top of page

BHU: Witajcie w podcaście Black Hat Ultra.

Zapraszam Was na niecodzienną historię, oryginalnego indywiduum. Przed Wami Dariusz Marek.

 

D: Jeżeli jesteś tylko w umyśle i starasz się wszystko przemyśleć, to się zamotasz i możesz się wkręcić, że właśnie tam muszę na siłę. To jest walka. Ale właśnie chodzi o to, żeby ten umysł wyciszać. Czemu np. Służy sport, o którym dzisiaj nie rozmawiamy. To jest taka medytacja. Ktoś może iść do kościoła się modlić, ktoś może być joginem i siedzieć w kwiecie lotosu i wyłączać zmysły, ale chodzi o to, żeby nie być cały czas w umyśle, bo umysł generuje ogromne straty energetyczne, ale jest też narzędziem, które powinniśmy użyć, odłożyć i iść dalej.

 

BHU: Darek Marek - dwa Imiona. Według ludzkiego, cywilizacyjnego czasu ma 34 lata, natomiast w swoim życiu parał się znacznie większą liczbą zawodów. Dobrze pojmuje energię i czas-którego-nie-ma, w związku z tym jest nieuchwytny. Szybko znika, gdy spróbujesz złapać go w górskich lasach. Według ludzkiej, cywilizacyjnej klasyfikacji kozic górskich (ITRA) Darek ma 803 punkty. Rozmawiamy o wszystkim, tylko nie o sporcie. Siedzimy sobie z Darkiem na poddaszu, w domu niedaleko Wieliczki. Jestem otoczony domowym ciepłem i wykonanymi własnoręcznie meblami z drewna. Darek właśnie zaparzył Yerba Mate, kątem oka rejestruję szarlotkę.

- Darku, zobacz jakie to ciekawe - powiedział Kamil.

- Co takiego, Kamilu? - odparł Darek

- Słuchacze zaraz usłyszą tu i teraz, zapis naszego tu-i-teraz z przeszłości. Przeszłość na chwilę zaistnieje. Co myślisz?

- Ta przeszłość, powiedział Darek, zaistnieje w teraz, więc się unifikuje. Pamiętaj, że są tylko dwa dni w roku, w których nic nie możesz zrobić - wczoraj i jutro.

 

BHU: Dobra, to powiedz 2 słówka.

 

D: Mówię do Ciebie 2 słówka. Jak tam yerba?

 

BHU: Pyszna jest.

 

D: To matero już jest Twoje. Proszę.

 

BHU: Wow! Nie powiem, że bym nie liczył na to. [śmiech] Dziękuję Ci bardzo. Darku, ja mam wrażenie, że to będzie niecodzienna rozmowa.

 

D: No co ty?

 

BHU: Już się z tego cieszę. Mam nadzieję, że ani razu nie użyjemy słowa ‚bieganie’.

 

D: No co ty! Najważniejsze słowo w życiu nie jednego człowieka.

 

BHU: Zrobiłem sobie notatki na Twój temat, na podstawie Twoich postów na fb. Pisałeś o tym, że byłeś b-boyem, grafficiarzem, gangsterem, bokserem, skateboarderem, ogrodnikiem i kominiarzem. Natomiast jesteś obecnie: uzdrawiasz pranicznie, masz swoją działalność pt. Jasna,

gdzie jak rozumiem to wspaniałe matero powstało. Jesteś ghostriderem, garncarzem i członkiem teamu Monk Sandals. I teraz mi się tłumacz. Od początku, od b-boya.

 

D: Co Ty, od początku, to gdyby nie to, że założyłem Facebooka chyba 1.01.2019, to pewnie byśmy się tu nie spotkali. Jestem anty-takie rzeczy. Ale chcąc sprawdzić czym jest Matrix, musiałem do niego wejść. Okazało się, że coś co uznawałem za zło można wykorzystać w dobry sposób. Pisanie takich rzeczy, które pisze, ma fajny feedback. Ludzie do mnie piszą na zawodach sportowych. Podchodzą i mówią, że ‚fajne rzeczy piszesz’. Ale z drugiej strony jeżeli nie piszę, to nikt się nie upomina‚co tam u ciebie słychać, jak się masz’. Więc pozostaje taka doza sztuczności w tym świecie facebookowym.

 

BHU: Zawsze. Wiesz, po prostu ilość informacji, która dociera do ludzi jest ogromna. Jak ktoś milknie, to ludzie nie odczuwają braku.

 

D: Dokładnie. Też zależy z jakimi informacjami rezonujesz. Informacji jest dużo. Jedne szybko przewertujesz, jedne Ciebie zaciekawią. Wszystko zależy od tego. Facebook, który ja prowadzę, dla mnie jest autentyczny. Nie uważam tego za sztukę, ale podchodzę do tego autentycznie, rzetelnie. Nie wymyślam tego, nie przepycham informacji, tylko to czego sam doświadczyłem. Jakąś moją mądrość ułożyć w jakiś tam zakręcony sposób.

 

BHU: I jest spójny z tym co w ogóle robisz w życiu.

 

D: Zdecydowanie. Tylko tak. Nie będę prowadził czegoś co mnie nie dotyczy. Bo tylko wtedy jest informacja rzetelna. Tak uważam. Także nie jestem przepychaczem informacji znalezionych gdzieś tam, tylko jednak przez własne doświadczenie, staram się opisać coś, tą autentyczność.

 

BHU: I brzmi to fajnie, ale często nie jest to łatwe w zrozumieniu, to co piszesz.

 

D: Spoko. To dobrze, o to chodzi.

 

BHU: [śmiech]

 

D: Żeby pomyśleć, żeby się zatrzymać nad tym jak ktoś ma ochotę i pomyśleć ‚co ten gość w ogóle napisał, gdzie ten przeciek wstawił’. Ja wiem o tym i robię to świadomie, celowo. Po pierwsze, nigdy nie ma jednej prawdy, więc cokolwiek przeczytasz może być spójne z tym co ty potrzebowałeś u siebie uzupełnić i to będzie Twoja prawda. Dzięki mnie ty nie musisz tego doświadczać i wiesz. Albo możesz inaczej pomyśleć lub wyczuć, że ‚nie, to jest inaczej niż ten gość mówi’ i sobie to sprawdzić samemu. I wtedy wyjść do mnie i powiedzieć ‚Darek, jest trochę inaczej. Ja to widzę tak.’ I to jest super. Można się dzielić informacjami. Dlatego to jest napisane, że zostaje luka, ta furtka bezpieczeństwa. Nie dla mnie, bo ja się nie przejmuje czy ktoś mnie propsował czy hejtował, mam to zupełnie gdzieś. Tylko chodzi o to, żeby pomyśleć samemu i na to spojrzeć.

 

BHU: Czy pisanie jest częścią Twojej pracy, czy to jest twoja pasja, czy to jest forma ekspresji, która naturalnie gdzieś się w Tobie narodziła?

 

D: Sprowokowałeś mnie teraz. Już Ci mówię. Jak byłem małym dzieckiem i grałem w gry komputerowe, dużo siedziałem przed komputerem.

 

BHU: W jakie gry?

 

D: Resident Evil, Tomb Raider. Kojarzysz?

 

BHU: Ojejku, między nami jest duża różnica wieku. Jak byś powiedział Doom albo Wolfenstein 3D…

 

D: Quake II już był taki fenomenalny gdzie dużo się działo.

 

BHU: Quake II to newschool. Kończę 47 lat Darku.

 

D: Dzisiaj?! No, to wszystkiego najlepszego zgodnie z tradycją!

 

BHU: Dziękuję. Ale widzisz, jest różnica między nami. No dobrze, jesteś małym dzieckiem i grasz w gry.

 

D: Tak. Mam zajawkę taką, żeby te gry przechodzić i opisywać sobie w Wordzie. Nie wiem po co to robię, ale to robię. Do tego kolekcjonuję gazety o grach komputerowych i sobie je czytam.I to, pisząc i czytając jak ktoś to robi, tworzę sobie jakąś tam bazę danych, która się kasuje, bo mi się niszczy komputer po wielu latach. I w dużym skrócie mówiąc, dochodzimy do czasów jak już jestem doroślejszym człowiekiem, z inną świadomością. I zaczynam szukać swojego czasu w ciągu dnia, gdzie mogę sobie usiąść spokojnie i poczytać książki. To już było po pojawieniu się Franciszka, pierwszego syna. Jedynym momentem, kiedy miałem na to przestrzeń, bo nie chodzi o czas. To wstawałem w nocy o 4, co wtedy już było dla mnie hardcorowe. Siadałem sobie w kąciku na 2 godziny, gdzie jeszcze świat spał i sobie czytałem książki. Później się okazało, że ja mogę coś pisać. No i zacząłem pisać. A że się zajmowałem tym sportem, którym się teraz zajmuję bardzo amatorsko. To zacząłem o tym pisać. Swoje doświadczenia, zwyczajnie. I zagadałem do Kuby Wąskiego, którego serdecznie pozdrawiam, który mieszka w Szczawnicy, czy nie chciałby, żebym do magazynu Bieganie coś napisał. I on był podekscytowany, że jakiś gość chce w ogóle coś napisać. No i zacząłem pisać do magazynu Bieganie. 

Ciekawa rzecz: jak wyczerpałem wszystkie tematy związane ze sportem, który uprawiam, to ta gazeta się zamknęła. Wiem, że kolejnym etapem jest mówienie. Po co pisałem? Po to, żeby opisać świat, w którym żyję, przez siebie. W taki sposób jak go widzę,

to co robię. Tylko po to, żeby pokazać ‚hello, też jestem, też można patrzeć na świat inaczej jak większość ludzi. Bo chyba jestem takim buntownikiem społecznym. Tak mi się wydaje, tak mi ktoś kiedyś powiedział. Ale powiedzieli mi, że jestem aroganckim mądralą i to jest super określenie. [śmiech]

 

BHU: [śmiech]

 

D: Cieszę się i pozdrawiam osobę, która mnie tak wtedy nazwała.

 

BHU: Dobrze. B-boy.

 

D: W czasach, kiedy dużo melanżowałem, gdzieś tam się przewijał sport i tańczyłem breaka. I uczyłem się tego od zera, nikt mi nic nie pokazał, były kasety wideo, teledyski na Vivie nagrywane, włączałem TV, wszystkie meble przesuwałem no i się wyginałem. Później były spotkania grupowe, jakieś zawody i to była super przygoda. Ale wtedy dużo zioła jarałem, i to nie szło, jedno z drugim, w parze.

 

BHU: Źle się czułeś po ziele?

 

D: Dobrze się czułem. [śmiech] Do pewnego momentu, aż się źle zacząłem czuć. Myślę, że to jest taki etap… Duża część osób w Polsce to robi, pali zioło i się do tego nie przyznają. Duża część sobie z tym nie radzi, duża część sobie z tym poradziła jako doświadczenie i poszli dalej. Tak jak ja. To nie jest nic złego, tylko trzeba umieć używać takie rzeczy. Ale też żyjemy w takim czasie, że wszystko jest podrabiane i są same związki chemiczne. Więc ciężko o dobry towar, tak to nazwijmy. Młodsze pokolenie się truje jakimiś substytutami. A nie tym co kiedyś było.

 

BHU: To prawda. Graficiarz.

 

D: No widzisz. I dalej miałem pociągnąć to, ale sam to powiedziałeś. Graficiarz. Teraz mam troch stop. Ale conajmniej przez 13 lat, aktywnie malowałem nielegalne graffiti.

 

BHU: Wsadziłbym Cię do więzienia. [śmiech]

 

D: Zapraszam. [śmiech]

 

BHU: Mam nadzieję, że ładne chociaż.

 

D: Ładne. Robiliśmy to z klasą, głównie z kolegą. W czasach, kiedy nikt przed nami tego nie robił.

Zaczynaliśmy od zera, poznawaliśmy to wszystko. Gdzie teraz naoglądają się chłopaki młodszego pokolenia, filmików na YouTube i kupują farby i malują w sposób taki jak my pracowaliśmy na to 10 lat. Tak działa też tworzenie pól morficznych, bo jak coś się zrobi raz to później ludzie mogą z tego korzystać.

 

BHU: Pole morficzne? Co to jest?

 

D: Jest to takie pole, które zawiera pełne spectrum informacji o tym co zrobiłeś, ono jest właściwie przez Ciebie stworzone, istnieje w polu energetycznym ziemi i każdy się może do tego podpiąć jeżeli tego potrzebuje. Jak kiedyś zawodnik, który uprawia lekkoatletykę. Było powiedziane, że nikt nigdy nie pobiegnie mili szybciej niż poniżej 4 minut. I w pewnym momencie gość to robi. Chyba w Wielkiej Brytanii. I nagle w innych częściach świata ludzie to robią. Gdzie to była bariera nie do przeskoczenia.

 

BHU: To pole morficznie nie jest zależne od fizycznej przestrzeni…

 

D: Nie, bo to jest w ogóle inna gęstość wibracji. Fizyczna przestrzeń, materia to już jest bardzo zagęszczona energia. To już jest coś innego, ale z tego samego się bierze. Tu chodzi o poziom drgania. Więc to jest pole morficzne. Dużo osób może się o tym wypowiedzieć, są o tym książki. No ale to jest. Ja przynajmniej tego doświadczam i to bardzo styka. Graffiti malowałem nielegalnie, ale to było z klasą. Dlatego, że nie malowaliśmy komuś po domach, po płotach, po autach. Jeżeli malowaliśmy to było to na linii kolejowej. Chodziliśmy po torach, po krzakach, były jakieś opuszczone, rozwalone, jakieś ściany. I tam sobie malowaliśmy po to, żeby ludzie jadący pociągami, zobaczyli, że świat jest kolorowy. Chodzi o to, żeby rysując swoje litery, które projektowałeś wcześniej, wyrażał siebie. Do tego dochodzi akcja z adrenaliną. To jest tak banalnie powiedziane, bo nie o to chodzi. Gdzie musiałem się zorganizować i to zrobić. To było nielegalne. W każdym momencie mógł być tzw. przypał. Ich było dużo i to było fajne. No i też pociągi malowane. Doszedłem do takiego momentu, że przestało mnie już cieszyć malowanie z grupą. Jedni marudzili, jedni się bali, musiałeś być na godzinę umówiony, itd. To mnie przestało cieszyć i zacząłem malować sam. Przez kilka lat jeździłem, chodziłem sam. I to mnie bardzo cieszyło. Gdzie jesteś sam ze sobą i to się dzieje. Robiłem to wszędzie. Na mieście i nie tylko na mieście. I to było fajne.

 

BHU: Nadal jest z Tobą to graffiti? Czy odeszło w jakiś tam sposób?

 

D: Jest ze mną. Kropka. [śmiech]

 

BHU: [śmiech] Nie będę Ciebie dalej ciągnął za język. Gangster. Byłeś gangsterem.

 

D: Tak, to napisałem i to jest takie prowokujące. Załapałeś to. Bo tak o mnie i moim koledze powiedzieli ludzie, którzy nas otaczają. Byliśmy tak nie rozumiani, tak zbuntowani. Typu: pierwsi przestaliśmy chodzić do kościoła. I tak różne rzeczy zaczęliśmy robić. Nie chcieliśmy być zamknięci, zaszufladkowani, tylko chcieliśmy robić swoje rzeczy. I ludziom się to nie podobało, bo większość rzeczy, które robiliśmy, robiliśmy wieczorami albo nocami. Byliśmy po prostu uważani za gangsterów, taki mieliśmy tryb życia. To było śmieszne, bo się nas bali. Ogoliliśmy się na łyso, ktoś tam miał tatuaż. To takie banalne rzeczy, które ludzie tak odbierają.

 

BHU: Jak myślisz, z czego ten bunt wynikał?

 

D: Z naturalnego stanu rzeczy. Miałeś kiedyś naście lat i nagle nic Ci nie odpowiada. Jest to związane też z odcięciem się od rodziców. Oczywiście hormony i te sprawy, ale też wydaje Ci się, że jesteś dorosły, że wszystko wiesz i że jesteś niezniszczalny. Przy okazji jesteś dzieckiem i masz dużo energii i możesz jeść byle co i dalej masz dużo energii. Do pewnego momentu. Więc z tego to wynika. To jest chyba naturalna kolej rzeczy. Przy czym to zależy też od środowiska, w którym przebywasz, i od tego jak siebie wewnętrznie odczuwasz. Teraz jak patrzę na nastolatków, to oni są sfiksowani na punkcie np. mody. To co się wrzuca, koszulki znanej firmy, to później co drugi w tym chodzi. To jest dla mnie bardzo ograniczające. My tacy nie byliśmy. Nam chodziło, żeby się wyrwać z jakichkolwiek ram. I to był ten cały bunt.

 

BHU: Mało jest teraz buntu.

 

D: Tak, mało jest teraz buntu. Mało jest buntu, ale natomiast maja dużo możliwości wyboru bycia pseudo niezależnymi. Wydaje mi się. Bo będą reprezentować kolejną popkulturę, albo subkulturę, których jest po prostu masa. I wiesz, ‚ja jestem lepszy od ciebie, bo jestem taki, ja jestem taki, bo jestem fajniejszy’.

 

BHU: Ale i tak to wszystko się obraca w okół konsumpcji. Więc co to za bunt.

 

D: Dokładnie. Bunt na tym polega, że ja jestem fajniejszy od Ciebie. Bo ja chodzę w lakierkach i trzeba elegancko wyglądać. Ty powiesz, że lepiej chodzić boso, bo trzeba się łączyć z ziemią. ‚Co za świr. Co ty w ogóle gadasz?’ Także tak to wygląda. My byliśmy zbuntowani i o to po prostu chodziło. Konkret. Rodzice mieli naprawdę przerąbane.

 

BHU: Bokser.

 

D: Tak, widzisz. Ja bardzo dużo rzeczy w życiu robiłem jednocześnie. To wszystko się wtedy działo. I tańczyłem, i malowałem, i dużo alkoholu piłem i takich dziwnych rzeczy dużo robiłem. Tak. Gdy spłynął internet do mojego domu i włączyłem YouTube’a. Nie wiedziałem co to jest. Zobaczyłem, nie wiem dlaczego, nie ma przypadków. Ale włączył się film z tajskim boksem. Zobaczyłem 2 gości, Azjatów, którzy walczą na ringu i się okładają fajnie technicznie i kolanami, łokciami, i to było dla mnie niesamowite. Pomyślałem sobie wtedy, że ja chcę kiedyś tego doświadczyć. Przyśpieszając historię. Po 3 latach to właśnie robie. Więc niewiele czasu potrzebowałem. Chociaż wtedy, 3 lata to dużo. Teraz się szybciej realizują marzenia.

 

BHU: Jak myślisz, co było takiego w tym boksie co Ciebie pociągało? To było też z buntem związane?

 

D: Nie, to nie było związane z żadną agresją. Nie wiem dlaczego to mi akurat przyszło do głowy.

To było związane ze sztuką, harmonią i kontrolowaniem siebie. To jak oni się poruszali, jacy byli sprawni, i jak potrafili zareagować w odpowiednim momencie. Niesamowite! Z tej perspektywy, z której to oglądałem, maiłem o tym pewne wyobrażenie i to się stało marzeniem. I to zrealizowałem. I to zupełnie inaczej wyglądało niż sobie wyobrażałem. Bo to jest tak, że ludzie sobie coś wymarzą, i myślą, że jak spełnią to marzenie to to będzie tylko to, nie biorąc pod uwagę, że cały pakiet tych okoliczności i wszystkiego co wymarzyli, muszą na siebie wziąć. Cały ciężar tego marzenia. I przez to ludzie nie dostrzegają tego, że spełniają swoje marzenia. Bo mi się wydaje, że to nie jest to, bo dostałem garba od tego. A miałem tego nie mieć. Chciałem tylko część marzenia. No to hello, albo realizuję całe marzenie i idę w nie całą swoją energią, ale biorę na siebie cały rezultat.

 

BHU: Czy spełniłeś w życiu marzenia, które wiesz, że zostały spełnione? I zauważyłeś, i doceniłeś to, że spełniłeś swoje marzenia?

 

D: Cały czas to robię. To jest oczywiste. Tak, zdecydowanie, tak. Dużo tego jest. Każdy to robi. Ja to robię świadomie, albo świadomie to rozpoznaję, że to robię. Przyciągam wiele rzeczy, których potrzebuję doświadczyć. Można sobie sklasyfikować dobre i złe. Jak dla mnie to nie są ani dobre, ani złe. To są doświadczenia, które pomagają mi tutaj się realizować. Poznać siebie w życiu. Bo po co w ogóle żyjemy. Z biologicznego punktu widzenia, to jest w ogóle bez sensu, że my żyjemy. Ale z takiego głębszego punktu widzenia, no to sensem życia, jest samo życie. Po to, żebyś rozpoznał siebie, kim ty jesteś w tym życiu, aż dojdziesz do momentu, że to ty jesteś tym życiem,którym jesteś, które cie spotyka. Ty jesteś kreatorem tego wszystkiego. Tylko po to, żebyś poznał to co tworzysz. To jest może dla kogoś taka łamigłówka umysłowa, ale tak jest. To jest taka moja prawda, to mi styka.

 

BHU: Skateboardy.

 

D: Tak, jeździłem na deskorolce, jeździłem na rolkach, jeździłem na snowboardzie, nagrywałem filmiki. No różne takie rzeczy robiłem.

 

BHU: W ogóle skateboarding to jest jeden z niewielu sportów, które totalnie pasują do miasta. On się stapia idealnie z miastem i jest niesamowicie fotogeniczny. Ja np. Miałem kiedyś taką zajawkę, że kupowałem pisma skate’owe. Po prostu uwielbiam oglądać dobre, skate’owe foty.

 

D: Zdjęcia, to co robią skateboarderzy, to jest niesamowite. Widzisz, to jest taki miastowy sport, jak powiedziałeś, tak jak gołębie są miastowymi zwierzętami. Ja jestem ze wsi i zawsze uważałem, że będę fajniejszy jak będę bardziej miejski. Gdzie jak dorosłem, to ja sobie nie wyobrażam za bardzo mieszkania w bloku. To jest taka różnica. Więc chyba stąd ta deska. Ona się też łączyła z tym wszystkim, z tym graffiti przede wszystkim, i ze stanem świadomości. I z muzyką, którą słuchałem. To był rap. Ludzie, którzy nie rozumieją rapu, nie wiedzą, że rap to jest rytm i poezja. To jest cały skrót w ogóle. To nie ta muzyka, co teraz młodzież tworzy i nazywa to rapem czy hip-hopem. To jest zupełnie co innego. Tak w gwoli wyjaśnienia. Natomiast, ja się nigdy nie utożsamiłem do końca. Sam dziwne rzeczy robiłem. Nigdy nie zostałem w czymś ‚to jestem ja’! Tylko próbowałem sobie tu, próbowałem sobie tam. Co mnie dalej budowało i kierunkowało na nowe ścieżki poznania. Teraz się zajmuję ciekawym sportem, robię to już długo. Ale ja w międzyczasie ja dalej dziwne rzeczy robię.

 

BHU: Ogrodnik.

 

D: Tak, byłem ogrodnikiem. To było fajne zajęcie. Bo przede wszystkim dużo czasu spędzaliśmy na polu. Niezależnie od pogody. I człowiek się musiał bardzo zahartować, żeby pracować w firmie. Robiłem z młodą ekipą, więc było bardzo fajnie i kreatywnie. I co ja tam robiłem? Kopałem rowy, jeździłem taczkami, niszczyłem sobie kręgosłup i produkowałem mięśnie. Ale doszedłem do poziomu, gdzie się zajmowałem systemami automatycznego nawadniania ogrodów. Więc jeździłem sobie do ludzi, mierzyłem działki i projektowałem rurki, które będą później pod trawnikiem zakopywane. Wpadałem z ekipą, montowaliśmy to, wciskałeś guzik i Ci się ogród podlewał. Do pewnego momentu to było fajne. Później też oczywiście zmieniłem branżę. Myślę, że robiłem w ponad 20 branżach.

 

BHU: Jak trafiłeś do ogrodnictwa?

 

D: Zadecydowałem tak. Ponieważ wcześniej montowałem kominki. To jest taka ciekawa historia. Pojechałem kupić deskę snowboardową, a pan, który miał firmę ogrodniczą w zimie za bardzo nie miał co robić, więc handlował nartami i deskami. I pojechałem do niego kupić deskę. On był taki bardzo hehe-wesoły i mi się spodobał. I powiedział: ‚kurcze, może byś przyszedł do mnie do pracy na wiosnę.’ I zadecydowałem. To była taka męska decyzja w wieku… nie wiem ilu lat.

 

BHU: Mniej-więcej, ile miałeś lat wtedy?

 

D: 21?

 

BHU: Wtedy też byłeś jeszcze takim buntownikiem?

 

D: Tak. Byłem buntownikiem, ale już takim bardziej na poważnie. Już wiesz, zarabiało się swoje pieniądze. Jakieś auto fajne mieć i trzeba je tankować i nie każdy weekend był melanżem.

 

BHU: No dobrze. Pominęliśmy trochę tego kominkarza. Jak trafiłeś do kominków?

 

D: Ponieważ w pracy jeszcze wcześniej byłem pomocnikiem kierowcy w firmie, która wywoziła śmieci, i wywoziliśmy śmieci w firmie, która robi kominki. I stwierdziłem, że fajnie by było u nich pracować. Inna zupełnie praca i po półtora roku jazdy śmieciarką trafiłem do kominków i zapytam się czy chcecie takiego gościa jak ja.

 

BHU: I co robiłeś w tej firmie?

 

D: Wszystko. Najpierw byłem pomocnikiem majstra. To jest taka typowa, budowlana praca. To były też ciężkie elementy. Składaliśmy kominki z elementów u ludzi już w domach, ale wcześniej musieliśmy to w pracowni wszystko przygotować. Więc to była część na wyjeździe, część była w pracowni. Fajna praca. Też do pewnego momentu.

 

BHU: Rozumiem, że część z tych umiejętności wykorzystujesz teraz w garncarstwie? Czy nie?

 

D: Ale teraz zapodajesz… W garncarstwie? Nie! Ale w domu!

 

K: Bo np. Jak to sobie wyobrażam. Widziałem kiedyś kafle kominkowe. One są chyba tworzone taką techniką co Twoje matero.

 

D: Mogą być. My też robimy kafle, jakby ktoś chciał kafle i różne takie rzeczy robimy. Natomiast, widzisz. Te wszystkie prace, które miałem, wytworzyły we mnie, albo obudziły umiejętności, które myślę, że każdy człowiek posiada. I dzięki temu mogłem sobie zrobić np. to gdzie teraz siedzimy. W dużej mierze zrobiliśmy to sami. W dużej mierze oczywiście też nam ktoś pomógł, ale dużo zdolności mam przez te przeskakiwanie z pracy do pracy. Ale to też nie było tak, że miałem hopla i skakałem z kwiatka na kwiatek, tylko czułem, że już tej pracy nie potrzebuję więcej, doświadczać, nic robić, już mnie to nie cieszy. No to wiesz, szukam czegoś innego. Po ogrodnictwie, gdzie byłem zmęczony fizycznie, stałem się grafikiem komputerowym […].

 

BHU: Jesteśmy na bardzo przyjemnym poddaszu, które Darek wykonał własnoręcznie. Z żoną, razem pracowaliście?

 

D: Tak. I oczywiście, niektóre rzeczy nam pomagali fachowcy, którzy też są jakimiś ekstra znajomymi itd. Ale wracając do tego. Po ciężkiej pracy fizycznej zadecydowałem, że pasuje trochę zbastować. No to grafik komputerowy. Szybki kurs w Krakowie robię, no i szukam pracy.

 

BHU: Jak szybki, ile trwał?

 

D: Była jakaś tam ilość godzin. Nie pamiętam jak bardzo napierałem, żeby to szybko zrobić,

bo to było grupowo, ale myślę, że były to jakieś 2 tygodnie. Nauczycielem tam był pan, uczyliśmy się Corela i Photoshopa, który wymawiał słowa bez ‚r’ - że będziemy się uczyć ‚colela’. I jak to usłyszałem za pierwszym razem, to wiedziałem, że jestem w dobrym miejscu.

 

BHU: [śmiech] No i co Ci bardziej siadło? Grafika wektorowa czy rastrowa?

 

D: Wektorowa. Po części też się tym zajmuję, w firmie, w której pracuję zarobkowo.

 

BHU: Doskonale. Skończyliśmy listę kim byłeś, a teraz kim jesteś. Myślę, że uzdrawianie praniczne sobie zostawimy na koniec. Garncarstwo, to już jest jasne i się łączy. Prawda?

 

D: Ok, znowu mnie prowokujesz.

 

BHU: Po to tu jestem.

 

D: Marysia zajmuje się, nie garncarstwem, a ceramiką od wielu lat. Pracowała w firmie, ma duże doświadczenie. Gdy już nam się przestrzeń zrobiła w domu, no to zrobiliśmy pracownię gdzie ona sobie tam dłubała. Ja się tym nie zajmowałem nigdy, nie czułem tego. Miałem też inne zajęcia. W pewnym momencie Marysia kupiła koło garncarskie i 2-3 razy zatoczyła i to koło stało i stało… No i wpadliśmy na pomysł, że może ja bym zaczął na tym kole toczyć. Ale jak? No to szybki kurs u takiego mistrza w Krakowie, który powiedział mi na odchodne, że jeżeli będę codziennie przez 1 godzinę, przez 1 rok, toczył na kole garncarskim, to będę toczył lepiej od niego. A on się tym zajmuje od zawsze.

 

BHU: A dlaczego on Ci tak powiedział? Wyczuł talent w Tobie?

 

D: No pewnie! Trzeba być pewnym siebie jak idziesz i wiesz, że jesteś pewny siebie, masz intencje do tego, że chcesz to robić, to można powiedzieć, że będziesz miał talent. […] Tak wyczuł. I zacząłem w domu kręcić na tym kole. Okazało się, że to jest fajna rzecz, ale konsekwentnie jestem nieugięty. Trenowałem konsekwentnie na tym kole. Jestem nieugięty. Codziennie to robiłem, w końcu załapałem i jest to naprawdę bardzo fajne. I moja żona otworzyła wtedy mniej więcej firmę Jasna Pracownia.

 

BHU: Słuchaj to jest właśnie niesamowite, bo Ty widzę łapiesz cel, idziesz na kurs, uczysz się czegoś, zmieniasz swoje życie właściwie, jak wyczuwam co rok - dwa. Część rzeczy toczy się równolegle, ale ty się w ogóle nie boisz wyzwań jakby. Ciężka praca, też nie jest Ci obca. Również w dyscyplinie, o której nie będziemy mówić. Więc, jak myślisz, skąd się to u Ciebie wzięło?

 

D: Wiesz co, ja jestem spod znaku Strzelca. Czy Wierzyc w to czy nie, to bardzo trafnie mnie to charakteryzuje. To przede wszystkim. Po drugie, z tego co wiem, to mój pradziadek mieszkał w tym domu, był też takim człowiekiem, który wszystko robił. Był fryzjerem, robił krzesła, wszystko, wszystko robił. I ja w jakiś sposób od niego przejąłem po linii karnicznej takie zdolności. Ale powiedziałeś to, że jak sobie wyznaczę cel, to jakby do niego dążę. Nie wyznaczam sobie celów. Właśnie to jest to, że mogę się ukierunkować w jakiś sposób, ale nie mogę wyznaczyć celu, bo nigdy nie wiem czym to finalnie będzie.

 

BHU: Bardziej mi chodziło nie o to, że wyznaczasz sobie jakiś dalekosiężny cel, tylko podejmujesz wewnętrznie decyzję, że ‚ok, teraz będę ogrodnikiem’! I to robisz.

 

D: Dokładnie. Po co marnować w życiu jakikolwiek czas, który i tak nie istnieje, na to, że robisz coś gdzie nie jesteś w pełni świadomy tego co robisz, gdzie nie jesteś w pełni zaangażowany w to co robisz. To jest bez sensu. Można pracować w pracy, której nie lubisz i przez 8 czy 10 godzin narzekać, ale później to tylko do jakiejś choroby prowadzi i to nie ma żadnego sensu. Zawsze sobie możesz tłumaczyć, że nie mam innej pracy. Ale wiesz, uwiązujesz się sam.

 

BHU: To jest niewolnictwo.

 

D: Tak. Albo podejmuję decyzję i coś zmieniam w swoim życiu, albo czekam aż dostanę po dupie od życia. Los nakaże mi to zmienić, tylko po to, żebym mógł przetrwać dalej.

 

BHU: Dostałeś kiedyś po dupie od życia? Tak, że się musiałeś zresetować tak totalnie?

 

D: Cały czas. Tyle ile ja plaszczaków od życia dostałem. ‚Odmulające plaszczaki’. Np. Wtedy kiedy byem bardzo nisko i dotknąłem dna. W okresie buntowniczym. Gdzie się zniszczyłem. Zacząłem się bać ludzi, świata, życia i sam siebie chyba. Gdzieś byłem po za sobą, i wtedy właśnie się jakaś przestrzeń u mnie otworzyła. I poczułem, że potrzebuję zrobić coś czego jeszcze nigdy nie robiłem. Otworzyłem drzwi od domu i zrobiłem coś o czym dzisiaj nie będziemy mówić. Ale to było coś co człowiek ma w naturze i może to robić i szybko się przemieszczać.

 

BHU: [śmiech] A potem rywalizować z innymi przemieszczaczami i niewiadomo po co.

 

D: Dużo miałem takich sytuacji, sam też prowokowałem. Ja chyba komfort lubię do pewnego momentu. Sam prowokuję sytuacje trudne, żeby się sprawdzić i odnaleźć. Czy w dobrą stronę idę, czy dobrze myślę, czy dobrze się kierunkuję. Więc lepiej dostać od razu po tyłku, bo wiesz, że nie tędy droga. Niż się czaić i poddawać.

 

BHU: Metodą prób i błędów.

 

D: No dokładnie. Sam nie raz dostałeś po tyłku.

 

BHU: Jasne. Cały czas dostaję.

 

D: No właśnie. O to chodzi. Ale wiesz, dalej żyjemy. Więc widzisz ile emocji? Niesamowite.

Wiele było takich sytuacji hardcoreowych w życiu, gdzie było blisko żeby już tu nie być. Też każdy na pewno miał takie sytuacje w życiu. I one dają też dużo do myślenia. Też potrafią zresetować. Np. Wypadek samochodowy. Miałem taki dość ciężki. Wiem dokładnie co się stało tuż przed wypadkiem, i wiem, że to się musiało wydarzyć, żebym zmienił nastawienie do życia. Prosta rzecz. Czy mi było żal auta? Nie. Czy jakiś potłuczeń. Nie, nie było. Ani nie było mi tego żal co zostawiłem za sobą. Ale to była fajna inicjacja, żeby się zmienić. Jeżeli czujesz się wewnętrznie i idziesz przez życie, to możesz płynąć. Jest takie flow, wszystko jest fajnie, jesteś radosny i zadowolony, robisz rzeczy, które lubisz, spotykają ciebie ludzie, masz narzędzia. Wszystko się układa. I tak można żyć jak najbardziej. Ale możesz w inny sposób też dostawać te kierunki. Idziesz tu, dostajesz po tyłku to idziesz w drugą stronę. Tak to mniej więcej wygląda. Dalej to chodzi o to, żeby się ukierunkował w świadomości co Twoja dusza chce zrealizować w tym wcieleniu.

 

BHU: A czy miałeś kiedyś taką sytuację, że tak Ci zależało na jakimś „celu”, że pomimo tego, że cały czas dostawałeś po tyłku to szedłeś w tą samą stronę?

 

D: Kurcze, jakie pytanie. Dzięki Ci za to pytanie. Super!

 

BHU: W zasadzie jest coś takiego, że jak dostaję po tyłku to się odwracam i idę w drugą stronę […].

 

D: Jasne, to jest super pytanie. Myślę, że tak. I takie rzeczy się dzieją wtedy, kiedy jesteś tylko w umyśle. Myślę, że tak było. Nie wiem jak mam Ci to teraz opisać. Jeżeli jest wszystko w umyśle i da się to przemyśleć, to się zamotasz i możesz się wkręcić, że jednak tam muszę na siłę. To jest walka. Nastawiasz się na walkę. To wtedy możesz dostawać z jednej i z drugiej i będziesz brnął do przodu. Być może skutecznie być może nie. Ale właśnie chodzi o to, żeby ten umysł wyciszać.

Czemu właśnie służy sport, o którym dzisiaj nie rozmawiamy. On potrafi wyciszyć umysł, przynajmniej u mnie. To jest taka medytacja. Ktoś może iść do kościoła i się modlić, ktoś może być joginem i siedzieć w kwiecie lotosu i wyłączać zmysły, ale chodzi o to, żeby nie być cały czas w umyśle, bo umysł generuje bardzo duże straty energetyczne. Jest też tylko narzędziem, które

powinniśmy użyć, odłożyć i iść dalej.

 

BHU: Ghostrider.

 

D: Tak. Piszę dalej jeszcze jakieś teksty. Bo wiesz co to znaczy?

 

BHU: Wydaje mi się, że wiem. To jest pisanie za kogoś, nazwiskiem innej osoby?

 

D: O, jak to pięknie nazwałeś. Nie jest to podpisane, chociaż zwykle to pospisują. Tak, pisałem. Już teraz nie piszę. Teksty do różnych portali internetowych. Też takie tematyczne, którymi się interesuje. Też takich zakręconych.

 

BHU: Jakie to są portale?

 

D: Kojarzysz takie jak Czwarty Wymiar?

 

BHU: Nie.

 

D: No to to jest jeden z takich portali.

 

BHU: Czyli takie związane z ezoteryką?

 

D: Bardziej egzystencjonalne. Ezoteryka to ograniczające słowo. Ale o sporcie też, oczywiście. No i różne takie. Prace magisterską, jakieś takie rzeczy.

 

BHU: Nielegalnie oczywiście.

 

D: Oczywiście, że nielegalnie. [śmiech] Za dobrą kasę. Nie tylko za kasę, za fanty. Ale już tego nie robię, wolę mówić. Więc dobrze, że przyjechałeś.

 

BHU: No właśnie, słuchaj. Chciałem Ci zadać pytanie zanim przejdziemy do kolejnych punktów.

Bo to pytanie mi się telepie po głowie. Czy próbowałeś kiedyś albo zamierzasz spróbować stand-uperki? Albo poezji mówionej? Jak to się nazywa? To ma swoją nazwę.

 

D: Ja bym powiedział rap. [śmiech]

 

BHU: [śmiech] W pewnym sensie, jest to rap. No dobra, czy myślałeś o takiej formie ekspresji?

 

D: Tak, ale zanim o tym pomyślałem, to wcześniej miałem propozycję, żeby przyjechać w pewne miejsce, związane z wielką imprezą sportową i coś gadać do mikrofonu, do ludzi. Miałem niejedną taką propozycję, ale się jakoś to nie zrealizowało.

 

BHU: A chciałbyś to kiedyś zrobić? W jakich to było warunkach, gdzieś na jakimś dużym festiwalu?

 

D: Na imprezie sportowej. A czy duży festiwal? Dość duży rejonowo powiedzmy.

 

BHU: Wiesz co, bo sobie wyobrażam, że jak ty wychodzisz na scenę i mówisz coś ważnego, i to się dzieje, strzelam, na Dolnośląskim Festiwalu Biegu w Lądku Zdroju, gdzie wszyscy leżą na tym wspaniałym trawniku, to Ciebie kompletnie nikt nie słucha. Bardziej sobie Twój przekaz wyobrażam w małej sali, zapełnionej ludźmi, przy piwku […].

 

D: Ej, dzięki, super. Nie pomyślałem o tym w ten sposób. Podoba mi się to co mówisz. Podłapię temat! Tak jak Ci mówię, to jest taka ewolucja. Doświadczasz, myślisz, piszesz, później mówisz.

Dlaczego mówisz? Dlatego, że słowo pisane ma przekaz informacyjny, słowo mówione, jak jeszcze nie jest filtrowane przez system zero-jedynkowy, tak jak przez mikrofony, tylko bezpośrednio. To jest bezpośredni przekaz! Ty wszystkimi zmysłami odbierasz mnie całościowo i ty to wszystko łapiesz. Na tyle na ile jesteś otwarty i to co ci jest potrzebne i to jest super. Znam parę takich osób, które potrafią mówić do ciebie prawie cały dzień bez mikrofonu, powiedzmy, że są nauczycielami. I wystarczy, że jedno słowo od nich usłyszysz, ale ono będzie tak dobitne i tak cię trafi, że to ci otwiera po prostu głowę i cię zmienia. Ale gdyby ta sama osoba mówiła do mikrofonu i później byś to odsłuchiwał to pewnie tego słowa byś nie wyłapał. To mam na myśli, że dlatego to jest taka ewolucja, że później się mówi do ludzi, a później milczysz. Bo im więcej się mówi, tym mniej się wie. Z tego co tak kiedyś słyszałem. Zobaczymy czy tak jest. Bo osoby, które milczą, potrafią być obserwatorami tego co się w okół nich dzieje, samych siebie i to jest chyba taka fajna rzecz.

 

BHU: Fajna. Ja bym chciał więcej milczeć, szczerze powiedziawszy. Słabo mi to wychodzi.

 

D: Ale dzisiaj ja dużo gadam.

 

BHU: No, na szczęście.

 

D: Jesteśmy w takiej konfiguracji.

 

BHU: Uzdrawianie praniczne. Teraz to się będzie…

 

D: No co, normalna rzecz.

 

BHU: [śmiech] Jak w ogóle wszedłeś w ten temat? Jak ten temat się pojawił w Twoim życiu?

 

D: Kurczę, znowu dzięki za pytanie. To jest fajne o co zapytałeś. Cofam się w pamięci… Od zawsze, można tak powiedzieć, wiedziałem, że jest coś więcej niż to co widzimy i co czujemy. I my widzimy 10% świata, który nas otacza, a 90% nie odczuwamy, nie widzimy, bo byśmy zwariowali, gdybyśmy widzieli wszystkie byty, elementarne, aury itd. Bo to by było bez sensu. Bo my sobie na swojej gęstości pracujemy jako ludzie, a inne istoty na innych gęstościach. Ale. Wiedziałem, że coś jest więcej i szukałem jakiegoś narzędzia, metody, sposobu, żeby to poczuć. A, że byłem bardzo chorobliwym dzieckiem, to rodzice zabierali mnie często do bioenergoterapeuty, który się zajmował leczeniem energią praniczną. To jest tylko nazwa. Po prostu żywą energią, który każdy emituje i która nas otacza. I on, po prostu machał rączkami koło mnie i ja się czułem lepiej i wiedziałem, że coś w tym jest. On nic nie zrobił, nawet mnie nie dotknął, a to działa! To się nazywa bioenergoterapia. I zapragnąłem zostać bioenergoterapeutą. Ale w PL jest to dość ograniczające zajęcie.

 

BHU: A dlaczego?

 

D: Ponieważ musisz zostać radiestetą i możesz być bioenergoterapeutą. To podlegasz pod różne… Podlegasz pod CECH i jest to Twoja praca i zajęcie. Ale jest to na tyle nieszanowane w Polsce i niektórzy to nazywają szarlataństwem, bo ludzie w to nie wierzą. No i jest to trudne zajęcie. To nie jest zajęcie dla młodych osób. Jeżeli chcesz to robić naprawdę duchowo i głęboko, używać tych energii, to nie przejdzie to, będąc terapeutą z papierem.

 

BHU: A potrzebny Ci jest papier do szczęścia? Tyle rzeczy w życiu na nielegalu robiłeś Darku.

 

D: Nie potrzebny mi jest papier, dlatego go nie mam. A zajmuję się tym czym się zajmuję. [śmiech]

Uzdrawianie praniczne to jest też tylko nazwa i to nie jest tak, że ja kogoś uzdrawiam, tylko ty możesz mnie wykorzystać jako narzędzie, bo ja znam techniki, do tego, żebyś ty przyśpieszył proces regeneracji. Nic więcej. Tu nie ma cudów. Ty możesz zaburzyć i nagiąć czas, rzeczywistość. Jeżeli złamałeś nogę, ona w ciągu paru dni może ci się zrosnąć, a nie w ciągu kilku miesięcy. Tylko dlatego, że mnie użyjesz. Ja w ogóle nie używam siebie w tym, żadnej swojej energii, tylko znam po prostu techniki. Każdy to może robić. W skrócie i cudzysłowiu mówiąc, to są rzeczy, które były ukrywane przed ludźmi i są nadal, po to, żeby trochę bardziej było skomplikowane to życie.

 

BHU: No i żeby też trochę zarobić na proszkach.

 

D: No tak, w to nie wchodźmy. Nie prowokuj mnie. [śmiech] Tym się zajmuję i jest to bardzo fajne. Dlaczego: dlatego, że im więcej robie zabiegów, tym więcej energii pranicznej czy życiowej kiełkuje, przeze mnie przepływa. Ja się cudownie czuje, ja się szybciej regeneruję, jestem witalny. Zapytaj się mnie po ile godzin ja śpię.

 

BHU: Krótko śpisz.

 

D: No właśnie. Ja tego też tak nie odczuwam, że dużo rzeczy robię i muszę robić. Na tyle mam jakby takiego potencjału, że mi się to chce robić i skąd to wynika.

 

BHU: A powiedz skąd czerpiesz tą energię? Masz jakieś miejsca swoje? Miejsca mocy, do których się udajesz?

 

D: Są miejsca mocy, do których się udaję, ale ta energia nas wszędzie otacza.

 

BHU: Absolutnie. Ale są takie miejsca gdzie jest jej więcej? Jak je wynajdujesz?

 

D: Tak, oczywiście. Czakramy. One są znane. Tam gdzie są porządne świątynie wybudowane, zwykle Chrześcijańskie, tam jest duża energia. Bo oni przejmują tą energię.

 

BHU: Czyli chodzisz do kościoła?

 

D: Dokładnie, nie. :) Chodzę obok. Wiem, że coś tam się czai, w tym miejscu, gdzie ten kościół powstał. Chociażby Częstochowa, gdzie powstał wielki klasztor i tam jest dość duży czakram iemituje konkretną energię, bardzo łatwo ją poczuć. No i kościół jest tam po to, żeby on wykorzystywał ten czakram. Łatwiej przekazywał jakby swoje dogmaty. Wiesz, wystarczy chodzić boso np. I świadomie odżywiać się energią ziemi. Tak to nazwijmy. Ktoś powie, ale świr, co on tam gada. No nie no, to jest normalne. Badania naukowe już są ileś lat, że to jest to. Możesz się leczyć chodzić boso, możesz się energetyzować, regenerować, hartować…

 

BHU: Okładać błotem.

 

D: No tak! Sposobów jest dużo. Możesz się patrzeć w słońce, rozmawiać z drzewami, przytulać się. Cokolwiek. Energia jest wszędzie, tylko trzeba być świadomym  jak ją przyjąć. I też czy jesteś na nią otwarty, bo jeżeli jesteś poblokowany, to możesz sobie myśleć, że coś przyjmujesz, a nic się tobie nie będzie działo. Możesz machać i mówić ludziom, że czary mary robisz, a to nie będzie działać. Ja tu straciłem smak i węch zanim przyjechałeś, teraz już jest lepiej. W ogóle mam szarlotkę.

 

BHU: Jeżeli jest wegańska…

 

D: Przymkniesz oko. Nie ograniczaj się!

 

BHU: [śmiech] Dobrze panie profesorze. Ale na mnie spojrzał teraz! Już stosuje te swoje patenty.

 

D: Mnie się kiedyś ktoś zapytał: ty jesteś wegetarianinem, weganinem, frutarianinem, kosmitą?

Tak! Jestem przede wszystkim kosmitą! Mówię, po co mnie ograniczasz? Mówię, nie. Ja się świadomie odżywiam. Wiem czym jest jedzenie. Jedzenie ma być odżywcze i ma ciebie odżywiać. Niezależnie czy ty będziesz jadł świnkę czy będziesz jadł trawę. To to cię ma odżywiać.To jest oczywiste, że zwierząt się jeść nie powinno. Bo my też nie mamy organizmów, żeby takie rzeczy robić, jak zjadać inne ciała. Zwłaszcza martwe, to już jest hardcore.

 

BHU: Tak samo z mlekiem. Jesteśmy chyba jedynym stworzeniem na ziemi, które pije mleko innego gatunku.

 

D: To jest straszne i to jest jeszcze niestrawne. Nikomu dobrze po tym nie jest, co jest najlepsze.

 

BHU: No nie. Wszystkim dzieciom w podstawówce musi być bardzo dobrze i szklanka mleka jest konieczna.

 

D: No to brawo. Na szczęście są też rodzice świadomi, którzy raz, że dzieci nie poślą do podstawówki… Więc temat rzeka jest już załatwiony.

 

BHU: Darku. Moje pytanie było takie: kiedy Ty poczułeś, że czujesz odpowiednio tą energię? Kiedy poczułeś, że ona do Ciebie trafia? Jak to się wydarzyło? Pamiętasz ten moment?

 

D: Kiedy to sobie uświadomiłem? Ale pytania zadajesz trudne. To jest po prostu proces. To nie jest oświecenie. To jest proces, że nagle zaczynasz uaktywniać w sobie centra energetyczne, które zaczynają wibrować. Tak, jakbyś się odświeżał, kurz strzepywał. Nagle patrzysz i pod tym kurzem się coś znajduje.

 

BHU: Ok, to inaczej. Miałeś swojego mistrza?

 

D: Tak. Miałem i mam. Mistrzu Jerzy, pozdrawiam cię serdecznie. Do zobaczenia za parę dni! Jest parę takich osób w okół mnie. To są wybitne osoby, na zupełnie innym poziomie świadomości. I widziałem, w cudzysłowiu mówiąc, co potrafią zrobić z energiami i jakbyś był i to widział, to byś mógł nie uwierzyć. Takich ludzi jest wiele. Jezus był taką osobą. Chodził po świecie, emanował, wibrował i leczył ludzi i widzisz co z nim zrobili. Bo nie pasował do społeczeństwa, bo był trochę odchylony. A 400 lat po jego śmierci robią religię i mówią, że to on chciał. No dobra, ale nie wchodźmy w ten temat. Jest dużo osób, które się tym zajmują, mogą być Twoimi mistrzami, jeśli ty zaczynasz się obracać w takim towarzystwie i jesteś gotowy. To ich jest dużo. A ogólnie tak, to ich nie spotkasz. Tak jakby jest wiele osób na świecie teraz, które mają nadzwyczajne zdolności w stosunku do nas, ale one się też nie ujawniają i nie trafisz na nich dopóki nie będziesz gotów, lub oni ci nie będą do czegoś potrzebni. Także, jeżeli ktoś mówi, że żyje 70 lat, że to jest dużo, to to jest bardzo mało.

 

BHU: Pocieszające. O właśnie! Zapytam Cię. Co o tym myślisz, że za 30 lat to się tutaj wszystko zmieni? Że nas tu spali, albo skończy się woda. Po prostu, że ziemia się wkurzy.

 

D: Jak dobrze liczę, to jesteśmy 6 cywilizacją, która tak sobie zagrabi i ziemia sobie wszystko wyrówna.

 

BHU: Źle postawione pytanie. Czy dla Ciebie to jest naturalne? Nie odczuwasz strachu? To jest po prostu coś co ma przyjść.

 

D: Ja mam jakiś problem chyba w sobie, bo nie odczuwam lęku. Strach czasami odczuwam jak potrzebuję szybko zareagować. Ale nie odczuwam lęku przed niczym i to jest jakieś dziwne.

Dlatego różne dziwne rzeczy w życiu robię. Ale to co powiedziałeś o ziemi. Nie, to jest naturalne. To jest Jing i Jang. Dla mnie, jeżeli się coś takiego stanie co Ty mówisz, to to będzie po prostu kolejny raz, co ziemia zrobiła z kolejną cywilizacją. Jednak cywilizacja nie rozwinęła się na tyle, żeby podnieść wibracje tej planety w odpowiedni sposób, tylko obniżała. No i planeta tego nie chce, bo też jest żywym organizmem. Ze wszystkim co my mamy, to ma nasza planeta to samo.

 

K: A jak myślisz, co może ten krąg przełamać? W sensie, co musiałoby się wydarzyć […].

 

D: To się wydarza. Nie musimy, bo nic nie musimy. Ale powinniśmy zrozumieć po co żyjemy, po to, żeby podnosić te swoje wibracje. Generalnie o to chodzi, żeby świecić, błyszczeć. Takimi słowami to ujmę, bo też mówimy ludzkim językiem. To chodzi o dotknięcie głębi. Skąd pochodzimy, czym jesteśmy, po co. Tylko tak możemy zrobić. Jeżeli ktoś żyje, prosto mówiąc z miłością w miłosierdziu, radośnie i emanuje tym, że cieszy się, że żyje. Po prostu cieszy się, że jest w nim ten pierwiastek życia. I wie, że to życie kreuje, to to jest to, co powinniśmy zrobić. A zauważ jak ludzie żyją, smucą się, źle, to, tam to, bo jest za dużo pragnienia. Ludzie mają za dużo pragnień, i to jest jakieś uwarunkowanie umysłowe. Jakbym ja nie widział, że istnieje Lamborghini, to ja nigdy bym go nie pragnął i nie miał bym problemu. A teraz go widziałem i zrobię wszystko, żeby go mieć. Ja mam bardzo duży problem ze sobą w tym momencie.

 

BHU: Nic nas tak nie unieszczęśliwia jak pragnienia.

 

D: No widzisz. Nic nie chciej, ale wiedz, że dużo możesz. Jeżeli cokolwiek ma cie spotkać, jakiekolwiek narzędzia masz dostać, nawet Lamborghini, po to, żeby móc pewne rzeczy w sobie zobaczyć, to to dostaniesz. Ale jeżeli to nie będzie na Twojej drodze rozpoznania siebie, to ty tego Lamborghini nie dostaniesz, a będziesz ludzi zabijał, żeby mieć pieniądze na niego. I dalej będziesz miał za mało, żeby to auto kupić. Jeżeli tego nie zauważysz, co ty robisz, co się dzieje, że nie tędy droga, no to znowu planeta Ziemia ciebie przemieli i powie ‚nie teraz’. Więc to jest to. 2000 lat temu, miłosierdzie, prosta rzecz, religijna. Ale to jest takie proste i takie trudne. To chodzi o to, żeby się otworzyć tutaj. W czasze serca i tym emanować. Tak w skrócie mówiąc, bo jeżeli na ten temat się rozgadamy, to nie skończymy tego nigdy.

 

BHU: Masz wielu „pacjentów”, których uzdrawiasz pranicznie?

 

D: Już Ci mówię jak to działa. Gdy byłem gotowy do tego, żeby samemu móc pomagać „pacjentom”, jak ich nazwałeś, to bardzo dużo się ich pojawiało. Dzięki temu trenowałem i ludzie się dobrze czuli. Ale gdy miałem w życiu różne sytuacje, gdzie nie mogłem swojej przestrzeni poświęcić na uzdrawianie praniczne, nagle nikt nie dzwonił, nikt się nie pojawiał. I tak jest cały czas. Czy dużo? Mam zeszyt zapisany imionami osób, bo tylko imię jest ważne, nazwisk się nie tyka. I jest tego sporo. Ale tak jak mówię, pojawiają się sytuacje, pojawiają się osoby. Wiesz, proste rzeczy. Dziecko sobie zatrzasnęło palce w drzwiach od samochodu. Generalnie powinien być duży problem. Robisz szybki zabieg i mu nic nie jest. Mijają 3 minuty, on nie czuje bólu, jemu nic nie jest. To samo z paznokciami. Jak jakiś sport lekkoatletyczny uprawiasz i nagle się bardzo szybko poruszasz w dół, a masz za ciasne buty i wiesz, że jeszcze masz trochę do ukończenia zawodów, i robisz to mimo bólu i mimo tego, że ci paznokcie odpadają. Jak odpowiednio zadziałasz od razu, to zachowasz te paznokcie, to się zregenerują i nic im nie będzie. Ale naprawdę różne ciekawe i ważne rzeczy ludziom uzdrawianie praniczne wnosi, pomaga.

 

BHU: A na czym taki zabieg polega?

 

D: Dajmy przykład na Tobie. Przychodzisz do mnie i mówisz… Nie! Dzwonisz. Nie musisz w ogóle przychodzić. No bo po co. Przecież żyjemy w tej samej przestrzeni.

 

BHU: O kurczę. Robisz to online. [śmiech]

 

D: [śmiech] Online, dokładnie. To jest normalne, na odległość się robi zabiegi. A w ogóle wcześniej się jeszcze czymś innym zajmowałem. O tym nie powiedziałem. To też jest związane z tym uzdrawianiem pranicznym.

 

BHU: No dobra, ale to skończmy to, jak to wygląda.

 

D: Dzwonisz do mnie, mówisz: Darek, nie wiem co mi się dzieje, odczuwam to w ciele, lęk mam. Mówię, dobra Kamil, dzisiaj 21:00, na 30 min się relaksujesz, usiądź sobie gdzieś w samotności i bądź receptywny. Czyli otwórz się na to, co będziemy robić. Kontaktujemy się za pare dni. No i jest godzina 21:00, ja siadam i łączę się z Tobą, wykonuję zabieg na Twoich ciałach energetycznych, które później się zagęszczają i tworzą twoje ciało fizyczne. Odcinam się od ciebie po tym zabiegu, nie rozmawiamy o tym, nie wracamy do tego. Ty na 2 dzień jesteś już innym człowiekiem. To tak w skrócie działa. A uzdrowiciel praniczny pracuje głównie na czakrach i na polach bioplazmatycznych człowieka.

 

BHU: Czym są czakry?

 

D: Wiele tysięcy lat temu, w starożytnych Indiach, ludzie zawsze używali do leczenia się systemu czakr. Kojarzysz akupunkturę?

 

BHU: Oczywiście.

 

D: To to jest mniej więcej to samo. Mamy różne punkty na ciele, które stymulowane wywołują pewne efekty. Tak samo mamy czakry, które są punktami wyjścia i wejścia energii, które nas tworzą i które nas zasilają.

 

BHU: Ile mamy tych czakr?

 

D: Głównych? W Indiach Ci powiedzą 7, a ja Ci powiem, że jest ich 11. Jest ich 11, na których uzdrawianie praniczne pracuje. Nie jest ich 7. 7 to jest ograniczająca liczba.

 

BHU: A możesz je jakoś wymienić? Gdzie się znajdują?

 

D: Znajdują się od twojego krocza, to jest podstawowa czakra. A kończy się na koronie na czubku Twojej głowy - 11. A są jeszcze inne, o których nie będę mówił.

 

BHU: Ja słyszałem tylko o 7.

 

D: A słyszałeś o Świętym Graalu?

 

BHU: No oczywiście!

 

D: No to, nie trzeba go szukać, bo on też jest związany z czakrami, z energetyką człowieka. Ludzie myślą, że trzeba coś szukać. To jest znowu program umysłu. Szukamy czegoś, a wszystko jest tutaj! Koło Ciebie, koło mnie.

 

BHU: To jest najgorsze, bo nam się wydaje, że wszystko czego potrzebujemy to jest gdzieś daleko. I musimy pędzić i szukać tego. To jest najtrudniejsze.

 

D: No ale widzisz, przyjechałeś do mnie, kawał drogi zrobiłeś i siedzimy tu, a w innym wypadku,

gdybyś tu nie przyjechał w jakimś tam celu, to byśmy na odległość tego nie załatwili.

 

BHU: Ale z drugiej strony ja też gdzieś pędzę i czegoś szukam.

 

D: No to dobrze! To odnajdziesz siebie w końcu kiedyś.

 

BHU: [śmiech] Może. Chciałbym.

 

D: Nie wiem czy pędzisz. Robisz coś, no nie?

 

BHU: Tak. Ale w zasadzie może mógłbym usiąść i pracować nad sobą w ciszy i spokoju.

 

D: Ale to jest nudne.

 

BHU: Oczywiście, że to jest nudne! Ale jest gorsza rzecz. To jest po prostu trudne. Dużo łatwiej jest się zagłuszyć.

 

D: A wiesz dlaczego? Ludzie w ogóle boją się sami ze sobą zostać w ciszy. Nie ma TV, nie ma radia, nic nie szumi, pies nie szczeka. I boją się, sięgają po alkohol itd. Dlaczego? No właśnie. Bo boją się prawdy o sobie, że się rozpoznają kim naprawdę jestem. Że nagle będą musieli wszystkie maski zrzucić. ‚Kurcze, jednak nie jestem Staszek, jednak nie jestem Chrześcijaninem, jednak nie jestem lekkoatleta - hetero’. [śmiech] Nagle się odkryjesz, a tak bardzo jesteśmy przywiązani do uwarunkowań społecznych, do różnych nazw, które nas niby tworzą, że my się z tym utożsamiamy, że my tym jesteśmy, że to jest iluzja. Dlatego się boimy tego. Ja TV nie mam już od nie wiem ilu lat, radia nie potrzebuję. Dla mnie cisza jest super muzyką. To jest chyba normalne i oczywiste.

 

BHU: Ja lubię jazz jednak, pomimo wszystko.

 

D: To świetnie. Ja nie mówię, że nie słucham muzyki. Ja słucham muzykę. Tylko nie boję się zostać sam ze sobą. To jest tak jak mówisz trudne, ale jest to duża możliwość w tych czasach

pracy nad sobą, bo pełno jest nas ludzi, pełno jest szumu. Ciężko jest znaleźć moment gdzie faktycznie się wyciszamy, ale da się to robić, tak jak ja mam możliwość koło domu, wychodzenia na trawę, po prostu na zewnątrz i mimo wszystko, że coś tam się dzieje, to jestem w stanie się wyciszyć totalnie i odjechać. Co bardzo regeneruje, wzmacnia i to jest normalne. Gdy wyłączamy właśnie ten umysł, który pobiera masę energii…

 

BHU: To nie jest łatwe wyłączyć głowę. Masz jakieś techniki swoje?

 

D: Dużo alkoholu jak chcesz. [śmiech]

 

BHU: [śmiech]

 

D: Nie no mam swoje techniki, jasne, że mam. Przede wszystkim zauważyć to, że ten potok myśli, który się cały czas w tobie kotłuje, on ustaje, jeżeli przestaniesz się tych myśli łapać. Jeżeli ich nie zakotwiczasz. Cały czas się każdemu myśli pojawiają, ale jeżeli im nie nadasz uwagi żadnej, to one nie będą miały potencjału energetycznego i będą się wyciszać po kolei, aż się uspokoisz. I w każdym momencie będziesz mógł wtedy bardzo inteligentnie i mądrze użyć umysł. A jeżeli on jest cały czas w obiegu, jest używany, używany, używany, to właśnie taki się staje. Mało jakościowy. To jest to, żeby zauważyć, że myśli się pojawiają, nie negować ich i nie próbować z nimi walczyć, tylko w nich się nie zakotwiczać. To jest takie fajne słowo. Możesz to robić, możesz wsiąść na rower, pedałować 3 godziny po wioskach i mieć zajawkę. Wtedy też wyciszysz umysł. Nawet tego nie zauważysz. Nie chcę powiedzieć, żeby medytować. Żeby zamknąć się w jaskini i medytować. Można mantrować powtarzając „mmmm”, włączać muzykę, iść na dyskotekę. Ludzie tak wyłączają umysł. Idą na dyskotekę i tańczą.

 

BHU: A kiedyś medytowałeś dużo?

 

D: Niedużo, ale robię to.

 

BHU: A siedziałeś w jaskini kiedyś? Miałeś kiedyś fazę, żeby pojechać do Indii na 2 lata?

 

D: Nie, ja mało świata zwiedziłem tak ciałem. Byłem w jaskini kiedyś, ale nie izolowałem się. Natomiast, mam tutaj niedaleko las, do którego czasem chodzę po odpowiedzi. Albo coś wykrzyczeć jak jestem bardzo wkurzony i wiem, że nie chcę być wkurzony. To też jest naturalną jakby emocją. Albo właśnie się wyciszyć. Ale mam dużo różnych, innych miejsc. Mamy bardzo dużo możliwości, tylko je zauważmy co dla ciebie będzie dobre, jak to wykorzystasz. To nie jest tak, że jest jedna droga i każdy nią musi iść. Żeby np. Wyciszyć umysł to musisz A, B, C, D… Bo to znowu jest program umysłu.

 

BHU: Świetnie ta szarlotka wygląda… No dobra, ok! Powiedz o Monk Sandals.

 

D: Ok, Monksandals. Pozdrawiam chłopaków i dziewczyny, które chodzą też w sandałach i

poruszają się szybciej niż tylko chodzenie w sandałach. Co Ci mam powiedzieć o Monksandals? Przede wszystkim fajną rzecz gość zrobił. Aleksander, który podpatrzył Indian z Ameryki Północnej, że oni biegają po górach skalistych w czymś co przypomina sandały i je stworzył.

 

BHU: Czy on to sam podpatrzył? Czy był zauroczony książką?

 

D: Jakoś podpatrzył, coś się w nim obudziło i faktycznie siadł, a, że on jest myślicielem dość konkretnym, i wymyślił i zaczął to tworzyć i stworzył fajną rzecz. Jego podrabiają nawet za granicą. Nie wiem czy mogę o tym mówić, ale za granicą pojawiają się identyczne modele. Są bardzo, bardzo zbliżone do tego co on wymyślił i opatentował. Okazało się, że te sandały są stworzone do chodzenia i do „szybszego przemieszczania się” i są super. Dla mnie to było mega odkrycie. Jak ja trafiłem na sandały, wygrałem konkurs na tekst po jakiś zawodach lekkoatletycznych, w których brałem udział i wygrałem sandały. I to był dla mnie fenomen. Ja dość dużo chodzę boso, ale sandały są spoko, bo nie wszędzie jest rozsądnie chodzić boso. A są super takie sandały! Np. Przed zawodami, w których masz wiać udział, gdzie jest gorąco, nie musisz się kisić w butach. Albo po zawodach - rewelacja! To jest to! Po za tym, chciałem kupić sandały, jakieś dobre, na placu u jakiejś babuszki, to raz, że nie kupisz takich bardzo dobrze dopasowanych do lewej i prawej nogi, bo stopy są różne, a dwa, że są bardzo drogie i takie nie do końca spoko. A jednak Aleksander wymyślił coś spoko, co mi bardzo stykło. Dużo ludzi się tym zaraziło. Ja też tym zarażam, bo ludzie widzą, że się w tym poruszam - jest to fajne. Jest w ekipie James, który w sandałach biega wszystko co się da, jest szalonym człowiekiem. Ja nie wiem jak on to robi. On też udowadnia, że da się być bardzo normalnie nienormalnym w tym świecie. Lubi to po prostu robić. Jeszcze jest Gniewomir, który jest jeszcze ciekawszym świrem.

Ale to jest medialna postać, więc myślę, że wszyscy go znają przynajmniej z moich rejonów sandałowych.

 

BHU: Czy spotykacie się regularnie? Jak to wygląda?

 

D: Spotykamy się nieregularnie. To jest taki team, w którym jakby nieprzypadkowi ludzie się spotkali w nim i jesteśmy dla siebie inspiracją. Bo uwierz, że mógłbym się teraz odezwać do 2 czy 3 marek, związanych z lekkoatletyką i mógłbym się wkręcić w bardzo fajne, marketingowe rzeczy,

ale byłoby mi wstyd. Jestem tym niezainteresowany w ogóle. Nie interesuje mnie to, nie interesują mnie metki.

 

BHU: Styl jest ważny. Stylóweczka musi być.

 

D: Jakość przede wszystkim. Nie chodzi o to, żeby wszyscy biegali w sandałach.

 

BHU: Właśnie super, że wasz team jest niezbyt liczny, a jednocześnie gromadzi takich nietypowych… I to do was pasuje wszystkich i wy pasujecie do siebie razem. I do tych sandałów i wszystko jest takie fajne. Fajnie to szef wymyślił. [śmiech]

 

D: [śmiech] Prezes! Tak jak mówisz - tak jest. Próbowałeś kiedyś w sandałach biegać?

 

BHU: No właśnie nie.

 

D: No to spróbuj! Wiesz jaka to jest wolność? Poruszasz się po lesie, np. Gdzie wykonywałeś wcześniej treningi w butach. Nagle dostrzegasz, że trawa cie muska po stopach. Sobie myślisz ‚o kurde! Jakie uczucie dziwne’. I uświadamiasz sobie ‚ale heca!’.

 

BHU: Wiesz co, ja w Fight Fingersach dużo biegałem i dużo chodzę i się przemieszczam po mieście, ale właśnie w sandałach jeszcze nie próbowałem. Klikałem na to ‚kupuj’. Wiesz, zawsze sobie człowiek coś znajdzie lepszego do kupienia, albo do odłożenia.

 

D: Spróbuj. No trzeba spróbować. Nikogo nie namawiam, ale będę powtarzał w kółko, że trzeba spróbować samemu.

 

BHU: Prezes przyjmuje w Sobótce. Będziesz?

 

D: Pozdrawiamy Huberta.

 

BHU: Pozdrawiamy Huberta.

 

D: Nie, nie będę, ale jak będziesz w Sobótce, to sobie pobiegaj po Ślęży. Tam jest też ogromny czakram.

 

BHU: O! To jest góra absolutnie wyjątkowa.

 

D: To jest fajna góra, możliwe, że niedoceniana przez wielu sportowców, bo można tam naprawdę fajne treningi zrobić. No jest specyficzna. Ja tam się fajnie czuje. Np. Dla mnie specyficzna jest też Szczawnica. Chociaż jest to bardzo turystyczne miejsce, to ten klimat tego regionu, Pienin, ja się tam zawsze dobrze czuje. Zawsze. Choćby nie wiadomo co się działo. Tak na mnie to wpływa.

 

BHU: To jakie masz teraz marzenia Darku? Gdzie teraz zmierzasz? Co byś chciał osiągnąć, zaliczyć, odłożyć i pójść dalej?

 

D: Wiesz co, odpowiem prosto: uważam, że nie mam. Natomiast jestem teraz w stanie bacznej obserwacji życia, które się kreuje wokół mnie i które sam prowokuje, po to, żeby te cele się jakoś wyklarowały. Tak trochę zagadkowo powiem, ale tak to mniej więcej wygląda. Mogę to oczywiście rozdzielić. Jeżeli chodzi o sport, to nie mam żadnych celów. Chodzi mi głównie o to, żeby się rozwijać dalej i czerpać dalej zajawkę z tego, że jestem w stanie poznawać siebie podczas np. Zawodów sportowych, albo regularnego, codziennego trenowania. To jest coś fajnego i ważnego. Ja np. O 4 rano trenuję, bo inaczej nie mam możliwości później. Dla mnie to nie jest problem, żeby przez 7 dni w tygodniu wstać o 3 i te treningi zrobić. I mnie to cieszy. Czy to jest normalne? Nie wiem czy to jest normalne. Ale wiem, że to mi dużo daje. Duży potencjał w sobie utrzymuje do tego, żeby wykorzystywać to w życiu na co dzień. Nigdy sport nie był dla mnie, na tyle ważnym, żebym go traktował bardzo poważnie. Z resztą tak jak życie. Ja życia za bardzo poważnie nie traktuję. Nie chodzi o to, że się śmieje, tylko chodzi o to, że się nie utożsamiam z wieloma rzeczami. To jest też zdrowe podejście, tak uważam.

 

BHU: A to ciekawe. Zapytałem cię o cel a ty płynnie przeszedłeś do sportu. Może coś jednak w tym jest.

 

D: Na pewno. Teraz jestem na etapie takiego angażowania się w nowe treningi.

 

BHU: Wymyśliłeś coś dla siebie?

 

D: Nie, podjąłem współpracę. Albo współpraca podjęła się ze mną.

 

BHU: Dawaj! Opowiedz!

 

D: Zgadałem się z pewnym panem, dla którego, jak to nazwał, będziemy współpracować, tylko dlatego, że dla niego jestem wyzwaniem. A nie dlatego, że umówiliśmy się jakoś online, że ktoś rozpisał treningi na cały miesiąc a ja za to płacę, to nie tak. Tylko, że to będzie fajna współpraca, już jest właściwie. To nowa metodyka treningowa, to jak ja zareaguje na pewne rzeczy i co z tego może wyjść. Natomiast już teraz czuje się bardzo ciekawie i dość mocno po takich treningach.

 

BHU: Super.

 

D: Zobaczymy co z tego dalej będzie. Tak jak mówiłem, nie utożsamiam się, w każdej chwili mogę skończyć z wieloma rzeczami w życiu.

 

BHU: Czujesz się wolny. Czy wolność jest dla Ciebie ważna? Jest dla Ciebie jakąś taką istotną wartością?

 

D: Tak, ale wolność to nie jest wartość. Wolność to jest stan bycia. Tak, to jest ważne. Ja jestem chyba taki rebeliant. Poczułem gdzieś to poczucie wolności, które może być stłamszone z zewnątrz różnymi systemowymi ograniczeniami itd. Ale z 2 strony mogę nawet, w cudzysłowiu mówiąc, będąc w więzieniu, czuć się wolny. To jest też tylko nastawienie siebie. Ale to znowu musisz wyjść z umysłu i wiedzieć, że zawsze masz wybór nawet będąc w tym więzieniu. Bo zawsze masz wybór. Jak ktoś pistolet przyłoży do głowy, to zawsze będziesz miał wybór. Uśmiechniesz się, coś powiesz czy nie.

 

BHU: Czy ograniczenia, które cie spotykają w życiu, nie dają ci takiego poczucia  stabilizacji? Czegoś pewnego? Że wiesz, że coś będzie?

 

D: Nie ma nic w życiu stabilnego. No co ty, to jest złudzenie. Co ty masz w życiu stabilnego? Życie cały czas płynie, sinusoida. Jest góra - dół, plus - minus. Nie ma nic stabilnego. To jest tylko złudzenie.

 

BHU: Dziękuję, że to powiedziałeś. [śmiech]

 

D: No ekstra, klasyk. Ja wspomniałem na początku rozmowy, że sam czas nie istnieje. No bo nie istnieje czas, istnieje tylko wieczna zmiana. Na tym to polega. Żaden fizyk ci nie powie czym jest czas, bo on się nigdy nie zaczął, on się nigdy nie kończy. Tego nie ma, to jest tylko nasze poczucie. Mamy zegarki i tak to sobie fajnie ustaliliśmy. Ty nosisz zegarek, ja nie noszę. Jest mi niepotrzebny do niczego. Ale jak się z tobą umawiam na godzinę, to kontroluję to w jakiś sposób. I to jest spoko. Jakby tak możemy się zgrać wtedy. Ale w życiu chodzi o to, że cały czas wszystko płynie i jest ta wieczna zmiana. Jakby tej zmiany nie było, to byśmy nie mieli poczucia tego jakby czasu. Byłaby taka stagnacja i życie by nie żyło.

 

BHU: Totalnie się z tobą zgadzam. Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Mam ochotę na szarlotkę,

nie wegańską. Dzięki Ci strasznie.

 

D: Dziękuję też i smacznego w takim razie.

 

BHU: Zadzwonię jakby się coś działo złego i usiądę o 21:00 i poczekam.

 

D: 2:00 w nocy, obojętnie która godzina. Czas nie istnieje.

 

BHU: Oczywiście, że czas nie istnieje. Przepraszam, że w ogóle o godzinie wspomniałem. :) Ale ty byłeś pierwszy, ty powiedziałeś o 21:00.

 

D: A! Złapałem się! Idziemy na piwo!

 

BHU: A widzisz. Trzymaj się. Dzięki!

 

BHU: I jak było? Bardzo jestem ciekaw jak odbieracie przekaz Darka. Znam niewiele osób, które w tak świadomy sposób kreują swoje życie I nie mam tu na myśli kreacji w sensie udawania czegoś, tworzenia wizerunku osoby, której de facto nie ma. Mówiąc o kreacji w przypadku Darka, mam na myśli kreatywność, gdyż Darek bez wątpienia jest artystą. To widać głównie w jego postach na Facebooku czy tekstach w gazetach, ale może kiedyś podzieli się z nami swoimi obrazami albo tekstem mówionym? Zobaczymy. Dla mnie najpiękniejsze w podróży Darka jest to, że od zbuntowanego nastolatka, którym nadal trochę jest, przeszedł drogę do uzdrowiciela, który czerpie energię z tego, że daje ją innym. Fajne i ładne to jest. Kilka dni później rozmawialiśmy jeszcze z Darkiem na czacie i chciałbym przytoczyć Wam tutaj kilka cytatów. 

 

Darek napisał:

D: "Nie wspomniałem, że jestem też masażystą, akupresurzystą, co nieco znam się na ziołach, gotowaniu wg 5-ciu przemian i stawianiu baniek. Bawiłem się kiedyś, po swojemu w mini survival. Celowo kilkanaście dni pracowałem fizycznie w temperaturze -20 stopni, przy robieniu wylewek betonowych gdzie piasek rozbijałem kilofem by go zapakować do betoniarki, a spałem w pełnym ubraniu na podłodze, gdzie co 2 godziny należało wstać i dorzucić drewna do kominka. Bawiłem się w MTB, rowerowe wycieczki z sakwami i mapą, remontowałem myjnie samochodowe, pracowałem na budowach i w różnych firmach reklamowych… Dlaczego uzdrawianie praniczne jest "lepsze" od bioenergoterapii, radiestezi itd…? Ponieważ w uzdrawianiu pranicznym istotą "działania" czy sukcesu zabiegów, jest twoja wewnętrzna praca nad sobą. Gdy ty "rośniesz” duchowo - ludzie lepiej się czują. I to jest ta dobroć dla świata którą możemy dać - z siebie na zewnątrz.”

 

BHU: To wszystko na dzisiaj. 

Serdecznie dziękuję za wysłuchanie tego odcinka i wsparcie, które płynie od Was w komentarzach na fb i Instagramie. Odcinek ten zdecydowanie był sponsorowany przez yerba mate, pitą z cudownego matero, którym zostałem obdarowany przez pracownię Jansa.

Buźka! ;)

bottom of page