury nasze podkorowe już gdzieś dostają informację, że ten cel już jest właściwie zrealizowany i one po prostu odpuszczają tą mobilizację taką, że nie do końca mamy na to wpływ, a one gdzieś czasem byłoby lepiej nie wiedzieć, że ta meta jest już. W sensie, że to lepiej było, żeby to było jeszcze 2 km dalej. Rzeczywiście tak się dzieje. To widać takich biegaczy, którzy już naprawdę jest finisz, a oni nagle zaczynają się słaniać, odcinać zupełnie.
BHU: Tak.
Maciek: To widać na maratonach, na triathlonach.
BHU: Tak, ale te same rzeczy są na przykład znaczy trochę inne, ale również związane z siłą umysłu. Na przykład ostatnio rozmawiałem z Pawłem Czerniakiem, który biega krótsze dystanse i zgubił się na trasie ważnego dla niego biegu.
Maciek: To na krótszym dystansie za dotkliwe bardzo.
BHU: Tam chyba 30 to był Golden w Lądku i słuchaj wiesz zgubił się, stracił tam ileś minut, ale wiesz tak się zmobilizował, że pobiegł ten fragment dużo szybciej niż w ogóle marzył o tym, żeby go pobiec. Czyli nagle wiesz taka dodatkowa motywacja w postaci zgubiłem się. Muszę odrobić czas to on nagle odnajduje jakieś nowe siły, których nie miałby normalnie, gdyby się nie zgubił. Wiesz to jest po prostu niesamowite co nasza głowa z nami robi.
Maciek: Tak. Tak się zdarza. To tylko pytanie, w których momentach te zasoby zostaną uruchomione?
BHU: Właśnie.
Maciek: Jeszcze potem nam wystarczy tych sił, a w których momentach nagle to nadrabiam. A potem jednak to nadrobienie będzie kosztowało.
BHU: Właśnie jak sięgnąć do tych zasobów bez tracenia tego czasu, bez wiesz? To jest fascynujące, bo te siły mamy, jak się okazuje, tylko cały pikuś polega na tym, żeby się dobrać, do tego cofnąć się.
Maciek: Mi się wydaje, że taka sytuacja ona nas trochę też poznawczo wybija, bo ona jest jakby zmianą perspektywy trochę. W sensie trochę nam się zaburza ten plan. Też pewnie odwraca się nasza uwaga w takiej sytuacji od na przykład doświadczeń z ciała, od tych sygnałów, które nam mówi: OK. Teraz jesteś w stanie biec tak, bo jak przyspieszysz, to już ja wtedy poleci. Zaraz się zakwasić. Koniec. A tutaj jakby o tym przestajemy myśleć i być może ta bariera, nasze ciało jakby nauczone doświadczeniem, że przeszarżowaliśmy N razy gdzieś tą barierę stawia wcześniej tylko, że to jest trudne, bo wiesz tak ni z tego, ni z owego bez żadnego zewnętrznego źródła jakby nagle stwierdzić: OK. To teraz ja zmieniam myślenie i będę teraz biegł szybciej, bo nie wiem właśnie tutaj nadrabiam czas.
BHU: Tak.
Maciek: To jest taki przetarg chyba który gdzieś tam musimy znaleźć jakiś złoty środek. Prowadziliśmy takie w ramach tych moich badań nad tym czasem u biegaczy i tak dalej. Przy okazji to było chyba dyszki, nie może i półmaratonów. Już tak chyba 2 dystanse badaliśmy wtedy i dychy, i półmaratony. Tam badając te sposoby myślenia o czasie, przyszłości i przeszłości też badamy stany takiej koncentracji na teraźniejszości. Jednym z tych stanów znanych biegaczom doskonale jest stan flow tłumaczony na polski jako nie wiem przepływ, absorpcja i tak dalej. Okazało nam się, że jak wzięliśmy pod uwagę tam jeszcze kilka innych zmiennych, to okazało się, że taki rodzaj koncentracji na teraźniejszości, który się z tym flow wiąże on się przekładał na gorsze wyniki na mecie. W sensie osoby, które mają większą skłonność do flow. To też trochę problematyczne, bo tam mierzyliśmy taki stan, który zawiera w sobie i elementy flow, ale też takie mindfulness. W sensie uważności na ciało i jeżeli ja jestem w dużym kontakcie ze swoim ciałem, co ogólnie jest totalnie zdrowe, dobre, pożądane i zwiększa nasz dobrostan, pozytywną emocjonalność. W ogóle mindfulness jest to świetny klucz. Jeden z takich fundamentów do szczęścia to w momencie, kiedy biegniemy to bycie w kontakcie z ciałem bardziej nam uświadamia.
BHU: Że to nie jest dobry pomysł.
Maciek: Ciało mówi mi przecież, że moje ciało jest dla mnie ważne, jest moim zasobem, więc ja nie mogę mu tak źle robić i w pewnym momencie nam to tempo spada.
BHU: Tak.
Maciek: Wydaje mi się, że tutaj bardzo dużą umiejętnością biegacza i to jest też jednym z takich elementów budowania takiego mancetu dobrego biegowego jest umiejętność trochę takiego zaglądania do tego swojego ciała, ale nie bycia tak do końca w pełnym kontakcie, szczególnie w tych momentach trudniejszych, kryzysowych w 2 połowie biegu, bo jak Ci się tam fajnie biegnie, to możemy czuć. To jest nawet zasób taki, że jest fajnie, że Ty czujesz, że te mięśnie dają radę, że to tempo jest fajne. Jak biegnę szybko, a tętno nie jest za wysokie jest super, ale w momencie, kiedy zaczyna być źle to jednak osoby, które mają skłonność do bycia mocnego w kontakcie. Te na przykład treningi jogi może się okazać nie dobrym zasobem, bo ja jestem cały czas, nauczyłem się być cały czas w kontakcie ze swoim ciałem, a teraz ten kontakt mi to myślenie blokuje. Mówi mi: Nie, nie możesz już szybciej. Już odpuść mi, bo ja nie dam rady to ciało mówi.
BHU: Tak. Ostatnio rozmawiałem z Adrianem Kosterą i który wiesz zrobił tam 10 Ironmenów i zapytałem się go o ból, jak on sobie radzi z bólem i on powiedział coś takiego, że on jak coś go zaczyna boleć kolanko czy tam cokolwiek to on jest w stanie się skupić na tym bólu, sprawdzić i podjąć decyzję, czy to jest coś nowego, czy to jest coś starego, czy to jest taki ból, że to się może rozwinąć w coś większego, czy to jest taki ból, który zazwyczaj się pojawiał, a nawet jeżeli jest czymś nowym to nie. To ten ból jest OK i on podejmuje taką decyzję, po czym powiedział coś takiego, że on skupia się na tym bólu, podejmuje decyzje i odsuwa go, jakby w tył świadomości. Jakby zastępuje ten ból czymś innym. Jest w stanie kontynuować. To jest chyba też fajna technika, którą można stosować?
Maciek: Tak. Właśnie o tym mówię, o tym przełączeniu, żeby tego ciała nie ignorować zupełnie. To nie jest tak, żeby wiesz nie mam ciała. Biegnę bez, bo to się może skończyć na przykład jakąś kontuzją, jak rzeczywiście coś będzie bolała, a my zupełnie jakby będziemy próbowali temu zaprzeczać albo jakimiś nie wiem takimi dużymi nie wiem napięciami w ciele, ale właśnie gdzieś taka akceptująca świadomość tego, ale jednocześnie nie pójście za tym bólem, nie sfokusowanie się na nim jest chyba takim złotym środkiem. To są takie techniki w sumie bardzo proste. Nie wiem związane na przykład z koncentracją uwagi nie wiem to często w długich dystansach. Na przykład teraz myślę o pracy rąk. Te ręce zawsze zmęczone są trochę, ale one jednak siłą rzeczy są mniej wyczerpane niż nasze nogi i jak dołożymy te rączki ładnie pracujące, to może nawet tamten krok lekko wydłużyć, a jednocześnie nie będziemy myśleć o tym, że nogi są już sztywne, że te mięśnie są już tak spięte, że zaraz te skurcze się będą pojawiały. Ja teraz akurat na maratonie też miałam takie momenty, że mówię: Dobra. To teraz rączki i gdzieś to odłączę od tego bólu, od tego doświadczenia, takiego napięcia w nogach czy zmęczenie. Ja już mam z tym napięciem takie historie, że ja ze 2 biegi to mi skurcze zabiły. W sensie ja ukończyłem te biegi na jednym Bojko Trail to ja myślałem, że już mnie jakaś taka para z krótszego dystansu Pan z Panią mnie posłuchaj stawiali do pionu, bo ja nie byłem w stanie sam wstać. Miałem takie skurcze, że jak próbowałem jedną nogę podwinąć czy jakoś to drugą zaczynało łapać. W końcu wyprostowałem się cały. Oni wzięli za ręce i postawili po prostu jak taką deskę wiesz do pionu i dopiero wtedy pobiegałem dalej, ale nie byłem w stanie, bo tak mi się spinały kolejne mięśnie. Miałam tak kompletnie. To był strasznie błotny bieg i cały czas mi się nogi. Musiałem jakby spinać mięśnie dodatkowo, żeby stabilizować rozjeżdżające się nogi, bo wszędzie to bieszczadzkie błoto było. Też lało cały czas, to spływało po. Jawornik chyba podbiegaliśmy. Tam po prostu mnie kompletnie rozłożyło. Ja mam gdzieś z tyłu głowy, że te skurcze mogą zacząć łapać. Jak czuję napięcie mięśni, więc staram się wtedy przenieść gdzieś właśnie uwagę na inne części ciała albo na coś poza doświadczeniem cielesnym, bo jeżeli się na tym skupię to zacznę oszczędzać, zacznę zwalniać i to nie będzie dobre, więc takie jakby alokowanie uwagi, kierowanie tą uwagą tam, gdzie to jest w tym i w tym momencie najbardziej dla mnie korzystne. To jest chyba bardzo ważny zasób, taki trening uwagowy. Też mozna sobie trenować na wybieganie, ale teraz będę myślał, nie wiem. OK. A teraz będę myślał o pracy na przykład nie o biegu. A teraz myślę o, zaglądam do swojego ciała. Teraz wracam do tego myślenia. Czyli, jakby uczyć się takiej wewnątrz sterowności, uwagi, a niekoniecznie takiego podążania za tym, gdzie akurat moja uwaga podąży, bo mam sygnał z ciała albo mam jakiś bodziec z otoczenia.
BHU: Tak. To też można trenować rzeczywiście na jakiś dłuższych treningach i przygotować sobie na bieg takie tematy, w które można uciec. To też jest coś, co można przed biegiem zrobić.
Maciek: Dokładnie.
BHU: Temat sportu względem sztuki. W sensie, kiedy sport zaczyna być sztuką? Bo zazwyczaj pod hasłem sztuka rozumiemy malarstwo, rzeźbę, muzykę, ale tak naprawdę sport też może być sztuką. W sensie pytanie jeszcze co to jest sztuka? Dla mnie sztuka to jest coś, co transformuje inne osoby. To nie jest tylko narysowanie czegoś. To jest coś, jaki to wpływ wywoła na odbiorcę i na przykład uważam, że są sportowcy, którzy całą swoją postawą i tym jak się przygotowują, i tym, jak wykonują swoje dyscypliny potrafią wprowadzić w nas coś takiego, że jest to coś transformacyjnego, że jakaś energia się w nas przetwarza. To jest chyba. Też tak myślisz?? Też tak czujesz, że to może być jakieś połączenie?
Maciek: Nie wiem, czy ta metafora sztuki do końca uchwytu. Ja rozumiem o czym mówisz. W sensie tak. To chodzi o taką inspirację, którą można zaczerpnąć z takiej osoby. To chodzi o jakieś takie też piękno, które jest obecne w tym rodzaju wyczynu, czy w tym rodzaju.
BHU: Tak. Właśnie inspiracja to jest też coś, co może przyjść, ale bardzo szybko może odejść trochę tak jak motywacja. Ja myślę o czymś głębszym, że czasem niektórzy sportowcy po prostu naprawdę tak jakby przełączają w nas jakiś wiesz włącznik i stajemy się innymi ludźmi. Ze mną na przykład słuchaj Scott Jurek to zrobił ewidentnie. Jakby z dnia na dzień zostałem weganinem i uznałem, że będą ultrasem, ale to było też skorelowane nie tylko z tym, jak on biega i co biega, ale również z książką, którą napisał i to wszystko jakoś jako pakiet ja spokojnie mogę jawnie o nim mówić jako o artyście, który po prostu zmienił moje życie, i zrobił to przez sport. Wydaje mi się to też fascynującym aspektem sportu w ogóle.
Maciek: Sport jest taką przestrzenią, gdzie to przekraczanie granic, wychodzenie poza siebie ono jest widoczne. To jest coś takiego bardzo namacalnego w sporcie pewnie bardziej niż w innych obszarach. W sensie jak ktoś przekracza granicę, wychodzi z siebie, nie wiem, bo jest fajnym tatą szóstki dzieci, to niekoniecznie jest to tak widoczne. W sensie można zobaczyć, jak fajnie on sobie radzi, że są fajną ekipą i tak dalej, ale nie ma tego, że masz jak na talerzu podane to wyjście właśnie poza tą granicę, to zrobienie czegoś absolutnie wyjątkowego. W sporcie jest to widoczne i sport też pociąga bardzo często. To jest, dlaczego my lubimy oglądać jakiś sport, zawody sportowe czy lubimy emocjonować się tymi wydarzeniami sportowymi, bo to jest coś, co jako nam pokazuje. Pewnie daje też nadzieję na to, że może my też byśmy mogli.
BHU: Właśnie.
Maciek: Jest ten element takiego zasiania ziarenka. Właśnie też w pewnym sensie zainspirowania, ale być może właśnie czegoś głębszego niż taką powierzchowną inspiracją tylko zasiania takiej nadziei i może jakiegoś już celu, że ja też bym chciał.
BHU: Tak, ale to też jest piękne, bo wydaje mi się, że może być też takie myślenie, bo jak kibicujemy jakiejś niesamowitej drużynie albo sportowcowi, że to jest nasz człowiek. W sensie on też jest człowiekiem tak jak ja i być może ja też mógłbym robić takie rzeczy jak on. To co powiedziałeś i z drugiej strony to jest tak niesamowicie ładujące. W ogóle kibicowanie jest wspaniałe. Fajnie oczywiście jak to się przekłada potem na jakiś rodzaj aktywności naszej, że nie robimy tylko z poziomu kanapy, piwa i chipsów nie oglądamy piłki, ale czasami to tylko tak się kończy niestety.
Maciek: Jeszcze pytanie wiesz, gdzie się zaczyna ten moment, że to mnie pobudza też do jakiś zmian.
BHU: Właśnie wiesz co może Ci też wspaniali sportowcy oni są troszeczkę za daleko odsunięci od norm, od nas. W sensie za mało mamy takiego komunikatu od nich, z którym jesteśmy się w stanie utożsamić, że tylko widzimy ich performans, ale nie znamy do końca drogi.
Maciek: Tak, dlatego fajnie jest czasem przeczytać biografię sportowca.
BHU: Na maksa.
Maciek: Albo pogadać, albo nawet i historię na Wikipedii.
BHU: Tak.
Maciek: Albo gdzieś tam się dowiedzieć, że na przykład Patrycja zaczynała biegać jak miała 35 lat tam czy coś. Mówię: O rany! Przecież jeszcze mogę. Jeszcze jest dla mnie nadzieja, dla wielu osób.
BHU: Albo posłuchać podcastów.
Maciek: Albo posłuchać podcastów.
BHU: Dobra. Słuchaj tak, ale tak na serio to wydaje mi się, że to co robi ten podcast to też to właśnie, że sprowadza tych niesamowitych kosmitów jak my ich nazywamy na taki poziom normalnego człowieczeństwa, że my widzimy normalnych ludzi, że to są z krwi i kości jakby postacie, i jesteśmy się w stanie z tym utożsamić. W związku z tym nas to mega inspiruje. To jest fajne. Akurat bardzo lubię ten podcast za to. Słuchaj dobrze. Znalezienie balansu życiowego to jest mega temat. Jak myślisz w ogóle? Bo większość biegaczy górskich to jest przedział wiekowy taki 35-45 lat i w ogóle to jest taki przedział, gdzie nie tylko biegaczy górskich, ale też w triathlon dużo ludzi wchodzi. Jakby jak myślisz czemu akurat w tym wieku zaczynamy sobie stawiać takie wytrzymałościowe wyzwania? Z czym to jest skorelowane?
Maciek: Niektórzy psychologowie rozwojowi powiedzieliby, że tutaj mamy jakiś taki, to jest okres jednego z kryzysów rozwojowych. Czasami się mówi o kryzysie wieku średniego, że my szukamy takiego potwierdzenia własnych zasobów. Szukamy przestrzeni, w której mógłbym się poczuć, że ja mogę zrobić coś wartościowego. Też to nie znaczy, że nie robiliśmy czegoś wartościowego wcześniej, czy to, co zrobiliśmy traci dla nas na wartości, ale my jesteśmy tak skonstruowani, że my się przyzwyczajamy do habituacji tak zwanych, czyli że my się jakby i to jest taki moment chyba, w którym wiele z nas, jakby osiąga pewien poziom życiowej stabilizacji. Na przykład dzieje w moim życiu, tyle że nie wiem, ale jednak jest jakiś taki poziom, że to życie wchodzi na jakieś tam tory. Ta droga życiowa jest już jakoś dookreślona. Nie w sensie takim ostatecznym, ale ścieżka zawodowa jest jakoś już wyznaczona. Być może relacje nie wiem rodzinne, małżeńskie jakoś są ukształtowane i my potrzebujemy, żeby nie stracić tej takiej energii życiowej, takiej motywacji potrzebujemy takiej przestrzeni, żeby gdzieś sięgać tych gwiazd trochę sobie. Sięgać, poczuć ten rozwój, który będzie rozwojem namacalnym, bo na przykład nie wiem w przypadku mojej kariery naukowej to gdzieś ja dochodzę do takiego momentu teraz gdzieś tam koło czterdziestki, że już mogę robić bardzo ciekawe granty, robić kolejne badania, ale już tych stopni zaczyna brakować. Ja gdzieś tam będę pewnie składał niedługo dokumenty do tej profesury belwederskiej i to już takie, jeżeli chodzi o stopie awansu to będzie ostatni.
BHU: Tak.
Maciek: Pytanie, co dalej? Ja w ogóle zacząłem.
BHU: UTMB.
Maciek: UTMB, dokładnie tak.
BHU: Tak. To tak działa rzeczywiście.
Maciek: Dokładnie. Ja Ci powiem, że jak obroniłem doktorat to faktycznie nie biegałem. Znaczy biegałem tam gdzieś rekreacyjnie, tak sobie zupełnie rekreacyjnie, bez zawodów żadnych i tak dalej. Natomiast stwierdziłem, że coś trzeba zacząć robić. Obroniłem doktorat i mówię: Dobra. To się zapisuję do Legii. Będę uprawiał strzelectwo sportowe. Tam przez jakiś czas aż miałem kontuzję barku, grałem w piłkę i potem niestety musiałem przerwać, ale z dużą frajdą i całkiem systematycznie po prostu chodziłem na strzelnicę, pracowałem z trenerką i sobie tam nawet poszedłem bardziej w taką tą grupę nie takich amatorów, którzy nawalają z glocka, tylko raczej w tą grupę sportową tam z młodzieżą. Mojego młodszego brata też namówiłem i też razem ze mną strzelał. Sporo młodszy, więc on był w takiej grupie w ogóle juniorskiej tam wtedy. To było bardzo fajne doświadczenie. W sensie wprowadziło mi w życie zupełnie nową rzeczywistość, nowych ludzi. Też jest dla mnie też z punktu widzenia teraz, kiedy myślę o psychologii sportu. Dzisiaj jakoś tam na tej mojej ścieżce zawodowej, bo ja kiedyś się psychologią sportu nie zajmowałem. U mnie to wyrosło, jakby z własnego doświadczenia, że sport jest na tyle fajne, na tyle ciekawe, że może warto byłoby zacząć to nie tylko uprawiać, ale też wejść od strony naukowej, szczególnie, że gdzieś tam pracując w obszarze psychologii, emocji, czy też w obszarze właśnie tych perspektyw czasowych widziałem. Zaczęły się zderzać kuleczki z tym, co robię biegowo i sportowo ogólnie. To doświadczenie z strzelectwa jest na przykład dla mnie bardzo cenne, bo to jest zupełnie inny sport niż bieganie. Tam zupełnie o co innego wchodzi i praca mentalna tam jest zupełnie inna, bo tam chodzi o regulacje stresu i napięcia tak naprawdę, a nie zmotywowanie. Ta motywacja od razu jest bardzo wysoka. Nie masz zupełnie takiego doświadczenia, że musisz się do czegokolwiek motywować. Absolutnie. Raczej wiesz.
BHU: Uspokoić się.
Maciek: Wykonanie, ściągasz spust, tak utrzymujesz tylko na plastyczność. Nic więcej. To zupełnie inna praca.
BHU: Nie przechodzisz do jakichś stref komfortu.
Maciek: Absolutnie, więc jest fajnie, bo też są różne dyscypliny i to pokazuje jak bardzo różnorodne mogą być sporty, jak bardzo różnorodna praca psychologiczna może być wykonywana. Oczywiście pewne elementy nie wiem motywacji do regularności, treningów są podobne, ale już potem, jeżeli chodzi o jakby ten poziom wykonania to jest zupełnie inny profil i pewnie wiesz, w piłce nożnej będzie jeszcze inny czy w koszykówce, a w sportach walki będzie jeszcze zupełnie. Tam będziesz nakręcał się w jakimś gniewie czy w jakimś takim wiesz takim pobudzeniu bardzo bezpośrednim, żeby tą mobilizację tych zasobów w tym momencie mieć taką wiesz w uderzenie, żeby to poszło wszystko.
BHU: Tak.
Maciek: Ale tak reasumując do konkluzji, że właśnie, że myślę, że my szukamy takich nowych doświadczeń, żeby nadać jeszcze pewien chyba nowy wymiar temu swojemu już takiemu osadzonemu, bardziej dojrzałem życiu. Niektórzy pewnie uciekają w jakieś inne rzeczy. Nie wiem może w nowe związki czy w jakieś, ale myślę, że to jest bardzo fajny i zdrowy też sposób taki bardziej inspirujący, sposób właśnie radzenia sobie z tym etapem życia. Nie powiem, że z kryzysem, bo to niekoniecznie musi być kryzys, ale takiego też nadawania znaczenia, nadawania jakichś dodatkowych celów czy motywacji.
BHU: Właśnie powiedziałaś: To jest zdrowe, jak się zdrowo do tego podchodzi, prawda? Ale czasem można totalnie przeginać z treningami i sypią się rodziny, i sypie się wszystko, więc to też można przegiąc totalnie. A jeszcze zanim przejdziemy do pytań od słuchaczy, to jeszcze mam pytanie o uzależnienia, bo bardzo wiele osób w naszej strefie jest w tej strefie, bo jest to sposób na walkę z uzależnieniem od papierosów, od narkotyków i alkoholu. Mam do Ciebie pytanie czy to jest na pewno dobry pomysł, żeby zastępować jedno uzależnienie drugim? Bo Ci uzależnienowcy bardzo często, jak wchodzą do sportu to nie mają też zdrowego podejścia do tego sportu. Właśnie to jest takie wiesz: muszę, muszę, muszę to zrobić, muszę to pobiec. Muszę. To jest takie zastępowanie jednego drugim. Jak Ty na to patrzysz?
Maciek: Znaczy na pewno sport daje takie doświadczenie. Wiesz to jest kop endorfinowych, to jest na poziomie fizjologicznym też to daje. Ja na przykład mam syndrom odstawienny. W sensie jak nie biegam 4 dni to czuję, że mi brakuje czegoś, że ten nastrój zjeżdża trochę. To nie musi być wiesz sport wyczynowy. Moja żona przykład miała taki okres, że długi okres na przykład nie wiem jakieś fitnessy ćwiczyła sobie systematycznie to jak przerywała to miała dokładnie taki sam efekt.
BHU: Tak.
Maciek: Więc my się przyzwyczajamy do tego i nasz organizm się przyzwyczaja do wszystkich źródeł takich zmian pożądanych w całej naszej fizjologii. Tak na poziomie nie wiem serotoniny, dopaminy, endorfin i tak dalej, i tak dalej. To się dzieje. Są różne mechanizmy, ale one gdzieś tam mają ten wspólny mianownik, że nam się robi w pewnym momencie fajniej, lepiej, przyjemnie i dobrze. To może być różny poziom, bo może być albo przyjemny z wykonywania czegoś, albo taka bardziej wtórna przyjemność, na przykład osiąganie jakichś celów, ale to wszystko nas gdzieś tam może jakoś skutkować takim, stymulować z jednej strony i dawać radość, a z drugiej strony ryzykujemy to przyzwyczajenie. Wydaje mi się, że na pewno tak, jeżeli chodzi o wychodzenie z uzależnień, takich od substancji nie wiem psychoaktywnych to o tyle jestem przekonany, że to jest jednak mimo wszystko lepsza forma, bo (ns.1:01:00) jest wybieranie mniejszego zła, ale jednak on jest zdecydowanie mniejszy. W sensie te negatywne skutki, nie wiem społeczne, relacyjne jednak są mniejsze. Tak jak pewnie.
BHU: Tak, pojawia się zdrowsze otoczenie ludzi, uśmiech na twarzy, prawda?
Maciek: Tak, tak jakby. Natomiast jest to ryzyko. To co mówiłeś o tym nie wiem na przykład, że się mogą sypać rodziny, że inne ważne obszary życia stają się gdzieś zaniedbane.
BHU: I zajeżdża się ciało też często.
Maciek: Jest takie ryzyko i potem jak się zajedzie ciało, i dojdziesz do momentu, że na przykład nie możesz dalej biegać to jest ryzyko czym to zastąpić.
BHU: Właśnie.
Maciek: Szczególnie jak masz za sobą przeszłość taką na przykład nie wiem jakiegoś uzależnienia, z którego wyszedłeś.
BHU: Właśnie i o tym będzie jedno z pytań, więc może przejdziemy. Sebastian Nicpoń. Jak radzić sobie z presją tworzoną przez social media, którymi jesteśmy otoczeni? Jak wpływają podświadomie bądź świadomie na nas wyniki znajomych, którzy są na podobnym poziomie?
Maciek: Jak radzić sobie z presją? Znaczy to jest pewnie też jest bardzo indywidualne, bo dla niektórych te wyniki osiągane będą źródłem po prostu motywacji. Na przykład dla mnie tak, bo ja mam kilku znajomych, którzy biegają podobnie i ja mam po prostu taką zdrową ochotę, żeby im to życiówkę kiedyś tam przebić. Nie jest taka dla mnie obsesja, ale gdzieś już jak biegnę to gdzieś tam mam z tyłu głowy: Aha. Ten kolega tam złamał te 40 minut na dychę, a mi jeszcze paru sekund brakuje, a do jego wyniku z pół minuty. To to fajnie byłoby to gdzieś tam urwać w pewnym momencie, więc to jakoś tam się może pojawić taki rodzaj myślenia. Dla innych osób może to być wyzwaniem takim, że to może frustrować. W sensie widzę szczególnie, że widzimy kogoś, kto na przykład zrobi większy progres niż my to często wynika nie wiem z predyspozycji fizjologicznych po prostu albo z tego, że nie wiem zdrowszy tryb życia na przykład gdzieś tam uprawiał sport przez większą część swojego życia, nawet nie z jakimś takim dużym zaangażowaniem, ale to mu daje bazę. Porównania społeczne. My nieustannie się porównujemy. To nie tylko social media chyba. Chociaż one wzmacniają to na pewno. Social media wzmacniają te porównania społeczne i też bardzo często niestety social media mają ten mankament i to jest chyba ważna praca psychologiczna, którą możemy zrobić na i to jest odpowiedź trochę: Jak sobie z tym radzić? Że uświadomić sobie to, że social media pokazują tylko bardzo wąski wycinek z tego doświadczenia tego konkretnego nie wiem znajomego kolegi, który taki wynik zrobił na przykład. Ja też nie zawsze wrzucam swoje wszystkie wyniki albo nawet jak wrzucę fotkę z biegu, po biegu, jak mi nie pójdzie jak niekoniecznie nie wpiszę jaki czas miałem, a jak mi pójdzie to zawsze napiszę i to może dawać wrażenie: O. Ty robisz ciągle te życiówki. Ciągle, tak? Ty masz takie świetne miejsce. Nie, wcale. Nie zawsze mam te świetne miejsca. Dla takiej osoby, która gdzieś ma to doświadczenie z perspektywy takiej własnej, to widzisz ten ogrom pracy, tą wielkość porażek. To jest ten słynny taki tekst, często używany motywacyjny z Michaela Jordana, tych nietrafionych rzutów, przegranych meczów i tak dalej. To wymienia, ile przegrał i tego wszystkiego potrzebowałem, żeby stać się tym kim jestem, ale wszyscy widzieli te trafione rzuty, te rewelacyjne statystyki.
BHU: Też ludzie chyba wolą widzieć sukces niż jego brak.
Maciek: Tak.
BHU: Bo to też jest troszeczkę.
Maciek: Ten sukces jest taką figurą na tle. On zawsze wychodzi, jakby sam się nam wyróżnia w tai sposób.
BHU: Też my chcemy, żeby nasze ulubione postacie odnosiły sukces.
Maciek: Tak, ale w przypadku znajomych to nie zawsze jest tak oczywiste, jeżeli chodzi o te porównanie.
BHU: To prawda. Jeszcze Sebastian pytanie, jak radzić sobie ze stresem zawodowym w kontekście budowania poziomu sportowego i samego treningu, ponieważ stres, jakby nie patrzeć jest dodatkowym bodźcem.
Maciek: Stresem zawodowym?
BHU: Tak, czyli chodzi o pracę, że nasza codzienna praca generuje nam dodatkowy stres i jak to łączyć właśnie ze sportem? Akurat Sebastian jest bardzo ambitnym amatorem i on walczy o naprawdę wysokie, wysokie pozycje w naprawdę mocnych stawkach, więc dla niego to są takie ważne kwestie.
Maciek: Nie wiem. Zawsze dla mnie gdzieś bieganie jest taką przestrzenią, która gdzieś ten stres redukuje. Ja nie mam bardzo stresującej pracy. Umówmy się. Praca naukowa, akademicka jest pracą, która bywa czasem stresująca, ale to uważam jedna z bardziej komfortowych zawodów świata i też dający przestrzeń, pewną elastyczność czasową. Ja sobie mogę pewne rzeczy ustawiać, więc te treningi wcale. Bardziej rodzina wymusza na mnie bardziej skrajne formy niż życie zawodowe. Dla wielu wiem, że życie zawodowe jest taką przestrzenią, która gdzieś te treningi spycha na wczesne godziny poranne albo późne wieczorne i to jest wyzwanie. Ja mam to szczęście, że tak nie jest, ale samo trenowanie może jest bardzo fajnym sposobem redukcji tego stresu. Ono jest odskocznią. Ona jest przestrzenią, gdzie tą głowę czyścimy i dla wielu osób, które znam, które biegają, właśnie jest to przestrzeń redukcji stresu. To co może być trudne wydaje mi się, to jest to, że stres generuje. Myślę, że trudności widzę dwie, takie zasadnicze. Pewnie można by je rozbijać na pomniejsze. Pierwsza z nich to to, że stres może generować, właśnie tworzyć ryzyko wypalenia. W sensie, jeżeli ja czuję się spięty, jestem zaabsorbowany pracą, to mogę mieć większą trudność z może nie tyle wypalenia jak z braku motywacji. W sensie opuszczać. Jakby to możemy tak absorbować, że trudno mi jakby, a potem żałuję, że: O kurczę znowu nie przyszedłem na bieganie, bo byłem zaabsorbowany czymś innym, więc to jest jakieś ryzyko takie zaburzenia odpowiedniego fokusu na tym celu sportowym. Drugi poziom to jest taki, że i to jest taki poziom bardziej fizjologiczny, który widzę, że emocje, stres zawsze to są doświadczenia cielesne. To tak się mówi, że emocje są doświadczeniami psychicznymi. Jakby jakbyśmy weszli, to ja nie chcę wchodzić w problematykę psychologii emocji, ale emocje to są z doświadczeń psychicznych najbardziej cielesne doświadczenia. W sensie one zawsze odczuwamy tak strach, radość. Jak byśmy się zastanowili nad tym, co nam mówi, o tym, że czujemy tą radość to to nie byłyby jakieś stany poznawcze, gdzieś jakieś eteryczne wyobrażenia, tylko doświadczenia płynące przede wszystkim z naszego ciała.
BHU: Tak.
Maciek: Te negatywne emocje szczególnie związane ze strachem czy napięciem, stresem to one gdzieś wchodzą w nas, zostają, powodują napięcia ciała i to może tworzyć ryzyko na przykład zwiększyć ryzyko kontuzji. Też stres i napięcie długotrwale przeżywane obniżają jakość snu, skracają długość snu, a to też wiemy z badań takich z medycyny sportowej, że krótki sen jest jednym z największych czynników ryzyka kontuzji i przetrenowania, więc to są takie pośrednie ogniwa, które mogą rzeczywiście sprawiać, że my będziemy ryzykować trochę, że będą napięcia w ciele. A potem wiesz powięzi, jakieś tutaj mamy napięcia, tutaj biegniemy nierówno, obciążamy bardziej jedną nogę, pojawi się jakieś przeciążenie, my to zabiegamy i nagle się potem okaże, że mamy nie wiem jakieś chroniczne zapalenie ścięgna albo coś tam i się okaże, że mamy pół roku przerwy w treningu, jak dobrze pójdzie.
BHU: Tak.
Maciek: To jest pewne ryzyko. Tutaj można oczywiście trochę szukać jakiejś pomocy w pracy regularnej z fizjoterapeutami. Nawet niekoniecznie z psychologiem, aczkolwiek na przykład ja prowadzę u nas na Wydziale psychologii takie studia podyplomowe. W ogóle jestem z psychologii pozytywnej w praktyce. To są studia wokół jakby tematyki poczucia szczęścia, pozytywnych emocji, ale też jakby przeznaczone dla osób, które pracują z ludźmi, dla trenerów, umiejętności miękkich, ale też dla różnych bardzo profesjonalnych tam ludzi, ludzi naprawdę z bardzo różnych dziedzin. Między innymi miewaliśmy też absolwentów AWF-u, trenerów i mieliśmy jednego gościa, który jest fizjoterapeutą. On powiedział właśnie, że przychodzi na te studia. Mówię: słuchaj fizjoterapeuta, dlaczego tutaj jesteś? On mówi: Bo widzę, że pracuję z człowiekiem, rozpracowuję mu wszystkie te napięcia. On przychodzi mi dwa dni później i ma wszystko to samo z powrotem, bo głowa nie odpuściła i jakby nie zaakceptowała tego rozróżnienia, które ja mu zrobiłem. Faktycznie może tak być, że te napięcia będą takie od stresowe i wtedy gdzieś tam jakaś praca psychologiczna może być potrzebna.
BHU: Ale Ty masz rację, że czasem może po prostu też wizyta u masażysty na przykład, coś co rozluźnia ciało po stresującym dniu. Nie wiem akurat jaką Sebastian ma pracę, ale tak, bo wszystko jest w ciele de facto.
Maciek: To bardzo zostaje w ciele i to może interweniować nam rzeczywiście z bieganiem potem.
BHU: Tak. Oczywiście można się zastanowić nad priorytetami życiowymi i może zmienić pracę na mniej stresującą.
Maciek: To jest chyba zawsze dobra.
BHU: Zawsze jest dobra i najtrudniejsza chyba rzecz do wykonania. Jeszcze Sebastian pyta, jak sobie radzić ze stresem przedstartowym?
Maciek: To jest dobre pytanie. W sensie jakby fajnie jest, mówimy tutaj o stylach radzenia sobie ze stresem i gdzieś tam psychologowie wyróżnili kilka takich zasadniczych stylów. Pewnie najbardziej takim oczywistym i zdrowym sposobem jest ten styl skoncentrowany na zadaniu. W sensie, żebym ja jakby przeniósł. OK. Czujesz się tak. Jakby nazwać to. Ja to czuję, bo to jest dla mnie jakoś ważne. Można sobie potem. OK. Dlaczego to jest dla mnie ważne? Co się stanie, jeśli mi nie pójdzie. Tak stworzyć sobie takie też symulacje tego co się może wydarzyć. A jak się tak zdarzy, to co to będzie? Tak trochę oswoić tą sytuację i sobie jej przyjrzeć, że to nie jest, bo często my mamy to nie dotyczy tylko i wyłącznie stresu startowego. To dotyczy nie wiem stresu egzaminacyjnego, rozmowy o pracę, że my jakby tworzymy w swojej głowie jakąś taką rozdmuchaną wizję, że to jest jakieś wydarzenie, które absolutnie może zdeterminować nasze życie. Jakby nadmiernie przeceniamy je zdecydowanie jego znaczenie. Wiemy, że czeka nas wyzwanie i nasz organizm uruchamia i się mobilizować. To się wiąże z pobudzeniem i odczuwamy to jako pewien rodzaj napięcia czy stresu, więc możemy spróbować sobie tak poznawczo przeformułować to na taką mobilizację. OK. Dobra, to jest dla mnie ważne, więc dam z siebie wszystko. To jest to, co mogę zrobić. Więcej nie mogę zrobić. Mogę się dobrze, ewentualnie mogę się dobrze przygotować.
BHU: Jestem przygotowany, tak.
Maciek: Jestem przygotowany. Mam tutaj OK, buciki są gotowe, plecaczek jest, bukłaczki zapasowe na wymianę na przepaku są ludzie. Już wszystko jest gotowe. Nic więcej nie zrobię. Mogę się wyspać i tyle w sensie.
BHU: Czyli koncentracja.
Maciek: Jakby taki focus na zadaniu. To jest jeden obszar. Drugi obszar, który możemy zrobić to jest trochę powiedziałem, czyli koncentracja na zadaniu i takie przeformułowanie poznawcze. Taka powtórna ocena tego, co tak naprawdę to znaczy. 2 obszar to jest też czasem można po prostu spróbować sobie zastąpić to myślenie czymś innym, innymi czynnościami. Tutaj to nawet samo to przygotowanie pakietu, nie wiem tego zestawu rzeczy startowych też jest taką czynnością, która staje się czymś konkretnym, czym możemy się zająć i nad czym możemy się skoncentrować, żeby nie myśleć o tych emocjach, które okazują się dla nas zbyt nadmiernie stresujące. Ja już ostatnio nie mam takich doświadczeń, ale miewałem takie i to rzeczywiście może być nieprzyjemne i można utrudniać zasypianie. Już mówiliśmy o tym, że ten sen jest poważny. Pewnie też fajną przestrzenią i takim dobrym stylem radzenia sobie ze stresem jest ten styl unikowy, społeczny. W sensie obgadać z kimś, spotkać się z drugim biegaczem albo z kimś, kto z Tobą jest, pojechał z Tobą na bieg po prostu albo mu o tym opowiedzieć, albo nawet po prostu pogadać o czymś innym, zająć głowę taką czynnością, która jest dla nas relaksująca, komfortowa.
BHU: Można zażartować.
Maciek: Tak. Pożartować, posiedzieć, nie wiem zagrać w jakąś grę, żeby ten czas jakoś tak wiesz dobrze spędzić. Nie nakręcić, nie wpaść w taką spiralę myślenia o tym, że o Matko czuję stres, co będzie, jak ja będę go czuł i nie zasnę, i potem będę niewypoczęty. Kolejne sobie nabudowujemy taką wielką wieżę tego, co się może wydarzyć, a co będzie, jeśli. A na to przecież nie mamy wpływu, więc takie poznawcze radzenie sobie z tym stresem i szukanie też właśnie też czasem trochę czynności zastępczych, jakiś takich pobocznych, a też trochę oswajanie samej sytuacji startowej. To są chyba takie najsensowniejsze metody. Proste dosyć, dostępne chyba każdemu.
BHU: Tak, ale dobrze jest też przygotować sobie, troszeczkę tak poukładać to wszystko, uporządkować i sięgać do tego jak do wiesz, jak do książki z przepisami, że zastosuję to, to, to i to. To fajnie o tym powiedziałeś. Łukasz Chyliński. Jak motywować się do dalszej aktywności fizycznej po dużej stracie możliwości psychofizycznych na przykład uraz, obniżenie nastroju? Jak poszukiwać nowych bodźców, motywacji w takiej sytuacji? To znaczy co robić w sytuacji, gdy człowiek ma poczucie, że puka w dno i nie ma siły się odbić do góry?
Maciek: Trudne pytanie. Na pewno metoda małych kroków w sensie tutaj jest istotna, żeby w tym momencie stawiając sobie dalekosiężnych celów, jak nie zrobiłem tego UTMB, a nagle było już może nie blisko, ale już niedaleko, a nagle się oddaliło bardzo to mogę sobie zadać pytani: OK. Może tego mi się nie uda zrobić, a co mi się może udać? W sensie urealistyczni się jakiś cel pośredni, a może się okazać, że jak zrobimy ten pośredni to może jednak się okaże, że tamten jednak stanie się znowu realny, więc jakby zejść na ziemię. OK. Jestem na dnie. Dokąd się mogę odbić? Gdzie mogę się? Patrzymy w tej studni, gdzie jesteśmy, co jest w naszym zasięgu.
BHU: Czego się mogę złapać.
Maciek: I czego mogę się złapać i postawić sobie. OK. Spróbuję zrobić to. To będzie jakiś mój mały sukces. Zobaczymy. Także jakby urealnienie celów w kontekście. Ja czasem pewnie wiem, że mógłbym dużo szybciej pobiec te moje jakieś tam biegi, o których marzę, jakiś Spartathlon czy coś tam gdybym na przykład wiadomo sytuacji dzieciaki, rodzina, praca. W tym momencie ciężko mi jest zrobić taki trening, który by sprawił, że nie wiem za rok to pobiegnę, ale gdzieś tam mówię: Dobra. Zapisujemy to. Nie rezygnujemy. Jeszcze jestem przed czterdziestką. D o pięćdziesiątki spokojnie mogę to zrobić. Jeszcze jest dużo czasu i gdzieś tak, a jeżeli nawet by się okazało, że nie to te inne cele też mogą być fajne tak jakby dostrzec też. Wydaje mi się, że warto uczyć taką jedną z ważnych też takich umiejętności, które budują nasze szczęście, pozytywne emocje i w ogóle takie dobre życie chyba też, bo to nie dotyczy absolutnie tylko i wyłącznie sportu jest wdzięczność i żeby nauczyć się być też wdzięcznym za te mniejsze rzeczy, że ja mogę iść na wybieganie, że jest fajnie, żeby czerpać siłę z takich też tych rzeczy małych i wtedy łatwiej będzie powoli, powoli zbudować, bo to jest deprymujące w takich sytuacjach, o których tu mówimy. To jest to, że ten cel stał się nagle, odjechał. Tak jakby ktoś nam zrobił taki zoom out. W sensie gdzieś nagle to się stało czymś bardzo, bardzo odległym. Było bliższe i to jest taki zawód. Oczywiście należy dać, jakby sobie nazwać te emocje. Powiedzieć: OK. To było dla mnie ważne. Masz prawo się tak czuć. W sensie zaakceptować. Najgorsza rzecz, jaką można robić jest tłumienie emocji i zaprzeczanie im. To nigdy nie, bo to zawsze gdzieś z tyłu głowy zostają na tym poziomie nieświadomym i one będą wychodziły, będą nas demotywowały. Będą nas jakoś tam podgrzały tak jakby od spodu, a kiedy je nazwiemy, przyjmiemy to możemy zacząć, jakby spojrzeć na ten stan rzeczywisty.
BHU: Trochę takie upadłem. OK, idę od nowa.
Maciek: Idę od nowa.
BHU: Już to raz zrobiłem.
Maciek: Dokładnie.
BHU: Już kiedyś byłem na początku tej drogi. Byłem bliżej, teraz jestem dalej.
Maciek: Dokładnie tak.
BHU: Po prostu robimy to samo. Szymon Fuks. Jak się motywować mimo braku postępów, oczekiwanych efektów? Jak ustawić głowę po kontuzji, żeby pozbyć się obaw? To jest podobny temat.
Maciek: Tutaj może warto dodać to, że być może właśnie w takiej sytuacji ja mówiłem tutaj, że ten flow, że tą koncentrację, że to niekoniecznie zawsze jest dobre, ale w takiej sytuacji, kiedy nie ma postępu fajnie jest się skoncentrować na frajdzie z biegania. Jakby przenieść uwagę na to. OK. Dobra, to teraz nie będę robił postępów. Teraz będę traktował bieganie jako fajne. Przecież to mnie cieszy. W sensie robię to nie tylko dlatego, żeby mieć te sukcesy. Chyba, że ktoś robi tylko, ale robię to dlatego, że to jest frajda. Kurczę, mamy tego kopa endorfinowego, mamy nie wiem kontakt z naturą, wyjdę sobie, pobiegam do lasu, jest piękne słońce, pogoda. Nie miałbym tak mogę sobie. Dla mnie to jest na przykład przestrzeń. Wreszcie mogę sobie posłuchać audiobooka. Ja bardzo lubię audiobooków słuchać, jak biegam, a często książek to już bardzo rzadko mam czas poczytać przy takiej ekipie, jaką mam w domu i przy obowiązkach zawodowych. Natomiast audiobooków słucham. Samochód i bieganie to są dwie przestrzenie moje na słuchanie i wykorzystuje w pełni, jak się tylko da. Rzadko nawet muzyki słucham przy bieganiu. Częściej dużo właśnie audiobooków i to jest mój czas. W sensie to jest czas dla mnie. To jest czas na celebrowanie tego, że moje ciało jest na tyle zdrowe, że mogę biegać. Czasem, że mogę biegać nawet szybko. To zależności od tego, tak w jakiej jesteśmy sytuacji, ale jakby takie celebrowanie, właśnie ta wdzięczność, o której wspomniałem, właśnie taka uważność, flow, próba złapania takiego flow. Niekoniecznie flow, że biegnę tak 3:50 jest dobre. Jest takie tempo wcale i mogę długo tylko biegnę i jest fajnie po prostu. Jest dobre flow. Właśnie dobre powietrze, dobre emocje i cieszenie się tym, że mogę. Trochę pobiegam tak i może się nagle okazać, że jak odpuszczę to nagle potem ten wzrost się zacznie pojawiać. OK, dobra, To już poczułem się lepiej. To może teraz jakąś zmianę w treningu zrobię, może zacznę jakieś nie wiem inny rodzaj interwałów robić czy coś i to może skutkować.
BHU: To może wrócić. Tak. Jeszcze Szymon się pyta, czy można jakoś trenować łapanie flow?
Maciek: Stan flow jest tak naprawdę w tej podstawowej teorii (ns.1:19:24) tego twórcy pojęcia flow. Taki węgierski badacz Michalis Fiction, Michalin. Długo się uczyłem jego płynnie wypowiadać, ale już potrafię to jest złożenie 2 czynników. Flow pojawia się wtedy, kiedy mamy z jednej strony mamy odpowiedni poziom wyzwania, a z drugiej strony odpowiedni poziom kompetencji, czyli umiejętności, czyli generalnie flow się raczej nie będzie pojawiał, jeżeli jesteśmy beginnerami. W sensie jesteśmy na początku drogi. Raczej nie, bo jak zaczynasz biegać.
BHU: Chyba że gdzieś to naturalnie w sobie mamy.
Maciek: Chyba że tak, ale to będzie raczej taka też nie do końca będzie taki stan rzeczy, że to rzeczywiście te teorie flow opisują jako ten stan takiego zaabsorbowania, że czas wiesz, przestaje płynąć, że jesteś poza. Po prostu jesteś cały w tym i po prostu jesteś Ty i ta czynność. Możemy się tym cieszyć, możemy mieć z tego frajdę. Natomiast ten rzeczywisty flow pojawia się wtedy, kiedy mamy wysoki poziom. Inaczej przynajmniej przeciętny taki wystarczająco już poziom umiejętności i dostosowany do niego poziom wyzwania, czyli ten stan flow to jest znalezienie takiej równowagi. OK, czyli adekwatne oszacowanie umiejętności i działanie, aktywność, która sprawia, że czujemy, że wykorzystujemy ten zasób, który mamy i jeżeli te dwie rzeczy się złożą, czyli jeżeli wyzwanie będzie adekwatne do umiejętności, to zaczynamy odczuwać ten stan uniesienia, uskrzydlenia. Tego, że dzieje się, że to co wypracowaliśmy, jest w tym momencie wykorzystywane i my w tym jesteśmy, i tak. Potem oczywiście ten flow może sprzyjać mistrzostwu, kiedy poziom kompetencji, tych umiejętności będzie bardzo duży i poziom wyzwa będzie bardzo duży, czyli ja mam rewelacyjną kondycję, wyrobiłem w sobie siłę biegową, wytrzymałość i lecę ten spartathlon. W sensie dwie rzeczy się nałożyły i widzę kogoś, wyprzedzam, i widzę, że się dzieje. Ja czuję się z tym super. Dobra, a to już to 113 km na przykład i czy tam kolejny.
BHU: To jest rzeczywiście tak, że tylko dla tej teorii to jest także nasza myśl, że my przestajemy troszeczkę być w biegu, tylko być w jakiejś innej przestrzeni?
Maciek: Mogą być takie doświadczenia, ale ciężko tego oczekiwać, że to będzie przez cały bieg. Myślę, że to jest, że stan flow przez cały bieg to może dla Kiliana, (ns.1:21:44) jest zaabsorbowany. Może on tak odczuwa, bo jednak ciężko odczuwać to, że moje zasoby są tak dobre, że absolutnie mi ich przez cały bieg starcza. To tu mówiliśmy o tym. Kryzys zabija flow. Nie ma opcji, żeby mieć flow kryzysie. To jest jakby zaprzeczenie tego doświadczenia, ale ten stan może wracać. W sensie tak jak mówiłem o tej 90 na roztoczu. Ja tam miałem pokryzysowe ewidentne na tych nie wiem tam 70/80 km ja tam miałem elementy takiego doświadczenia, naprawdę fajnego biegnięcia. Mimo tego, że ten krok był krótki, to tempo nie było rewelacyjne, ale ja czułem, że ono jest fajne na ten moment. Jakby że ono jest wystarczające, że daje dobry efekt i że ja nie umieram. Moja żona jak zobaczyła mnie, tam czekali w takich kamieniołomach tam z 1,5 km kilometra przed metą, jak zobaczyli: On biegnie i to tak całkiem żwawo. Mówi: Jak to jest? Niemożliwe. Spodziewali się, że tam już będę powłóczył nogami, że już tam będę ledwo, ledwo dawał radę to jednak tak nie było. To pewnie dzięki też temu stanowi, który gdzieś tam jakoś mi się udało uzyskać, ale nie ma co oczekiwać, że ten stan będzie przez cały bieg absolutnie, bo to jest oszukiwanie się. To jest praktycznie myślę, że niemożliwe może poza osobami, które są rzeczywiście genialnie przygotowane i też pewnie nie biegną na granicy możliwości, tylko blisko niej, bo to też ten flow jest taki, że to przekroczenie granicy sprawi, że wypadniemy z tego flow. To musi być taki oscylowanie właśnie.
BHU: Komfort taki.
Maciek: Taki komfort z poczuciem, że jakby odbijam się od tego. Jak jest tam takie pod sufitem tego przekroczenia swoich możliwości, że ja czuję, że daję z siebie tyle ile mogę, żeby się nie jakby już nie wypaść za chwilę z tego flow, ale jest wyzwanie, jest zmęczenie, ale ono jest cały czas jeszcze w takich granicach, że performans jest dobry. W sensie, że ten stan jest taki optymalny właśnie, bo flow to jest stan taki bycia optimum.
BHU: Tomek Baca. Jak rozmawiać ze sobą w trakcie biegu? Jak pokonać tego małego siebie mówiącego cichym głosem: Po co Ci to? Wracaj do domu. Zimno jest.
Maciek: Zimno jest to chyba jest taki monolog wewnętrzny. Znaczy dialog wewnętrzny, monolog de facto raczej z wybiegania niż jeszcze z zawodów. Zimno! Wracaj do domu to raczej na zawodach się rzadko pojawia. Na zawodach to jest raczej ten monolog: Już nie dasz rady. Pewnie o Boże mu i już tak już chcę, może zejdziesz. Może to nie ma sensu. Po co Ci to było? Ale po co Ci to było to się może pojawić i tu, i tu. Znaczy to jest taki diabełek. W sensie on tam będzie kusił, żeby sobie odpuścić. Jeżeli chodzi o te monologi wewnętrzne, w sensie tak zwane autoafirmacje to jest technika do przekonywanie siebie. Dasz Radę. Jesteś mocny. Na przykład ja nie lubię tego. Ona jest nie dla wszystkich. Na niektórych działa rewelacyjnie. To trzeba sobie spróbować. Po prostu spróbować pogadać do siebie, przygotować sobie takie mantry, które mogą rzeczywiście zadziałać i dla niektórych. Ja rozmawiam z ludźmi. Mówię: Nie wierzę. To Ci naprawdę pomaga? Mówię. Ale jak to? Mi bardziej działają obrazy, czyli może ja myślę bardziej obrazowo i mi to wyobrażenie na przykład mety, wyobrażenie kolejnego punktu, wyobrażenie jakiegoś pokonania kolejnego odcinka na zawodach daje więcej niż mówienie: Dasz radę, dasz radę, dasz radę. W sensie nie wiem. Dla mnie ten aspekt taki werbalny niekoniecznie. Trochę jest inaczej, jak go słyszę na przykład jak dzieciaki gdzieś tam umiejscowią się na trasie i potem mi woła: Tata, Tato to mówię: O to fajnie. Wierzą we mnie jakoś. Może tą wiarę gdzieś tam przenoszę na własne zasoby, ale te monologi wewnętrzne na niektórych działają i fajnie sobie znaleźć. Można poszukać tego gdzieś tam.
BHU: Takie mantry.
Maciek: Takie mantry gdzieś tam stworzone przez niektórych biegaczy. Niektóre są nawet takie trochę zabawne, błyskotliwe. Inne są po prostu takie nakręcające, że właśnie przywracające.
BHU: Jesteś zwycięzcą.
Maciek: Jesteś zwycięzcą, dokładnie. Natomiast to podobno działa. W sensie to ja nie jestem typem biegacza, który by tę autoafirmację stosował. Powtarzanie sobie takich słów wewnętrznych trochę zagłusza tego podpowiadacza.
BHU: Tak.
Maciek: To jest na pewno dobre. Myślę, że na pewno, kiedy pojawiają się takie myśli to to co warto jest zrobić, to znowu zająć czymś głowę. W sensie, żeby i to może być albo coś bardzo praktycznego. W sensie: OK. Takie mi rzeczy się pojawiają, czyli ja coś chyba potrzebuję. Nie wiem może, czy nie jest już czas na kolejny żel albo żeby zjeść banana, w sensie którego mam w plecaku ze sobą czy wziąć tabletkę cukru, czy cokolwiek zrobić takiego, żeby może czegoś potrzebuję. Można próbować sobie go, jakby zastąpić te takie negatywne podszepty właśnie jakimiś wizjami celów, tego co będę robił na mecie, wizualizacją, a można właśnie spróbować to zrobić takimi autoafirmacjami werbalnymi. Niektórzy tak właśnie.
BHU: W każdym razie odsuwamy te myśli po prostu i odnajdujemy coś, co może zastąpić.
Maciek: Tak albo możemy spróbować je rozpracować. W sensie, jeżeli mamy, czujemy zasoby. Na biegach to jest czasem trudne, o tyle że my jesteśmy zmęczeni i jakby niekoniecznie może nam się jeszcze chcieć dodatkowo, jakby rozbrajać, jeżeli one są głupotą te słowa, które słyszymy, ale jeżeli mamy taką siłę to możemy też spróbować powiedzieć: Ej zaraz. Przecież ja trenowałem długo, przecież wiesz, przecież przebiegłem taki bieg już tutaj ten dystans już wcześniej sobie poradziłem to, dlaczego dzisiaj nie dam rady? W sensie może z tym głosem dyskutować, jeżeli czujesz, że masz na to siłę i masz argumenty. Czasem trudno i wtedy może lepiej go właśnie tak odłożyć na bok i go wygonić tymi innymi myślami, a czasem można spróbować.
BHU: Właśnie to wyganianie to jest chyba słowo klucz, żeby to potrafić zrobić. Kolejne pytanie od Maćka Fucika. Lata lecą, forma nie może rosnąć w nieskończoność. U wielu sportowców ten naturalny stan rzeczy wydaje się być tak trudny do zaakceptowania, że często prowadzi do odejścia od uprawianej dyscypliny. Pozostaje uraz, frustracja, czasami depresja i to, mimo iż karierę sportową jako część swojego życia wspominają bardzo dobrze. Jak kształtować psychikę młodego sportowca by sport stał się sposobem na całe życie? To temat rzeka.
Maciek: Temat rzeka. Jak kształtować psychikę? Ojejku to grube pytanie.
BHU: A Ty jak z dziećmi rozmawiasz swoimi i czy zależy Ci w ogóle, żeby zaszczepić w nich żyłkę sportowca?
Maciek: Tak. W sensie chciałbym, żeby tylko z dzieciakami to koniecznie trzeba działać tak, żeby one miały z tego przede wszystkim frajdę. Ja też nie chcę naciskać, nie chcę ich zmuszać. Miałem raz takie poczucie, że za bardzo chyba chciałem namówić mojego syna i potem on się nawet trochę zniechęcił. Teraz na szczęście już mu się trochę odwidziało. W sensie odwidziało, w dobrą stronę. Natomiast tak. Znaczy staram się. Też staram się z nimi tym trochę bawić. W sensie na przykład jak zabieram dziewczyny na wybieganie jakieś takie na przykład robię z nimi taką pętelkę tam 3 kilometrową, gdzieś tam wokół naszego domu, mamy taką nad rzeczką. Tam koło Nieporętu mieszkam, więc mamy trochę ładnych terenów.
BHU: To ślicznie.
Maciek: Więc zabieram je czasem i czasem sobie biegamy ten kilometr, 2-3 właśnie nawet już z tymi starszymi dziewczynami. To jest taki nasz czas razem. Też jakby próbujemy też celebrować, próbuję tak jakby celebrować z nimi relacje trochę przy okazji tego sportu i chyba tyle. Czy one są bardzo chętne do sportu? Ostatnio jakoś właśnie mi dziewczyny nie wiem, dlaczego absolutnie zniechęciły trochę do zawodów. Często na biegach, na które jeżdżę, są te takie biegi dla dzieci i tak dalej, i jakoś ostatnio nie chcą. Syn chce, a dziewczyny nie chcą. Zobaczymy, jak będzie teraz. Jadę na smoka pod Kraków w październiku jakoś tam Smoczy Kros chyba to się nazywa i tam też chyba będą biegi dzieciakowe, ale chyba tutaj bardzo ważne jest, żeby nie fokusować ich na wyniku, na miejscu, że muszą wygrać. To jest niedobra droga i też wydaje mi się, że to jest poniekąd odpowiedź też na to pytanie dla tych zawodników starszych. W sensie gdzieś chyba to takie rzeczy, o których tu słyszeliśmy mogły się pojawić wtedy, kiedy jesteśmy bardzo mocno sfrustrowani na wynik i to wynik taki wiesz mierzony w czasie, i w tempie przede wszystkim.
BHU: Tak.
Maciek: Myślę, że fajnym sposobem, bo no oczywiście można odpuścić bieganie na wynik, miejsce i po prostu stwierdzić, że: Dobrze, będę teraz biegać dla przyjemności, ale dla niektórych osób, które mają wysoką potrzebę osiągnięć, to może być rzeczywiście frustrujące i może prowadzić do dropoutu ze sportu. Natomiast chyba fajną opcją jest uświadomienie sobie tego, że i to też bardzo cenię u niektórych organizatorów, że są robione klasyfikacje i nagrody, nawet i pucharki już w kategoriach wiekowych.
BHU: To jest super.
Maciek: To jest super, bo to sprawia i to dla mnie w ogóle jest tak niesamowity moment jak widzę wiesz panów z tej kategorii Dinozaur jak oni wychodzą i widzę, że ten gość mówię: Kurczę, jakiś tam pan Zbyszek wiesz lat 67 i on te 120 na roztoczu poleciał, i w połowie stawki właściwie tej ogólnej skończył na swoją kategorię oczywiście wychodzi i wygrywa.
BHU: Ale był sam na podium?
Maciek: Wiesz co akurat tam było chyba ich dwóch, ale to jest medżik. To jest moim zdaniem mega cenne i jeżeli tutaj słuchają nas organizatorzy biegów to ja naprawdę mega zachęcam do tego, żeby to doceniać, bo widzę jak to dla tych ludzi jest niesamowicie budujące, i ważne, i jak to im daje taki często sens też w takim momencie życia, który gdzieś sprawia, że możemy, przechodzimy na emeryturę. Gdzieś zabiera się im jakieś źródła takie poczucia nie wiem, źródła wysokiej samooceny, satysfakcji to ten sport pozostaje taką dziedziną, jeżeli jesteśmy w stanie jeszcze go uprawiać. Może to już nie będzie 120, ale może jeszcze pięćdziesiątkę pobiegnę i jeżeli ja ją ukończę, i dostanę jeszcze ten puchar to jest to dla mnie taki gdzieś motyw albo mogę nawet o niego powalczyć. Wiesz, żeby była ta przestrzeń to to jest rzecz ekstra. Ja spotykam czasem na trasie takich ludzi i mówię: Kurczę. Starszy od mojego taty a gdzieś tam ciśnie i walczy. Z jednym powiem Ci, że na Ultra Kamieńsku to się nie wiem jak ja go chyba wyprzedziłem tam 10 km przed metą czy z 5. Trzymało mnie tak. W pewnym momencie myślałam, że nie dam rady jego tempa wytrzymać a taki siwy dziadek mówię: Kurczę, wow.
BHU: Nie. To się robi zupełnie inne bieganie wtedy dla osób w kategoriach, bo ja sobie wyobrażam, że jeżeli komuś zależy rzeczywiście, żeby stanąć na tym podium to wiesz przed zawodami sprawdza z iloma osobami walczy i wiesz, i tam rywalizacja jest pewnie też nie mała.
Maciek: Tak. Też niemała. Są takie. Ja czasem widzę w takich troszkę większych biegach to. Te podziały są pełne i to jeszcze tam zostawiały osoby poza poziom, więc to nie jest tak, że ich jest tak mało. Myślę, że będzie coraz więcej, bo wiele osób teraz jak mamy jednak większy bum na bieganie terenowe niż wcześniej i osoby z tych takich pokoleń starszych niekoniecznie wtedy to jeszcze było modne, jakby wiesz i jakby na propsie, kiedy oni byli w wieku, kiedy mogli się rozwijać jeszcze w takim wiesz osiągać te maksymalne wyniki, a teraz z takiego pokolenia nie wiem naszego to będzie więcej tych osób. Pewnie niektórzy może zrezygnują, ale wielu pewnie zostanie i im dalej w las tym będzie trudniej na tym dinozaurze zdobywać podium wiesz tak myślę.
BHU: Ja mam nadzieję, bo to jest piękne.
Maciek: To jest piękne.
BHU: W ogóle też rozmawiam trochę z biegaczami przed pięćdziesiątką, po pięćdziesiątce i właściwie to jest trochę tak, że ich głównym marzeniem jest to, żeby biegać długo po prostu i to wszystko. A tego typu nagrody myślę, że mega motywują ludzi.
Maciek: Mega motywują i mogą dawać taką motywację też do utrzymywania, że może im się nie udawało załapać tego podium jak byłem w jakiejś kategorii Master gdzieś mając też 42 lata, bo wtedy wszyscy najlepsi biegali wokół i musiałbym naprawdę mieć niesamowitą dyspozycję i przygotowanie, żeby tam powalczyć, ale patrzę na te wyniki i mówię: Może jak będę biegał do tej sześćdziesiątki to wtedy już zacznę walczyć o to podium tak bezpośrednio.
BHU: Dokładnie tak.
Maciek: Więc to może dawać taką motywację dodatkową do takiego długofalowego uprawiania sportu.
BHU: Tak, absolutnie. To jest drugie, sportowe życie można powiedzieć.
Maciek: Dokładnie i to dla mnie jest to niesamowite. Ja na roztoczu też poznałem taką Panią, która mieszkała w tym samym takim pensjonacie, w którym mieszkałem ja z rodzinką i wiedziałem, że będzie tam Pani, która będzie biegła. Ja mówię: Która to Pani? Przyszły jakieś takie dwie panie zupełnie nie biegowe i Pani taka starsza mniej więcej w wieku mojej mamy albo nawet starsza i potem w kuchni tam robiliśmy sobie kolację. Makaron gotowałem wiesz przed biegiem okazuje się, że ona biegnie i zaczęła biegać, jak przeszła na emeryturę, jak sześćdziesiątkę skończyła, i biegła na tym Roztoczu nie wiem, czy nie sześćdziesiątkę słuchaj.
BHU: Niesamowite.
Maciek: Naprawdę tam dzielnie walczyła. Mówi: A, bo tutaj tak właśnie stwierdziłam, że czegoś potrzebuję nowego, jak przejdę na tą emeryturę. Tam 4 lata po tym, chyba 64 lata miała albo 5 jakoś tak i biegała.
BHU: To tak jak nasza wspaniała Basia Prymasowska też tak ciśnie właśnie niesamowicie. Zaczęła biegać wcale nie będąc młodą osobą także. A teraz wiesz ciągle jest Mistrzynią Europy, zdobywa medale w swojej kategorii. Także to jest epickie. Dobra. Jaki jest wpływ medytacji na psychikę sportowca w odniesieniu do wykonywanych jednostek treningowych? Czy warto medytować podczas tych jednostek? Masz jakieś doświadczenia z medytacją?
Maciek: Bardziej z mindfulnessem, który jest taki około medytacyjny. Ciężko mi powiedzieć. W sensie ja nie.
BHU: Ja sobie nie wyobrażam trochę medytowania w trakcie sportu, w trakcie uprawiania.
Maciek: To jest właśnie chyba tak. Można być uważnym, można wchodzić w taki stan właśnie taki właśnie wiesz, szukać takiej trochę głębszej świadomości, ale taka medytacja wiesz możesz, jakby koncentrować się na oddechu, wyrównywać go w ten sposób, złapać taki świadomy rytm biegowy bardziej. Może troszkę też taką uważnością też pewne elementy techniczne korygować na treningu, ale taka stricte medytacje w trakcie treningu to jest dla mnie też taka trudna do wyobrażenia.
BHU: Ale absolutnie medytacja z kolei już w domu czy w grupie, gdziekolwiek, w jakimś spokojnym miejscu może nam pomóc potem w tych wszystkich aspektach, o których mówiliśmy przed sekundką, czyli właśnie, że kontrola ruchu ciała, poprawianie techniki i bycie świadomym ciała podczas biegów.
Maciek: Tak. Też takie elementy właśnie medyctacyjno-ważnościowe mogą nam ułatwić potem to świadome przenoszenie uwagi, o którym mówiliśmy sporo na to, co chcemy rzeczywiście.
BHU: Tak, o czym chcemy myśleć.
Maciek: Myśleć, a nie o tym, co nam się narzuca.
BHU: Tak. Michał się pyta: Jak ograniczyć totalne sfiksowanie na jakimś punkcie w przypadku biegania? Chodzi mi o to, że czasem wiem, iż powinienem odpuścić z treningiem, bo na przykład mam początek jakiejś kontuzji i na przykład już po 2 dniach mam takie wyrzuty sumienia, że nie zrobiłem treningu, że już na 3 dzień i tak go robię. Wówczas żaden ból nie jest w stanie mi przeszkodzić. To jest chyba jakiś taki przykład troszeczkę uzależnienia, że już tak głęboko w tym jesteśmy, że nie jesteśmy w stanie odpuścić pomimo bólu i kontuzji.
Maciek: Tak. Tutaj jakąś taką nadzieję znowu wydaje mi się takie pomyślenie dalej. Tak, kolejny raz wracam do koncentracji na tym rzeczywistym celu. Chyba że ktoś biega rzeczywiście tak uzależniony od całego procesu treningowego i na tym się skupia, ale jeżeli mamy cele długoterminowe, to chyba to jest taki punkt zaczepienia. Dlatego OK. Ty nie chcesz, tylko pobiec jutro, pojutrze czy za 3 dni tylko chcesz osiągnąć.
BHU: Coś za pół roku.
Maciek: Za pół roku, za rok. Chcesz móc pobiec to.
BHU: Nie zrobisz tego z kontuzją.
Maciek: Nie zrobisz. Jak teraz zajedziesz sobie tą kontuzję, to zamiast przerwy 2 tygodnie czy 3 będziesz miał przerwę pół roku.
BHU: Tak. Można też próbować zastąpić czymś tą aktywność, prawda? Czymś co nie wywołuje.
Maciek: Ja w takich momentach przeciążeniowych, nawet wiesz, to to nawet niekoniecznie rezygnacja z aktywności, ale przejście na rower.
BHU: Basen.
Maciek: Na basen, nawet czasem na orbitrek jakiś gdzieś tam.
BHU: Bo często wydaje mi się, że my nie kumamy tego, że my niekoniecznie musimy biegać, tylko po prostu musimy nasze serce wprowadzić na wyższe tętno i wtedy zaczynamy odczuwać, podobne nasze ciało zaczyna odczuwać, więc czy to jest właśnie na rowerze, czy to jest na basenie, to trzeba sprawdzić, bo to są dużo mniej obciążające nasze ciało.
Maciek: Tak. Szczególnie, że te nasze kontuzje czy przeciążenia często są właśnie takie typowo biegowe i bardzo łatwo nawet mówię na rowerze pracują też nogi, a jakby te przeciążenia stawów już są zupełnie inne obciążenia i przy wielu takich trudnościach można to przetrwać. W sensie nie rezygnując z treningu, utrzymując jakby kardio dobre i różne inne aspekty. A to, że tam troszkę odpuścimy pewne fragmenty to to się nie odbije tak bardzo na tym performersie pewnie nawet bo przecież.
BHU: Nie odbije, bo nie złapiemy kontuzji.
Maciek: Nie będzie przede wszystkim kontuzji, dokładnie.
BHU: Właśnie. Mam takie pytanie o sytuację, w której trening, bieganie było ucieczką od problemów w życiu i po ich rozwiązaniu zawodnik odpuścił trening albo jaką pracę wtedy trzeba było wykonać, żeby utrzymać motywację, gdy nie było od czego uciekać? To już trochę mówiliśmy o tym, ale co jest ciekawe, bo był problem. Trening był odpowiedzią jakby czymś w zastępstwie. Problem został rozwiązany i co z tym bieganiem?
Maciek: To ciekawe, bo wydaje mi się, że ciekawe, że jakby jednak ten trening ma te elementy takie wiesz nagradzające, więc jakby nie pojawiło się uzależnienie.
BHU: Właśnie.
Maciek: Od samego biegania, a jakby to jest dobre pytanie. Nie wiem. To znaczy, nie ma jakiejś takiej motywacji tak, bo brakuje w tym momencie motywacji.
BHU: Czyli to nie chodziło o ten sport de facto.
Maciek: Nie chodziło o sport. Można sobie próbować postawić cele. Wiesz jakoś zakotwiczyć, a jeżeli to nie są cele, które są istotne, bo brakuje.
BHU: To trzeba poszukać czegoś innego.
Maciek: Trzeba poszukać czegoś innego chyba, bo to znaczy, że to nie o to chodziło.
BHU: Tak. Grzegorz Baran. Czy występuje coś takiego jak zmęczenie psychiczne związane z uprawianiem danej dyscypliny? Jako jednostka zdiagnozowana w psychologii sportowej jest takie pytanie i jeżeli tak, to jakie są objawy, symptomy i jak przezwyciężać, aby ponownie nabrać ochoty i motywacji do rywalizacji i realizacji celów?
Maciek: To jest znaczy, chyba nie ma aż tak precyzyjnej klasyfikacji. Znaczy nie ma, nie spotkałem się, żeby mówić o wypaleniu takim, które jest bardzo nazwany symptom, ale tu mówimy po prostu o pewnym rodzaju wypalenia i te wypalenie może przyjmować różne formy to wypalenie sportowe. Czy to badany, często dyskutowany ten syndrom taki właśnie wypaleniowy, który się wiąże właśnie z takim poczuciem braku sensu, widzenia sensu, nadziei w tym sporcie. Też poczucia braku osiągnięć i braku progresu i to może mieć rzeczywiście związek z konkretną dyscypliną. W sensie tak, bo jeżeli jest ona dla nas szczególnie ważna, inwestujemy tu zasoby i na przykład właśnie przestajemy obserwować u siebie progres, albo nawet obserwujemy pewien i z jakiegoś powodu regres czy to związanego z wiekiem to może się pojawić takie specyficzne. Być może wtedy warto jest jakby trochę odpuścić, trochę wycofać możemy. Jeżeli to wypalenie się pojawia, to pewnie też znaczy, że coś nie trybi w tym sensie, że my czegoś to ten sport nie daje nam czegoś, co powinien dawać. Być może tutaj jest kwestia pracy, jednak takiej może wtedy z psychologiem albo takimi standardami i celami. W sensie jakie są moje.
BHU: Czego ja chcę.
Maciek: Czego ja chcę w tym sporcie? Tak naprawdę to ważne, żeby to nazwać. Jeżeli znowu warto pewnie wtedy, jeżeli chcemy zostać przy tej konkretnej dyscyplinie z jakiegoś powodu, a nie czujemy się w tym dobrze to może warto na tych celach jakby je zredefiniować, postawić trochę inne. W ogóle to jest też ciekawą opcją jest spotkałem się z takim podejściem, żeby przy i też wydaje mi się to sensowne przy, jeżeli na przykład nie idzie nam w jakimś obszarze biegania, to sobie to urozmaicić. W sensie nie mogę podbić sobie życiówki w maratonie. Biegam ten asfalt, trzepię te maratony i ciągle gdzieś blisko jestem, ale nie mogę i to już mnie frustruje. Już mi się nie chce trenować, bo zmieniam te programy treningowe, intensyfikuję, zwiększam odstępy. Nic nie idzie. To może warto wtedy OK, a biegałeś kiedyś ultra? W sensie biegałeś trailer crrosy.
BHU: Tak.
Maciek: Zobacz, poczuj przyrodę, zmień trening i może za 2 lata sobie wrócisz do tego maratonu. Może ten rodzaj treningu Ci da. W ogóle nagle się okaże, że Ci ta taką podbudowę, że potem tylko zrobisz bezpośrednie przygotowanie pod maraton i nagle będziesz miał o 10 minut lepszą życiówkę.
BHU: Albo w ogóle właśnie zmienić dyscyplinę.
Maciek: Albo zmień dyscyplinę i zobacz, czy tam się nie odnajdziesz, czy nie będziesz miał większej frajdy.
BHU: Tak.
Maciek: Dla mnie większą frajdę daje bieganie terenowe takie niż po asfalcie.
BHU: Jasne.
Maciek: Może zmień dystanse. Może się okaże, że to będzie dla Ciebie dobre, tak? Nie wiem Patryk Dobek się przerzucił z płotków na to 800 i nagle zaczął biegać rewelacyjnie. Zupełnie jakby zmień tu mówię o dużo krótszych dystansach innych trochę, Mam taką magistrantkę moją, która biega też i dziewczyna dobrze biega. W sensie jest ma 23 lata pewnie i na dyszkę poniżej 40 minut asfaltowe schodziła i już takie miała właśnie wypaleniowe. Udało się złamać te 40. Potem była pandemia, jakoś tak nie mogła i się przerzuciła na terenowe bieganie na takie dystanse w granicach 20 km i właściwie wszystkie biegi, które zaczęła od tego momentu. Po pierwsze kończy na podium. W sensie te pierwsze, drugie miejsce mówi Ania, którą śledzę i wow. Biega bardzo dobrze i daje jej to dużo większą radość. Też widzę, że zupełnie inaczej do tego podchodzi. To jest właśnie fajny sposób, zmiana. W sensie jakaś zmiana. Na pewno potrzebna jest w takiej sytuacji, jakaś zmiana. Czy to będzie zmiana właśnie na inne dystanse, czy na inny rodzaj biegania. Możemy zostać przy bieganiu, a zupełnie nowych doświadczeń sobie dostarczyć i trochę też wtedy też te standardy się zmieniają, bowiem wchodzimy w nową przestrzeń, nie mamy tak dużej presji na wynik. To wiadomo, że musimy się w tym osadzić. Musimy poczuć te dystanse. Nie stawiamy sobie takich, nie dokręcamy tak bardzo śruby i może taka właśnie swoboda i wolność pewna dać dużo fajniejsze rezultaty, zarówno takie na poziomie satysfakcji, po prostu frajdy z tego co robimy, a w przypadku tak jak ten przykład Ani pokazuje, może się też przełożyć to na prawdę takie fajne wyniki.
BHU: Super. Tak. Myślę, że ten temat frajdy w sporcie jest super ważny, żeby przede wszystkim się tym cieszyć. To jest chyba i żeby ta presja, odpuszczać tą presję cały czas i próbować po prostu.
Maciek: Tak, bo przecież robimy to koniec z końców po to, żeby się z tym fajnie czuć.
BHU: Właśnie, nie lecimy na olimpiadę, żeby.
Maciek: Pewnie łatwiej jest to robić w biegach terenowych. Też ja czasem tak mam, że kurczę, nawet mówię, że kurczę może już nie idzie to tak dobrze jakbym chciał, to też zawsze mogę powiedzieć: OK. Zobacz, jak jest fajnie. Ty jesteś na nie wiem w tych górach, w tych Bieszczadach biegniesz albo gdzieś tam po jakimś parku i Narodowym w sensie tak. Tutaj Ci wyskoczył jelonek, a tu zobacz różne takie doświadczenia fajne. Pamiętam też na roztoczu ta trasa biegnie koło takiego stawu, który się biegnie wiosną to już od nie wiem pół kilometra wcześniej słyszę taki dziwny dźwięk i potem orientuję, że to są żaby, które tak kumkają tam. To są takie fajne momenty, które też jakby fokusują się na to, co jest wokół Ciebie i taka umiejętność przeniesienia uwagi też właśnie nadaje inny wymiar też takiej radości z tego biegania.
BHU: W ogóle to roztocze jest super. Ja byłem w tym roku na wakacjach, ale muszę się na ten bieg wybrać, bo on jest chyba fajny, nie?
Maciek: On jest fajny.
BHU: A jakie Ty masz cele w ogóle powiedz. Jaki jest Twój duży cel? Gdzie Ty dążysz biegowo?
Maciek: Ja trochę tak różnorodnie. W sensie ja mam kilka tych celów i chciałbym takie dwa duże cele to pewnie jest spartathlon. Już wspomniałem gdzieś tam się. Mi się wymsknęło.
BHU: Asfalt pomimo wszystko?
Maciek: Pomimo wszystko. Jakoś mnie ta Grecja, coś mnie ciągnie mimo wszystko i pewnie tytuł ten też gdzieś tam jest. Z polskich biegów korci mnie, pewnie to byłby taki etap przed to, żeby spróbować, chociaż nie wiem, bo ja teraz biegłem na UTM na Ultra Trail Małopolska i chciałbym spróbować te 240. Już tak myślę, jeżeli to przebiegnę to to UTM będzie już po prostu wiesz już po prostu okej, kolejny bieg.
BHU: Tak.
Maciek: Ja tam pobiegłem. To był jeden z moich pierwszych biegów górskich. Chyba taki górski to pierwszy. To był taki dystans. Mówię: A 35 mówię co to za bieg jest? A tak sobie pobiegnę. Ze znajomymi pojechaliśmy. Ja Ci powiem, że to był jedyny bieg, w którym ja usiadłem w trakcie biegu i powiedziałem: Cholera, nie dam rady, gdzieś tam. Wiesz po kilku takich podejściach taki wał był: Nie dam rady, usiadłem. Wiesz pomyślałem: Dobra. Dobiegniesz. Wziąłem sobie, wyciągnąłem sobie jakiś żel z kieszonki, wciągnąłem ten żel, wziąłem dwa głębsze oddechy i poczłapałem do tej mety, ale to był bieg.
BHU: Docisnąłeś pewnie.
Maciek: Docisnąłem na początku. Mocno pobiegłem pierwsze odcinki, te pierwsze fragmenty. Też się raz trochę zgubiłem. Chciałam nadrobić. Tu u mnie tak nie zadziała, jak tam. Pocisnąłem potem, ale to było dość wcześnie i chyba przesadziłem po prostu. To był bieg, który mnie nauczył pokory. Mówię takie górskie biegi uczą pokory i ten bardzo nauczył, więc mam z nim takie rachunki do wyrównania. Zobaczymy, na jakim dystansie następny raz, ale dalej chciałbym tam wrócić. Chciałem pobiec z takich bliższych celów, to chciałem pobiec. W przyszłym roku miałem biec roztocze na 120. W zeszłym roku 90. Ja tak co roku wydłużałem, a tutaj właśnie ostatnio na forum Facebookowym organizatorzy mówią, że oni chyba będą zmieniać dystansem, bo na długie jest mało chętnych, że oni będą proponować jakieś tam sześćdziesiątki, jakie byście chcieli. Ja mówię: Jak to, ale jak to? To jest moja stu dwudziestka marzeń, więc nie wiem. Jeżeli nie będzie stu dwudziestki na roztoczu.
BHU: To 130 na DFBG.
Maciek: Może.
BHU: Na Dolnym Śląsku.
Maciek: Wiesz co jest, mam kilka pomysłów takich nawet. Widziałem, że w tym Supraślu na Bizonie jest 103. To jest taki fajny bieg. Prosty chyba dość. Ładne tereny bardzo, bo tam jest malowniczo, a z kolei tych górek nie ma za dużo, więc będzie taka pewnie przyjazna ta setka. Nawet miałem taki pomysł, żeby spróbować pobiec go poniżej 10,5 godziny to można było wtedy zrobić ten czas na Spartathlon wymagany, bo to takie 103 po płaskim wydaje się wykonalne. Tak jak patrzyłem też po czasach, jakie tam ludzie mieli w poprzednich edycjach to tam do 6 miejsca to tak łamali te 10,5 spokojnie nawet.
BHU: To za szybko pobiegłeś. Fajnie.
Maciek: Nie wiem. Wiesz co 90 z malutkim haczykiem na Roztoczu chyba w 9:50 parę pobiegłem.
BHU: A ile tam przewyższeń jest?
Maciek: Na Roztoczu było, na tym długim to nie tak dużo. Jak na te 90 było chyba 1700 było czy coś więc to było takie, ale w tym Supraślu tam jest chyba wiesz z 700 czy 800, więc to już w ogóle jest prawie 103 km.
BHU: Nie czułeś tych?
Maciek: Nie poczujesz biegów. Może tam jakieś 2 małe górki i tyle, więc to jest taki jeden z moich pomysłów na kolejne lata. Takie mniejsze cele. Kiedyś chciałabym maraton poniżej trójki pobiec, ale to jest taki głupi cel, taki liczbowy, wiesz.
BHU: Liczbowy, ale w ogóle to też jest taka magia. To jest podobnie tak jak 30 kilometry na maratonie. To weź złam tą trójkę. Przecież to jest po prostu cholernie trudne.
Maciek: Jest trudne.
BHU: To jest cholernie dla biegaczy, którzy normalnie biegają właśnie 3:20/3:30/3:15/3:10 to zrobienie tych kilku minut szybciej nagle okazuje się przepaścią kompletną.
Maciek: Jest wyzwaniem. Wcześniej pewnie ja mam dużo takich dystansów, gdzie jestem blisko jakiejś takiej magicznej granicy. Rok temu biegałam ostatnio dyszkę i pobiegłem ją w 40:07 i te 7 sekund było tak frustrujące. Wiesz co ja nie myślałem, że tak dobrze pobiegnę też. Znaczy inaczej. W ogóle biegłem na mniej więcej 41:30. Potem pierwszą piątkę, bo ja biegłem w ogóle za szybko. Trochę mnie przytkało. Pół kilometra zwolniłem, potem wyrównałem tempo i na koniec się okazało, że kurczę, jestem bardzo blisko. Zacząłem się ścigać jeszcze z jakimś gościem na finiszu. On tak szedł w opór i nagle wiesz dobiegłem. Mówię: Kurczę, tak mało brakowało, więc tu mam 7 sekund. Na półmaratonie w Wiązownej miałem godzinę trzydzieści pięćdziesiąt dziewięć, czyli minutki mi zabrakło do złamania go godzinę trzydzieści, więc na półmaratonie też jest blisko ta granica do złamania i to są takie dwa gdzieś, takie bliższe cele. Pewnie dychę nawet może w listopadzie na niepodległości spróbuję sobie 40 urwać.
BHU: Dobrze, a te kamyczki do UTMB będziesz zbierał, masz jakiś plan?
Maciek: Może tak. Wiesz co gdzieś tam ze względu na to, że ja lepsze wyniki wykręcam pewnie dlatego ten spartathlon mi się wydaje mimo dystansu wydaje mi się bardziej osiągalny z racji tego, że jednak bardziej on ma trochę górek, ale jednak sumarycznie to jednak wiesz. Te przewyższenia tam są dużo mniejsze, więc dlatego może mi się wydaje bardziej osiągalny. UTMB pewnie też, ale pewnie po w sensie, tak? Także to pewnie za kilka lat. Też jak dzieciaki będą większe, to będzie łatwiej zorganizować takie wiesz dobre wybiegania i systematyczność jednak taką pełną w tym procesie treningowym.
BHU: A Ty masz trenera w ogóle?
Maciek: Nie. Wiesz co, ja się sam sobie czytam, sam sobie trenuję. Pewnie warto by było. W sensie mam takie poczucie, że jakby już chciałbym się przygotować do takiego grubszego czegoś, to to taka współpraca z trenerem mogłaby zaowocować. Nawet myślałem też pod kątem, nawet może tej trójki w maratonie już, że to też pewnie by pomogło.
BHU: Tak pod trójkę w maratonie to wydaje mi się wręcz konieczne, bo to są tak specjalistyczne treningi, że ja bym się nie ten.
Maciek: Ostatnio trafiłem na taki artykuł, że taki jakiś legendarny maratończyk słuchaj. Nie pamiętam brytyjski chyba jeden z jakichś tam olimpijskich medalistów takich. Nie pamiętam nazwiska miał taką jednostkę treningową interwał słuchaj 100 X 400 metrów.
BHU: Co?
Maciek: Co? Dokładnie i wiesz w takim tempie.
BHU: What? Nie słyszałam o takim treningu.
Maciek: Nie. Podobno słynął z takich bardzo obciążających treningów, które w jego przypadku były mega skuteczne i wykręcał tym niesamowite wyniki, ale jak przeczytałem interwał 100 X 100 metrów. Jeszcze prowadził potem jakiegoś takiego też znanego czeskiego maratończyka, który też to 100 x 400 używał, bo to był właśnie wokół tego jakiś artykuł. Nie pamiętam, w jaki w bieganiu trafiłem. To jak taką jednostkę treningową to mówię: Dobrze. To już w ogóle sobie tak coś takiego.
BHU: Ale ja też mam tę pokusę, żeby złamać tę czterdziestkę na dychę i tę trójkę w maratonie, ale to trzeba by tak.
Maciek: Czterdziestkę na dychę łatwiej.
BHU: Łatwiej, ale w sumie jak nie złamiesz 40 czy nawet 39 na dychę, to nie ma co podchodzić do trójki w maratonie w ogóle mi się tak wydaje, że to.
Maciek: Nie ma co. To też jeszcze właśnie ja w półmaratonie jeszcze pewnie mówi się tam godzina 25, że jest takim czasem, który Ci pozwala myśleć o trójce.
BHU: O trójce, dokładnie.
Maciek: Więc najpierw tą godzinę 30, a potem może trochę więcej się uda urwać. Zobaczymy, czy się uda. Ja te półmaraton tylko tak wiesz, na początku sezonu biegam. Tam jak jest Warszawski i tą Wiązowną teraz pobiegłem. Ta Wiązowna mi bardziej podeszła. Wiesz to też ciekawa sytuacja, bo ja to Wiązowno traktowałem jako w trakcie cyklu niby przygotowawczego do Warszawskiego ja sobie ją zapisałem się na nią jako taki bieg testowy. Ja ją miałem biec trochę wolniej. W sensie też ja nie zakładałem, że tam. Ja sobie tak zakładałem jak ja miałem życiówkę starą bardzo. Na półmaratonie dawno nie biegałem połówek i sprzed kilku lat miałem życiówkę bardzo starą. Tam ze 3 lata już na pewno miała jak nawet nie wiem czy nie 4. Ja miałem złamaną godzinę 35 miałem. To był 34:50 chyba. Mówię: Dobra, to na warszawskim spróbuję tą godzinę 30 zaatakować, a tutaj to jak pobiegnę godzinę 32/30 to już będzie dobrze. 32 to będę zadowolony, ale okazało się po pierwszej połowie dystansu, że jest fajnie i może nawet na tej Wiązanej by się udało tylko wiesz co zrobił mi się w ogóle jakiś dziwny odcisk. Chyba mi się zwinęła skóra na poduszce, na stopie od spodu i zaczęło mnie bolec i potem przez ten bąbel, który mi się na stopie zrobił wyrwało już po tym półmaratonie. Wiesz zanim mogłem wrócić do normalnego biegania i to mi się odnowiło też na Warszawskim.
BHU: Wow.
Maciek: To jest dziwna kontuzja. Znaczy kontuzja. Dziwny, uraz. Ja nigdy czegoś nie miałem.
BHU: Na takim krótkim biegu. Niesamowite.
Maciek: Na połówce taki. Nie wiem, dlaczego i to wiesz podeszło mi po prostu i jak to poczułem na Warszawskim już, że gdzieś tam na nie wiem 12-13 kilometrze zaczynam to czuć i wiedziałem, że to jest to samo. W ogóle na Wiązownej to myślałam, że mi kamyk wszedł. To było tak kujące punktowe uczucie. Mówię: Kurde mam kamyk. Nie będę teraz go wyjmował. Trudno biegnę. Potem zdejmuję but, żeby wyjąć ten kamyk, patrzę, a tam bąbel. Wcale nie żaden kamyk i na Warszawskim jak już poczułem to już po prostu trochę jednak odpuściłem, i tam był trochę gorszy. Tam właśnie była ta godzina 32, którą miałem pobiec niby wcześniej miesiąc na tej Wiązownej, więc tutaj też jest taki.
BHU: Ale fajnie.
Maciek: Cel do złamania. Zobaczymy. To są pewnie. Przed maratonem na trójkę na pewnie. Może jakieś jak zaatakuje. Właśnie tutaj miało być lepiej, a było tak.
BHU: Ale wiesz to wszystko przed Tobą. Jeszcze młody jesteś, jeszcze masz czas.
Maciek: Jeszcze mam, jeszcze trochę mam.
BHU: Maciek, dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Przetrzymałem Cię trochę, ale bardzo fajne rzeczy nam opowiedziałeś. Także serdeczne dzięki za poświęcony czas.
Maciek: Było bardzo miło, fajnie.
BHU: Dzięki bardzo. Pozdrawiam Cię i do zobaczenia może na jakimś szlaku kiedyś.
Maciek: Do zobaczenia. Dzięki.