top of page

Witajcie w podkaście BlackHatUltra. W tym tygodniu zapraszam na spotkanie z Marcinem Rzeszótko. 

 

Marcin Rzeszóko: Fajnie jest na przykład nie trenować załóżmy z Marcinem Świercem załóżmy, ale to nie jest żadna gwarancja naszego wyniku, bo my musimy zrobić masę, masę rzeczy od siebie. Fajnie, że chcemy być nie wiem typu Marcin Świerc Team albo Przedwojewski Mont Team i tak dalej, ale to jest po prostu my musimy dać na maxa od siebie. Wydaje mi się, że my sobie dużo rzeczy tak zastępujemy innymi osobami, tak? Czyli plan napisze mi Marcin Świerc. Nie wiem będę miał dobrego psychologa, dietetyka i w ogóle zrobi mega wynika, a jak po roku albo po dwóch latach nie zrobię to znaczy, że jest problem z nimi a nie ze mną, a tak po prostu często nie jest i nie da się tego po prostu zrobić. 

 

BHU: To był Marcin Rzeszóko. Ja nazywam się Kamil Dąbkowski i witam Was w podkaście BlackHatUltra. W podkaście tym przedstawiam historię niezwykłych osób, które prowadzone pasją i ambicją pokonują swoje fizyczne i mentalne słabości, aby się rozwijać i tym samym motywować innych do pracy nad sobą. 

 

Zapraszam w tym tygodniu na drugą część dyptyku zakopiańskiego. W zeszłym tygodniu poznaliście Miśkę Witowską. Dzisiaj usłyszycie jej trenera Marcina Rzeszótko, który jest bardzo mocnym biegaczem, a ostatnio realizuje się również jako organizator zawodów. Jego tatrzański festiwal biegowy to impreza, która ma szansę na stałe wpisać się na Europejską mapę biegów screeningowych. Marcin jest wspaniałym młodym człowiekiem, który marzy i patrzy szeroko, a przy tym jego podejście do wszystkiego co robi jest tyleż profesjonalne, co podszyte romantyzmem. Posłuchajcie.

 

 

Cześć, Marcin. Witam Cię serdecznie.

 

Marcin Rzeszóko: Cześć Kamil.

 

BHU: Bardzo miło Cię widzieć i poznać Cię w ogóle. Jesteś bardzo rozpoznawalną osobą. Od lat zresztą, odkąd biegam to Ty się gdzieś przewijasz na wielu zdjęciach, a zwłaszcza jak wstąpiłeś do teamu (ns.2:26) to już w ogóle więc bardzo miło Ciebie poznać. 

 

MR: Dzięki. Również bardzo miło się spotkać i też oczywiście poznać, bo też właśnie wcześniej zawsze kojarzyłem Cię z podcastów, słuchałem, więc fajnie się spotkać na żywo. 

 

BHU: Marcin to może zacznijmy od końca. Zacznijmy od Tatra Sky Maraton.

 

MR: Super.

 

BHU: Opowiedz mi skąd pomysł w ogóle na organizację zawodów? 

 

MR: Pomysł w zasadzie powstawał przez kilka lat. Można powiedzieć, że na różnych płaszczyznach, czyli Klub Wysokogórski w Zakopanym chciał zrobić zawody w biegach górskich trochę inne niż Tatra Fest Bieg, przy którym właśnie współpracowaliśmy ze spotkaniami z teamem górskich i z Magdą Ziają - Żebracką i też (ns.3:15) szukał biegu, na którym mógłby się powiedzmy tak pokazać. W zasadzie to był bieg jakby stworzony jakby przez równocześnie jakby przez markę (ns.3:25). Ja chciałem to trochę wykorzystać i zrobić bieg, który byłby taki skierowany dla mnie jako konsumenta. To znaczy, że sam chciałbym w nim wziąć udział i uważam, że w Polsce jest bardzo nasycony kalendarz biegów górskich. O tym ostatnio też właśnie wspominał Bartek Przedwojewski jak mieliśmy tutaj konferencję w gminie Kościelisko. Natomiast faktycznie tak jest. Jest bardzo dużo tych biegów. Chciałem zaczerpnąć trochę z biegów typu Golden Trail, typu (ns.3:57), tak żeby zrobić coś fajnego i jakościowego i w zasadzie wykorzystałem to, że i Klub Wysokogórski szukał osoby, która mogłaby się tym zająć z buffem firmy Malawi Radkiem Kasprzakiem rozmawialiśmy od jakiegoś czasu i w lipcu zeszłego roku już w zasadzie rozmowy się skończyły i takie wizje jakbyśmy to widzieli i zaczęliśmy robić konkretną robotę, czyli pierwsze podania do Tatrzańskiego Parku Narodowego. W zasadzie od tego głównie zależało, czy dostaniemy termin i czy będziemy mogli te zawody zorganizować. Następnie po uzyskaniu terminu, który dostaliśmy w grudniu zaczęliśmy komunikować datę i przygotowywać się, jakby do stricte takiej jakości zawodów. 

 

BHU: Termin był taki jak wywnioskowaliście czy Wam Tatrzański Park Narodowy narzucił trochę termin?

 

MR: W pewien sposób wynikało to z pewnego rodzaju kompromisu. Też park Narodowy nie chce mieć zbyt dużego nasycenia imprez, na przykład w jednym okresie czasu, a ja z kolei nie chciałem na przykład podchodzić z tym terminem zbyt blisko innych biegów czy to podbieg Marduły, Tatra Fest Bieg czy bieg na Kasprowy. Oczywiście można tak mówić tak, że te biegi i tak by się w zasadzie sprzedały. To znaczy, że byłby wypełniony limit uczestników, ponieważ tutaj jest mały limit w Tatrach, prawda? To jest dwieście – trzysta pięćdziesiąt osób. To w zasadzie można powiedzieć, że te pakiety się wyprzedają bardzo, bardzo szybko. Natomiast ja chciałem zrobić w ten sposób, żeby dobrzy zawodnicy, elita, ale oczywiście i zawodnicy ze środka jak i z końca stawki mogli wystartować na przykład w dwóch imprezach w Tatrach pod rząd, tak? Czyli na przykład też była taka sytuacja, że startowali w Tatra Sky Maratonie i w Tatra Fest Biegu ostatnio i to się udało zrobić. To znaczy u nas właśnie ten taki odstęp trzy trzytygodniowy, jakby dobrze się przyjął i w przyszłym roku też chcielibyśmy zawody zrobić w odstępie do biegu granią Tatr dwudziestego czwartego lipca, a z tego co wiem bieg granią Tatr jest planowany na tydzień po długim weekendzie, czyli tam powiedzmy tam będzie chyba dwudziesty pierwszy albo dwudziesty drugi sierpnia. Oczywiście to zależy jeszcze tam od decyzji parku, ale tak to wygląda. 

 

BHU: Powiedziałeś o tym, że chciałeś stworzyć bieg jakościowy. Czego Ci brakuje w takim razie na innych biegach? Gdzie uważasz, że są słabe punkty na polskich biegach, które Ty chciałeś poprawić?

 

MR: Uważam, że trudno wymieniać jakby punkty za i przeciw. Byłem powiedzmy obecny od w zasadzie drugiej edycji rzeźnika, czyli jak tam startowało bodajże osiem osób. Byłem jak w zasadzie powstawała grań. Oczywiście jako tam kibic, czasem wolontariusz. Natomiast nie uważam, żeby na przykład nasza impreza była lepsza niż inne i takiej właśnie też narracji chciałbym uniknąć. Mieliśmy właśnie wywiady, gdzieś pojawiały się w prasie to starałem się uniknąć. Znaczy, może nie tyle starałem, co prosiłem, jakby o sprostowanie, że nie jesteśmy najtrudniejszym biegiem w Polsce. Nie ma u nas największego błota, skały i tak dalej, bo mi się takie jakby nagłówki kojarzą, jak wjeżdża się na przykład o chociażby do Zakopanego jest najlepsza pizza w mieście, kawa w mieście i tak dalej i tak dalej. I ja kompletnie nie chcę tak tego komunikować. Chciałbym, żeby pod nazwą Tatra Sky Maraton po tym, żeby się kojarzyły zawody. Właśnie, żeby to ludzie uczestnicy jakby kierowali właśnie swoje, właśnie takie wrażenia, ale i epitety określające właśnie bieg i wydaje mi się, że to się jakby udaje tworzyć. Oczywiście dopiero była pierwsza edycja. Natomiast chodzi o zrobienie właśnie ambitnych zawodów, żeby zaprosić dobre osoby i zrobić drobne rzeczy inaczej. Natomiast czy lepiej? To jakby już pozostawiam jakby innym do oceny.

 

BHU: Nawet nie chodzi o to czy lepiej, ale na czym Tobie zależy może jako zawodnikowi nawet zacznijmy od tego? Bo powiedziałeś, że tak naprawdę chciałeś zrobić imprezę, w której Ty chciałbyś pobiec, prawda? Więc dla Ciebie jako dla zawodnika co jest ważne na takiej imprezie?

 

MR: Ważna jest trasa. To znaczy, żeby trasa była logiczna, trudna, ciekawa. Ważne jest zabezpieczenie trasy, żeby było takie poczucie bezpieczeństwa, profesjonalizmu. Jest wtedy na pewno dużo większy komfort. Nagrody oczywiście. To też jest jakby ważny punkt. Może nawet nie stricte ze względu jakby pragmatycznego, ale z tego, że nagrodę przyciągają duża ilość osób i tutaj też zależało mi na tym, żeby zaprosić jak najwięcej zawodników. Oprócz nagród mieliśmy przewidziane darmowe zapisanie się dla dziesięciu najlepszych kobiet i dziesięciu najlepszych mężczyzn. Powiedzmy takie pewnego rodzaju tutaj zaproszenie z naszej strony i będziemy się starać to trzymać albo może nawet rozszerzać, jakby w kolejnych latach. Natomiast ja bardzo lubię rywalizować, jeśli bieg jest mocno obsadzony, czy to w Polsce właśnie czy w Europie. Bardzo mi się właśnie podobają biegi. Oczywiście możemy tu wymieniać na przykład typu Zegama. To jest coś niesamowitego, ale i Wielka Prehyba, prawda? Bieg Marduły. Nic tam nie brakuje. Zawsze jest tak, że tam jest kilka naprawdę dobrych osób. Natomiast zdarza się też na niektórych festiwalach, że ta elita się rozjeżdża. To znaczy, że dwie osoby startują na jednym dystansie, dwie na drugim i tak dalej i trochę nam to zaczyna umykać. Przechodzi nam to przez palce. Tak samo z Mistrzostwami Polski. Jakby ta komunikacja dla nas nie jest jasna, a co dopiero jakby nie wiem dla sponsorów, teamów i tak dalej. To nagromadzenie mistrzostw Polski jest ogromne i my wydaje się tak trochę też się jakby tym uśpiliśmy. W sensie lubimy wybierać biegi jako zawodnicy. Nie wiem, czasem można nawet to też sobie obsadzone, chociaż ciężko tak mówić a pro po Mistrzostw Polski. Natomiast to się też często zdarza, więc chciałem po prostu niezależnie od tego czy u nas takie Mistrzostwa będą czy nie, żeby po prostu przyjechała dobra ekipa, bo stwierdziłem, że za dobrą ekipą przyjadą ludzie i wtedy będziemy mogli przeprowadzić też takie właśnie klasyfikację najlepszych biegaczy właśnie w Polsce, więc w zasadzie ta decyzja o zorganizowaniu Mistrzostw Polski nawet nie wypłynęła od nas, tylko Polski Związek Lekkiej Atletyki zwrócił się do nas z prośbą o organizację. Co było w pewien sposób, jakby takim podziękowaniem za to, że długotrwała komunikacja z zawodnikami, żeby jakby wpisać się w ich kalendarz jak na przykład Bartka Przedwojewskiego, który w zeszłym roku chyba w Polsce nie wystartował ani razu z tego co pamiętam, więc jakby skomunikowanie to w grudniu, żeby wybrał nasze zawody, były takie dość trudne, ale udało się.

 

BHU: Właśnie, bo to jest tak, że rzeczywiście rzadko czołówka się spotyka na jakiś zawodach, tak żeby rozstrzygnąć rzeczywiście na wysokim poziomie u nas kto jest tak naprawdę? Może nie kto jest najlepszy, bo wiadomo, że to jest predyspozycja dnia i pogoda i wszystko tak jak w biegach górskich i te nagrody to jest rzeczywiście coś, co przyciąga biegaczy. To super ważne, chyba żeby Ci biegacze mieli tak naprawdę szansę odkucia się troszeczkę za te swoje ciężkie treningi, bo to jest przecież mnóstwo czasu poświęcone, mnóstwo energii i też są wydatki z tym związane. 

 

MR: Przede wszystkim, jakby jeśli chodzi jeszcze wracając do tej bezpośredniej rywalizacji to znaczy, że wydaje mi się, że zawodnicy dobrzy, dobrej klasy lubią przyjeżdżać na takie zawody właśnie obsadzone, mocno obsadzone, a jak kombinują to dla mnie już tak trochę zalatuje taką amatorszczyzną. Natomiast bardzo mi się podobała sytuacja właśnie w Lądku Zdroju, gdzie właśnie ta komunikacja, bo od dłuższego czasu Tatra, żeby tych zawodników w pewien sposób jakby skumulować na tym dystansie trzydziestu trzech kilometrów. Według mnie super, tak? Gratuluję, szczerze gratuluję organizatorom Piotrkowi Hertzogowi z ekipą. Świetnie według mnie to wyszło i uważam, że to jest na pewno dziś warte do wykorzystania w kilku latach, bo wreszcie przestaliśmy się bać startować wszyscy na jednej imprezie i to się tak nie rozjeżdżało, więc myślę, że zainicjowaliśmy to wspólnie, bo te imprezy były blisko siebie. Pierwszy oczywiście był Lądek. Później my. Natomiast i sprawa dyskusyjna, gdzie była lepsza, lepsza ekipa. To zresztą to już.

 

BHU: To już zupełnie różne biegi były. 

 

MR: Tak zresztą to w komunikacji nie ma też większego znaczenia. Natomiast fajnie, że taka sytuacja się jakby pojawiła. Uważam, że świetnie. Jeśli chodzi jakby o nagrody to też jakby przy organizacji biegu widziałem, jak to wygląda. Z drugiej strony gdzieś tam jak pomagałem, czyli dużo osób jakby zarabia na tej imprezie, czyli na przykład strzelam - wypożycza się dwa znaki, utrudnienie w ruchu trzeba zapłacić tysiąc pięćset złotych. Dostaje na przykład ratownik medyczny jeden, drugi. Ja rozumiem, bo to jest jakby ich praca i tak dalej. Firma, która przewozi barierki, organizator i każdy dostaje na przykład po tysiąc dwa, pięć, dziesięć, sześćdziesiąt, a zawodnik na dobrą sprawę dopłaca i większość osób tak jak przyjeżdża to jest nie wiem tysiąc złotych w plecy, tysiąc pięćset i to też te nagrody, które są tam raz na jakiś czas. Tak jak na przykład w przypadku Bartka Gorczycy, że tam świetne występy w Krynicy i tak dalej to za tym idą przygotowania. Też jakby widzę po sobie. Ja też zawsze staram się właśnie to mówić, że jeśli dostanę więcej pieniędzy na przykład z takiego powiedzmy budżetu marketingowego, z różnych jakby źródeł, tak?  Z różnych gdzieś tam sponsorów to ja sobie nie kupię lepszego samochodu tylko po prostu jadę na obóz albo kupię nie wiem namiot hipotensyjny i tak dalej. To trzeba wykorzystać jakby tu i teraz, i fajnie, że taka sytuacja się nadarza coraz częściej w Polsce, że coraz więcej osób decyduje się tak trenować na poważni. Tak, że coraz bardziej profesjonalnie do tego podchodzić i też uważam, że rozwojowo jest to świetne i na pewno jest to z dużym potencjałem dla takich też młodych biegaczy górskich, którzy powiedzmy będą w tych kategoriach stricte seniorskich za parę lat to te działania teraz na pewno jakby podciągną jakość w późniejszym czasie.

BHU: Tak. To mega. Te wszystkie działania, o których mówiłeś mega podwyższają rangę w ogóle tego sportu u nas w kraju, prawda? 

 

MR: To się komunikuje wszędzie. W zasadzie na Słowacji, tak, bo tak mówimy Europa tak? Ale często to jest Słowacja i u nas to jest w linii prostej dziesięć kilometrów albo czasem mniej więc często to jest już tam, prawda? Zasadzie za naszą granicą tutaj, więc często to jest właśnie blisko. Fajnie, że się to właśnie zmienia i też wydaje mi się, że trzeba wykorzystać ten bum. To, że na przykład Salomon zrobił Golden Trial i oczywiście jest to powiedziałbym w pewien sposób konkurencja do tej ligi screeningowej. To widać, prawda? Ale zrobili inaczej. Trochę też inne osoby przyjeżdżają i tak dalej. To według mnie super zrobione, że to jest właśnie nowa jakość. Niekoniecznie wszędzie gdzieś tam jest lepiej i tak dalej, ale na pewno to pomaga wszystkim łącznie z nami tutaj, na krajowym właśnie podwórku, że taka liga powstała, ktoś to kojarzy właśnie z telewizji i tak dalej. Chociażby tak, jak nie wiem my po Tatrach Sky Maratonie. Pamiętam w poniedziałek zawoziłem moją dziewczynę, Weronikę do pracy i w Radiu zet była wzmianka o Tatra Sky Maratonie, gdzie ja akurat tam też nie współpracowaliśmy z nimi. Mówię: Kurczę. Super. To są właśnie takie pewnego rodzaju podziękowania, że jednak wykonaliśmy dobrą robotę.

BHU: Tak. Zresztą po tej imprezie na ustach wielu biegaczy wiesz, pojawiała się opinia, że te zawody, które zorganizowałeś czy te razem z ekipą mega się sprawdziły i bardzo Cię wszyscy chwalili za robotę, którą zrobiłeś, więc super.

 

MR: Dzięki bardzo. Bardzo miło to słyszeć. Dostaliśmy dużo, dużo takich pochwał, więc bardzo mnie to po prostu cieszy. Te słowa budują. Tym bardziej, że wiem, że dużo trudniej jest napisać parę dobrych słów, a takie cierpkie przychodzą nam do napisania znacznie prościej, bo oczywiście zawsze też się pojawiają jakieś te negatywne komentarze.  Ja też w zasadzie już kilka dni przed zawodami zacząłem zapisywać, co zrobiliśmy źle, gorzej. Tam po prostu moglibyśmy to poprawić podczas kolejnych lat na pewno będziemy się starać to zrobić. Natomiast jakby oprócz poprawy tego, co też nie do końca nam wyszło w tym roku w zasadzie głównie przez COVID, więc dużo rzeczy musieliśmy tak zminimalizować i trochę mi było szkoda, że tego nie możemy zrobić, tego, tego, tego i na pewno to będziemy robić w przyszłym roku tak czy inaczej, ale oprócz tego będziemy się starać, żeby zorganizować Puchar Świata. Zobaczymy, jeśli chodzi właśnie o tutaj, o federację. Staramy się głównie teraz, żeby to było w (ns.17:57), żeby było właśnie na tej serii pucharowej, więc wykonujemy, jakby konkretne działania. Mogę powiedzieć, że nie jest to teraz w jakiejś sferze marzeń tylko naprawdę chcemy to zrobić i też właśnie myślę, że wspólnymi jakby siłami powiedzmy takimi organizatorów, ale i ambasadorów biegu, bo też właśnie zaprosiłem do współpracy między innymi właśnie Miśkę Witowską, Bartka Przedwojewskiego, żeby ten bieg pomóc nam reklamować i żebyśmy mogli postawić tutaj właśnie na Puchar Świata, bo czemu właśnie tutaj nie robić takie imprezy, skoro mamy pewnego rodzaju limity z parku, tak? Mamy po prostu limity tam na trzysta pięćdziesiąt osób powiedzmy i oczywiście z punktu widzenia takiego marketingowego też dla sponsorów nie jest to zbyt dobrze, bo dużo jest większych festiwali w zasadzie, że mają po kilka dystansów i tam na jednym dystansie startuje dwa albo trzy razy więcej osób niż u nas, ale myślę, że po prostu na te trzysta pięćdziesiąt osób możemy postawić na jakość. To znaczy, żeby skupić się na tej grupie elity i starać się zaprosić naprawdę mocnych zawodników. W tym roku też jakby coś też nie udało jakby covidowo. Ja napisałem do ponad osiemdziesięciu osób, a z kilkoma już prowadziliśmy taką naprawdę zaawansowaną rozmowę między innymi z (ns.19:29), dziewczyna, która wygrała (ns.19:31) w zeszłym roku i w zasadzie było bardzo blisko, żeby przyjechali. Koniec końców się tam jakby nie udało, ale na pewno na kolejne lata będę się starał  to zrobić, żeby też zrobić tą imprezę w takim odstępie, żeby pasowało między innymi tam przed dolomitami czy  (ns.19:50) żeby właśnie Ci zawodnicy elity mogli do nas przyjechać, ale żeby też oprócz tej elity mogli wystartować osoby właśnie ze środka i powiedziałbym i z takiej końca stawki, żeby tutaj jakby nie dyskryminując nikogo, przy okazji oczywiście zrobić, jakby osobne wydarzenie drugi bieg, rowery, wspinanie, warsztaty i tak dalej. To chcielibyśmy tak rozbudowywać. Natomiast tutaj chcielibyśmy postawić właśnie na jakość tego typu, czyli organizacja właśnie poważnych zawodów i mam nadzieję, że będziemy jakby szli cały czas w tym kroku, żeby się to udało. 

 

BHU: Mega, mega plany. Powiedz, skąd to wszystko u Ciebie się pojawiło? Jak myślisz? Masz taką duszę społecznika trochę co nie, żeby coś zrobić dla innych. Czy są jakieś inne powody tego, że tak mocno działać na tym polu? 

 

MR: Trochę, trochę jest tak, że jeśli chodzi o organizację albo stworzenie czegoś czasem też jakby praca to ja czasem tak nie potrafię myśleć pragmatycznie. Raczej właśnie myślę w ten sposób taki bardziej mniej excelowy w bardziej romantyczny i chciałem, żeby coś, jeśli coś zrobimy, żeby naprawdę było zrobione tak dobrze tak, żeby było ok. Czasem się udaje, czasem nie, ale wydaje mi się, że jakby nie ma się co bać, jakby takich dużych projektów. Czy to właśnie start w zawodach poważnych. Tak? Na przykład, prawda?  Właśnie liga Golden Trail, w którym debiutowałem dwutysięcznym osiemnastym roku to było coś wielkiego dla mnie, ale kurczę trenuje się właśnie z myślą o czymś takim i tak samo ta Tatra maraton. Tak nie miałem w ogóle motywacji do zrobienia zawodów takich powiedziałbym średnich, przeliczania czy nam się to będzie opłacać tak i tak dalej, jak to wyjdzie. Tutaj wszystko postawiliśmy na nagrodę i marketing i w zasadzie przestałem jakby kalkulować. Wiedziałem już w pewnym momencie też, że jak to będzie wyglądało jakby covidowo, że to jest jakby nieopłacalne robienie imprezy, ale stwierdziłem, jak my to mamy przenieść na przyszły rok i stracić rok. To samo właśnie Radek Kasprzak to lepiej po prostu już teraz jakby działać i jakby zacząć budować markę. Pewnych rzeczy po prostu nie można przeliczyć na pieniądze, więc mam parę takich rzeczy. Tak samo właśnie praca w klubie wysokogórskim, że działam społecznie i uważam, że jak swoją robotę się będzie robić dobrze to później będą z tego właśnie różnego rodzaju gdzieś tam takie po prostu profity. Niekoniecznie gdzieś tam finansowe, ale różnego rodzaju. Tak samo zresztą jakby TOPR-y. Tez jakby to, że jestem ratownikiem ochotnikiem po prostu tam przychodzę, czy przychodzimy, bo to jest wiele, wiele osób na dyżury. Nie kalkuluje się po prostu tak, że tego dnia można było zrobić po prostu coś innego, więc wydaje mi się, że fajnie też jakby coś od siebie dać. 

 

BHU: Absolutnie.  A jak często masz dyżurny w toprze? 

 

MR: Teraz przyznaję, że niewiele, bo bardzo mnie właśnie pochłonęła organizacja biegu, ale z kolei wcześniej nie mogłem przychodzić na dyżury ze względu na kontuzję, którą miałem właśnie zeszłym roku, więc miałem teraz bardzo długą przerwę. I sierpień i teraz wrzesień to są takie miesiące, kiedy chciałbym wrócić. W zasadzie już trochę wróciłem do dyżurowania.  Tych godzin nie jest dużo. To zależy. Różnie. W zasadzie takie minimum to jest tam sto czterdzieści godzin rocznie bodajże. Mi tam z poprzednich lat wychodziło między innymi gdzieś nie wiem gdzieś między tam trzysta a sześćset, ale jakby to też tak jakby nie ma znaczenia, bo często jest tak, że po prostu dostajemy smsy. Zazwyczaj jest tak że jak jest jakaś akcja, wyprawa po prostu dostaje się smsa i jedzie na tą wyprawę i tam się po prostu już dalej działa.

 

BHU: A powiedz a czy Twoi koledzy z TOPR-u też są aktywnymi sportowcami w dużej mierze? Jak to wygląda w ogóle?

 

MR: Dużo osób jest aktywnych, dużo biega, wspina się i tak dalej. Zazwyczaj to jest łączenie różnych pasji i w zasadzie też myślę, że każdy sobie gdzieś tam jakby tam zadaje czy tam zadawał pytanie, jak wstępował w zasadzie, do czego mu to jest potrzebne? I ja pamiętam, jak byłem właśnie na zarządzie, jak by się przedstawić powiedziałem, że jestem w miarę szybki. Zacząłem się wspinać i tak dalej i uważam, że mogę coś swoją osobą wnieść, jakby tutaj do tej jakby instytucji. Jest dużo osób, które właśnie się właśnie świetnie wspinają. Chociażby nie wiem albo robią naprawdę takie epickie rzeczy. Andrzej Bargiel chociażby, tak? Więc jest to pewnego rodzaju taka nie wiem. Nie chcę powiedzieć śmietanka, ale są naprawdę dobre osoby, dobrze przygotowane. Przede wszystkim jakby też szkolenia są prowadzone w świetny sposób i na to chyba najbardziej chciałbym zwrócić uwagę, że Ci instruktorzy TOPR-u, szczególnie właśnie, jeśli chodzi o różnego rodzaju techniki linowe, jaskinie, kurs pierwszej pomocy to jest prowadzone naprawdę na takim poziomie, że ja się na przykład bardzo cieszę jak takie szkolenia są, bo nie patrzę na to, że kurczę. Będzie nie wiem cały dzień albo jak tam wcisnąć trening, albo trzeba będzie znowu wolne w szkole załatwić i oczywiście masa rzeczy na nie tylko to są rzeczy prowadzone tak jakościowo, że człowiek chce tam być i tych szkoleń jest dużo. Można w nich uczestniczyć jakby też spoza takich obowiązkowych, więc rozwojowo uważam, że to jest świetne i często jest tak, że osoby przy takim jakby podstawowym przygotowaniu takim wspinaczkowąo - kondycyjnym jak przychodzą to po paru latach i jakby odbyciu tych szkoleń świetnie działają i uważam, że to jest głównie zasługa instruktorów, prawda? Że oni tak po prostu to potrafią jakby zgrać wszystko. 

 

BHU: A czym się zawodowo zajmujesz Marcin?

 

MR: Jestem trenerem w szkole sportowej, w szkole Mistrzostwa Sportowego w Zakopanym.

 

BHU: Aha.

 

MR: Jestem trenerem biegów narciarskich. 

 

BHU: Właśnie, bo Ty przecież masz duże doświadczenie w biegach narciarskich, prawda? Byłeś w kadrze narodowej? Pamiętam dobrze?

 

MR: Tak, tak byłem. Byłem w kadrze narodowej młodzieżowej przez cztery lata. Później jeszcze rok jeździłem przy (ns.26:45) wraz z kadrą, ale nie byłem wtedy w kadrze tej olimpijskiej, wtedy w tym w tym roku i tak mam takie właśnie (ns.26:55) biegowy, ale jeśli chodzi o właśnie biegówki i teraz to oczywiście jakby idę właśnie w tym kierunku trenerskim. Pracujemy właśnie w szkole razem z Wojtkiem Suwałką między innymi i mamy grupę juniorów. Głownie taka grupa piętnaście – dziewiętnaście lat. Fajnie idzie ta współpraca. Właśnie ja bardzo lubię tą pracę w szkole. W sensie jakby zawsze są jakieś takie drobne rzeczy, które nie idą, prawda? Że tam człowiek narzeka, że to, to, jakieś takie rzeczy nie wiem obowiązkowe. Takie może związane jakby stricte takich struktur na przykład szkolnych, bo jesteśmy zatrudnieni z karty nauczyciela, ale to znika jak się jedzie na zawody, jak są treningi. Mam coś takiego, że naprawdę chcę mi się w poniedziałek wstać, bo wiem, że na przykład idziemy tam na trening i nawet jak na tym treningu zazwyczaj tak jest, że ja tam stoję i właśnie stoję prawie. Tak, może prawie, że ręce w kieszeni i stoper, ale przy dużej grupy też nie zawsze to nie jest tak, że ja na przykład biegnę i nie wiem, wszyscy biegną za mną albo przede mną, bo trochę tak z tego zrezygnowałem, bo sądziłem, że wtedy trochę za dużo robię swojego treningu, a tu trzeba się po prostu jakby skupić głównie na grupie, a swoje rzeczy zrobić po prostu popołudniu, więc trochę jakby to się tu gdzieś  musiałem też jakby ustalić jak to gdzieś tam wygląda, żeby sobie to jedno nie wychodziło na drugie. Czasem oczywiście się to uda uzupełnić i tak dalej, ale głównie jest tak, że tam się właśnie pracuje dla nich, dla tych juniorów i bardzo fajnie to idzie. Spora część z nich jest teraz w kadrze narodowej u Justyny Kowalczyk, dziewczyny, czy w zasadzie grupa mieszana chłopaków i dziewczyn w kadrze to jest taka odświeżona kadra młodzieżowa juniorów, więc.

 

BHU: Przygotowujesz narybek, tak?

 

MR: Tak. Jestem właśnie zadowolony. Mam dużą satysfakcję z tej pracy i bardzo mi się to podoba.

 

BHU: Dobrze. To wspomnij jeszcze o sportach jakimi się zajmowałaś w życiu?  Bo mieszkasz w Zakopanym, więc jesteś blisko gór bardzo. Powiedz mi otarłeś się o jakie dyscypliny jeszcze poza bieganiem i narciarstwem? 

 

MR: Poza bieganiem i narciarstwem to w zasadzie powiedziałbym, że te dyscypliny były równolegle w szkole sportowej. Ja ogólnie pochodzę z Bielska Białej i uczęszczałem do szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Najpierw jeździłem na nartach, narciarstwo alpejskie, trenowałem, a później zacząłem trenować biegi narciarskie i jakby bieganie letnie, zimowe według mnie to cały czas to tak szło równolegle. Później się to zaczęło rozjeżdżać na poziomie kadry i tego biegania powiedziałbym tego letniego bez nart było coraz mniej. Natomiast to jakoś tak szło równolegle. Natomiast jeśli chodzi o sport, takie którym trochę więcej czasu poświęciłem to na pewno ski alpinizm i wspinaczka. Głównie wspinanie sportowe. Oczywiście też się wspinam w górach latem, zimą. Natomiast też jest trochę teraz tego mniej. Chociażby tak jak w tym sezonie i w zeszłym, ponieważ skupiam się na tym, żeby nie rozjechały mi się biegi górskie i w zasadzie w dwutysięcznym osiemnastym roku też jak właśnie pojechałem na tą serię Golden Trail to zauważyłem, zobaczyłem tak na dobrą sprawę, gdzie jest świat, a gdzie jestem ja i że fajnie, że można mieć jakieś różnego rodzaju zajawki, ale trzeba się skupić na jakieś tam rzeczy i oczywiście jedno nie wyklucza drugiego. Na przykład nie wiem alpinizm i bieganie albo czasem, żeby się tam gdzieś powspinać, ale nie można wszystkich rzeczy robić na wysokim poziomie albo nawet na dobrym poziomie, We wszystkim jest wtedy się przeciętnym, więc w tym po prostu od jakiegoś czasu skupiłem się, że są tylko biegi górskie, a resztę rzeczy podporządkowuję pod nie, jeśli chodzi właśnie o dyscypliny, treningi uzupełniające i tak dalej, bo lubię na przykład takie aktywności też jak rower. Sporo jeżdżę na rowerze nie. Głównie jakby podczas rehabilitacji to dużo jeździłem.

 

BHU: Stacjonarnie czy?

 

MR: Stacjonarnie jeździłem na (ns.31:45), ale tak jak teraz na przykład wszystkie treningi uzupełniające popołudniu praktycznie cztery – pięć razy w tygodniu to jeżdżę sobie tam od takich treningów właśnie po godzinę albo w niedzielę jakiś taki dłuższy właśnie spokojny rozjazd, ale też na przykład chodziłem na jogę, trochę ćwiczyłem w domu i też stwierdziłem, że jest to super, super sprawa. Bardzo, bardzo polubiłem. Natomiast właśnie jak teraz na przykład mam iść na przykład na zajęcia takie zorganizowane na przykład na jogę to na przykład najpierw patrzę, czy zrobiłem jakby swoje założenia, tak? Czyli jakiś właśnie plan treningowy. Oczywiście wcześniej jakby porozciągałem i tak dalej gdzieś tam masę, masa rzeczy, bo też uważam, że ja działam czasem bardzo chaotycznie i jakby próbuję dużo rzeczy złapać na raz. Próbuję wielu rzeczy i to nie do końca się gdzieś tam układa. Trzeba zrobić krok wstecz. Trochę się jakby tak uspokoić i tak dalej i czasem do nich właśnie wrócić. Wydaje mi się, że to jest takiego pewnego rodzaju profesjonalizm. Ja obserwuję poniektórych zawodnikach czy to właśnie z biegów narciarskich. Zawsze podziwiałem Monikę Hojnisz Staręgę teraz właśnie za jej za jej profesjonalizm, jak ona podchodziła do wielu nawet takich najdrobniejszych rzeczy. Jednocześnie przy tym była naprawdę taką bardzo serdeczną i jest. W ogóle jest świetną osobą i mąż Maciej Staręga to samo, ale i właśnie Bartek Przedwojewski, Marcin Świerc, tak? Cenię ich właśnie za profesjonalizm, takie pewnego rodzaju poukładanie wielu, wielu rzeczy, aspektów pod właśnie jakiś konkretny cel i często jest tak, że to takie osoby też powiedziałbym amatorzy po prostu dają taką właśnie siłę napędową. Pokazują, jak można na przykład utrzymywać motywację. Nie zapomnę tego, jak zacząłem mieszkać w Zakopanym. W zasadzie pomieszkiwałam wtedy w Kościelisku i zacząłem się wspinać. Zapisałem się do Klubu Wysokogórskiego i zacząłem przechodzić na ściankę, burgerownię, na Rawę i wszyscy mówili, że to środowisko zakopiańskie jest i jeszcze wspinaczkowe. To jest takie bardzo hermetyczne. Ja w ogóle czegoś takiego nie odczułem. Zostałem bardzo serdecznie przyjęty, ale też trzeba było od siebie tam, jakby coś dać i tak patrzę jakie rzeczy ludzie robią, jak się wspinają, jaki to jest poziom, jaka po prostu motywacja, że na przykład osoby nie wiem czterdzieści, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt, sześćdziesiąt pięć lat, jak po prostu napierają. Po prostu dla mnie to było niesamowite. Ja miałem wtedy dwadzieścia cztery lata i czułem się po prostu jakbym był na emeryturze takiej sportowej jakby po tych biegach narciarskich i zauważyłem, że kurczę, takie drugie życie, prawda? Stwierdziłem: Kurczę niesamowici ludzie w ogóle i ile mają w sobie gdzieś tam energii i teraz też to dostrzegam właśnie u innych. Często u osób, które właśnie trenuję, gdzieś tam prowadzę, bo wydaje mi się, że zawody to jest pewien sposób, jakby podsumowanie tego, czym się tam zajmowaliśmy i tak dalej i zresztą też nie każdemu one są potrzebne. Natomiast jakby trening jest celem samym w sobie i to jest po prostu świetne jak widzę jak na przykład u niektórych jaką to sprawia radość i takie dążenie właśnie do takiego stanu takiego, że kurczę dobrze się czuję. Nie potrafię dokładnie opisać o co chodzi, ale dobrze się czuję. A czy rower, czy bieganie, czy joga, czy jakby sposób w ogóle życia mi w tym pomaga to już jest jakby druga sprawa więc uważam, że to jest właśnie coś takiego bardzo interesującego i trzeba tak trochę jakby w taką stronę iść.

 

BHU: A opowiedz trochę o kontuzji w zeszłym roku, która Cię spotkała, bo dosyć to chyba było trudne dla Ciebie, prawda? Wyłączyło Cię na wiele miesięcy z treningów. Jak sobie poradziłeś z nią tak mentalnie?

 

MR: Oglądałem filmiki z (ns.36:16). Tak.

 

BHU: I Wiedziałeś po co cierpisz, tak? Że musisz odczekać swoje, żeby biegać Zagamę?

 

MR: Tak. W zasadzie kontuzja to nie koniec świata, bo jak widać przytrafia się to cały czas różnym osobom i są to takie rzeczy, na które mamy wpływ i na które nie mamy wpływu. Ja, akurat mogę powiedzieć, że miałem wpływ trochę na moją kontuzję, bo zrobiłem to na nartach w zasadzie pod koniec sezonu. Mój błąd i jakby wiem jak się to po prostu stało. 

 

BHU: Ale co to było z przetrenowania czy?

 

MR: Nie. Po prostu jechałem, rozpędzałem się wjeżdżając w dolinę i byłem po prostu totalnie rozluźniony, bo był łatwy teren. Fakt, że właśnie poza trasą, ale już się odchyliłem na tyły nart tak sobie po prostu jechałem i wjechałem w taki miękki wiosenny śnieg. W zasadzie to była taka linia. To nawet nie była, że to była strefa zmiany śniegu tylko poczułem, że to jest taka linia i zaczęła mi jedna narta, jakby odchodzić w lewo i wtedy chciałem, jakby ją skorygować. Stanąłem na prawej, przeniosłem zbyt duży ciężar na prawą nartę i dziob mi wpadł pod śnieg, a jeżdżę zazwyczaj na zablokowanych wiązaniach i właśnie wywróciłem się, prze prostowałem nogę i zerwałem trzy więzadła. Myślę, że chyba najbardziej ll w domu, w mieszkaniu w kwietniu zaraz potem po wypadku. Tym bardziej, że miałem różne diagnozy, łącznie z taką, że nie wrócę do biegania i tak dalej, więc na pewno gdzieś tam byłem markotny i to, że Weronika to w ogóle wytrzymała to super. Jakby nie mogłem się pogodzić z diagnozą, bo jakby było OK. Znaczy nie było tragicznie. Znaczy OK może nie było, ale nie było tragicznie. Niekoniecznie ta nasza diagnoza jaką my sobie dajemy, albo jedna z osób to ona jest dobra, prawda? Ja byłem łącznie u szesnastu ortopedów, bo miałem taką sytuację jakby nie do końca jasną i musiałem, jakby wybrać taki swój protokół, jakby co robię i w zasadzie, jeśli chodzi o zabieg to mniejsza część z nich mi polecała. Większość mi powiedziała, żeby nie robić tego zabiegu, ale byłby utrudniony powrót do sportu. Stwierdziłem, nie. Kurczę, jak chcę wystartować w Zagamie to muszę się zoperować i tak przygotowywałem się trochę do tego. Miałem wszystko, jakby już ustawione, czyli już tak kupiony trenażer, tak? Widziałem już, czekałem, kiedy będę mógł na (ns.39:00) wejść i jakby takie protokoły rehabilitacyjne. Dużo mi pomógł Kuba Gut z Tatrarychu i ogólnie też jakby tak mentalnie się do tego przygotowałem, ponieważ kontuzję miałem w kwietniu, zabieg we wrześniu. Trochę czasu jeszcze nie mogłem wtedy zbiegać, więc zbiegałem. Wtedy startowałem w zawodach tylko pod górkę. Powiem, że moja rehabilitacja nie szła jakoś specjalnie szybko. Natomiast poświęciłem się jakby w stu procentach. W sensie po trzech miesiącach pamiętam, że średnia dziennych ćwiczeń mi wychodziła ponad pięć godzin i w zasadzie wszystko robiłem rano. Od rana do wieczora, żeby po prostu tą nogę rehabilitować i tak dalej. Łącznie też jakby z dniami takimi totalnego resetu, ale nawet pamiętam jak coś w kuchni przygotowałem to stawałem na jednej nodze albo gdzieś dyski się walały po mieszkaniu. Był totalny rozgardiasz, bo cały czas stawałem tu na jednym dysku, tu na drugim i tak dalej i ten rower. Dość długo jeździłem na przykład na rowerze tak tylko żeby robić trzy czwarte obrotu, bo nie mogłem zrobić pełnego i w zasadzie sporo osób, bo myślę, że już ponad trzydzieści napisało do mnie, żeby w ogóle podzielić się jakimiś szczegółami odnośnie rehabilitacji. Jak to wyglądało. Natomiast, jakby ten protokół rehabilitacyjny trwa rok i czekam właśnie do września, żeby jakby już to zakończyło i chciałbym jakby tak też, jakby tam o tym później tam opowiedzieć. Natomiast nie będę jakby mówił do końca, jakby mojego właśnie tego protokołu jak ja to robiłem, ponieważ ja to sobie trochę jakby zrobiłem na własne ryzyko i na własną rękę, a uważam, że jest tyle różnych sytuacji (ns.40:42) ACL-a. Jest tak częstą przypadłością i po prostu tutaj powinien każdy fizjoterapeuta, jakby zalecić i jakby się tym zająć profesjonalnie. Na przykład jak biegałem na bieżni mechanicznej albo na takiej próżniowej tam z  obciążeniem to akurat na próżniowej nie oglądałem filmików z Zegamy, ale na takiej zwykłej bieżni jak biegałem to oglądam sobie właśnie filmiki z Zegamy między innymi, bo to były zawody, na które chciałem wrócić i w ogóle muszę powiedzieć taką małą jakby anegdotę o tym, ponieważ w zeszłym roku napisałem do nich, że kurczę nie wystartuję, ponieważ się tam skasowałem i mogę biegać tylko pod górę i na to odpisali mi: To może wystartujesz w verticalu? Tak kurczę myślę: Jechać tam do Hiszpanii, do Kraju Basków, żeby pobiec tylko Vertical. Słabo biegam te verticale. I tak się zastanawiałem i stwierdziłem za dużo niewiadomych, nie jadę. Trochę później tego żałowałem, ale zdecydowałem się nie jechać. Napisałem im wtedy pamiętam, że we wrześniu mam zabieg i oni napisali do mnie pod koniec września, czy tam w zasadzie początek października, ale pamiętam, że miałem wtedy w mieszkaniu coś. Byłem świeżo po wyjściu ze szpitala. Pamiętam, że Marcin Świerc wtedy u mnie był. Przyjechał zobaczyć, jak tam się w ogóle czuję po zabiegu i sprawdzam maila i napisali właśnie do mnie organizatorzy z Zegamy: Jak tam po zabiegu? Czy wszystko w porządku? I Odpisem: Tak, że dzięki w ogóle za to, że się tam interesujecie. Jest OK i po prostu robię wszystko, żeby wrócić do Was. I oni: A to super, bo we wrześniu rusza rejestracja. I myślę: OK. Przepraszam nie we wrześniu, w styczniu. W styczniu rusza rejestracja. OK. Styczeń ruszyła rejestracja i zapisałem się z tej puli komercyjnej. Oczywiście tam do losowania ponad dziesięć tysięcy osób i napisałem maila do organizatora, że w nawiązaniu do tego co tam pisaliśmy to zarejestrowałem się. Dzięki raz jeszcze za informację i gdybyście mnie tam mogli pomyśleć o mnie tam podczas tego wybierania osób to byłoby super. Czekałem na odpowiedź minutę. Dokładnie po minucie dostałem odpowiedź i tam właśnie było typu: Martin (ns.43:05)

BHU: Zarąbiście.

 

MR: Można po prostu dostać lepszego takiego kopa motywacyjnego. Ja po prostu zobaczyłem co się stało.

 

BHU: Fajnie.

 

MR: Normalnie autoresponder, prawda?

BHU: Tak.

 

MR: I mówię: Kurczę. Wszystko zrobię, żeby na te zawody pojechać.

 

BHU: Tak.

 

MR: Niestety też jakby koniec końców nie mogłem na nie pojechać. Jakby też jakby bałem się trochę. Później widziałem w kwietniu w jakim stanie jest moja noga i nie chciałem się po prostu skasować, ale styczeń, luty, marzec to cały czas naprawdę myślałam o tych zawodach, bo też tacy ludzie je organizują prawda? Ja byłem wtedy chyba na Zagamie dwudziesty czwarty, a tutaj czułem się po prostu potraktowany jak elita top, prawda?

 

BHU: Strasznie fajnie. 

 

MR: Mega, nie?

 

BHU: Mega i to w ogóle, że oni wiesz pamiętali o Tobie i pisali do Ciebie to też wszystko świadczyło o tym, że wiesz im zależy na Tobie po prostu bardzo, nie? 

 

MR: Tak. 

 

BHU: Super.

 

MR: Właśnie, a przecież nie jestem zawodnikiem tam z tego top dziesięć, prawda? Nic takiego wtedy nie pokazałem na tej Zagamie tak na dobrą sprawę. Fajnie. Ja się tam bardzo cieszyłem z mojego wyniku.

 

BHU: Właśnie.

 

MR: I pamiętam też właśnie tam reakcję (ns.44:23), który właściwie jest tam jakby dyrektorem sportowym.  To jest jakby inne podejście, prawda? To jest coś co chciałbym, żeby też jakby u nas się pomału, jakby zmieniało i zmienia się za sprawą wielu osób właśnie Marcina między innymi Bartka, dziewczyn, Romana Ficka i tak dalej. Zmienia się właśnie podejście, które właśnie też to kolejny przykład. Jak wracałem z (ns.44:52) też w dwutysięcznym osiemnastym roku byłem bardzo zadowolony z biegu. Pamiętam, że z (ns. 44:58) i z (ns.44:59) widzieliśmy się tam na ostatnich kilometrach. Udało mi się zwyciężyć, więc jakby dodatkowa motywacja, siedemnaste miejsce. Wygrał Kilian. Bartek zrobił bardzo wynik i tak dalej. Ogólnie euforia. Byłem zniszczony, ale bardzo zadowolony z tego startu, że wyszło i tak dalej i wracałem. Pamiętam, wylądowałem w Polsce i jeden z zawodników, któremu właśnie pisałem plany napisał do mnie: Cześć Marcin. Jak tam? Czy doszedłeś do siebie po porażce w Szkocji? Bo siedemnaste miejsce dla wielu jest odbierane po prostu porażka, tak? A trzecie miejsce czy drugie, czy pierwsze na zawodach jakiś takich mniej obsadzonych to jest rewelacja prawda? I tego nie ma sensu tłumaczyć. Po prostu tylko trzeba właśnie robić swoje i tak jak myślę w ogóle jest wieloma rzeczami, tak? Czyli jakby treningowo, organizacyjnie, tak? Chcesz zrobić dobre zawody to kurde zrób, nie? Ja zresztą to słyszałem parę razy i właśnie chciałem je zrobić, tak? Treningowo to zrób tak, żeby było właśnie lepiej, więc mniej takich inicjatorów, inicjatyw, tak? Opowiadania o tym tylko więcej po prostu takiego działania. To uważam, że.

 

BHU: Pozytywnego i tak.

 

MR: Tak.

 

BHU: Niestety u nas jest strasznie modna ta taka komunikacja negatywna. Ja tego nie rozumiem zupełnie, nie? Nic dobrego na tym nie wyrośnie. Nie ma takiej opcji. 

 

MR: Ja myślę, że to też po prostu pewnego rodzaju uświadamianie i po prostu też takie normalne podejście, prawda? Bo tak naprawdę jesteśmy normalni i w zasadzie tak zajmujemy się każdy z nas pracuje i tak dalej i nie ma co używać jakiś takich po prostu nie wiem też takiej narracji na zasadzie, że strażak na Zegamie był na takim i takim miejscu, a wuefista tam nie wiem dwudziesty, tak? Po prostu każdy z nas pracuje i trzeba po prostu wyciągać, jakby te rzeczy pozytywne i nie robić z nas męczenników. Czy to ja nie mówię tutaj o zawodnikach powiedzmy tam tych dobrych, tak? Do których nieskromnie tutaj siebie akurat zaś zaliczę, ale i ze środka właśnie i z końca stawki, tak? Każdy z nas jakby się na to decyduje. Płaci za to jeszcze, tak? Trzeba za to zapłacić i po prostu trzeba to właśnie trzeba, działać, robić swoje i przy tym się dzieje to właśnie uświadamianie. Wrócę tak na sekundę do Tatra Sky Maratonu, gdzie bardzo mi zależało. To był właśnie też z tych jednych takich czynników jakościowych, żeby uświadomić ludzi, że są zawody i co prawda udało mi się to zrobić w dwudziestu procentach to, co miałem zaplanowane. To też z pewnego rodzaju takich restrykcji, które ma Park Narodowy i uważam, że też jakby może te wszystkie moje pomysły to byłoby zbyt duże jak na pierwszy rok. I coś takiego wprowadziła grań Tatr między innymi. Uważam, że w ogóle zawody granią Tatr jak były organizowane w Polsce to był taki nowy powiew jakości. To była trasa, szczególnie jeśli chodzi według mnie pod kątem, jakby zabezpieczenia. Coś, że była grań i długo, długo nic i w zasadzie ciężko było wymienić. dlaczego tam było aż tak dobrze, prawda? Tam na to się złożyło elementów i cały czas uważam, że po prostu, że to jest jeden z wzorów, jeśli chodzi o organizowanie zawodów. Natomiast właśnie, jeśli chodzi też jakby o moje uczestnictwo w grani jako zawodnika czy tam właśnie też kibica to ludzie nie wiedzieli, że są zawody. 

 

BHU: Ludzie? Kogo masz na myśli?

 

MR: Przepraszam turyści.

 

BHU: Turyści.

 

MR: Turyści. Turyści nie wiedzieli, a oczywiście tak komunikujemy pewnie dla sponsorów, że na przykład nie wiem zawody przebiegają przez bardzo uczęszczaną dolinę. Na przykład nie wiem Rybiego Potoku, Pięciu stawów, Dorostokę czy Kościeliska Chochołowska. Dobrze, ale co z tego, jak Ci ludzie jakby nie angażują się te zawody, nie wiedzą i nie można w parku robić strefy kibica, nie można tam dzwonić dzwonkami, wbijać flag i tak dalej. Jakby to jest dla mnie zrozumiała sprawa, żeby też nie wchodzić za bardzo z butami do Parku. Znaczy z butami, w brudnych butach. Natomiast możemy na przykład zrobić coś takiego, żeby dać informację, że będzie bieg. Już na przykład jakiś czas wcześniej my daliśmy ponad trzydzieści tabliczek u wylotu dolin głównie takich, z których można dojść na trasę, żeby ludzie nie byli zaskoczeni i stwierdziłem, że oczywiście pewnie przeczyta to może pięć procent osób co i tak już będzie sporo, le wszyscy wolontariusze i ratownicy to mają każdemu turyście mówić, że są zawody, że to są Mistrzostwa Polski. Pobiegną. Taka trasa i tak dalej i też właśnie tłumaczyłem to na odprawie, że słuchajcie. Pewnie się zapętlicie. Jakby tych informacji niektórzy będą musieli powtórzyć strasznie dużo. Szczególnie w okolicach giewontu, tam Przełęczy Kondrackiej, ale zróbmy to, żeby Ci ludzie byli świadomi, żeby oni byli zaangażowani w to i żeby sami też jakby trochę ustępowali, bo biegasz wcale nie ma pierwszeństwa i dochodziło też do różnych takich sytuacji, że to jest właśnie to, że łatwo napisać, że biegacz wymusił pierwszeństwo. Tam nie wiem, o kogoś się otarł na szlaku. Takie informacje do parku trafiały też między nimi po zawodach, a trudno na przykład pozytywne, tak? Mało kto pisze pozytywne gdzieś tam właśnie rzeczy i nam się to udało i takim pierwszym feedbackem to było to, że właśnie Bartek jak przybiegł na metę to mówił: Kurczę. W ogóle, ile turystów było zaangażowanych. Ja byłem w szoku. Po prostu kibicowali, stali i mówili tam: Dawaj Bartek. W szoku byłem, prawda? Dziewczyny to samo, więc kurczę taką postawiliśmy kolejną cegiełkę, tak? I myślę, że teraz to już będzie gdzieś właśnie dalej, jakby rozbudowywane, bo nie ma co z ludzi robić, takich nie wiem takich ignorantów, takich właśnie nie wiem. Tak lubimy się śmiałaś. Tak Janusz, Grażyna są w dżinsach, w sandałach. Wystarczy im powiedzieć i oni się w to zaangażują i tak dalej i będzie super. Każdy z tego skorzysta. 

 

BHU: To prawda, bo to jest to tak naprawdę turyści są ogromnym potencjałem do tego, żeby ta impreza wyglądała o wiele bardziej atrakcyjniej i dla biegaczy i dla wszystkich wokół bo taki wiesz taki aplauz publiczności to jest wiesz coś niesamowitego. Teraz mi się przypomina ta Zagama, którą tak często wspominasz, gdzie przecież ludzie mega przecież aktywnie uczestniczą w tym biegu i to jest na wielu zdjęciach widać. To jest wspaniałe. 

 

MR: Tak, więc zróbmy coś właśnie, żeby była kolejna prawda? Zróbmy krok w tę stronę. Dokładnie. 

 

BHU: A powiedz mi jakie Ty biegi lubisz biegać w ogóle? Bo powiedziałeś co mnie bardzo zdziwiło, że Ty jesteś słaby w bieganiu pod górę, a tak patrzyłem na Twoje starty to one w dużej mierze rzeczywiście to są mocne z mocnymi podbiegami i mocne sceeningowo też wyrypy. To co Ty lubisz biegać i do czego trenujesz? 

 

MR: Staram się, żeby wcześniej tak trochę tak ustalam sobie plan treningowy, że trzeba też jakby robić to w czym się jest słabym, wyeliminować te słabe punkty te które idą najgorzej, żeby po prostu być jakby lepszym w docelowym dystansie. Mój docelowy dystans to jest myślę, że między trzydzieści a pięćdziesiąt kilometrów powiedzmy w takim zakresie, czyli takie powiedziałbym takie screerensy, sky maratony i trochę taka właśnie seria Golden Trail. Nie wykluczam startu w dłuższych, bo tam na przykład takie biegi jak Granią Tatr to jest też coś oczywiście wielkiego po co właśnie warto trenować. Bardzo, bardzo fajne zawody, w których też chciałbym właśnie wziąć udział. Natomiast wydaje mi się, że te serie takie właśnie około trzydziestu kilometrów fajne są, bo można je dość często powtarzać. Te starty są bardzo intensywne, bo tempo naprawdę jest wysokie chociażby na tych początkowych kilometrach a jednocześnie tych startów może być dość dużo, jakby w sezonie. Tych startów na przykład na siedemdziesiąt kilometrów załóżmy, czy tam nawet pięćdziesiąt jest znacznie mniej. Chyba że ktoś ma po prostu końskie zdrowie jak nie wiem Robert Faron czy Bartek Gorczyca. Natomiast ja chciałbym dużo pracować nad szybkością, szybkością poruszania się w pionie, czyli właśnie verticale i też właśnie dużo do tego w ten mój sposób myślenia zmienił właśnie też dwutysięczny osiemnasty rok. Wystartowałem wtedy w verticalu w Dolomitach. Tam było dwa i sześć dziesiątych kilometra i tysiąc w górę. I Przybiegłem chyba około czterdziestego piątego miejsca zajechany. Trzy kobiety pamiętam, że były przede mną i w ogóle myślę: Kurczę masakra. Po prostu w ogóle coś się tu się po prostu wydarzyło w tym momencie i rozmawiałem wtedy z (ns.54:29) i ze (ns.54:30) i Paskal mi powiedział, że kurczę, że dobrze się jest tak przepaść na verticalu i mówi, że tam dont’worry, tak? Że na (ns.54:39) się będzie. OK, bo jak ktoś jest dobry tego i tego dnia to. Znaczy jest dobrze na verticalu to będzie gorzej na (ns.54:46) chyba że jesteś tam super Human jak (ns.54:48). Pamiętam wtedy to właśnie tak powiedział, ale miał ten sezon dwa tysiące osiemnaście rewelacyjny pod kątem też takich startów, że z dnia na dzień czy tam z dniem przerwy między (ns. 55:00) powiedział coś, co po prostu też mi utkwiło w pamięci. Powiedział, że on lubi startować w tych verticalach, bo nawet jak mu nie idzie, czyli na przykład jestem siedemnasty, dwudziesty i tak dalej to jest taki trening, że on po prostu nie jest w stanie się zmusić do tego czterdziestego minutowego wysiłku sam, a pod katem takich właśnie biegów właśnie typu Sky Aires, gdzie zaczyna się po prostu w górę. Te pierwsze podejście i ono zazwyczaj ma właśnie około tego tysiąca metrów. Czasem siedemset, ale czasem tysiąc siedemset i często te pierwsze podbiegi są bardzo niedoceniane, na przykład tak jak na przykład (ns.55:35) i po prostu ja tam w (ns. 55:39) zobaczyłem wszystkie kolory tęczy na tym podbiegu i stwierdziliśmy też właśnie wtedy z Bartkiem, że my po prostu musimy coś takiego trenować, robić właśnie te verticale, spróbować tak układać plany treningowe, żeby mieć tam po prostu lekkość wbiegania na tych właśnie takich pionowych kilometrach i wtedy się będzie robił zapas pod resztę trasy, bo bardzo często jest tak, że ktoś po prostu przedobrzy i później nie ma szans nawet na odcinkach płaskich odbudować, więc staram się właśnie biegać pod takie właśnie krótsze dystanse, pod kątem biegów, takich docelowych i w zeszłym roku jak startowałem to czułem, że to nie jest ta moja mocna strona. Oczywiście przemieszałem to z jakimiś tam powiedzmy tam sukcesami typu nie wiem, biegnę Kasprowy, biegnę Asławkowski i tak dalej, ale wiem, że po prostu pojechałbym gdzieś dalej na vertical i po prostu byłbym tam nie tak jak na przykład gorzej niż powiedzmy na tym po prostu Sky (ns.56:49), a też, żeby ten (ns.56:50) to są na tyle jakby też ciekawe trasy, że chciałbym po prostu, jakby głównie się pod to przygotowywać, ale też nie wykluczając ultra tam. Gdzieś tam może żeby to przepleść i ewentualnie jakieś takie właśnie Skyrunning Extrim. Natomiast też wydaje mi się, że jakby ustalenie planu treningowego pod kątem też zawodów też jest jakby właśnie istotne, żeby nie było zbyt wielu rzeczy, nie zapętlić się w tym, bo też właśnie też miałem takie właśnie nagromadzenie startów. Wiedziałem, że to nie idzie tak jak by się chciało i fajnie być na przykład jednego roku w wielu ciekawych miejscach, tak? I na przykład na właśnie w znowu wrócę do tego dwutysięcznego osiemnastego, czyli tak i Zegama i (ns. 57:37). Wszystko i limón, ale co z tego jak połowa tych startów albo trzy czwarte nie wychodzi i człowiek się po prostu frustruje i od razu chce tam wrócić, jakby poprawić je, wyrównać tak rachunki. To też jest według mnie fajne. Natomiast właśnie to musi być trochę tak bardziej poukładane i zauważyłem też na przykład u Marcina Świerca coś takiego, tak? Czyli wszyscy publikują tam kalendarze startowe i jest na przykład nie wiem po dwadzieścia imprez, trzydzieści, nie? Marcin ma cztery, ale z tego jedna jest na przykład UTMB i tak. Tak to trochę powinno wyglądać prawda? Też jakby nie oszukujmy się, że można co tydzień coś biegać tak mocno. Oczywiście tak jak mówię są właśnie fenomeny, ale też zazwyczaj jest to jednak tutaj u nas lokalnie jak ktoś ma też zapas to jak nigdy ktoś albo nie dochodzi do tych stu procent takiego zajechania się to nie byłby w stanie rywalizować następnego dnia czy za tydzień, prawda? 

 

BHU: A Ty sam sobie piszesz plan treningowy? 

 

MR: Pisałem plany zawsze zazwyczaj sam i trwało to do tego roku. Obecnie współpracuję z Andrzejem Orłowskim od jakiegoś czasu. Wcześniej pomagał mi przy konsultacjach Karol Hennig z formy na szczyt. Też z Karolem zaczęliśmy tak dość spontanicznie współpracę. Natomiast ja trochę tak, jak właśnie po powrocie z kontuzji, tak nie wiedziałem za bardzo, w którym miejscu jestem i myślałem, że też przyda się trochę takie świeże podejście, popatrzenie się kogoś z zewnątrz, jak to wygląda, gdzie są braki i cały czas starałem się o współpracę z Andrzejem Orłowskim z tego względu, że w zeszłym roku, jak poznaliśmy się przy okazji Maratonu Mont Blanc to bardzo mi pasowało jego podejście. Po prostu byłem zafascynowany w ogóle jego. Znaczy dalej jestem jego osobą, podejściem, profesjonalizmem i najbardziej mi się też. Znaczy może, że nie, że najbardziej, ale jedną z rzeczy, która mi się właśnie podobała to, jeśli rozmawialiśmy o planie treningowym o na przykład różnego rodzaju bodźcach i tak dalej to nie było tak, że na przykład to jest zwrot o sto osiemdziesiąt stopni do tego co teraz zrobiłem tylko to jest uzupełnienie o pewne rzeczy. Pytał się: A biegasz? Tak. Aha, ale co myślisz, żeby na przykład wprowadzić tak i tak? Ja mówię: Ciekawe, bo na przykład w szkole u zawodników przy innych na przykład dystansach robię tak, a on mówi: Aha, bo my na przykład w lekkiej atletyce robimy. Super.

 

BHU: Inna rozmowa zupełnie.

 

MR: Tak. W ogóle to było myśmy tam pamiętam też Bartek miał startować o szóstej następnego dnia. Myśmy tam chyba do drugiej w nocy gadali. Następnego to samo, ale ja trochę też jakby przyciągałem. Zresztą też dużo gadam, ale super, bo ja wtedy po prostu pamiętam, że bardzo dużo z tego jakby wyniosłem. Natomiast ja na tą współpracę też nie byłem gotowy. Andrzej też powiedział, że też ma tam sporo tam zawodników, a ja trochę czułem taką odpowiedzialność, bo fajnie jest na przykład nie wiem trenować załóżmy z Marcinem Świercem załóżmy, bo to jest marka sama w sobie i tak dalej, ale to nie jest żadna gwarancja naszego wyniku, bo my musimy zrobić masę, masę rzeczy od siebie i fajnie, że chcemy być nie wiem typu Marcin Świerc Team albo Przedwojewski (ns.1:01:21) i tak dalej, ale to jest po prostu, my musimy dać na maksa od siebie, nie? I ja wiedziałem wtedy, że ja po prostu, nie ma sensu, żebym w ogóle Andrzejowi zawracał głowy. Tym bardziej tak rozmawialiśmy kiedyś luźno. Powiedział, że oczywiście, że to nie ma sensu, które tak dało mi do myślenia. Mówię: Kurna też profesjonalnie podchodzi, bo nie jest tak, że bierze każdego. On powiedział, że trzeba gdzieś tam te rzeczy poukładać. Mówię to znaczy, że jest to profesjonalnie robione i jakby wracając jakby do tych planów wydaje mi się, że my sobie dużo rzeczy tak zastępujemy innymi osobami, tak? Czyli plan napisze mi Marcin Świerc. Nie wiem będę miał dobrego psychologa, dietetyka i w ogóle zrobię mega wynik, a jak po roku albo po dwóch latach nie zrobię to znaczy, że jest problem z nimi a nie ze mną a tak po prostu często nie jest i nie da się tego po prostu zrobić. Właśnie w marcu tak właśnie tak jak właśnie wspomniałem spontanicznie zaczęliśmy z Karolem Hernigiem. Bardzo dużo mi pomógł. Natomiast trochę ze względów moich zdrowotnych i trochę jakby znaczy przede wszystkim jakby z mojej strony, jakby nie kontynuowaliśmy tego dalej a ja w zasadzie wcześniej i też konsultowałem się właśnie z Andrzejem, jakby właśnie on widział przygotowania, jak ocenia jakby to po rehabilitacji, w jakim miejscu jestem, ale cały czas tak rozmawialiśmy bez jakichś konkretów. W końcu się w zasadzie po tym, jak zakończyliśmy współpracę z Karolem zdecydowałem się na to, żeby właśnie przeanalizował ostatnie te moje miesiące i zaczęliśmy współpracę. Wiedziałem wtedy, jak po prostu Andrzej się jakby zdecydował to wiedziałem, że o kurde to się zacznie mega robota. Teraz to po prostu się zacznie. Niekoniecznie od tego, że będziemy jakoś tam orać dzień po dniu, ale że to będzie po prostu coś trudnego, a ja nie stanę się lepszym tylko dlatego, że moim trenerem jest teren Bartka Przedwojewskiego i nie wiem wielu jakiś tam wybitnych lekkoatletów tylko trzeba będzie bardzo dużo dać od siebie, poukładać sobie też inne rzeczy w życiu, żeby mieć czas na regenerację, wiele rzeczy i próbowałem też współpracować na przykład między innymi z psychologiem sportu. Mieliśmy to zawsze jakieś takie namiastki przy okazji kadry, że jeździliśmy z psychologiem i tak dalej. Był dietetyk, gdzieś tam się przewijał internista, hematolog i to wszystko było po prostu ściema w takich powijakach. Totalna amatorka w ogóle. Masakra, wolałabym, żeby tego nie było niż robić jakby to w ten sposób i chciałem zobaczyć, jak to wygląda profesjonalnie. Próbowałem z Basią Good, z Basią Bargiel z Tatrachu i super. Bardzo wiele mi jakby otworzyła i tak dalej. Natomiast zauważyłem, że głównie to będzie pod kątem moich zawodników w szkole, a ja chyba po prostu tego aż tak nie potrzebuję. Też jakby nie potrafię się tam zmusić do tych rzeczy, a przede wszystkim nie jestem na tyle systematyczny, żeby jakby dodatkowy czas przeznaczać na pracę powiedzmy nad samym sobą a zostawiając jej to, że raz na przykład na trzy tygodnie czy na dwa się spotkamy i później ja na przykład podsumuję po roku tak. Nazywam się Marcin Rzeszótko. Współpracuję z psychologiem sportowym z Basią Bargiel to jest bez sensu, prawda? Bo jak od siebie nic nie daję to jest właśnie tak jak na przykład plan od Marcina, który nie wiem się nie wykonuje na przykład albo gdzieś tam jest masa innych rzeczy dodatkowo. Natomiast właśnie nie jestem systematyczny, współpracuję z dietetykiem sportowym z Martą Nańczyk z formy na szczyt i trochę to jest takie coś właśnie między Andrzejem a tą Basią Bargiel, tak? Czyli nie jestem na tyle systematyczny, żeby trzymać dietę tak stricte na poziomie zakupów i tak dalej i próbowałem to parę razy, wracałem do tego jadłospisu, który Marta mi przygotowywała tutaj zmiany jedne, drugie, trzecie i kurczę i uważam, że ona to robi w ogóle mega, w mega świetny sposób. Rewelacyjna jest w ogóle w tym jakby w tym podejściu. Uważam, że bardzo profesjonalnie to robi.

 

BHU: I w dodatku świetnie biega, bo wczoraj trzecie miejscu.

 

MR: Tak, wczoraj trzecie miejsce. Rewelacja i każdemu bym po prostu polecał współpracę z nią. Natomiast ja nie potrafię się zmusić do diety. W sensie, jeśli chodzi o przygotowywanie posiłków i tak dalej. Może trochę gdzieś tam jestem do tego za leniwy, brakuje mi właśnie systematyczności i zmieniłem jakby trochę podejście. Korzystam z tipów żywieniowych od Marty. Staram się te produkty mniej więcej wybierać i tak dalej i wskazówek takich około treningowych, właśnie suplementacyjne i myślę, że w najbliższym czasie będzie jakby też czas, żeby to jakby wrócić do takiej diety powiedziałbym bardziej takiej tak jak to powinno wyglądać. Natomiast na razie jakby nie jestem na to gotowy. Tym bardziej, że ja trochę też tak oceniam, że najwięcej mi brakuje treningu. Jakby trening to jest to, czego gdzieś tam brakuje odpowiedniego. Do tego regeneracji takiej prostej najprostszej, żeby nie wiem położyć się drzemka i pilnować tej higieny snu. Nie wiem, żeby się już w miarę wcześniej kłaść spać, a takie trochę pochwytanie różnych rzeczy, kiedy nie wiem, chodzi się spać o pierwszej albo tam po dwunastej i w ogóle nie wiem dzień jest cały zawalony. Ten trening się robi na siłę to nie ma sensu, tak? Najpierw trzeba zrobić jakiś fundament. Trochę to usystematyzować, a później jakby iść z tym dalej, więc jakby wracając, jakby tam też do pytania do planów to współpracujemy głównie z Andrzejem i jestem bardzo, bardzo zadowolony. 

 

BHU: I właśnie z Martą Nańczyk, tak?

 

MR: I z Martą Nańczyk.

 

BHU: I w końcu ta współpraca z psychologiem w ogóle nie wypaliła? Nie rozpocząłeś jej?

 

MR: Pracowaliśmy trzy miesiące spotykając się tam raz na jakiś czas powiedzmy. Natomiast wiele tych rzeczy to jest takich, że ja na przykład czytałem też parę książek o psychologii sportu. Na przykład jest jedna. Polecam, Jak bardzo tego chcesz”? Część jest takich, że są totalne banały i takie coachingowe bym powiedział, które według mnie to mogą prowadzić głównie do przetrenowania, bo tam w zasadzie też dużo też jest taki kult objętości, tak? Ile godzin trenujesz? Ile kilometrów?  Więc uważam, że Basia otworzyła mi, pokazała mi jakby tą drogę jakby w psychologii sportu, jak to gdzieś tam idzie, ale trochę ja już jakby z tego wiedziałem tak może nie kurczę, że wiedziałem, bo nie chcę tutaj jakby umniejszać jej jakby wiedzy i jakby tego co jakby tam wprowadziła ze mną. Natomiast stwierdziłem, że to nie jest mi tak za bardzo potrzebne, bo bardziej na przykład zauważyłem, że mi pomaga taka medytacja w najprostszy sposób, czyli też coś co jest właśnie bardzo zapomniane w sporcie zamknięcie oczu i po prostu postaranie się przez minutę o niczym nie myśleć. Oczywiście kiedyś to było trzy minuty. Teraz jest trudno nawet minutę się skupić. Trzeba wiele, długo pracować, zwłaszcza z osobami, tak na przykład w szkole z juniorami. Oni są mega stymulowani. Wymaga się od nich tak jak od seniorów, a to często są po prostu jeszcze dzieci i mają bardzo duże obciążenia i tam jest właśnie problem i tam gdzieś właśnie głównie to powinno uspokajać na takich rzeczach. Jeśli współpraca z psychologiem sportu nie jest taka w sposób ciągły robiona uważam, że nie ma sensu albo jest po prostu za mało profesjonalna i jest to oczywiście też jakby niedoceniana jakby gałąź, jakby sportu przygotowania. Natomiast wydaje mi się, że w dużej mierze też powinniśmy zrobić tak że OK. Przeczytałem na przykład nie wiem jedną, dwie książki. Próbuję coś z nich wynieść dla siebie, tak? Idę gdzieś tam dalej krok dalej, prawda? A nie staram się załatwić właśnie jakimś takim nazwiskiem z psychologii to żeby się na przykład umieć przed startem rozluźnić czy pobudzić, bo to się po prostu nie udaje. Też jest jakby dużo materiałów. Chociażby właśnie czy tam przez publikację czy gdzieś tam na YouTube i na tym się warto się skoncentrować i na przykład też właśnie jak chodziłem na jogę to zauważyłem, że po prostu potrafię się gdzieś tam rozluźnić i w jaki sposób na przykład pasowałoby mi to na przykład, czy we wspinaniu. Lubię na przykład metodę trzech oddechów, tak? Czyli że z każdym coraz bardziej się tam rozluźniamy, taką szybką, ale czy trening? Chyba tam Krzysiek (ns.1:10:23) pamiętam, że też o nim wspominał autogenny Szulca i też jest uważam, że jest spoko. Jest taki dłuższy. Natomiast właśnie zacznijmy od pracy na zasadzie umiejętności takiego wyciszenia się, wyłączenia sobie telefonu, przeczytania książki i tak dalej, a nie oglądajmy telewizji do nie wiem do dwunastej, a później szukajmy nie wiem jakiegoś ukojenia właśnie u psychologa.

 

BHU: Tak. Absolutnie tą bazę trzeba samemu sobie zbudować co, nie? I jakąś taką świadomość po prostu.

 

MR: Ja myślę, że każdy sobie powinien odpowiedzieć na pytanie, czy jakby potrzebuje? Wydaje mi się, to jest tak jak z serwisem rowerowym, tak? Niektórzy przyjeżdżają napompować koło. Ja na przykład przyjeżdżam, jak mi się już rower zaczyna totalnie rozsypywać i do wielu rzeczy tak można podejść. Na pewno to niektórzy mają na przykład duże braki i jest tam na przykład duża gałąź, jeśli chodzi o pomoc. To wtedy to szybko też jakby idzie dalej. Fajna ta umiejętność diagnozy jest jakby bardzo ważna. Ja takiej potrzeby akurat nie miałem. Tak jakby próbowałem też przez trzy miesiące się jakby do tego ten namówić, ale zauważyłem, że po prostu muszę więcej jakby pracować sam i tak dalej a tu później uzupełniać a to tak jak też nauka języka, tak? Że samemu nie powtarzam a ja jeżdżę do jakiegoś native speakera raz na trzy tygodnie totalnie nie ma po prostu sensu. Strata jego czasu a naszych pieniędzy. 

 

BHU: Tak widzę dużo od siebie wymagasz bardzo. W sensie taki jesteś surowy dla siebie.

 

MR: Nie może tak wyszło, ale lubię też te rzeczy poznawać pod kątem tego, żeby być lepszym trenerem czy to właśnie w szkole, czy jakby pisząc właśnie plany treningowe. Ja szczerze mówiąc nie mam zbyt wielu osób, ale jak też jakby nie widzę jakiejś tam takiej celowości, w jakby współpracy i analizy to odpuszczam albo uważam piszesz, że mówię ok. Mogę zrobić jakby ogólne zalecenia, ale to nie będzie na przykład takie cykliczne, bo to po prostu nie ma większego jak by tam sensu, albo ja na przykład nie będę miał za dużo czasu na analizę, ale wydaje mi się, że jakby i też jakby wierzę w to, że jakby samodoskonalenie się czy przez jakąś właśnie literaturę czy szkolenia i tak dalej i upchnięcie mimo wszystko tego, jakby w ciągu roku to każdy z nas to powinien robić, żeby też trochę też z tego obiegu nie wypaść. Ja parę razy wpadłem w taką pułapkę właśnie czy właśnie czy treningową różnego podejścia. Natomiast jakby taką jedną z najprostszych to jest właśnie jakby protokół treningowy, który działa, czyli na przykład działa. Na mnie działa, na moich zawodnikach, na przykład w szkole załóżmy, czyli na przykład jest grupa szesnastu albo trzydziestu osób. Aplikuję powiedzmy podobne jakby protokół i na przykład najlepszy chłopak czy tam najlepsza dziewczyna dobrze jakby funkcjonuje, a reszta nie za bardzo, więc jakby dalej uświadomienie się. Nie on jest na pewno dobry lan, bo przecież ten najlepszy biega. Reszta jest po prostu słaba i na pewno nie wiem albo nie wiem nie śpi i gra, jakby nie skupia się na treningu tylko robi jakieś różne rzeczy pomiędzy i trzeba po prostu wrócić do tego, że to nie jest wcale dobry protokół. Trzeba go zmodyfikować. Indywidualizacja i tak dalej i tak dalej i taką właśnie też jakby budowanie pewnego rodzaju takiej właśnie jakości, żeby to fajnie przeszło. Zresztą chociażby tak kurczę patrząc chociażby prawda też na Ciebie, prawda? Między innymi, że biegów mamy całą masę. Co tydzień możemy startować trzy razy w tygodniu. Tak samo podcastów na SPATiF-y i tak dalej, a jednak wybieramy te, które nam pasują, prawda? Więc jest jakby to samo. Róbmy gdzieś tam swoją robotę, żeby to dobrze szło, żebyśmy sami byli z tego zadowoleni, prawda? 

 

BHU: Chciałem Cię jeszcze wypytać o Twoich rodziców, bo to jest historia sama w sobie. Są wieloletnimi ultrasami, którzy do dzisiaj przemierzają niesamowite trasy i mają projekty własne biegowe. Twój tata jako chyba z tego co pamiętam pierwszy Polak przebiegł Badwather, tak?

 

MR: Tak, tak.

 

BHU: Niesamowite. Opowiedz jak było wyrastać w takim domu?

 

MR: Wiele rzeczy zaczęliśmy robić razem. Nie wychowywałem się w rodzinie, w której ten sport był od zawsze też na jakby na wysokim poziomie. Myślę, że dochodziliśmy, jakby do tego wspólnie. Na pewno rodzice wciągnęli mnie w turystykę, w takie zamiłowanie do aktywnego trybu życia, do przyrody, ale też do takiego wysiłku fizycznego. Oczywiście co też nie było tak, że jakby pokazali mi, a ja od razu jakby to załapałem. 

 

BHU: Miałeś swój okres buntu, tak?

 

MR: Może nawet nie tyle buntu co byłem takim właśnie nie wiem czy tam byłem takim trochę grubszy, jakby to powiedzieć jako tam dziecko albo powiedzmy mniej mnie ten sport tak jakby wciągał i tak dalej. Nie potrafiłem załapać takiej zajawki, ale dziś dość szybko to myślę, że gdzieś tam ruszyło. Pamiętam jak właśnie mama wspomina tam sytuację, jak uczyłem się jeździć na nartach, że powiedziałem, że tam zjadę, ale dostanę Marsa, tak? Było coś takiego pamiętam. Znaczy, ja tego nie pamiętam. Mami mi o tym mówiła, nie? Jak się tam uczyłem się jeździć na nartach nie wiem miałem tam trzy lata załóżmy czy tam ileś to coś takiego było, tak? Później to gdzieś tam załapałem i podobały mi się właśnie wyjazdy takie, że na wakacjach jest mniej leżenia, a więcej na przykład gdzieś tam sobie tam łazimy i czy tam ferraty w Dolomitach czy Tatry wcześniej. Super to było. Bardzo dobrze wspominam. Chociaż dla dzieci jest to jakby nużące, tak? Czyli taki wysiłek, taki monotonny to muszą się pojawić i łańcuchy, coś, jakaś skałka. Wtedy jest fajnie, tak? A jak idziemy i klepiemy doliną to ja po prostu nie pamiętałem, że za młodu byłem w Dolinie Kościeliskiej, a byłem parę razy. Natomiast doskonale pamiętam wejście na Orlą Perć i bardzo jestem wdzięczny rodzicom za to, że właśnie mi to pokazali i tak stopniowo zaczęliśmy coraz bardziej to rozwijać. Moja mama zaczęła biegać tak po prostu tam po pół godziny, dwadzieścia minut. Wystartowała w biegu na piętnaście kilometrów w Bielsku Białej. My z tatą kibicowaliśmy i stwierdziliśmy, a to w przyszłym roku startujemy w trójkę. Trochę tak na żywioł. Ja w ogóle nie trenowałem kompletnie. To były jakieś tam po prostu w gimnazjum jakieś takie biegi, ale na żadną ligę lekkoatletyczną nie jeździliśmy. Nic. Też jakby w szkole też nie, nie w ogóle na żadnych zawodach nie byliśmy nigdy w szkole i całkiem fajnie gdzieś tam poszło. Pamiętam, że wtedy trener Włodzimierz Waluś mnie zauważył. Mówi, że niezrzeszony tam wysoko fajnie. Czym się zajmujesz? Ja mówię, że trenuję narciarstwo alpejskie w szkole sportowej. On mówi: Tak, a ja jestem trenerem biegów narciarskich i jakoś się później tak skumaliśmy. Już właśnie pojechałem z nimi na obóz. Już zostałem właśnie w biegach narciarskich i przestałem biegać właśnie te biegi uliczne, bo wtedy to było takie nagromadzenie, taka też jakby ekscytacja. Są nagrody dla najmłodszego zawodnika. To ja na pewno zgarnę, bo na pewno nikt młodszy ode mnie nie wystartuje albo gdzieś tam mierzenie się z czasem, bo idzie to coraz lepiej, ale dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że jakby biegi uliczne jeszcze takie tydzień po tygodniu szczególnie dziesięć – piętnaście kilometrów to jest dla gimnazjalistów szczególnie to jest zabójcze i też nie rozwijamy podstawowych cech motorycznych, tak? Wtedy, kiedy trzeba pracować nad szybkością to my zaklepujemy się, prawda? Często jest po prostu start, jest ogień, pierwsze pięć kilometrów albo dwa, a później już jest takie doczłapanie do mety. Jakby nie o to w tym chodzi i moi rodzice tak podchodzili też jakby do startu w maratonie. Przygotowywali się kilka lat. Nie pamiętam dokładnie, ile, ale chyba trzy do startów w maratonie i to wszystko tak szło powiedziałbym bardzo wolno. Tak nawet metodycznie. W maratonie tam jakaś pięćdziesiątka. Wcześniej, jakieś takie dystanse w górach, bieg rzeźnika. To się tak rozrastało i tylko fakt, że coraz bardziej te dystanse jakby z roku na rok się powiększały i później pojawił się właśnie bieg dookoła Balatonu, Spartathlon, Badwather i też takie właśnie indywidualne projekty, tak? Czyli rodzice parę razy zrobili GSB. Już nie pamiętam, ile. Tata pamiętam, że też wcześniej biegł sam właśnie GSB i uważam, że bardzo, bardzo fajne właśnie takie projekty. Później u rodziców pojawił się właśnie taki cel, że pojadą sobie na (ns.1:19:18) Tata był rok wcześniej, ukończył. Później we dwójkę akurat nie ukończyli. Tam jakieś tam drobne problemy były. Natomiast naprawdę było to takie robione z głową, bym powiedział. To było tak, że startują ok. W poniedziałek idą do pracy. Mój tata też często jakby trenował tylko w weekendy, więc było to bardziej na pewno na spokojnie niż jakby obserwuje się to teraz i fajnie się jakby to obserwuje. Też mogłem gdzieś tam dołożyć swoją cegiełkę, bo też później zacząłem bardziej rodzicom pomagać czy podczas jakiejś takich górskich wejść, czy jakby na przykład byliśmy w Alpach czy to, podczas jakby pisania planów treningowych, czy właśnie pod kątem na przykład (ns.1:20:07) jak rodzice właśnie wystartowali i ukończyli zresztą. Tak więc fajnie się to jakby rozrastało i zawsze mogę liczyć na ich wsparcie przy okazji jakieś takich różnych projektów, tak? Czyli też od zawodów często jak właśnie jeżdżę to rodzice też jakby jadą, jakby chcą jechać, żeby zobaczyć jak tam nam pójdzie i tam jest wtedy jakby motywacja, żeby na przykład też dobra, wrócę już jeszcze raz do Zegamy, ale wtedy też, jak przyjechaliśmy właśnie z Przemkiem Ząbeckim, z Bartkiem właśnie z moimi rodzicami to było po prostu kibicowanie. Oni kibicowali wszystkim, tak? Mój tata przeszedł trasę po tym, jak było tam dziesięć tysięcy ludzi i pięćset uczestników, pięciuset uczestników i mówił: Słuchajcie. Na trasie chciałem pozbierać papierki. Nie było ani jednego, ani jednego papierka nie było. Były strefy wydzielone dla kibiców, żeby dalej nie wychodzili na szlak i wszyscy się tego trzymali. Mówi, że niesamowite, nie? Ja mówię, kurczę, to jest, dlatego też właśnie jakby edukacja, prawda? Ale pamiętam, że właśnie często jest tak, że jak startowałem w Pucharze Świata w biegach narciarskich to czy wtedy kibicowali właśnie wszystkim Polakom, ale i oczywiście jakby to jest jakby to jest fair play, prawda? Ze najlepszy wygrywa i tak dalej kibicuje swojemu i tak dalej, ale oczywiście przyjeżdżam tam, bo liczy się jakby to jest właśnie to jakby takie szerokie powiedziane fair play, czyli jakby mogłem liczyć i mogę liczyć nadal na wsparcie przeróżnego rodzaju właśnie w zawodach sportowych i w takich projektach też jak ta Tatra Sky Maraton, bo też niesamowicie mnie jakby pomogli, jakby w przeddzień festiwalu. W zasadzie tam czwartek, piątek jakby tam przy przygotowaniach i zrobili, po prostu wykonali ogromną robotę. Tak samo moja dziewczyna Weronika właśnie bardzo dużo też właśnie pod kątem Tatra Sky Maratonu, bo to czasochłonne, prawda? Też różnego rodzaju tam stresy i tak dalej. Ja myślę, że to jest główny powód, że Weronika niestety nie jakby nie ukończyła tych zawodów, bo to pewnie właśnie przez to, że mieliśmy bardzo napiętą atmosferę w ogóle, że ona to jakby też wytrzymała to też bardzo jestem jej po prostu wdzięczny. Bardzo dziękuję za to, ale właśnie był duży stres, jakby przed zawodami i chyba też po prostu jakby ona też była tym na tyle zmęczona, że mówiłem: Słuchaj. Dobra, to Ty wystartujesz i tak dalej. Ja to wszystko ogarnę i tak dalej, ale też tak nie było i od początku nie wiem, jak robiła logo cokolwiek na zawodach czy tam po prostu pomagała to chyba to było po prostu za duże zaobserwowanie tym tematem. Jakby później, jakby pod kątem, jakby startu po tym wszystkim, a z mojej strony to była największa wtopa na tym festiwalu, że nie podziękowałem Weronice, która się tak nad tym wszystkim na mordowała, a ja podziękowałem na koniec wszystkim tylko nie jej.

 

BHU: Ojejku.

 

MR: Także wykorzystuję jeszcze podcast.

 

BHU: To proszę bardzo.

 

MR: Chociaż Weronika wie, ale to jest największa, największa zdecydowanie wtopa, na festiwalu, ale tak jeszcze wracając do rodziców, do Weroniki to właśnie mogę liczyć bardzo na ich właśnie wsparcie i to wiem, że to też jest jakby trudne, tak? Bo może z rodzicami to trochę jakby inaczej, ale wydaje mi się, że z naszymi bliskimi to ciężko sobie wyznaczyć, jakby tą pomoc, prawda? Ja trochę tak czuję, że często jest tak, że świat się kręci wokół mnie, tak? Bo mam wyjazd i tak dalej. Wszyscy się muszą dostosować. I czym jakby to wytłumaczyć karierą i tak dalej, tak? Chociażby Weronika ona robi karierę założymy tam w architekturze, prawda? I to jest według mnie trudne, jakby do pogodzenia i wydaje mi się, że jakby umiejętność znalezienia takiego kompromisu w tym wszystkim jest po prostu bardzo istotna, żeby po prostu wzajemnie się po prostu na tyle wspierać i tak dalej, żeby to były, ale mimo wszystko, żeby to były takie po prostu normalne relacje to jest po prostu coś dużego i też tak właśnie teraz jak patrzę tak właśnie po innych, bo inaczej się oczywiście to obserwuje u juniora jak się ma dwadzieścia lat, inaczej trochę jak się ma trzydzieści to jest to po prostu niesamowicie ważny czynnik i to jest też trochę tak jak wracałem właśnie tutaj z współpracy psychologiem sportu, prawda? Że relacje z naszą partnerką, partnerem, tak? Tutaj są po prostu najważniejsze, bo to jest to też jak my się czujemy po prostu na co dzień i tak dalej.

 

BHU: A życie prywatne jest tak naprawdę też częścią treningu, prawda? 

 

MR: Oczywiście.

 

BHU: Jakby musisz mieć zadbane wszystkie aspekty swojego życia, żeby po prostu ten trening dawał jakieś rezultaty. 

 

MR: Oczywiście. Przecież zresztą my szukamy sobie jakiś takich nie wiem złotych środków albo takich substytutów, tak? Czyli na przykład nie mogę spać to wezmę sobie (ns.1:25:26) albo już jakieś tam inne gdzieś tam leki nasenne czy tam suplementy, tak? Nazwijmy to. Natomiast ja uważam, że suplementy generalnie nie działają, a jak działają to są zakazane z paroma wyjątkami. Zresztą tam cytat z jednego z dietetyków. Natomiast tak, właśnie próbujemy sobie czymś zastąpić, tak? A nie rozwiązujemy jakiś takich swoich wewnętrznych jakby tam problemów. Czasem też uważam, że lepiej po prostu pewną rzecz gdzieś tam odpuścić, bo medytacja nam nie załatwi sprawy, jeśli my się gdzieś tam po prostu nie dogadujemy i tak właśnie też jakby obserwując jakby tam jak mówię właśnie znajomych i tak dalej, to ważne jest to, żeby mieć w tym wszystkim taki umiar i właśnie jakiś pewnego rodzaju kompromis.

 

BHU: Marcin powiedz jaki czas byś chciał na Zagamie mieć Twój wymarzony czas? 

 

MR: Super byłoby poniżej czterech godzin. Na pewno jak też jak trenuję to staram się postawić, jakby dużo. Często mam tak, że stawiam na jedną kartę i parę razy się gdzieś tam też na tym przeholowałem, ale uważam, że też to jest jakby jedyna droga prowadząca do takiego topu. Ja w tym topie nie jestem, ale bardzo chciałbym być jakby na przestrzeni po prostu następnych właśnie sezonów, żeby być w tym top dziesięć Golden Trail, bo to powiedziałbym, że to jest taki mój cel, taki średnioterminowy, że nie chcę jakby tam opowiadać o tym, że nie wiem moim marzeniem jest złoty medal na igrzyskach. Trochę tak myślałem jako junior. Natomiast to jest masa czynników i wypadkowych, na które mamy wpływ, nie mamy wpływu, ale jest to cel taki bardzo daleko taki daleki, prawda? A ja lubię się skupiać na takich celach krótkoterminowych i średnioterminowych tak, czyli takich, które są w moim zasięgu, żeby się też jakby nie torpedować, że kurczę, że nie wiem Bartek wygrał ze mną na verticalu na ciemniak tyle i tyle to odpuszczam. W ogóle, bo to nie ma sensu czy tak jak właśnie red bull. Właśnie w red bullu też lepiej gdzieś tam lub gorzej. Znaczy dużo takich startów w sezonie, że po prostu nie idzie, tak? Więc ja chciałbym się skupić po prostu na treningu, na tym, żeby się po prostu dobrze przygotować. Rożnego rodzaju właśnie jakiś kombinacji też, ale sprawdzonych, tak? Czyli to też nie jest wyciąganie jakichś takich zupełnie rzeczy po prostu nie ociosanych, ale jeśli gdzieś hiproksja pomaga, jest parę protokołów sprawdzonych: Kurczę spróbujmy to. Nie za pięć lat, że będę zbierał na namiot przez pięć lat i tak dalej. Kurczę robię to teraz. Najwyżej będę jechał do końca miesiąca na jogurcie naturalnym albo makaronie z pesto, to to prędzej fil, ale spróbujmy tego, tak? Już teraz. Treningi na bieżni mechanicznej też. Tak i tak. Po co czekać? Nie. Już oczywiście też nie, jakby nie wszystko naraz, ale po prostu potrafić to gdzieś tam jakby wygospodarować, skoro gdzieś tam inni z tego korzystają. Ja myślę, że wtedy, jeśli się skupimy na takich założeniach. Później właśnie jest wyjazd i gdzieś jakaś weryfikacja na zawodach i jest naprawdę ok. Prawda? Tak jak dla mnie takim startem też takim weryfikacyjnym, że jakby dużo rzeczy się pospinało, że zapracowałem sobie na to. Ja na przykład nie czuję. Nigdy nie czułem, że mi się jakiś start udał, że o kurczę, ale miałem na przykład tam szczęście, prawda? Dobrze, może miałem wczoraj nawet ból, bo tam chyba o pół czy sześć dziesiątych sekundy wygrałem tam z czwartym, ale dobrze. Może to trochę można powiedzieć na łut szczęścia, ale głównie to ja zawsze czułem, że to po prostu było takie na maksa wypracowane i tak jak na przykład nie wiem nie wiem czy start w Lądku między innymi, że zatem po prostu było wiele tygodni, miesięcy po prostu roboty łącznie z tym właśnie chwil po kontuzji, tak? Że co będzie i tak dalej i też właśnie obserwowałem to, jak jeździmy na rowerze, że kurczę wszyscy trenują, a ja, żeby tu w ogóle jakieś dziwne rzeczy i to tak wolno trwa, ale też podnoszenie się i taki trening z motywacją i tak dalej myślę, że on należy do największych. W sensie do absolutnie jakby się ja siebie do tej grupy nie zaliczam, ale tak jak na przykład Marcin Świerc, prawda? Też kurczę go nękają te kontuzje i tak dalej. Wielu zawodników po prostu lubimy obserwować te powroty, prawda? I to daje.

 

BHU: To jest dobra historia.

 

MR: Tak, dobra historia, a nas to po prostu motywuje do działania, nie?

 

BHU: Tak.

 

Bo tak po prostu napędza i ja po prostu szczerze kibicuję, żeby też właśnie też wszystkie takie drobne rzeczy się jakby pokończyły. Taki pech trochę, tak? Czy u Marcina, czy u Krzyśka (ns.1:30:37) i tak dalej, ale nawet na przykład u Miśki tak jak, bo tam współpracujemy razem i też rozpoczynając współpracę to mówiliśmy sobie, że przede wszystkim zeszły sezon to jakby był zawalony zdrowotnie między innymi, tak? To nie chodzi gdzieś tam o to, żeby nie wiem drugi zakres czy trzeci biegać nagle nie wiem w innym terenie albo najpierw się biegało w lewo, to teraz biegamy w prawo tylko jakby powrót, jakby do zdrowia i do tego i później, żeby po prostu myślę, że jak właśnie się drobne rzeczy poukłada to później jakby całość jest taka, że jest super, nie? Tak jak właśnie w jej przypadku Tatra Sky Maraton. 

 

BHU: Tak, tak to wyszło jej wspaniałe. Słuchaj. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Mam do Ciebie ostatnie pytanie - Czym jest sport dla Ciebie, poza tym, że jest sposobem na życie to co w tym sporcie? Jakie aspekty sportu w ogóle dla Ciebie są ważne dla Ciebie jako dla człowieka?

 

MR: Lubię się realizować w sporcie. Lubię sport na co dzień czy to przy okazji właśnie zawodów treningu, dobrego samopoczucia. Nie możemy rywalizować gdzieś tam codziennie. Zresztą ja nawet nie potrzebuję tej takiej nadmiernej rywalizacji. Lubię ją, ale nie, nie też jakby nie potrzebuję jej zbyt często, ale jest to na pewno sposób taki sposób spędzenia życia. Wydaje mi się też, że sport jak wiele innych rzeczy to jest coś takiego, że osobom, które tego nie robią tego, tak? Nie czują w tym tego takiego flow, że tak lubię to robić i chcę to robić codziennie. Bez tego jakoś lepiej. Znaczy z tym się jakoś lepiej czuję. Jak tego nie zrobię to trochę jakoś gorzej funkcjonuję, tak? Ludziom, którzy funkcjonują w podobny sposób nie trzeba tego wyjaśniać, a innym to będzie bardzo ciężko wyjaśnić.

 

BHU: Nigdy tego nie zrozumieją.

 

MR: Tak albo będzie właśnie nam trudno, jakby wyjaśnić, dlaczego po prostu tak po prostu funkcjonujemy. Ja chciałbym, żeby sport pozostał w moim życiu jak najdłużej, czy to właśnie, podczas jakby moich treningów, startów, zawodów i udzielania się w tym, bo lubię to i daje mi to taki właśnie napęd, że kurczę, że ten rok był fajny, bo udało się tyle i tyle rzeczy zrealizować. Niekoniecznie to musi być właśnie odhaczone na zasadzie właśnie jakimś tam startem w zawodach, ale chociażby takie fajne, takie duże projekty jak właśnie ta Tatra Sky Maraton. To też właśnie są pewnego rodzaju jakby uhonorowaniem tego wszystkiego i jakby napędzają do wytyczania kolejnych celów. 

 

BHU: Fajnie. Dziękuję Ci serdecznie za rozmowę. 

 

MR: Dzięki również.

 

BHU: Pozdrawiam serdecznie.

 

MR: Pozdrawiam. Hej.

 

BHU: Poznanie Marcina osobiście było niesamowitym doświadczeniem. Z jednej strony ma głowę pełną marzeń, a z drugiej twardo stąpa po ziemi, wprowadza nowe wartości w podejściu do organizacji biegów i mam nadzieję, że zaowocuje to tym, że już bardzo niedługo w Tatrach będą się ścigać gwiazdy trailu spoza Polski. 

 

Dziękuję serdecznie za wysłuchanie tego podcastu. Jeśli podoba Wam się to, co robię gorąco namawiam do wsparcia podcastu finansowo na patronite.pl/blackhatultra. Jedynym finansowym źródłem wsparcia tego podcastu jesteście Wy - słuchacze, dlatego bardzo doceniam każdy wkład, a najniższy próg wsparcia to tylko pięć złotych, więc serdecznie zapraszam. Dokładny link znajdziecie w opisie odcinka. Podcast można również wspierać w mediach społecznościowych, co jest niebagatelne, udostępniając informacje o nim w postach, w relacjach i na tablicach. W tej chwili podcast na patronite wspiera już dziewięćdziesiąt osób, ale chciałbym wymienić tutaj nazwiska tych, których wkład jest największy. Są to Agnieszka. Barczyk, Krzysztof Bednarz, Magdalena Czernicka, Agnieszka Dudek, Andrzej Gąsiorowski, Bieta - Hryń Morawska, Michał Janiak, Paweł Kaczmarek, Łukasz Kluba, Przemysław Kozłowski, Szymon Kubicki, Agnieszka Łęcka, Marek Maj, Michał Mężykowski, Wojciech Pietrzok, Łukasz Różanowski, Kamil Sowiński, Marcin Stefaniak, Błażej Wachienko, Edyta Winnicka i Michał Wójcik. To jest niesamowite, że jest Was już dziewięćdziesiąt osób. Mam nadzieję, że dojdziemy do setki. Może przy setnym odcinku kto wie. Nieustająco zapraszam wszystkich również do wystąpienia w moim drugim podkaście o nazwie BlackHatTeam. Jego formuła wygląda w ten sposób, że sami nagrywacie swoje historie, a nagrany materiał wysyłacie do mnie i ja go publikuję w formie podcastu. Zapraszam do kontaktu mailowego na adres: ultra@blackhatultra.pl i nie bójcie się. Naprawdę zapewniam Was, że wszyscy z chęcią usłyszą Waszą historię. Ten odcinek podcastu BlackHatUltra przygotowali Kamil Dąbkowski - Prowadzenie i montaż oraz Piotr Krzysztof Pietrzak - Transkrypcja i media społecznościowe a autorem muzyki jest Audiodealer.

 

Bardzo fajnie, że jeszcze tu jesteście. To jest niezwykłe jak żywo reagujecie na te moje osobiste słowa na koniec każdego odcinka. Doświadczenia ostatnich tygodni pokazały mi jakie to jest niezwykle ważne, aby ufać sobie i swojemu doświadczeniu i aby cały czas zweryfikować czy to co robimy, to czym się zajmujemy na co dzień jest zgodne z tym kim jesteśmy i co chcielibyśmy w życiu robić. Często działamy z rozpędu, ale to co działało dziesięć, pięć czy nawet trzy lata temu może nie działać teraz. Wszystko dookoła nas się zmienia. Zmieniamy się również my i mamy prawo a nawet obowiązek zmieniać świat dookoła nas tak aby dobrze nam się w nim żyło. Tylko jak to zrobić spytacie? Myślę, że po prostu trzeba działać w taki sposób w jaki chcemy działać, nie poddawać się presji otoczenia i z dystansem, ale również uprzejmą troską patrzeć na tych którzy traktują nas źle. W większości przypadków spotkacie się z niezrozumieniem co nie znaczy, że powinniście przestać się starać działać po swojemu. Wszystko co mamy to tę chwilę. Ona jest najważniejsza i powinna nam być najdroższa. Jest to super ważne w jaki sposób ją spędzamy, dlatego zatrzymajcie się na chwilę i weźcie trzy spokojne głębokie oddechy, wciągnijcie powoli powietrze nosem i wypuśćcie ustami. Wciągnijcie powietrze nosem i wypuśćcie ustami. Jeszcze raz wciągnijcie powietrze nosem i wypuśćcie ustami. Zamknijcie teraz oczy, spowolnijcie oddech i oddychajcie tylko nosem. Skupcie się na tym czego doświadcza Wasze ciało. Jeśli stoicie to skupcie się na tym co czują Wasze stopy. Jeśli siedzicie zauważcie co czują Wasze pośladki - Czy odczuwacie powierzchnie twardą czy miękką? Co odczuwają ręce, dłonie? Czy dotykają jakiegoś materiału? A może czujecie jakieś mrowienie? Czy odczuwacie jakieś zapachy lub słyszycie dźwięki? Poczujcie to wszystko z zamkniętymi oczami i cały czas powoli oddychajcie nosem. Skupcie się teraz tylko na oddechu, na powietrzu które wchodzi i wychodzi z Waszych nozdrzy. Poczujcie, jak unosi się i opada wasza klatka piersiowa. Zaobserwujcie najdrobniejsze sygnały w ciele jakie jesteście w stanie zaobserwować. Dzięki temu ćwiczeniu przez te kilka minut będziecie żyć w tej chwili, w której jesteście. Nic innego tak naprawdę nie istnieje. Tu i teraz żyjecie życiem jakim jest naprawdę. Buźka.

bottom of page