top of page

Witajcie w podkaście BlackHatUltra. W tym tygodniu zapraszam na spotkanie z Piotrem Łobodzińskim.

Piotr Łobodziński: Zdaję sobie sprawę, że raczej właśnie z gór jakby się nie da utrzymać. Na schodach jakby mam jakiś tam przychód z tego jak jesteś najlepszy na świecie to coś tam da się zarobić i teraz ten sezon jest trochę właśnie jakby stracony, a więc dlatego teraz spróbowałem biegania po górach. Oczywiście to nie jest jakąś, że już spróbowałem, bo już mam trzydzieści pięć lat, a więc jakby czas najwyższy tego spróbować. To jest raczej w kategorii to traktuję takiego sprawdzenia się właśnie jak mocny jest Bartek Przedwojewski czy inni polscy biegacze. Fajnie by było pojechać na przykład na taki Golden Trail (ns.0:40) na finał na Azory, ale jak tam sprawdzałem regulamin to w ogóle nie interesowała mnie rywalizacja w (ns.0:45) każdego dnia po trzydzieści kilometrów tylko raczej tam jest widziałem klasyfikacja najlepszy sprinter. Każdego dnia dwa kilometry pierwsze, a więc już miałem plan jakbym tam dostał ten bilet to każdego dnia lecę te dwa kilometry a potem spaceruję na limicie do mety i tak przez cztery dni, a więc trochę żałuję właśnie, że z Marcin Rzeszótko tam przegrałem w Lądku.  Myślę, że jakbym teraz, jutro miał startować to moja forma jest jakby o dwie - trzy minuty lepsza jakby na tej samej trasie przy tych samych warunkach to teraz bez problemów żołądkowych dwie – trzy minuty mógłbym pewnie z tego czasu swojego urwać.

 

BHU: To był Piotr Łobodziński. Ja nazywam się Kamil Dąbkowski i witam Was w podkaście BlackHatUltra. Piotr jest niekwestionowanym mistrzem świata w bieganiu po schodach. Zdobył kilka pucharów świata i obleciał świat dookoła: Nowy Jork, Paryż, Szanghaj, Warszawa. Ukończył studia ekonomiczne, ale zdecydował się na zawodowe bieganie po schodach. Sytuacja wirusowa odcięła mu jednak możliwość startów, więc Piotr ruszył w polskie góry, gdzie sporo bhp w stawce kilku biegów a jeszcze nie jest w formie jak mówi o sobie. Jesteśmy przyzwyczajeni w tym podkaście do ciepłego, pozytywnego i romantycznego traktowania biegów i naszych biegaczy. Piotr ma podejście bardziej pragmatyczne. Jest zdecydowanym zwolennikiem wyczynu sportowego bardziej mierzalnego niż bieganie po górach i pomimo że sam jest częścią tego świata to ma swoją wyraźną opinię dotyczącą poziomu sportowego naszych biegaczek górskich czy sposobu na zdobywanie tytułu Mistrza Polski. Dzisiaj będzie inaczej. Posłuchajcie.

 

Cześć Piotr. Witam Cię serdecznie.

Piotr Łobodziński: Witam serdecznie.

BHU:Posłuchaj tak patrzyłem na Twoje zdjęcia z Zakopanego z Tatra Sky Maraton i tam jest bardzo fajne obserwowanie Ciebie na mecie. Masz tam takie fajne zdjęcie w pozie super bohatera. Powiedz mi skąd Ty po tylu latach biegania jeszcze czerpiesz tak taką radość i optymizm do życia? Powiedz mi.

PŁ: Po pierwsze to była Tatra Sky a nie Tatra Sky Maraton.

BHU: Tak.

PŁ: A nad tą pozą to właśnie myślałem na ostatnich dwóch kilometrach przed metą jakoś. Nikogo za mną nie było. Znaczy nie oglądałem się też, ale wiedziałem, że jakoś mam przewagę. Tak jakoś podświadomie czułem, że ta przewaga jest w miarę i mam czas na zrobienie czegoś śmiesznego czy ciekawego na mecie i tak myślałam co tu zrobić? Co tu zrobić? I tak właśnie wbiegając na metę najpierw takie pompowanie a później poza Justina Bolta więc takie wskazywanie na gwiazdę jakąś, a więc aby właśnie było coś ciekawego i potem jakieś fajne fotki, które można wrzucić na Instagrama.

BHU: Wyszło fajnie rzeczywiście. Teraz rozumiem nie możesz biegać po schodach za bardzo. Nie ma zawodów, tak?

PŁ: Tak. Sezon jest trochę zawieszony. Te międzynarodowe wszystkie starty w Azji, jakiś tam Pekin, Hongkong, Japonia to raczej nie odbędą się w tym roku. Te zawody są cały czas w kalendarzu, ale sukcesywnie są odwoływane na tydzień czy dwa przed zawodami. Myślę, że w Polsce coś tam się odbędzie. Już niedługo chyba jest zbieg pasty dwudziestego drugiego sierpnia. To jest taki sprinterski na dziewiąte piętro tutaj w Warszawie. Możliwe, że Mistrzostwa Europy będą też w rondo jeden. To już pewnie jakoś październik - listopad, ale to raczej takie polskie biegi tak do pięciuset czy sześciuset osób. Myślę, że to ma szansę się odbyć, a jeżeli chodzi o takie zagraniczne i moje takie cykle biegów to myślę, że ten rok będzie stracony.

BHU: Wiesz co ja tam się cieszę, bo znaczy ja i tak się chciałem z Tobą spotkać i pogadać o bieganiu po schodach, ale tak fajnie wiesz mi się skleił ten sezon dla Ciebie nieszczęśliwy, dla mnie szczęśliwy, że zacząłeś biegać po górach i zacząłeś też mocno rywalizować z faworytami naszych górskich biegów i to zawsze jest takie fajne wiesz zamieszanie. Dlatego bardzo się cieszę, że możemy teraz o tych obu dyscyplinach porozmawiać.

PŁ: Dokładnie. Ja też z jednej strony się cieszę właśnie, bo zawsze te schody mi przeszkadzały jakby zadebiutować w górę. Znaczy ja biegałem też wcześniej jakieś tam biegi raczej takie klasyczne do godziny, czyli anglosaskie czy alpejczyki, ale to też było tak raz-dwa razy w roku maksymalnie i tak jak mówię te schody, czyli taki wysiłek pięcio – dziesięciominutowy. Jednak się nie dało tego połączyć treningowo na biegach godzinnych czy dwugodzinnych, ale zawsze z tyłu głowy miałem właśnie to, że chcę wystartować bieg Marduły. Zawsze mnie kusił w czerwcu, ale wiedziałem, że jak to pobiegnę tak nawet na żywca, czyli z mojego treningu schodowego to ja potem przez tydzień mam może dwa, a może miesiąc będę cierpiał z powodu właśnie zbiegów i w tym roku właśnie się nadarzyła taka okazja, żeby się trochę przygotować. Chociaż moje przygotowania są naprawdę bardzo krótkie bo jak mi odwołano sezon czyli tam start w połowie marca w Paryżu na Wieży Eiffla to ja praktycznie z dnia na dzień jakby zacząłem od roztrenowania więc połowa marca, kwiecień i maj to u mnie były dwa maksymalnie trzy treningi w tygodniu dwadzieścia – trzydzieści kilometrów a więc dwa i pół  miesiąca roztrenowania i dopiero jakby można powiedzieć kończę jakby drugi miesiąc treningów a więc cały czerwiec i cały lipiec są jakby solidnie przetrenowane tak codziennie a tamto to było po prostu tak dawno czegoś takiego nie miałem. Przeważnie roztrenowania mam dwa tygodnie a tutaj było dwa i pół miesiąca, a więc moja forma jest jakby cały czas wzrostowa.

BHU: Ale zanim te schody się zaczęły to Ty uprawiałeś po drodze bardzo dużo różnych dyscyplin, prawda? Ty chyba od zawsze coś robiłeś w kwestii sportu.

PŁ: Tak, ale to była zabawa sportu. Jakby nie nazwałbym tego sportem wyczynowym tylko bardziej jako sport, jako hobby, a więc tak od dziecka byłem aktywny, jakieś tam biegi w szkole na kilometr raczej byłem w czołówce, jazda rowerem, piłka nożna, siatkówka bardzo długo jakby pół podstawówki i całe liceum. W tenis ziemny trochę tam z ojcem grałem na jakiś tam takich kortach betonowych sami rozstawaliśmy słupki, siatkę i coś tam odbijaliśmy. W czasie studiów to była i wspinaczka, ale też jakby tak amatorsko, jakiś taniec towarzyski, ergometr wioślarski, badminton więc trochę tych dyscyplin było. Rajdy przygodowe też się przewinęły, a więc jakby.

 

BHU: Rajdy przygodowe.

PŁ: Tak, tak. Zanim jeszcze wyczynowo zaczęłem trenować to były rajdy przygodowe. Pierwsza setki na orientację h2 harpagany zaliczyłem, a więc tak właśnie moje pytanie skąd ja się tu wziąłem w ogóle? BlackHatUltra, ultra to raczej właśnie nie ja. Chociaż właśnie te piętnaście lat temu czy dziesięć to trochę tego ultra było. Najdłuższy bieg właśnie to Adventure Trophy pamiętam w Arłamowie czterdzieści godzin na trasie właśnie rajdu przygodowego.

BHU: To bardzo, bardzo ciekawe są te doświadczenia, ale tak się wytłumaczę od razu. Wiesz to hasło ultra to jest takie słowo wytrych, bo to nie do końca chodzi o dystans tylko bardziej o to co my robimy ze swoim życiem, żeby być szczęśliwymi po prostu i akurat tak wyszło, że się spotykam ze sportowcami. Także, a że mam słabość do długich dystansów to jest zupełnie inna kwestia.

PŁ: To jeszcze dopytam skąd ta nazwa Czarny kapelusz?

BHU: Czarny kapelusz. Wiesz co banalnie. Po prostu zacząłem się ubierać kilka lat temu na czarno. Potem do tego przyszło czarne nakrycie głowy. Potem odszedłem z pracy i musiałem wymyślić nazwę dla firmy i był to BlackHat i potem utworzyłem podcast więc zrobił się BlackHatUltra.

PŁ: OK, słucham podcastów, ale tego wytłumaczenia jeszcze nie słyszałem, a więc może większa część słuchaczy też nie słyszała. Mamy już wyjaśnienie.

BHU: Myślę, że opowiadam o tym pierwszy raz. Dziękuję za to pytanie. Dobrze, ale to właśnie wspomniałeś o ojcu. Jeszcze jacyś członkowie Twojej rodziny byli mocno usportowieni?

PŁ: Nie. To nikt u mnie nie był usportowiony. To nikt nie trenował wyczynowo ani mama, ani tata. Po prostu jakby taki aktywny tryb życia i po prostu wyciąganie mnie i brata właśnie na różne aktywności, biegówki, ale to też jakby takie po prostu zjazdy na biegówkach. My zjeżdżaliśmy z górki po prostu, nie? Nie biegaliśmy na biegowych po prostu nakładaliśmy taką gumką się zapinało spinało, wpinało się buty. Znaczy tak się jakby wbijało w zapięcia, do tyłu gumka i jakby to nie było nic związanego z klasycznymi takimi butami z mocowaniami fajnymi, a więc.

BHU: Po górach jeździliście?

PŁ: Nie, nie. To było na Podlasiu jakaś górka nie wiem stu metrowa i po prostu zjazd w dół, a więc to była taka zabawa.

BHU: Z Podlasia jesteś, tak?

PŁ: Tak, z Podlasia.

BHU: To pięknie.

PŁ: Tak samo właśnie tenis ziemny czy siatkówka to wszystko było raczej tak amatorskie zabawa. To nie był trening wyczynowy. Właśnie do tego dwa tysiące chyba tam dziesiątego czy jedenastego roku to właśnie tak chcę z tyłu uprawiania swojego sportu czyli do dwudziestego piątego roku życia to jakby to była czysta zabawa w sport nawet jakiś tam lekkiej atletyki na Uniwersytecie Warszawskim to raczej chodziłem na treningi aby się spotkać ze znajomymi i po treningu pójść na piwo, fajnie spędzić czas ale nie traktowałem tego pod kątem jakiegoś treningu żeby się poprawiać bardzo, żeby jakiś tam wyczyn tylko po prostu miłe spędzenie czasu.

 

BHU: Tak, ale miałeś już wtedy do czynienia z rygorem treningowym? W sensie może rygor to za duże słowo, ale wiesz ze strukturą, że zacząłeś poznawać czym jest trening sportowca tak naprawdę.

 

PŁ: Tak.

 

BHU: To już wtedy.

 

PŁ: Tak, dokładnie.

 

BHU: Było jasne dla Ciebie?

PŁ: Tak. Znaczy już nawet tam grając w siatkówkę to wiadomo, że rozgrzewkę, jakieś tam wymachy ramion, nóg no to jakby wiedziałem, że.

BHU: Dieta dochodziła do tego?

PŁ: Nie. Teraz też nie dochodzi. Nie, staram się odżywiać sensownie, urozmaicone, jak najmniej przetworzone, ale nie liczę kalorii, nie ważę po prostu to na co mam ochotę. Mi się wydaje taka jakby świadomość tego co mój potrzebuje organizm, kiedy pewnie przesadzam z ilością pewnie słodyczy, ciastek, jakiejś czekolady, ale mam do tego słabość. Myślę, że jak większość sportowców.

BHU: Ale masz też zapotrzebowanie spore jednak?

PŁ: Tak mam na pewno rezerwy. Jakbym na pewno tak ściśle podszedł do tego sensownie to myślę, że jeszcze jakieś tam procenty czy promil dałoby się może poprawić, ale mi się wydaje, że nie ma sensu. Jakby w sensie coś trzeba z tego życia mieć.

 

BHU: Absolutnie tak. A te schody powiedz, jak się pojawiły, bo to jest strasznie wąska dyscyplina sportu chyba. Ja nie wiem, ile osób biega po schodach na Twoim poziomie na świecie?

PŁ: Nie na moim to kilka.

BHU: Kilka? 

PŁ: Kilka tak, ale tak amatorów to tak sto tysięcy ludzi jakoś tam w którymś roku było. Jakaś tam statystyka, że sto tysięcy ludzi wystartowało wyłącznie w ciągu roku na schodach, na świecie.

BHU: A są jakieś takie zawody wiesz w stylu nie wiem górskiego naszego UTMB światowe, gdzie się rzeczywiście zjeżdżają duże ilości biegaczy po schodach i razem świętują i biegają? Są takie imprezy?

PŁ: Nie. Wydaje mi się, że nie. Znaczy są takie dwu czy trzydniowe jakieś eventy, ale to dlatego że po prostu jest jakiś duży bieg na cztery tysiące ludzi. Oni tam po prostu przychodzą sobie każdy ma chip na nodze czy na numerze startowym i po prostu mogą w piątek sobie tą trasę pokonać czy tam w sobotę lub w niedzielę i jakby też nie ma tłoku wtedy na klatce schodowej. Po prostu są zawody tak rozciągnięte na większą jednostkę czasu, ale też myślę, że jakby taka dyscyplina sportu, że bardzo mały odsetek tych osób, które startują w tych biegach trenuje bieganie po schodach. Jakby takich osób, które trenują to jest też kilkanaście czy kilkadziesiąt na świecie a reszta po prostu są albo z przypadku albo po prostu z ciekawości albo jakaś odmiana nie wiem w Europie. Zimą na przykład nie da się biegać załóżmy po ulicy to wystartujemy na schodach na przykład, a więc jakby mało kto traktuje to jakby tak jak ja, że ja trenuję, żeby jak najszybciej biegać po schodach. Raczej dla innych osób to jest też jako element treningowy, siła biegowa, żeby potem szybciej biegać płaskie maratony na przykład.

BHU: Właśnie. Tak sobie też właśnie myślałem i też kiedyś chciałem na taki trening się wybrać, ale oczywiście nigdy mi się jakoś nie udało. Chociaż w Warszawie odbywają się takie treningi więc.

PŁ: Tak. Nie wiem jak teraz na wakacjach i w czasie pandemii ale są właśnie i Marriotcie i właśnie hotelu Intercontinental i chyba jeszcze w Pałacu Kultury regularnie tam chyba się od środy, wtorki się spotykają od dziewiętnastej do dwudziestej pierwszej i każdy może przyjść sobie pobiegać i jeżeli chodzi pod kątem biegów górskich to mi się wydaje że w Warszawie najsensowniejszy sposób do zrobienia mocnego treningu bo to są cztery i pięć minut mocno do góry i później tyle samo czasu można sobie zbiegać. Można co jeden stopień. Można co dwa a co trzy to już będzie technicznie na przykład. Naprawdę potrzeba jednak celować w te stopnie i tak jak celujemy w kamienie czy korzenie jak i żeby nie kopnąć to tak samo tutaj trzeba celować, żeby stopę ładnie postawić na stopniach więc naprawdę da się wytrenować siłę na podbiegach i na zbiegach trochę techniki i też przygotować czworogłowe mięśnie do zbiegania, żeby potem następnego dnia nie czuć tych mikro urazów.

BHU: Fajny, fajny pomysł. Rzeczywiście przed takimi Tatrami to myślę, że jest super.

PŁ: Nudny na pewno.

BHU: Wiesz co te zbiegi myślę, że właśnie przez to, że mają takie aspekty techniczne mogą być super interesujące, a raczej zajmujące naszą głowę.

PŁ: Tak. Trzeba się koncentrować ostro, ale jednak tak parę razy pięć czy sześć razy tą samą klatkę schodową pokonać to jednak nic się nie dzieje i dość nudno jest, nie? Takich widoków nie ma żadnych.

BHU: Nie, nie ma. Chociaż wiesz z wieloma osobami rozmawiam i na pewnym etapie już jest tak że te widoki w ogóle nie są ważne tylko to skupienie wiesz jednak na trasie, zwłaszcza jak ktoś walczy o czas to już.

PŁ: Tak. Na zawodach na pewno, ale większość ludzi gdzieś tam jeszcze jedzie treningowo sobie pobiegać, a więc wtedy jest więcej czasu i pewnie wtedy jest aparat, foteczki, a więc na zawodach już tego jest mniej.

BHU: Na pewno. Słuchaj, ale nie opowiedzieliśmy o tym jak te schody się zaczęły u Ciebie?

PŁ: To przypadkowo dość. Wiedziałem, że taka dyscyplina istnieje zawsze. Znaczy zawsze zmianki w Teleexpressie były na temat Empire State building takiego najstarszego biegu po schodach na świecie. On jest od tysiąc dziewięćset. Znaczy najstarszego, jednego z najstarszych. Od tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego ósmego roku jest rozgrywany w Nowym Jorku i zawsze tam było pięć sekund urywka w Teleexpressie, że coś takiego jest. Też zawsze jakby wiedziałem, że im trudniej tym lepiej dla mnie, a więc lubiłem jakieś wyzwania, a że mieszkałem też bardzo blisko to pierwszy bieg był w dwa tysiące jedenastym roku właśnie w rondzie jeden, przy rondzie (ns. 14:20) a ja mieszkałem dwa kilometry od tego biurowca. Też jeszcze jeden kolega Bartek Świątkowski z akurat z Wojskowej Akademii Technicznej już wcześniej startował w takich biegach. My się znaliśmy trochę właśnie z akademickiej rywalizacji na przełajach i namówił mnie właśnie, że jest taki bieg. Można się zapisać. To czemu nie? Zapisałem się, wystartowałem. Wówczas nie byłem jeszcze przydzielony do fali elity, a więc biegałem razem z innymi zawodnikami. Kilka osób widziałam, musiałem na trasie wyprzedzić, ale i tak właśnie całkiem dobrze mi poszło i czwarte miejsce zająłem w tym biegu. Pamiętam wtedy skończyłem bieg, zaraz wsiadłem na rower i pojechałem właśnie z spond ronda OZ na podskarbińską na stadion na orła, bo zaraz tam rzucałem oszczepem jeszcze w lekkiej atletyce. Na pierwszą próbę się spóźniłem, ale dwie kolejne zaliczyłem, ale jakbym był na podium to nawet mógłbym być na dekoracji, ale na szczęście byłem czwarty.

BHU: Ale to Ty jesteś jakimś totalnym frikirm sportowym, bo jakby wszystko robisz totalnie i to naraz.

PŁ: Nie w kosza i w ręczną nie lubię grać.

BHU: Aha.

PŁ: Jakoś tak te sporty są zbyt kontaktowe dla mnie i sporty walki jakby nigdy się nie lubiłem bić się.

BHU: Nie pociągają Cię?

PŁ: Tak.

BHU: Na razie przynajmniej.

PŁ: Tak, czyli takie sporty kontaktowe mi się wydaje, że są nie dla mnie.

BHU: Opowiedziałeś jeszcze wcześniej o studiach. Co to były za studia? Co studiowałeś?

PŁ: Ekonomia. Dokładnie finanse i bankowość na Uniwersytecie Warszawskim.

BHU: OK.

PŁ: Tak.

BHU: I na studia przyjechałeś do Warszawy właśnie?

PŁ: Tak, tak na studia, czyli właśnie od dwa tysiące czwartego roku jestem w Warszawie, czyli już szesnaście lat.

BHU: Dobra i opowiedz jak ten pierwszy Twój start na rondo jeden wyglądał? Co Cię tam zaskoczyło i czy Ci się spodobało od razu?

PŁ: Spodobało mi się to, że wysokie miejsce zająłem na pewno czwarte, a więc od razu zacząłem szukać zawodów w Polsce czy gdzieś blisko naszej granicy i drugi start był już po miesiącu w Berlinie, gdzie zająłem drugie miejsce i straciłem wtedy pół sekundy do ówczesnego lidera Pucharu Świata Thomasa Dolla, a co mnie zaskoczyło? Na pewno właśnie ten ból i zmęczenie, które dość szybko następuje tak jak w biegach górskich w stylu alpejskim. Te cierpienie i takie zakwaszenie organizmu są dość szybko, jeżeli jest jakby stroma jakaś ściana to już nie wiem po kilometrze czy po dwóch naprawdę się odechciewa i boli wszystko. Jakby w odróżnieniu od biegów ulicznych zawsze jest jakby tak różnicuję to jakby te dwa biegi, że na biegach ulicznych do nie wiem sześćdziesiątego czy siedemdziesiątego procenta trasy w miarę się czuję komfortowo i możemy sobie za machać do publiczności czy się uśmiechnąć a raczej.

BHU: W komforcie.

PŁ: Tak a raczej w biegach takich pod górkę to raczej już po trzydziestu procentach trasy nie wiem bieg na Kasprowy to już zaczyna się cierpienie, ból i myśleli: A może zejść a może nie dam rady Tak samo jest na schodach to właśnie dużo szybciej zaczyna się taki dyskomfort i raczej te siedemdziesiąt procent trasy trzeba się bić z myślami, że czy dam radę czy nie dam i zaciskać zęby i przeć do przodu. Pamiętam, że to była dość mroźna zima dwa tysiące dziesięć i jedenaście. Ja już tam widziałem chyba trzy miesiące przed że w tych zawodach wystartuję. One były w maju, a więc kilka treningów wykonałem u siebie w bloku dziesięciopiętrowym, bo mieszkałem właśnie w takim bloku i pamiętam tam wbiegało osiem chyba albo dziesięć razy, a więc jakby już tam jakieś zalążki treningu wprowadziłem, a więc takiego dużego zaskoczenia nie było. Wiadomo byłem przytkany, ale żałowałem też, że wystartowałem w tej serii jednak elity. Myślę, że bym nie musiałby nikogo wyprzedzać. Może bym troszkę wolniej zaczął to pewnie byłaby szansa w pierwszym starcie od razu zaliczyć podium.

BHU: A co to znaczy, że nie wystartowałeś serii elity?

PŁ: Przeważnie teraz jako zawodnicy jakby tam klasowi czy tam z jakimś potencjałem którzy raczej się bijemy o pierwsze miejsca to startujemy indywidualnie. Znaczy indywidualnie. Jesteśmy rozstawieni tak że jeżeli ja jestem najlepszy to, żeby nie było tak że ja kogoś muszę wyprzedzać na tej trasie, a więc albo ja startuję jako pierwszy albo jako ostatni, ale przede mną startują na przykład numer dwa tam Pucharu Świata więc nawet jak wystartuję piętnaście sekund za nim to ja go nie dogonię, bo on pobiegnie czternaście sekund wolniej ode mnie więc ja tylko po prostu zniweluję troszkę tą przewagę, ale będę miał raczej czystą klatkę schodową.

BHU: I Wy zawsze startujecie tak interwałowo? Bo powiem Ci szczerze, że ja widziałem jakąś relację z zawodów. Ja nie wiem czy to nie był właśnie (ns.18:11), gdzie Wy wszyscy wystartowaliście właściwie w jednym momencie i musieliście jeszcze po kilku czy kilkunastu metrach były jakieś wąskie drzwi które wiodły na klatkę schodową i ja sobie myślałem: Kurczę, niezły hardkor, bo nie dość, że wszyscy lecicie na hura to jeszcze możecie o te framugi się tam porozbijać.

PŁ: Dokładnie. To pewnie był właśnie Nowy Jork i (ns.18:32). Dziesięć procent biegów jest ze startu masowego czego jakby nie lubię. Moim zdaniem właśnie tak kwintesencją biegania po schodach to raczej powinny być same schody, start indywidualny. Trzeba po prostu w każdym starcie biec na maksa, bo nie wiesz, jak biegną rywale, ale czasami są właśnie takie jakby udziwnienia albo też trochę jakby pomaga zrozumieć ten sport na górze, jeżeli mam kończymy na przykład na lądowisko helikoptera na górze i tam stoją reporterzy plus kamery i wiadomo, że ten kto wybiegnie pierwszy jest zwycięzcą. Raczej przy tych startach losowych jest jakiś dobieg. W (ns.19:04) o to jest dziesięć metrów to jest trochę śmieszne i naprawdę tam trzeba dobrze wyrywać albo na pewno zarobić falstart, żeby być pewnym, że się wbiegnie pierwszemu w tą framugę o szerokości dziewięćdziesięciu centymetrów.

BHU: Czyli trzeba umieć robić falstart?

PŁ: Tak. Trzeba umieć robić falstart tak żeby ten bieg nie został zatrzymany i tak nie zostanie zatrzymany, bo to jak wszyscy pójdą to nie ma opcji, żeby ktoś nas cofał.

BHU: Tak.

PŁ: Ale przeważnie.

BHU: Ale można dyskwalifikację dostać czy nie? Zdarzają się takie sytuacje? 

PŁ: Niby jest w regulaminie, że tylko tam jakiś fair play. Też, że nie można tam kogoś łokciować na klatce, tam ciągać za koszulki, ale to raczej nie ma tych sędziów na klatce schodowej, więc to raczej zachowują się fair i nie ma takich problemów, ale te falstarty się zdarzają i raczej biegi nie są cofane więc warto tam w Nepal to już szczególnie w pół sekundy jakby przed syreną startera wystartować, bo to też jakby bezpieczeństwo.

BHU: To jest bezpieczeństwo co, nie?

PŁ: Bezpieczeństwo jest raczej usprawiedliwione, że jak wiem, że ja walczę o to to bez sensu żebym wbiegł dziesiąty, bo naprawdę moje szanse na wygraną spadają a właśnie ostatni mój start dwa lata temu wbiegłem pierwszy i od startu do mety prowadziłem. Zrobiłem chyba nie wiem pół minuty przewagi nad drugim zawodnikiem a więc jakby to było usprawiedliwione że ja muszę być pierwszy ale to było bez falstartu jakby tam udało mi się fajnie wstrzelić i nikt inny nie zrobił falstartu a więc to był dobry start ale w innych biegach są masówki to raczej jest dobieg sto, sto pięćdziesiąt metrów do klatki schodowej i też nie startujemy tam w takiej dużej grupie tylko raczej naprawdę tam już jest wyselekcjowana elita pięciu albo dziesięciu zawodników maksymalnie więc jakby z taką ilością osób jakby ktoś się jakby się ścigał na tym dobiegu i też ta masówka jest raczej w biegach długich. Nie w takich krótkich jak trzydzieści czy czterdzieści pięter gdzie naprawdę się liczy każda sekunda i raczej jak wbiegnę drugi na klatkę schodową to przez cztery minuty nie wyprzedzę zawodnika numer dwa na świecie bo nasz poziom jest na tyle bliski, że jeżeli on pobiegnie trzy sekundy wolnej to ja mając zapas tylko trzech sekund nie obiegnę go dookoła na którymś zakręcie a więc raczej ta masówka jest na biegach takich dziesięcio, piętnastominutowych gdzie te różnice już dziesięcio - piętnasto sekundowe i nawet jak będę drugi to raczej powinienem go wyprzedzić gdzieś tam w środku czy na końcu dystansu.

BHU: Czyli czekaj biegi trzydzieści - czterdzieści pięter to są krótkie biegi, tak? A długie biegi?

PŁ: Znaczy dla mnie krótkie to jeszcze w ogóle takie sprinterskie to do dwudziestu piętr.

BHU: OK.

PŁ: Takie w ogóle dwuminutowe do dwudziestu pięter.

BHU: W ogóle oddychasz w tym czasie czy łapiesz się na wdech? 

PŁ: W właśnie sprinterskich biegach to w ogóle nawet ktoś z marszu ma szansę wygrać nawet co nie trenuję biegania po schodach, czyli myślę, że na tych biegach dwu minutowych to mógłbym przegrać z jakimś czterysta metrowcem albo nie wiem z Scottem czy z Lewandowskim ale już na tych biegach właśnie teraz od dwóch minut tam nie wiem do pięciu to załóżmy takie średnie czy tam do ośmiu nawet, tak? To takie biegi, że naprawdę już trzeba trenować i raczej tam start jest indywidualny. Powyżej ośmiu minut maksymalny bieg, najdłuższy to jest osiemnaście minut załóżmy Szanghaj Tower pięćset pięćdziesiąt dwa metry w pionie i tam już jest załóżmy. To też czasami jest indywidualnie, ale tam jakby była masówka to nie byłoby problemu jakby to było fair na pewno.

BHU: I ile tam jest pięter w Szanghaju?

PŁ: Sto dziewiętnaście. Trzy tysiące czterysta stopni i właśnie pięćset pięćdziesiąt dwa metry wysokości.

BHU: A powiedz, czy Ty wypracowałeś sobie przez lata jakąś specjalną technikę oddychania na takich dłuższych dystansach? Ciężko powiedzieć właściwie, bo dystans nie jest długi natomiast jest dosyć ostry.

PŁ: Generalnie nie zastanawiam się nad oddychaniem.

BHU: Nie zastanawiasz się.

PŁ: To wychodzi jakby automatycznie. Nawet jak ktoś mnie zapyta, czy oddycham biegając nosem czy ustami to nie potrafiłem odpowiedzieć. Po prostu jak biegnę wolno to może da się nosem, ale raczej im szybciej tym zostają tylko usta. Tak samo nad kadencją też na biegach płaskich się nie zastanawiam. Niektórzy trenują, żeby nie wiem skrócić krok, zwiększyć kadencję. Jakby mnie to nie interesuje. To jakby przychodzi naturalnie.

BHU: A jakaś technika łapania barierek nie wiem?

PŁ: Tak. To jest jakby istotne, ale to też każdy zawodnik ma swoją wypracowaną technikę, bo inni są wyżsi, drudzy niżsi, jedni mają większy rozstaw ramion, zasięg ramion, jedni mniejszy, a więc to też zależy bardzo od klatki schodowej właśnie. Na krótkich biegach to jest bardziej istotne. Są wąskie klatki schodowe, szersze, w lewą stronę, w prawą, po osiem stopni na półpiętro, po dwanaście jakby, a więc naprawdę jest barierka na zewnętrznej stronie. Czasami jej nie ma. Czasami jest okrągła, czasami kwadratowa. Tu naprawdę każdy bieg to jest całkowicie inna bajka.

BHU: Ojejku okrągła to można chyba oszaleć, bo cały czas jesteś w wirze takim.

PŁ: Tak. To są właśnie takie schody wachlarzowe się zderzają, a więc nawet w takich klastycznych biegach też się oczywiście zdarza, że się kręci w głowie, ale to tak by zawsze jest jakby tak nie wiadomo czy to właśnie od maksymalnego zmęczenia, od zmiany ciśnienia, czy właśnie od tego skręcania w lewo czy w prawo w stronę, ale to po pięciu minutach leżenia na mecie mija.

BHU: Leżenia na mecie tak. Nie no w ogóle niesamowite, że ten wysiłek jest taki bardzo intensywny, ale krótki de facto, prawda?

PŁ: Tak.

BHU: To są takie sprinty totalne.

PŁ: Jeżeli miałbym porównać jakby do sportu jakiegoś najbardziej tak mi się wydaje, że który wysiłek jest podobny to mi się wydaje, że wioślarstwo, a więc takie dwa kilometry właśnie na wiosłach, czyli około sześciu minut. To myślę, że właśnie trochę związane jest z tym, że więcej po prostu partii mięśniowych jest zaangażowanych, jest większy pobór tlenu i to zakwaszenie jest prostu organizmu jest większe. Tak mi się wydaje i jakby w wioślarstwie czy może w jakiś biegach narciarskich, takich sprinterskich trzy minutowych, że pracują i nogi, i ręce to po prostu jakby zawsze na mecie trzeba usiąść albo się położyć.

BHU: Nie no tak to chyba lecicie ostro, ostro w trupa. Zwłaszcza że tak jak powiedziałeś startujecie na tych poważnych imprezach interwałowo i nie wiesz tak naprawdę które masz miejsce, co nie?

PŁ: Tak, dokładnie. 

BHU: Ten start w Lądku Zdrój to był dla Ciebie była norma troszeczkę, że startowaliście interwałowo.

PŁ: Tak. Niby nie było dla mnie to problemem, ale to wiesz tam akurat główne skrzypce grało to właśnie problemy żołądkowe ale jednak dawno nie startowałem na takim dystansie dwie i pół godziny to ja mogę powiedzieć że maraton jakby: Kurczę maksymalnie piątki, dyszki a tutaj się porwałem na maraton a więc wolałbym oczywiście biec właśnie z Krzyśkiem Bodrą Marcinem Rzeszótko i Marcin Kubicą. Po prostu wiedziałbym jakie ma tempo, po prostu biegłbym za nimi i co by się stało na końcówce to by się stało a tak po prostu wyprzedzałem Czechów i nie wiedziałem kurczę może ja przesadzam na tym początku. Może ja za mocno lecę i ciężko było.

BHU:Tak do tego Lądka jeszcze wrócimy, ale jeszcze chciałem się Ciebie zapytać o klatki, o te schody, bo czy to jest tak że ta trasa zawsze jest góra - dół czy czy na przykład bywają takie budynki, gdzie Wy musicie nie wiem przebiec jakiś fragment nie po schodach tylko jakimś korytarzem albo nie wiem, czy są jakieś anomalie czy to jest tylko bieganie góra-dół?

PŁ: Nie. Oczywiście zdarzają się anomalia. Rzadko, ale na przykład taki biurowiec w Szanghaju też załóżmy biegniemy tam trzydzieści pięter. Potem wybiegamy z klatki chodowej, obiegamy pół biurowca po płaskim. Tam jest około osiemdziesięciu metrów. Znowu klatka schodowa. Potem znowu trzy razy tak wybiegamy i trzy razy biegniemy po płaskim osiemdziesiąt metrów. Czasami są jakieś zmiany klatek schodowych. Też jakieś tam dwadzieścia – trzydzieści metrów, więc się zdarzają bieganie po płaskim. Nigdy w dół. To są zawody zawsze do góry, bo jednak to były niebezpieczne i nie miałoby większego sensu, a więc to są tylko biegi alpejskie, bieganie po schodach. Zdarzają się też jakby góra - dół, ale na przykład to są takie jakieś wyzwania dwunastogodzinne. Na przykład w Alpach jest kolejka górska tak jak na Gubałówkę są schody obok i tam przykład dwanaście godzin wykręci największe tam ilość wejść tam i najwięcej przewyższenia to się coś takiego zdarza, ale raczej w budynkach to jest tylko do góry.

BHU: A jaka jest technika wyprzedzania partnera?

PŁ: To tak jak na stadionie tylko po zewnętrznej jakby tą dłuższą drogą trzeba ich przeszkolić wyprzedzić to po prostu musisz nadłożyć drogi. Jak jakiś wolny zawodnik się zdarza to z jego życzliwości po prostu to wynika że on na przykład zejdzie na bok na zakręcie i wtedy jakby pozwoli mi trzymać cały czas barierkę i wyprzedzić go po wewnętrznej ale raczej jeżeli jest zawodnik mocniejszy którego wyprzedzam to jednak trzeba go obiec i to zajmuje właśnie czas bo to jakby nie da się na jednym wirażu zrobić tylko raczej to na dwóch i wtedy jakbym muszę to na samych nogach załóżmy takiego zawodnika wyprzedzić a te ręce jednak naprawdę dają. Ciężko to oszacować procentowo, ale myślę, że nie wiem trzy, może pięć procent jednak na tych rękach się podciągamy. To pewnie podobnie jak jakiś vertical na przykład na jakimś stoku narciarskim właśnie z kijkami albo bez. Myślę, że coś takiego. Jeżeli ktoś potrafi tych kijków używać, a więc.

BHU: Myślałem, że więcej dają ręce wiesz.

PŁ: Ciężko to oszacować, ale są przykład zawodnicy kiedyś na przykład w (ns.27:29) na przykład mam czas trochę lepszy od Marco de Gasperi. Jakby sześciokrotny Mistrz świata w biegach górskich. On raczej tak jak na zdjęciach widziałem nigdy się nie zaziębiliśmy. On wcześniej jakby skończył to bieganie po schodach niż ja zacząłem, ale na zdjęciach widziałem to raczej on nie używał barierek, a więc prostu na samych nogach wbiegał to dziesięć minut a ja barierkami tą parę sekund szybciej od niego czy tam paręnaście.

BHU: A zdarzały Ci się kontuzje rąk?

PŁ: Nie, nie. Raczej nie. Generalnie bieganie tak jest moim zdaniem bardzo bez kontuzjogenne. Prędkość jest mała, bo tak samo podbiegają pod górę to nawet jak się potkniemy to po prostu się wybronić rękoma jest żadnym problemem a po drugie to jest nachylone, a więc jakby nie padamy. Ta odległość rąk do schodów jest niższa niż jakby na płaski nawet jak się potkniemy a szczególnie jak zbiegamy w dół to jednak się potkniemy to lecimy jakby sporo do przodu i ciężko sobie cokolwiek zrobić. Ewentualnie jakieś kontuzje takie typu organów serca albo płuca. To są jakby dwa narządy które działają na sto procent na pewno i ewentualnie tu jakiś nie wiem jakieś anomalie, ale tak to, jeżeli chodzi o takie urazy mechaniczne stawowo-kostne to bardzo ciężko sobie coś zrobić na schodach.

BHU: A w ogóle w swojej karierze miałeś dużo kontuzji?

PŁ: Nie. Raczej nie. Miałem jakiś tam rok, że mnie Achilles bolał przez rok praktycznie. Robiłem wszystko co można było, jakieś fale uderzeniowe, chłodzenie, smarowanie, masowanie, tępowanie. Potem to olałem i samo przeszło. Nie wiem co to było jakieś zwapnienia, które się rozbiły. Nie mam pojęcia jakby. Oczywiście trenowałem, startowałem jakby z dyskomfortem. To nie było tak że ja musiałem odpuszczać treningi z tego powodu, ale samo przeszło. Nie wiem, dlaczego, z czym to było związane. Jeden Achilles mnie bolał. Kiedyś też miałem nogę w gipsie, ale też jakby na treningu to zrobiłem, ale to nie był uraz jakby taki po prostu pech się pośliznąłem jakby na kałuży zamarzniętej i złamałem tą kość strzałkową więc to na początku jeszcze mojej kariery dwa tysiące trzynasty roku, sześć tygodni gipsu i potem jeszcze tam miesiąc pewnie rehabilitacji, ale tak to jakby takie kontuzje, które mi się przytrafiały takie tygodniowe, że jakiś tam mały stan zapalny. Nie wiem jakieś tam ścięgno czy właśnie jakiś tam Achilles czy jakiś tam coś palec jakiś boli czy kolano. Na przykład w Lądku też właśnie stłukłem sobie kolano. To jeszcze do dzisiaj czuję, czyli dwa i pół tygodnia i tak dotykam w pewnym momencie, w pewnym miejscu rzepki to właśnie czuję, że mnie coś tam boli albo jak kucam tak całkowicie zgięcie w kolanie to czuję jeszcze tam jakiś stłuczenie dwa i pół tygodnia, a jeszcze mi doskwiera.

BHU: Bo tam przewróciłeś się w jaki sposób? Do przodu poleciałeś?

PŁ: Tak do przodu. Na zbiegu nie wiem widziałem ten korzeń, ale nie wiem centymetr po prostu za nisko w podniosłem prawą nogę i kopnąłem w korzeń i jeszcze kolanem trafiłem w jakiś kolejny korzeń lub kamień.

BHU: A powiedziałeś o tym dyskomforcie i o tym, że po trzydziestu procentach od startu Ty już zaczynasz odczuwać. Właśnie co zaczynasz odczuwać? Co Ciebie tam boli? Czy to są nogi czy to są płuca? Co się dzieje w Twoim ciele?

PŁ: Ciężko to określić. To nie wiem. To jest dyskomfort, cierpienie, ból, ale.

Ból, boli Cię?

PŁ: Tak, ale jakby nie mam nigdy tak że właśnie mogę powiedzieć, że dzisiaj nie pobiegłem szybciej, bo nie właśnie, bo płuca mnie blokowały albo że nogi miałem ciężkie więc to jest takie ogólne zmęczenie. Myślę, że każdy zna ten jakby ten stan po prostu to boli, ale kontynuuję ten wysiłek.  

BHU: Właśnie Ty kontynuujesz i to na bardzo wysokich obrotach. 

PŁ: To myślę, że każdy. Nie wiem, jak się spojrzy na właśnie zdjęcia Bartka Przedwojewskiego nawet tam właśnie z Lądku z soboty i z niedzieli gdybym już z nikim nie rywalizował. Bieg na maxa to boli i zaciśnięte zęby, grymas na twarzy, ale ciśnie chłopak, a więc jakby naprawdę. To myślę, że każdy sportowiec zna i pewnie też już na takim poziomie olimpijskim czy jakiś tam najwyższym to właśnie przyzwyczajenie do tego bólu i dyskomfortu minimalnie jakby przesunięcie tej granicy bólu powoduje, że ktoś wygrywa, a ktoś przegrywa.

BHU: A czy Ty ćwiczyłeś kiedyś obcowanie z bólem czy to po prostu kwestia praktyki startów?

PŁ: Nie, nie ćwiczyłem i nie słyszałem, żeby jakiś sportowiec ćwiczył. Nawet jakaś tam Polska czołówka lekkoatletyczna się spotyka z psychologami, ale to raczej chodzi właśnie o jakieś niwelowanie stresu czy jakieś właśnie jakby.

BHU: A treningi nigdy nie były takie ciężkie, że Cię doprowadzały do takiego?

PŁ: Są oczywiście, ale to każdy ma tak samo jakby. Treningi jakby z jednej strony właśnie przesuwają tę granicę też fizyczne jakby tak przystosowujemy organizm jakby mięśnie i krew załóżmy tak do tego, żeby potem imitujemy start zawodów i tak samo oczywiście bolą treningi, ale też ja nie jestem jakby treningowcem. To nie jest tak że ja na treningu jestem w stanie zrobić życiówki, nie? Raczej zawsze na zawodach jest to pięć – dziesięć procent jakby jestem w stanie pobiec mocniej i szybciej i dać z siebie więcej. Jakby na treningu nie jestem w stanie wycisnąć tyle co na zawodach. Niektórzy odwrotnie. Niektórzy potrafią na treningach nie wiem właśnie się jakoś nie stresują i potrafią naprawdę zrobić takie treningi, z których nie potrafią potem nabiegać jakiegoś wyniku. U mnie raczej jest odwrotnie, że trening nie pokazuje tego co jestem w stanie wycisnąć na zawodach.

BHU: Czyli ta rywalizacja dla Ciebie jest gdzieś ważna tutaj, ważnym elementem?

PŁ: Tak, na pewno rywalizacja jest istotna, ale to nie wiem dodatkowo jakaś energia, dodatkowa motywacja, że jakby cała taka otoczka jakiś tam odpoczynek, jakieś odpowiednie śniadanie. Nie wiem jakaś tam tabletka. Jak się nie pije kawę to można wziąć tabletkę kofeinie biorę. Przed treningiem raczej tego nie robię, bo jakby już to jest jakby

inne nastawienie całkowicie przed startem.

 

BHU: Fajnie, a powiedz, a jak trenujesz i czy masz trenera czy sam siebie trenujesz?

PŁ: Sam siebie trenuję. Myślę że ciężko byłoby mnie trenować dlatego że właśnie generalnie bieganie po schodach jest takim młodym sportem i raczej nie ma trenerów ani wiedzy jakby na ten temat a po drugie właśnie taka wszechstronność że oprócz tego biegania po schodach to czasami się zdarzają właśnie góry, jakieś biegi uliczne, piątki, dyszki czasami jakiś stadion, przełaje, biegi na orientację, jakieś takie sprinterskie raczej miejskie więc sporo tego jest i to jakby nie wiem ciężko było jakiemuś trenerowi to wszystko połączyć. Raczej ja też bazuję na swoim samopoczuciu. Czasami przekładam treningi. Czasami na treningu dokładam jakiś odcinek, czasami zdejmuję jak czuję, że nie powinienem, że nie dam rady albo coś mnie boli albo jestem chory, a więc jakby to jest. Trener nie będzie miał takiej wiedzy co ja albo to zajęłoby dużo czasu żebym ja to wszystko powiedział o swoich odczuciach trenerowi, żeby on to mógł uwzględnić jakby w planie treningowym, że w ogóle nie mam planu treningowego. Ja go wymyślam jakby z dnia na dzień albo nawet czasami na rozgrzewce wymyślam co ja będę robił. Taki ogólny zarys mam. Także wiem, że jakieś tam dwa - trzy akcenty będą w tygodniu, ale jakby to co będę robił na przykład jutro jeszcze nie wiem. Dzisiaj schody. Jutro myślę, że jakoś szybko jeszcze pobiegam. Nie wiem może jakąś zabawę biegową, jakieś nie wiem minutówki, coś takiego.

BHU: Czyli nie masz jakiejś stałej struktury tygodnia, że?

PŁ: Nie, ale też bardzo, jakby jeżeli ja dość często startuję. Jakieś tam były lata, że na przykład ileś startów w ciągu roku miałem tylko wiadomo takie krótkie, że ja na przykład startując w sobotę mogę tak samo, takim samym poziomem pobiec w niedzielę, bo taki bieg pięciominutowy do góry naprawdę nie powoduje żadnych jakby uszkodzeń, urazów. To jest duże zakwaszenie organizmu, który po godzinie mija i po nocy naprawdę następnego dnia jestem tak samo sprawny, żadnych mikro urazów, nic z tych rzeczy, a więc dlatego tych startów mogę tyle w ciągu roku zmieścić i też te starty wyznaczają jakby taki schemat treningu, bo jeżeli mam start w sobotę to już tam środa, czwartek, piątek muszę odpuścić. Tak samo właśnie potem po starcie mogę często mi się zdarza po takich startach  na schodach od razu jakby w ten sam dzień mocny trening robić bo taki bieg pięć minut mnie w ogóle nie męczy więc jakby często po zawodach ja po prostu robię trening mocny bo wiem że w kolejny weekend mam kolejny start i ja nie będę odpoczywał niedzieli żeby tylko w poniedziałek, wtorek potrenować więc wolę wtedy już potrenować sobota i niedziela, poniedziałek, wtorek i dopiero tam środa, czwartek, piątek po odpoczywać a więc te starty ułatwiają. Znaczy ułatwiają też jakby planowanie treningu, bo one są ważniejsze i one jakby determinują, kiedy ja mogę trenować, kiedy odpoczywać.

BHU: Dlatego też nie masz takiego dużego planu na trenowanie, bo właściwie to jest tylko łapanie regeneracji między jednym startem a drugimi i coś tam ewentualnie (ns. 35:31) jakiejś rzeczy.

PŁ: Tak dokładnie, a więc.

BHU: A jakie treningi są dla Ciebie najważniejsze?

PŁ: Najważniejsze jakieś takie trzy. Znaczy siła biegowa pod uwagę z chodem to siła biegowa.

BHU: I jaką robisz?

PŁ: Na przykład na schodach głównie na schodach to biegam na schodach to zależności też jaki mam dystans, jaki start to tyle powtórzeń robię. Na przykład załóżmy w niedzielę będzie ta wielka sowa to tam na przykład czterdzieści minut to teoretycznie fajnie by było jakbym zrobił osiem dzisiaj podbiegów, takich pięciominutowych, ale pewnie tyle nie będzie mi się chciało już sześć maksymalnie zrobię, ale na jakieś krótsze biegi. Na przykład jakbym się przygotowywał do biegu na Wieża Eiffla, który trwa osiem minut to taki ostatni trening pewnie bym zrobił dwa podbiegnięcia tylko jakby takie na maksa już. Znaczy pierwsza troszkę zła a drugi już jakby tak rura. Co tam? Jeżeli jeszcze przygotowuję się do jakiś biegów płaskich na piątkę, dyszkę na ulicy to tempo jakieś kilometrówki, nie wiem osiem razy kilometr, dziesięć razy kilometr, pięć razy dwa kilometry czy cztery setki. Nie wiem szesnaście razy czterysta metrów. To są też takie mocne treningi.

BHU: I w jakim tempie robisz takie czterysta metrów? 

PŁ: Znaczy już dawno nie biegałem no, ale tak jak właśnie tam moja życiówka trzydzieści, trzydzieści sześć na dychę to załóżmy wtedy takie szesnaście razy czterysta na przerwie tam minutowej to to było chyba sześćdziesiąt, po sześćdziesiąt osiem sekund coś takiego. Tak mi się wydaje albo ten trening właśnie osiem razy kilometr kiedyś na dwu minutowej przerwie pod dwa pięćdziesiąt siedem, dwa siedemdziesiąt osiem takie i wtedy myślałem, że jestem gotowy na złamanie trzydziestu minut, ale właśnie nie wyszło jakby ale tylko jeden miał jakby jedną próbę można powiedzieć. Jeszcze to był bieg też na agrafkach w Milanówku czy w Sulejówku. W Milanówku chyba, więc myślę, że wtedy byłem gotowy na trzydzieści minut, ale po prostu tylko jedna próba i się nie udało, ale zawsze z tyłu głowy mam właśnie, że te dwadzieścia dziewięć, pięćdziesiąt dziewięć chciałbym mieć taką życiówkę na dychę i mimo że lata lecą to cały czas mam nadzieję, że to się uda. Może w tym roku na przykład Mistrzostwa Polski na dziesięć tysięcy w Karpaczu dziewiętnastego września. Może teraz właśnie jeszcze troszkę w górach postartuję a niedługo może się przerzucę właśnie na jakieś tempo stadionowe właśnie te kilometrówki, cztery setki i może się postaram w kolcach sobie te dziesięć tysięcy pobiec i w końcu spróbować te trzydzieści minut złamać.

BHU: Opowiadałeś o tym, że dieta nie jest dla Ciebie istotna, ale lubisz jeść?

PŁ: Tak lubię.

BHU: I jak podróżujesz po tym świecie, po tych różnych wieżowcach to masz jakiś taki kraj albo miasto, do którego lubisz specjalnie jeździć ze względu na jedzenie?

PŁ: Nie właśnie. Raczej jak wracam do Polski to się cieszę o w końcu.

BHU: Idziesz pierogi.

PŁ: Tak pierogi, jajecznica. Jakby często właśnie jak już ten tydzień gdzieś tam w Azji i jemy gdzieś te makarony to potem będąc w pięciogwiazdkowym hotelu to sobie po prostu biorę bagietkę, masełko, jajecznica albo omlet zamawiam i sobie tak po prostu klasycznie herbatka z cytryną tak. Jednak wolę.

BHU: Polskie jedzenie jest najlepsze.

PŁ: Tak. Ziemniaki, surówka. Oczywiście lubię różne smaki eksperymentować, ale raczej jak wracam do Polski to to jestem najbardziej szczęśliwy.

BHU: Czy ja dobrze wyczytałem, że Twoja żona jest dietetyczką?

PŁ: Tak.

BHU: I Ty rzeczywiście tak nie zwracasz uwagi na dietę mając w domu profesjonalistkę?

PŁ: Trochę tak jest, że jak się ma lekarza nie wiem w rodzinie na przykład jakby lepiej autorytetem jest bardziej właśnie osoba obca niż właśnie ktoś znajomy więc a ja właśnie jakby nie jestem w stanie pomoc treningowo. Kiedyś tam próbowaliśmy, ale jednak za dużo jakichś zgrzytów i nieporozumień. Tak samo właśnie myślę, że jak ona by mi rozpisała dietę to też raczej za dużo bym jakby. Tak myślę, że ciężko by było mi się zastosować do tego jakby mnie nie ufał, że jakby że to mi działa, że to jest mi potrzebne, ale myślę, że jakby moja dieta nie jest tak bardzo zła. Raczej jakby staram się jeść normalnie. Rano właśnie jakaś jajecznica czy jakieś kanapeczki czy jakieś zapiekanki. Obiad staram się zjeść klasyczny właśnie jakiś tam polski i na kolację jakieś coś tam lżejszego. Czasami jakieś naleśniki albo nie wiem makrela wędzona jakaś nie wiem coś tak. Tak mi się wydaje, że klasycznie może za mało tam jest trochę owoców, warzyw, ale za dużo słodyczy, ale nie mi to smakuje.

BHU: Fajnie, ale pracy do domu nie przynosicie ani Ty ani żona?

PŁ: Nie, raczej nie.

BHU: Właśnie, ale natomiast Twoja żona też doskonale biega, bo wygrała razem z Tobą Tatra Trail, tak? 

PŁ: Tak.

 

BHU: Wygrałeś w kategorii mężczyzn a ona w kategorii kobiet.

PŁ: Tak, tak. Ona się wywodzi z biegów na orientację za czasów jakiś juniorskich jakieś sukcesy typu Mistrzostwa Europy. Mistrzostwa Europy właśnie w biegach na orientację sprinterskich. Potem jak właśnie się poznaliśmy to właśnie ja trochę wciągnąłem właśnie w bieganie po schodach. Też sporo ze mną pojeździła po świecie i też postartowała. Też nawet wysoki poziom reprezentuje na schodach a ona mnie trochę właśnie wciągnęła w biegi na orientację tak, ale jesteśmy oboje w miarę wszechstronnymi biegaczami, czyli właśnie i ulica, i schody, i orientacja i czasami jakieś biegi górskie.

BHU: A biegaliście razem kiedyś jakieś zawody w sensie w parze?

PŁ: W parze?

BHU: Jakiegoś rzeźnika na przykład albo?

PŁ: Chyba jeszcze nie, ale też myślę, że byłoby za duże nieporozumienie. Ewentualnie najszybszy to GSB to by było pewnie, dwudniowa impreza na orientację, ale myślę, że ja się trochę znam na mapie i ona więc myślę, że za dużo by było po prostu kto jest nawigatorem i czy idziemy w lewo czy w prawo, bo myślę, że czy wariant obiegowy jakiś czy przez krzaczory, a więc myślę, że za dużo by było tutaj niesnasek i nieporozumień. Lepiej nie.

BHU: A powiedz a z tym bieganiem po schodach, bo troszeczkę mówiliśmy o tym podróżowaniu. Ty lubisz w ogóle jeździć w zagranicę na te wszystkie wieżowce czy wolałbyś mieć je wszystkie postawione w Warszawie?

PŁ: Lubię, jak najbardziej. Właśnie to jest tak jakby duża wartość dodana tego właśnie biegania po schodach, że mogę naprawdę kawał świata poznać i raczej jakby nie mam problemu. Nawet tak co tydzień gdzieś tam wyjeżdżam jakby o czasie znowu pakować się. Zajmuje mi to chwilę. Raczej nawet te takie dwutygodniowe wyjazdy gdzieś tam to w plecak, w bagaż podręczny się pakuję. Jak najbardziej jakby sprawia mi to cały czas jakby frajdę i radość. Nie jest tak że jadę tam za karę. Chociaż jakby nie ukrywam, że czasami jadę do pracy po prostu. Zdarzają mi się wyjazdy, że w piątek wieczorem siadam na Okęciu w samolot, lecę do Azji i w poniedziałek rano jestem na Okęciu, a więc po prostu jadę na bieg nie wiem piąty czy szósty raz do Pekinu czy do Hongkongu, a więc byłem tam już dużo razy. Raczej za mało czasu, żeby opuszczać miasto i raczej tylko to są głównie miasta, które już znam dość dobrze i prostu lecę i wracam zaliczając jakiś bieg, a więc swoją pracę można powiedzieć, ale jakby cały czas mnie to kręci i jak najbardziej lubię. Lubię latać. To już ostatni lot chyba miałem w styczniu więc pół roku bez latania, ale też całkiem dobrze mi z tym. Na razie jakoś nie jest tak że bardzo tęsknię.

BHU: A wakacje łączysz czasem te dalekie wyjazdy biegowe z wakacjami czy wolisz w kraju?

PŁ: Nie, przeważnie właśnie żona narzeka, że zawsze, że nie mamy normalnych wakacji, że zawsze to jest przy okazji, ale mi to w ogóle nie przeszkadza, bo po co ja mam płacić jeszcze raz dwa tysiące na lot jakiś na (ns.42:30) jak ja tam będę przy okazji i organizator mi zapłacić. To sobie mogą zostać parę dni dłużej czy tydzień i dwa w jednym i zaliczyć bieg i zaliczyć wakacje. Jakby nie mam z tym problemów, ale żonie to trochę przeszkadza, że zawsze nigdy nie pojedziemy tylko na wakacje sobie pod palemkę poleżeć, ale też my nie jesteśmy raczej typami, żeby tak właśnie leżeć plackiem cały dzień. Raczej aktywnie. Tu jakiś skuter, tu jakieś bieganie, zwiedzanie, a więc tak poleżeć tak plaża i poczytać książkę to raczej tam godzinkę czy dwie i trzeba gdzieś coś robić pograć w siatkówkę czy porzucać frisbee.

BHU: Dobrze. To opowiedzmy o tych górach i o starcie na Golden mountains Trail, bo ja powiem szczerze Twój start był dla mnie zaskoczeniem. Nie wiem, dlaczego w ogóle nie zajarzyłem, że będziesz startował i jak Ciebie zobaczyłem, jak wpadasz na metę to stwierdziłem: O jak śmiesznie. Masz jakieś dalekosiężne plany związane z górami czy to jest dla Ciebie epizod?

 

PŁ: Zdaję sobie sprawę, że raczej właśnie z gór jakby się nie da utrzymać. Na schodach jakby jakiś tam przychód z tego jak jesteś najlepszy na świecie to coś tam da się zarobić i teraz ten sezon jest trochę właśnie jakby stracony, a więc dlatego teraz spróbowałem biegania po górach. Oczywiście to nie jest jakoś, że już próbowałem, bo już mam trzydzieści pięć lat, a więc jakby czas najwyższy tego spróbować tego. To jest raczej w kategorii to traktuję takiego sprawdzenia się właśnie jak mocny jest Bartek Przedwojewski czy inni polscy biegacze. Fajnie by było pojechać na taki Golden Trail na ten finał na Azory ale jak tam sprawdzałem regulamin to w ogóle nie interesowała mieć rywalizacja w generalce każdego dnia po trzydzieści kilometrów tylko raczej tam widziałem klasyfikację najlepszy sprinter każdego dnia dwa kilometry pierwsze a więc już miałem plan jakbym tam dostał ten bilet to każdego dnia lecę dwa kilometry dzida a potem spaceruję na limicie do mety i tak przez cztery dni a więc trochę żałuję właśnie że z Marcinem Rzeszótko tam przegrałem w Lądku. Myślę, że teraz jakbym jutro miał startować to moja forma jest jakby o dwie - trzy minuty lepsza jakby na tej samej trasie przy tych samych warunkach to teraz bez problemów żołądkowych dwie – trzy minuty mógłbym pewnie z tego czasu swojego urwać, bo tak jak mówię dopiero po początku czerwca trenuję, a więc jestem jakby jeszcze nie dotrenowany, ale już na pewno jestem lepiej wytrenowany niż te trzy tygodnie temu.

BHU: A powiedz, jak wyglądał przebieg tego biegu w Lądku, bo pisałeś na Facebooku dosyć dramatyczne historie się tam działy związane z wieloma rzeczami, z papierem toaletowym, właśnie z przewrotką, z kieszonkami odpadającymi. Jak to wyglądało? Opowiedz o tym.

 

PŁ: Trochę było tam takich rzeczy, ale to raczej takie pierdoły nieistotne. Znaczy ten problem żołądkowy to było raczej istotne, samo zatrzymanie się właśnie w krzakach kilkadziesiąt sekund pewnie w trzydzieści załóżmy i sam fakt zanim się zatrzymałem to jednak zwolnienie bo liczyłem że ten żołądek się uspokoi a więc myślę że to minutkę mi zajęło tak minimum ale chociaż po nawet po tej wizycie w krzakach to ja się nie rozkręciłem na sto procent bo też miałam żela którego zjadłem dopiero tam na pół godziny przed metą bo cały czas po prostu wolałem się odwodnić i mieć jednak straty energetyczne niż jakby dokładać do pieca dla żołądka jakiś tam pracy dodatkowej więc to na pewno był główny powód a te inne rzeczy jakieś tam wywrotki czy jakiś tam wyrwane kieszonki czy numer z klatki piersiowej który mi odpadał to raczej to nie nieistotne raczej takie. Myślę, że każdemu to się zdarza i nikt tego nie zwraca jakby uwagi na to.

BHU: Tak, ale no jak się czytało ten opis to było tak bardzo dramatyczne zwłaszcza w kontekście tego, że potem się okazuje, że straciłeś do Marcina trzydzieści sekund.

PŁ: Tak, trzydzieści kilka sekund.

BHU: Trzydzieści kilka sekund to.

PŁ: Jeszcze w ogóle tam jakby tam, gdzie się wywróciłem mniej więcej na jakieś cztery kilometry przed metą jak patrzyłem na (ns.46:16) to właśnie jeszcze byłem przed Marcinem więc naprawdę on miał fajną końcówkę te trzy kilometry pewnie dla Marcina Kubicy uciekał to myślę, że tam ostro przyłożył, a więc tam jeszcze na trzy kilometry przed metą jeszcze właśnie prowadziłem.

 

BHU: Fajny był to bieg. Fajnie było go obserwować i kibicować.

PŁ: Nie, fajne warunki jakby to o czym mówię właśnie im trudniej, tym lepiej więc jakby się cieszyłem jak najbardziej, że pada deszcz, że jest ślisko i mimo właśnie akurat, że ucierpiałem na tym, bo się wywróciłem, ale generalnie lubię, jak jest właśnie im trudniej tym lepiej. Fajna pogoda, nie za gorąco więc podobał mi się ten bieg tylko też tak mówię głównie żołądek albo jeszcze pierwszy. Na pierwszym miejscu to jednak forma. Myślę, że wtedy jednak nie byłem dotrenowany, ale bo w ogóle nie wiem, jeżeli będą jakby w treningu utrzymam ten trening to ta forma, która będzie we wrześniu na przykład to w ogóle może by spowodowała, że do Bartka Przedwojewskiego straciłbym nie wiem trzy minuty, cztery, może pięć a nie osiem czy tam dziewięć tak jak teraz było więc to jest w ogóle przepaść.

BHU: Jest, jest, ale on jest w mega formie teraz. Natomiast fajnie, że masz ambicje gonienia go. To jest ekstra.

 

PŁ: Nie, raczej Bartka ciężko dogonić teraz, ale tak.

 

BHU: A czemu w Tatrach nie biegłeś tego długiego dystansu?

 

PŁ: Tak jak mówię nie dotrenowany jeszcze. Z chęcią bym pobiegł właśnie żeby to był jakiś taki bieg typu właśnie Marduła trzygodzinna to na pewno bym się zdecydował ale ja tak liczyłem właśnie że dla mnie to pięć godzin zajmie raczej zajęłoby mniej bo jak Bartek miał cztery piętnaście to myślę że tam bym był pewnie na poziomie właśnie tam nie wiem cztery trzydziestu a więc troszkę mniej ale to i tak dwie godziny dłużej niż w Lądku a więc nawet w Lądku właśnie na tym ostatnim zbiegu troszkę mnie skurcze łapały w łydkach a więc myślę że w Tatrach byłoby jeszcze gorzej bo jednak dłuższy dystans. Myślę, że organizm mój nie jest jeszcze przygotowany do takich wysiłków. Tak jak mówię ten kilometraż mój jest w ogóle słaby jeszcze jakby miał na przykład teraz startować w maratonie to to już w ogóle czułbym się nieprzygotowany. Moim zdaniem góry bardziej wybaczają dużo więcej błędów. Ja właśnie w Lądku mogę dwie i pół godziny sobie pobiegać i w miarę jakiś wynik nabiegać, a jakbym chciał teraz biegać maraton, czyli załóżmy moją dyszkę przełożyć na maraton to minimum dwa dwadzieścia powinien łamać w maratonie, ale bez szans. Może dwa trzydzieści bym teraz nie złamał więc jakby naprawdę to te góry są dużo łatwiejsze niż biegi uliczne. Znaczy nie wiem tak jak nie jestem przygotowany, ale myślę, że jutro trzeba by setkę w Krynicy bym zrobił, bo co, bo wolniej bym po prostu to robił, ale bym zrobił, bo jakby to w ogóle dystanse ultra są łatwe. Znaczy łatwe. Ludzie myślę, że uciekają w biegi górskie. Po prostu są niewymierne, nie złamiesz, nie zrobisz życiówki czy nie złamiesz czterech godzin. To jest porażka i nie ma się czym chwalić na Facebooku a pobiegniesz setkę w Krynicy w piętnaście godzin, mimo że Świerc pobiegł w osiem to wszyscy wow, mimo że jakby to w ogóle nic się nie mówi tylko wow, bo sto kilometrów po górach, ale super, tak? Ale co z tego jak nie dałeś. Znaczy jakby ciężko powiedzieć, czy dałeś sto procent, chyba że właśnie rok wcześniej biegałeś wiesz, że się poprawiłeś o trzydzieści minut to fajnie się poprawiłem. To dałam z siebie więcej, ale tak jeżeli pierwszy raz startujesz to naprawdę takie niewymierne są to wyniki. 

BHU: Też pogoda wchodzi wiesz może być pięć stopni cieplej i już jest inne bieganie albo błoto. 

PŁ: Tak, dokładnie więc ale są łatwiejsze moim zdaniem. Jakby te biegi dużo łatwiej być zwycięzcą dla amatora takiego w biegu górskim niż w biegu płaskim, bo tam po prostu czas mówi wszystko.

BHU: I to jest dla Ciebie prawdziwy sport takie bieganie płaskie a góry to jest raczej zabawa?

PŁ: To znaczy na pewno łatwiej tak że schody są jakby. Znaczy na swoją niszę tak, ale na pewno jest łatwiej na schodach niż w biegach płaskich. Jednak tysiące, setki tysięcy ludzi, którzy trenują właśnie podbiegi płaskie więc cała Afryka nie jacyś tam Kenijczycy. Ciężko jest się przebić. W górach łatwiej chociaż ten poziom na pewno rośnie bardzo szybko rośnie w górach, ale i tak jest łatwiej. Nie mówię, że ten poziom światowy jest naprawdę na wysokim poziomie tak jak (ns.50:08) od tylu lat. To jest naprawdę wymiata, czyli nie wiem dwadzieścia godzin pociśnie i verticala w pół godziny zrobi więc naprawdę niesamowity koleś, ale jeśli chodzi o polską jakby czołówkę to nie wiem zdobyć medal Mistrzostw Polski w górach, których mistrzostw polski jest nie wiem sześć czy siedem nie wiem to jest śmiechu warte. Jakby zdobyciem na mimo że jakby w lekki poziom jakby naprawdę spada. Kiedyś nie wiem właśnie w dwa piętnaście dobiegało nie wiem dwudziestu Polaków, trzydziestu. W przełajach startowało sto osób a teraz naprawdę jest garstka osób biega. Ten poziom jest niski, ale i tak zdobycie seniorskiego medalu Mistrzostw Polski w lekkiej jest dużo trudniejsza niż w górach a szczególnie u kobiet. Jakby jeszcze jest łatwiej.

BHU: Tak bo mniej dziewczyn po prostu biega, prawda?

PŁ: Tak. Znaczy tak rośnie ta proporcja, ale jest jeszcze ich jest mniej, a więc jakby wiadomo, że zależy jaki start. Takiego na przykład w Tatrach właśnie w Tatrach Sky Maraton to jednak poziom kobiecy jakby to był bardziej wyrównany niż męski moim zdaniem. Większość jakby takiej czołówki polskiej było. Choć też brakowało pewnie nie wiem kilku dziewczyn jak Ewa Mayer. Nie wiem Magda Łączak. Nie wiem Edyta Lewandowska więc jakby, żeby tak do pełni szczęścia. U nas fajnie było, że jakby był w formie nie wiem jeszcze ja bym wystartował, Marcin Rzeszótko, Marcin Kubica, Krzysiek Bodurka. Nie wiem kto tam jeszcze. Jakiś Dominik (ns.51:26) nie startował to Dąbrowski ten chyba, a więc trochę osób brakowało Marcin Świerc. To wtedy można by było powiedzieć, że mamy mistrzostwa polski.

BHU: Ale powiem Ci że zauważyłem taki trend że panowie zwłaszcza bo panie mniej ale panowie unikają spotykania się razem na zawodach powiem Ci. Panie jakoś nie mają z tym problemu.

PŁ: Generalnie tych startów jest za dużo.

BHU: Jest ich dużo, ale mam wrażenie tak jakby nasi biegacze dzielili się tymi zawodami. Słuchaj Ty biegniesz na tych, ja na tych, ja na tych, ale nie ma takich zawodów które by tak naprawdę połączyły taką czołówkę. Może wiesz co może trochę w tej w Szczawnicy tak jest.

 

PŁ: Trochę się nie opłaca niektórym zająć na przykład nawet drugiego, trzeciego i czwartego miejsca, tak? Po co ktoś ma jechać jak właśnie straci marketingowo, wizerunkowo. Nie wiem teraz ostatnio Bartek Gorczyca (ns.52:18) trasy no i tu zarobił jakieś dwa tysiące euro więc jakby po prostu bardziej mu się opłacało tam pobiec niż być nie wiem trzecim w Tatrach czy nawet drugim i zarobić dwa tysiące więc.

BHU: Na pewno.

PŁ: Kalkulują, a więc jakby.

BHU: Na pewno, ale ja myślę z punktu widzenia wiesz fana po prostu. Ja bym sobie zobaczył, jak chłopcy walczą ramię w ramię.

PŁ: Właśnie taki Tatra Sky Maraton i nagrody typu Krynica właśnie rekord trasy tam nie wiem dwa tysiące pięć tysięcy, wygranie piętnaście tysięcy to wtedy może nagrodę do dziesiątego miejsca jeszcze i to wtedy może rzeczywiście wszyscy przyjadą.

BHU: Masz rację. To bardzo ważne i w ogóle.

PŁ: Chociaż tak mi się wydaje, że nagrody są za duże. Nie wiem za wysokie jak na taką Krynicę. To nie wiem to jest taka kasa aż się dziwię czemu zagranicę nikt nie przyjedzie jakiś mocy nie wiem Hiszpan, Francuz. Dziesięć tysięcy euro. Leży na ziemi i nie wiem jakiś rekord, medal nie wiem czterdziestoletniego który biegał w butach asfaltowych z tego pamiętam jeszcze w Krynicy to te osiem pięćdziesiąt biegał. Nie wiem. To jest do poprawienia.

BHU: Jest, ale wiesz co Krynica rzeczywiście ma wysokie nagrody, ale tak naprawdę w Polsce jest mało zawodów które mają wysokie nagrody, na które warto rzeczywiście pojechać. To co się stało teraz w Gorcach, gdzie Bartosz Gorczyca dostał rzeczywiście za rekord trasy uważam super. Wiesz powinno być takich sytuacji znacznie, znacznie więcej, ale rzeczywiście Krynica jest według mnie wypasem.

PŁ: Dokładnie. Mało tych biegów jest właśnie tyle. Teraz jak ktoś Ci powie że wygrałem jakiś tam bieg górski naprawdę to teraz by te Gorce i jeszcze Garmin jakieś zawody robił, a więc jakby mimo że mamy właśnie stan pandemii i trochę tych biegów jest odwołanych to i tak jest tego tyle że nie wiem co weekend na jakieś Mazury, tu jakieś City Trail w Gdyni czy naprawdę tych biegów jest niesamowicie dużo a więc wygrać jakiś bieg ultra w Polsce, a jeszcze w ogóle na tych festiwalach jest przecież po kilka dystansów a więc to się tak rozmywa jakby ten poziom. Nie wiadomo to te rankingi pomagają intra czy tam rajd maitreya. To pewnie coś tam pomagają one jakby oszacować kto jest mocny, kto jest słaby, ale jeżeli chodzi o zwycięstwo biegów to jak ktoś mi powie, że wygrał jakieś czterdzieści osiem kilometrów na jakimś biegu gdzieś w Zawoli to nic mi to nie mówi w ogóle czy jest się mocny czy słaby.

BHU: To prawda.

PŁ: Jak mi powiesz, że ktoś był w drugi Bartek Przedwojewski był drugi. Dobra szacun, ale jakby.

BHU: To prawda, ale wiesz co Ci biegacze trenują naprawdę ciężko i naprawdę wsadzają w to dużo pracy i serca. Natomiast rzeczywiście te wyniki może nie są super wymierne tak i to może tu jest problem, ale ja się cieszę, że wiesz, że bieganie górskie nie ma takiej otoczki, takiego sportu zawodowego. Może dzięki temu w tym jest jeszcze taka atmosfera w miarę luźna, przyjacielska i te zawody są bardziej pretekstem do spotkania się niż ścigania. Wiadomo ścigają się najlepsi, ale też Ci najlepsi też lubią przyjechać wiesz na punkt odżywczy, jakby wiesz być wolontariuszami. To są takie wiesz fajne klimaty. Ja to lubię strasznie w tych górach.

PŁ: Jak najbardziej. Tak, oczywiście, ale to trochę jakby ubolewam nad tym, że właśnie jakby takim dla mnie nie wiem jak inni tam trenują, ale właśnie takim wyczynowcom to właśnie jest Bartek Przedwojewski teraz który naprawdę ma wszystko poukładane i trening, maska, jakiś tam wysokości, rowerek. Wszystko jest naprawdę tak jakby już profesjonalnie. Nie wiem, jak to wygląda u innych zawodników, ale pewnie większość jakoś tam nie zajmuje się tym tylko zawodowo tylko właśnie mają jakieś swoje inne obowiązki, prace i jednak to jest to bieganie jednak dodatkiem do życia raczej u niektórych tylko załóżmy jest jakby to jest taki główny punkt programu.

BHU: Tak. Tak jak powiedziałeś w tym sporcie nie ma niestety za dużo pieniędzy więc Ci ludzie muszą jakoś wiązać koniec z końcem.

PŁ: Właśnie, ale tak myślę, że nie jest tak źle właśnie. Raczej w biegach w takich płaskich nie wiem właśnie lekkoatletyka to jeszcze jest gorzej. Jak ktoś ma jakieś tam stypendium jakieś właśnie z Uczelni czy z jakiegoś tam miasteczka jakieś trzysta pięć złotych to pewnie jest zadowolony, a tutaj jest jakiś Garmin, Salco Team. Tu jakiś (ns.56:12) Team. Nie wiem co oni z tego mają, ale generalnie są jakieś ekipy, a więc się zrzeszają, coś tam może mają od sponsorów, bo tym bardziej typu ultra typu Patrycja Berezowska, jakaś drużynówka, mistrzostwa świata czy Europy. Wystarczy by trzy dziewczyny w miarę tam równo pobiegną i już stypendium (ns.56:29) jakby jest za to co moim zdaniem jest dość łatwo uzyskać w stosunku do jakiegoś wymiernego wyniku nie wiem w maratonie. Jednak te ultra właśnie jest nie wiem dwu - cztero godzinę czy nie sto kilometrów naprawdę zebrać trzy dziewczyny w Polsce to i być w trójce jakby w drużynówce na świecie chyba nie jest tak trudno. Znaczy i tak jest fajnie, że to jakby jest nowe pokolenie tak mi się wydaje, bo ja trochę się zatrzymałem na biegach górskich typu właśnie Izabela Zatorska, Anna Celińska, Dominika Wiśniewska, Ulfik. Teraz jakby właśnie jest trochę zmiana warty właśnie przynajmniej dziewczyny jakby są młode, ale u facetów też był Andrzej Długosz. Tam pewnie Maciek Gierczak chyba mocni biegacze górscy a teraz raczej są nowe nazwiska. Maciej Kubica.

BHU: Właśnie była zmiana warty a Ty przyjechałeś i po prostu wyprzedziłeś Marcina Kubicę. Nie mogę Ci tego darować.

PŁ: Dwa zero dla mnie. Rewanż właśnie na Wielkiej Sowie, a więc to kolejny.

BHU: Tak? Marcin też leci Wielką Sowę?

PŁ: Tak, chyba tak. Mi się wydaje, że będzie.

BHU: Super. To mam nadzieję, że się zrewanżuję.

PŁ: Ale to jeszcze bardziej jakby pod kątem jeszcze jakby bieg bardziej dla mnie, bo jeszcze krótszy, bo tak Lądek był za długi. Tutaj Tatra Sky godzina jedenaście to już lepiej, a teraz będzie czterdzieści minut więc jeszcze lepiej a moja forma jakby też cały czas idzie do przodu, a więc raczej pod kątem stawiałbym na siebie, ale sport jest sportem więc zobaczymy.

BHU: Jasne. Jakieś zawody teraz po schodach szykują się które czujesz, że mają szansę się odbyć na świecie?

PŁ: To właśnie ta Wieża Eiffla z marca jest przełożona chyba na wrzesień jakoś tam gdzieś w połowie, ale nie sądzę. Właśnie myślę, że też zostanie ten bieg odwołany myślę, że w tym roku. Na schody na razie w ogóle się nie nastwam. Jadę dzisiaj zaraz na trening na schody, ale to pod kątem właśnie tego biegu w niedzielę górskiego. Nie na razie w tym roku się nie nastawiam na schody. Trochę właśnie te biegi górskie. Nie wiem czy tam jesienią to będzie. Myślę, że jak był bieg Marduły to z chęcią bym pobiegł, ale słyszałem, że raczej się nie odbędzie. Może bieg na Kasprowy. Też z chęcią bym zaliczył, ale wczoraj patrzyłem tak wpisowe dwieście złotych. Tak myślę: Kurczę chyba jednak nie jestem zainteresowany, ale kto wie może jakoś tylnymi drzwiami mi się uda zapisać. Dwustu nie będę przelewał, a więc też myślałem właśnie nad tymi Azorami a tym finałem. Może gdzieś tam jeszcze jakieś kwalifikacje gdzieś tam uzyskać. Dwudziestego drugiego sierpnia jest (ns. 58:50) maraton gdzieś tam w Czechach, ale to jest maraton znowu, czyli czterdzieści ileś kilometrów. Jednak też nie jestem gotowy. Tam jest troszeczkę mocny Czech chyba. Nie wiem jakoś tam ma na imię, ale nazwisko (ns.59:01). Startował pamiętam, że jest mocny. Zobaczymy. Wyjdzie w praniu. Jakby na razie nie mam jakiś tam tych planów tak stricte w kalendarzu wpisanych.

BHU: A jakieś marzenia biegowe albo związane ze sportem życiowe inne jakieś? Masz jakiś plan na siebie? Nie wiem chcesz zostać trenerem albo na przykład napisać książkę o bieganiu po schodach albo?

PŁ: Znaczy trenerem właśnie jestem.

BHU:Trenujesz.

PŁ: Tak, trenuję ludzi, amatorów pod różne dystanse. Trochę pod biegi górskie, trochę właśnie pod płaskie, jakieś tam maratony uliczne czy półmaratony. Miałem zawodnika właśnie pod biegi górskie, a więc trochę się w tym też realizuję. Książka.

BHU: Byłoby warto. Wiesz co to niższa co prawda.

PŁ: Niższa właśnie. Czy ktoś chciałby to czytać właśnie. To trzeba się zastanowić. Jakaś tam pewno wiedza będzie na ten temat i nawet jeżeli chodzi nie pod kątem może treningowym tylko pod kątem jakby historii które jakby mi się wydarzyły w ciągu mojej kariery to na pewno sporo tego jest i można byłoby to spisać ale na razie nie myślałem o tym jeszcze jakby i może właśnie w tym roku już właśnie wszedłem w kategorii weterańską, miałem trzydzieści pięć to jeszcze jakby nie myślę w ogóle o startowaniu w jakby weteranach tylko raczej rywalizacja seniorska mnie interesuje a więc jeszcze myślę że tak parę lat. Nie wiem może pięć do czterdziestki jeszcze myślę, że na jakimś takim w miarę wyczynowym poziomie mogę porywalizować. Jakby nie czuję jakiegoś spadku swojej wydolności. Może wolniej się regeneruję się czasami mam wrażenie, że po jakiś treningach jednak następnego dnia jestem bardziej zamęczony niż załóżmy kiedyś byłem, ale jakby jeśli chodzi o taką jakby o ogólną sprawność to jakby na razie nie zauważam jakiegoś spadku sprawności.

BHU: A po czterdzieści co ultra?

PŁ: Tak by wypadało w sumie. Większość raczej tych dobrych zawodników jest starszych nie licząc Kiliana. Nie, zobaczymy.

BHU: Jasne.

PŁ: Ale nie góry ciągną mnie. Tak jednak najbardziej lubię góry, bieganie po górach i nawet takie właśnie techniczne szlaki nie przerażają i lubię zbiegi, a więc no zobaczymy.

Spoko. Fajnie.

PŁ: Jak zrobię zakopiankę właśnie już do końca tak żeby się dało z Warszawy nie wiem w cztery godziny zajechać albo jeszcze szybciej do Zakopanego to by było fajnie tak sobie wyskoczyć rano i wrócić wieczorem.

BHU: Byłoby fajnie. Piotr dziękuję Ci bardzo za to spotkanie.

PŁ: Dzięki.

BHU: Życzę Ci powodzenia na Wielkiej Sowie i podejrzewam, że ten podcast ukaże się już niestety po Twoim starcie, ale daruj tam Marcinowi.

PŁ: Zobaczymy.

BHU: Zobaczymy, jak będzie.

PŁ: Tanio skóry nie sprzedam.

BHU: Spoko. Dzięki serdeczne. Trzymaj się!

PŁ: Dziękuję. Pozdrawiam wszystkich.

 

I co myślicie o spojrzeniu Piotra? Ja zawsze doceniam, jak ktoś powie coś w sposób szczery i otwarty nawet jeśli jest to gorzkie. Życiowe doświadczenie uczy, że najgorsze są sytuacje, gdy coś się dzieje za Twoimi plecami a Ty nie wiesz co. Dochodzą do Ciebie echa plotek które niszczą Twój spokój. Wypowiedź Piotra jest jasna i klarowna. Ma prawo do własnej opinii. Powiedzmy też szczerze w tym co mówi jest sporo prawdy, ale pytanie należy postawić sobie inne - Po co my to wszystko robimy? Czy po to, żeby porównywać się z innymi a może ważniejsza jest walka ze sobą i z własnymi słabościami? Co jest dla nas ważne? Profesjonalny trening cokolwiek znaczy ten termin czy budowanie życia tak aby złapać w życiu balans pomiędzy pracą, rodziną a pasjami? Jak to w jednym z odcinków powiedział Krzysztof Dołęgowski: ,,Niezależnie od tego jak mocno trenujemy to możemy być pewni, że przy naszym najcięższym treningu ktoś gdzieś na świecie się dopiero rozgrzewa” więc weźmy głęboki oddech i złapmy dystans do rzeczywistości. Na szczęście jesteśmy różni a głosy dochodzące do nas od osób myślących inaczej dają nam sposobność na weryfikację naszych własnych przekonań i utwierdzeniu się na drodze, którą sami podążamy. Róbmy swoje tak jak potrafimy najlepiej.

 

Dziękuję serdecznie za wysłuchanie tego podcastu. Jeśli podoba Wam się to co robię gorąco namawiam do wsparcia podcastu finansowo na patronite.pl/blackhatultra. Jedynym finansowym źródłem wsparcia tego podcastu jesteście Wy – słuchacze, dlatego bardzo doceniam każdy wkład a najniższy próg wsparcia to tylko pięć złotych więc serdecznie zapraszam. Dokładny link znajdziecie w opisie odcinka. Podcast można również wspierać w mediach społecznościowych udostępniając informacje o nim w postach, w relacjach i na tablicach. W tej chwili podcast na patronite wspiera już ponad osiemdziesiąt osób. Jest to dla mnie coś niesamowitego, ale chciałbym wymienić tutaj nazwiska tych których wkład jest największy. Są to: Krzysztof Bednarz, Magdalena Czernicka, Agnieszka Dudek, Andrzej Gąsiorowski, Bieta Hirń -Morawska, Michał Janiak, Paweł Kaczmarek, Łukasz Kluba, Przemysław Kozłowski, Szymon Kubicki, Marek Maj, Michał Mężykowski, Wojciech Piotrzok, Mariusz Podgórny, Łukasz Różanowski, Kamil Sowiński, Marcin Stefaniak, Błażej Wachienko, Hubert Wierzbicki, Edyta winnicka I Michał Wójcik. Nieustająco zapraszam wszystkich również do wystąpienia w moim drugim podkaście o nazwie BlackHatTeam. Jego formuła wygląda w ten sposób, że sami nagrywacie swoje historie a nagrany materiał wysyłacie do mnie i ja go publikuję w formie podcastu. Zapraszam do kontaktu mailowego na adres: ultra @blackhatultra. Pl. Ten odcinek podcastu przygotowali: Kamil Dąbkowski - Prowadzenie i montaż oraz Piotr Krzysztof - Pietrzak - Transkrypcja i media społecznościowe a autorem muzyki jest Audiodelaer.

 

Fajnie, że jeszcze tu jesteście. Dziękuję Wam za to dzisiejszy odcinek dał sporo do myślenia. Odpowiedzmy więc sobie na pytanie - Co dla nas jest ważne w tym sporcie? I to nieważne czy jesteś kibicem czy zawodnikiem czy poszukujesz emocji obserwując rywalizację a może wariaci biegający po górach inspirują Cię do działań w innych obszarach życia? Być może jest to dla Ciebie sposób na uzyskanie popularności. Może jest to sposób na budowanie przyszłości finansowej. Tutaj nie ma złych odpowiedzi, ale wykorzystajmy ten moment i pomyślmy co jest dla nas ważne aż sam sobie pomyślę.

 

Buźka.

bottom of page