top of page

BHU: Witajcie w podcastcie Black Hat ultra. W tym tygodniu, zapraszam na spotkanie z Jędrzejem Maćkowskim autorem bloga od Grubasa do Ultrasa.

JM: Jak ja zobaczyłem pierwszy raz filmik na youtubie z mistrzostw świata, Kamil wgniotło mnie w fotel i ja tego jeszcze nie próbowałem ale ja wiedziałem, że to jest dyscyplina dla mnie. Pływanie, bieganie totalna wolność. Przemieszczasz się z wyspy na wyspę, w naprawdę dzikim terenie. To było coś po prostu czego ja chciałem spróbować i mówię, w to poszedłem dałem sobie trzy lata żeby na te mistrzostwa świata się zakwalifikować i dwa lata temu udało się. Dwa razy tam już byłem. Niesamowita rzecz. Tak jak zaczęliśmy mówić o swoim, gdzieś tam właśnie też spotykać się przy okazji przeróżnych podcastów, programów telewizyjnych. Widziałem, że ludzie oglądają te filmiki. Mówią wow, to jest głupie, że tych dwóch gości na lince biegnie w tych komdomach, wybiega z lasu i w czepku, okularakch, oni tam biegną. Ale później nagle się okazywało, że jak robiliśmy otwarte treningi to oni przychodzili na treningi, a dawaj co mi tam szkodzi, spróbuję. A ja wiem, że jak ktoś raz założy piankę wejdzie do wody, przebiegnie się, to przepada.

To był Jędrek Maćkowski. Ja się nazywam Kamil Dąbkowski i witam Was w podcastcie Black Hat Ultra. Jest to podcast, w którym spotykam się z niezwykłymi osobami, które prowadzone pasją i ambicją pokonują swoje fizyczne i mentalne słabości aby się rozwijać i realizować założone cele z uśmiechem na twarzy i w zgodzie ze sobą. Na początku przedstawiłem Jędrka jako autora bloga od Grubasa do Ultrasa. Bo z tego właśnie w kręgach biegowych triathlonowych jest chyba znany najbardziej. Jednak historia Jędrka jest znacznie bogatsza i bardziej zawiła. Jako młody chłopak wykręcił się w triathlon, potem porwała go praca w telewizji, która jest tyleż ciekawa i absorbująca co pochłaniająca czas i nerwy. Aby złapać oddech wrócił do sportu i zafascynował się swoim radnym kwalifikując się na mistrzostwa świata. Jako jeden z trzech ukończył zerową edycję kultowej Hardy suki, jednego z najtrudniejszych triathlonów na świecie. W tej chwili promuje w Polsce swój ran i organizuje imprezy zarówno swoim rajdowe, jak i biegowe np. klątwę Szczytniaka, w swoich ukochanych Górach Świętokrzyskich. Właśnie na świętokrzyskiej wsi złapałem Jędrka. Od sąsiadów w winnicy nad źródłem pożyczył internet, usiadł na schodach i przy zachodzących słońcu, co ładnie widać w wersji wideo na YouTube tego podcastu, pogadaliśmy trochę o wszystkim. O pracę w telewizji, sporcie organizacji zawodów i przedsiębiorczości, w tych trudnych czasach. Posłuchajcie.

BHU: Część Jędrek, witam cię serdecznie.

JM:  Cześć czołem.

BHU: Opowiedz jak żyjesz, gdzie jesteś, jak spędzasz święta.

JM:  Święta na wsi jestem, już ostatnie kilka tygodni bunkrowałem się tutaj na świętokrzyskiej wsi i bożego świata w zasadzie, poza tymi górkami, tutaj mogę pokazać jakiś fragment górek, nie widzę. Tak więc jestem w tej uprzywilejowanej sytuacji, że jestem blisko natury i tak nie do końca zamknięty w czterech ścianach .

BHU: To działeczka twoja, czy mieszkasz tam na stałe.

JM: Wiesz co ja, w takim rozkroku mieszkam między Warszawą a tutaj naszą wsią. Robię wszystko żeby się przenieść tutaj ale tak drobnymi krokami, to już taki projekt to od wielu wielu lat, żeby się przenieść na tę świętokrzyską wieś. I nie ukrywam, że ostatnie wydarzenia skłaniają mnie by jeszcze bardziej, żeby myśleć w tym kierunku. Bo powiem szczerze być zamknięty, teraz to już chyba czwarty tydzień, tej społecznej kwarantanny nie wyobrażam sobie, że byłbym zamknięty w 38 metrowym mieszkaniu w centrum Warszawy.

BHU:  No i z takimi obostrzeniami żeby wyjść gdziekolwiek na ulicę, także to jest masakra. No właśnie myślę, że opowiemy trochę jak tutaj się odnajdujemy w ogóle w tej sytuacji nowej ale chciałem troszkę nakreślić naszym słuchaczom to, kim jesteś, czym się zajmowałeś w życiu, czym się teraz zajmujesz i mam do ciebie takie pytanie, bo wiele rzeczy bardzo w życiu robiłeś. Ale co byś powiedział, że co jest twoją taką największą pasją.

JM: To jest bardzo trudne pytanie, bo z tymi pasjami to wiesz, raz one się pogłębiają, potem trochę niektóre spłycają. Teraz na pewno moją największą pasją jest run czyli połączenie biegania z pływaniem. Traktor jedzie, tak więc jeszcze się zastanawiasz co to za dźwięk, to już to już ci odpowiadam, mogę ci pokazać to wideo. No wiesz, jak to na wsi, tutaj jakieś zagłuszacze dźwięku muszą się pojawiać. Tak więc, wracając do twojego pytania, teraz jest to zdecydowanie rano ale wcześniej po drodze kilka tych pasji było. Ciekawe do ilu ty doszedłeś jak je zgooglowałeś.

BHU: [Śmiech]Nie googlowałem za dużo bo ja generalnie wolę nie wiedzieć za dużo o moim rozmówcy. Bo podejść na świeżo. Wiem na pewno, że masz za sobą lata w telewizji, która jest też mi bliska, ja też trochę czasu spędziłem i nawet w tych samych chyba w tej samej telewizji pracowaliśmy, bo TVP też w Rowerze Błażeja. Ja też pracowałem w dziale rozrywki.

JM: Wiem, że się mijaliśmy. Ale nigdy nie było nam dane, przynajmniej ja nie pamiętam przybić oficjalnie żadnej piątki na Woronicza. No ale tak, to co powiedziałeś ładnych parę lat.

BHU: I czym się zajmowałeś Woronicza.

JM: To co powiedziałeś, to był Rower Błażeja. U wielu osób sama nazwa wymusza uśmiech na twarzy. Ale jak ja patrzę teraz z punktu widzenia czasu, to była chyba rzeczywiście sprawa, która najwięcej zawodowo mnie nauczyła. Bo to był program na żywo, robiony przez młodych ludzi i naprawdę my tam mieliśmy..., wiadomo tematy były gdzieś tam zatwierdzane, nie było tak, że przychodziło kilku 16, 17, 20 latków i przejmowało telewizję na 45 minut, codziennie dodajmy. Tematy gdzieś tam musiały być na kolegiach zatwierdzane. Ale cała reszta to naprawdę był robiony program przez młodych ludzi, takie odwrócone studia dziennikarskie, gdzie jak w książkach do dziennikarstwa przeczytasz, że najpierw musisz robić rejs a potem musisz chodzić te montaże, potem musisz przyglądać się temu, jak potem pojedziesz może na zdjęcia, jak operator będzie miły i cię zabierze. To tu byłeś rzucony i dopiero na sam koniec będziesz mógł robić program na żywo. Po wielu, wielu latach, to było odwrócenie tej sytuacji, dawano ci program na żywo i po prostu w ciągu kilku dni trzeba było się ogarnąć w czym jest się dobrym i ten program zacząć tworzyć. Ja przeszedłem zasadzie przez każdy szczebel, bo i robiłem Research i prowadziłem ten program i wydawałem ten program. I gdzieś tam też jak się pojawiały pierwsze mniejsze kamery, coś zaczynałem nagrywać później montować. Tak więc pięcioletnie studia dziennikarskie w praktyce, w kilka miesięcy, które u mnie trwały nie powiem ci ile, tam na Woronicza.

BHU:  To jest w ogóle niesamowite co mówisz, bo tak rzeczywiście to przejście do kariery, wejście na wizję było bardzo, to była krótka droga. Właśnie w Rowerze Błażeja, fajny koncept przypomina mi to sytuację, która się teraz odbywa w social mediach, też właściwie młodzi ludzie, każdy właściwie starsi też, mogą odpalić telefon i zdobyć swoich wersów bardzo szybko. To jest ciekawe jak te koncepcje wracają i mieszają się.

JM: Nie ukrywam, że to był też powód dla, którego między innymi odchodziłem z telewizji. Bo trochę uznałem to jednak za relikt docierania do widzów lekko przestarzały. Bo właśnie jesteś w stanie dostarczać dobry dziennikarski kontent, nie mając operatora, dźwiękowca. Kamil nawet to co my teraz robimy. W telewizji byłoby kilka ładniejszych kadrów, może dźwięk byłby trochę czystszy, pewnie ja nie siedział bym w cieniu, gdzieś by wiatr nie zawiewał, ale nie bylibyśmy w stanie zrobić tej rozmowy bez siedmiu, ośmiu osób.

BHU: I jeszcze do tego na odległość.

JM: Jeszcze do tego na odległość, dokładnie. A teraz siedzimy, robimy to i to jest właśnie znak tych czasów i mówię, ja z telewizji właśnie m.in. odchodziłem z tego powodu, że po prostu wiedziałem, że można docierać do ludzi w trochę inny sposób. Dużo łatwiejsze, dużo mniej stresujące i kurcze dające ci tę swobodę, że mówisz to co chcesz, kiedy chcesz być w pełni w zgodzie ze sobą.

BHU: Słuchaj, a dlaczego byłeś zestresowany tą pracą w telewizji. Zanim od niej odszedłeś to tam troszkę posiedziałeś i troszkę ona odcisnęła piętno na twoim życiu i na pewno na twojej osobowości. Na czym to polegało.

JM: Nie ma co ukrywać, że telewizja w szczególności, telewizja na żywo, ja akurat na początku się tym zajmowałem, później już nie. To jest szkoła improwizacji, bo możesz mieć najlepiej rozpisany scenariusz na świecie ale zawsze się coś wykrzyczy albo prawie zawsze. Poza tym nagrywanie programów na żywo, wymaga od ciebie ciągłego myślenia, ciągłego skupienia. Nawet jeśli są próby nagrywania czasem programów do puszki, przecież sam doskonale wiesz, Czyli nielivów. Np. jeden do jednego czyli, że chcesz 15 minutowy program nagrać w 15 minut, to nigdy nie wychodzi. Te 15 minut, które jesteśmy w stanie się skoncentrować podczas programu Live, w momencie kiedy ten program nie jest na żywo, zajmuje pół godziny, godzinę, czasem dwie godziny następuje rozprężenie. I to jest naturalne tak i to rozprężenie też następowało kiedy wychodziłem, wracałem do domu to zaczynało się klasycznie jakieś tam piwko jedno, drugie, trzecie. Tu coś przegryżć, tam coś zajeść i w ten sposób właśnie dobiłem z 65 kilogramowego szczupaka do 127 kilogramoweg. I tu dochodzimy do nazwy Od Grubasa do Ultrasa.

BHU: Ok, ale  wtedy sport się pojawił w twoim życiu, czy on był z tobą cały czas, tylko go zaniedbałeś.

JM: Ja sport całkowicie porzuciłem na 10 lat i właśnie przez te 10 lat podwoiłem swoją wagę startową, ja wcześniej uprawiałem triathlon. Za dzieciaka, to jeszcze były te czasy, kiedy triathlon bardzo często mylony z biatlonem, gdzieś tam jazdę konną nam wmawiali, że to robimy. Kiedy na zawody przyjeżdżają po stu zawodników a my mówiliśmy  wow zaraz ten sport będzie na olimpiadzie, to już taka masówka się zaczyna robić. A teraz imprezy sto osób, to organizatorzy odwołują bo mówią, że ludzi jest za mało. Więc, sport kiedyś towarzyszył mi w życiu, od małego. Później te dziesięć lat przerwy i w sporcie też ponownie zacząłem upatrywać tego żeby złapać, teraz się to modnie nazywa life balance.

BHU: Ale kurczę, triathlon za młodego chłopaka to jejku, który to był rok, to były jakieś super początki. 

JM: To był lata 90, końcówka lat 90. Dobrze mówię. No tak 95 rok, mniej więcej, to chwilę temu.

BHU: No i co wtedy zmotywowało do tego sportu, jak się nakierowałeś wtedy. Mój wujek jest trenerem triathlonu, trenerem wielu medalistów mistrzostw Polski, Europy w lekkiej atletyce, Andrzej Szołowski i generalnie zawsze mieliśmy tak, że wszelkie aktywności rodzinne były angażowane, były inicjowane przez niego. Tak zacząłem jeździć, najpierw na stadion lekkoatletyczny z nim, z jego synem czy córką a później, jako on zaczął się interesować triathlonem i zaczął zawodników swoich namawiać do tego żeby spróbowali tej egzotycznej dyscypliny sportu, no to my też gdzieś tam po prostu biegaliśmy z nimi. Oczywiście nie to co oni biegali, ale się ruszyliśmy. Później powstał jeden chyba z pierwszych klubów triathlonowych w Polsce Według Kielce i tam  należałem.

BHU:  Zanim Od Grubasa do Ultrasa się zaczęło, nieźle wymiatałeś.Miałeś z czego czerpać, że tak powiem, wydolność pewnie gdzieś tam była, lekko uśpiona ale była.

JM:  Była, ja nie ukrywam, bo wiele osób mnie pisało jak ja odpaliłem swojego bloga. Jak to jest, że oni mają ponad sto ileś kilo, wstali tak jak ja z kanapy tyle, że oni już są skontuzjowani. Ja nie ukrywam, jakoś te kontuzje zawsze mnie omijały, ale pewnie omijały mnie z tego powodu, ja nawet nie miałem świadomości wtedy takiej, z tego powodu, że gdzieś te ścięgna, płuca, serducho, te mięśnie jednak gdzieś mimo, że pod tą warstwą tłuszczu, one były całkiem inaczej rozbudowane niż jeśli taki 30 latek np. podejmował decyzję, że mówi wstane od komputera i zaczynam biegać. Ja wiem, że to mi daje olbrzymią przewagę nad osobami, które chcą coś zmienić w swoim życiu tak diametralnie, jak ja wtedy zmieniałem. I zresztą widzę teraz też tak, bo z każdym rokiem widzę, że muszę więcej odpoczywać i regenerować, a mniej trenować [śmiech]. PESEL mnie dotyczy i po prostu widzę z tej objętości, którą kiedyś gdzieś tam miałem zrobioną wytrzymałość, jakaś tam jest. Wstyd się przyznać ile ja w tym roku przebiegiem kilometrów.

BHU:  No dawaj.

JM:  Nie potrafię policzyć, w momencie kiedy ja solidnie trenuję, to biegam tygodniowo do 120 kilometrów. Teraz powiem ci, że ja w miesiącu mam problem z uzyskaniem tego i to już mniej więcej od dwóch lat.

BHU: No właśnie chciałem się spytać w ogóle, jak twoje życiówki biegowe i jakie ewentualnie jakie masz plany na nowe życiówki.

JM: Nie, no moje życiówki biegowe, to jest jakaś tragedia. Ja nie nie wiem z czego nawet z czego jakąś zwyżkę zrobić.

BHU: Dyszka albo maraton.

JM: Dyszkę, dwa lata temu w terenie, bo ja nie biegam po asfalcie w ogóle.

BHU: To nie będzie miarodajne.

JM: Tak więc to jest w ogóle niemiarodajne ale powiedzmy, że dyszka w terenie, przełaj. Nie jakiejś tam straszne przewyższenia, tylko bardziej na zasadzie, tu trzeba przeskoczyć korzeń potem długo, długo prosto lekki bieg, potem lekki podbieg. No to te 40 minut udaje mi się, tak więc nie są jakieś obłędne czasy.

BHU: Nie no jak kłamiesz, w terenie 40 minut to jest dobrze.

JM: No mówię sprzed dwóch lat, teraz jakbym pobiegł to 40 czy 5 minut bym wykręcił, tak musiałbym także zasapać.

BHU: To pięknie. Bardzo ładne wyniki. Zazdroszczę ci.

JM:  Nie no ja się cieszę ale to nie są wyniki typu śmierć, Gorczyca, Kamil Leśniak itd. Żeby to tak nie zabrzmiało, że ja schudnę, że będę chudy jak Kamil i będę biegał jak Kamil. oOzywiście tak nie będzie. To tak dodaje, żeby ktoś nie miał wątpliwości, co ten grubas sobie wymyślił w głowie, że co on teraz zacznie robić. 

BHU: Nie no ale, jak na gościa, który przeszedł taką transformację to i tak jest super. No dobra, słuchaj to wracamy by za młodziaka robiłeś te triathlony a potem ta telewizja cię trochę przygniotła. Fajne, że tam tyle funkcji pełniłeś, w tej telewizji. To jest spoko, że ten program ci pozwalał na to żeby się rozwinąć na wielu frontach. To jest chyba fajne. Ciekaw jestem jak to widzisz, czy to ci teraz pomaga też i potem czy ci pomagało w różnych projektach swoich życiowych. I jako organizator zawodów i jako osoba, która stara się gdzieś tam ten marketing swój nowy pchać do przodu. Czy to właśnie te czasy w Rowerze Błażeja, jak myślisz ci pomogły czy ogólnie się jakoś rozwinąłeś w tym kierunku.

JM:  Żeby tak nie było, że telewizja mnie całkowicie przygniotła. Ja wcześniej sobie złamałem kręgosłup.  To było definitywnie to, że ja musiałem skończyć ze sportem, na te dziesięć lat. A że to się zbiegło akurat z czasem kiedy szedłem na studia, szukałem pracy to się ponakładało. Wracając do  twojego pytania, co mi ta telewizja dała, definitywnie przy organizacji zawodów to jest bardzo dużo, bo po prostu trzeba myśleć wielopłaszczyznowo. W szczególności zawodów takich, które robimy my czyli właśnie mówię tu głównie o Iranie , robimy jakiś bieg w Górach Świętokrzyskich, nie jakiś  koncert szczeniaka muszę się pochwalić, w Górach Świętokrzyskich, ale ogarniamy to małymi ekipami, ludzi którzy są wielofunkcyjni. Czyli to nie jest tak, że jak wysyłamy kogoś żeby sięgnął szarfę to on myśli tylko i wyłącznie o osiągnięciu szarf, ta ta osoba po drodze robi jeszcze kilka innych rzeczy. Czy gdyby sama telewizja mi dała coś w sporcie, no doskonale wiesz, że telewizja to jest sztuka czekania. Tak więc trzeba być bardzo cierpliwym, a w ultra trzeba być cierpliwym. Zresztą w każdym sporcie musisz być cierpliwym. Ludzie chcą mieć wyniki bardzo często, tu, natychmiast. Tu i teraz to dzieje się sam wyścig i to jest w sporcie fajne, ale na wyniki trzeba popracować. I ta cierpliwość na pewno ja ją  mam. Plus zawsze lubiłem sobie tworzyć jakieś scenariusze i się trzymać tych scenariuszy. Bo to co mówiłem, że telewizja to sztuka improwizacji. No tak ale gdyby każda improwizacja powinna być opłacana dobrym scenariuszem, moim zdaniem. I ja do ultra też zawsze podchodziłem jako pewnego rodzaju projekt. Możesz się śmiać tak, ale na wyścigach 85 kilometrowej trzymanie ,gdzie na przemian, biegamy, pływamy, biegamy. Ja jestem w stanie, lecąc na maksa, określić swój czas do dwóch minut. Czyli wyścig trwa dziesięć i pół godziny, ja się mylę albo dwie minuty w tą albo dwie minuty w tamtą stronę. A dodajmy, że tu startujemy w dwójkę. Tak więc gdyby to jest przemyślenie tego, na jakim etapie jest mój partner, na ile on mnie może wspomóc na ile ja mogę jego wspomóc. To samo było wcześniej w ultra. Ja doskonale zawsze wiem ile mam mieć za sobą Jak dobiegam do punktu kiedy mam ostatni żel to wiem, co się zaraz dalej wydarzy. Mam zawsze przygotowane coś w odwodzie, jeśli coś nie wyjdzie, czyli np. właśnie tego Emergency, który gdzieś tam zawsze jest skarpecie,gdy już wszystko zjadłeś. Komuś pożyczyłeś, źle policzyłeś. Ale wiesz, że masz to jeszcze zawsze z tyłu. Ja zawsze ten wyścig starałem sobie rozpracować. Teraz jest trochę inaczej, bo jak startuje w biegach górskich, to już startuje typowo dla frajdy na zasadzie a zaskoczy mnie co będzie za tą górkę. Wcześniej lubiłem wiedzieć. Podejrzewam, że gdybym miał nawet możliwość pojechać wcześniej na jakąś trasę, to bym pojechał, żeby pobiec ją. W etapach gdybym miał się ścigać, to na jakiś czas sam dla siebie. Teraz bardziej jest to oczywiste. Ale ciekawe jest to, moim zdaniem bardziej ciekawe jest to, co sport daje w pracy, w kontekście pracy czyli jakgdyby odwrócić tę sytuację. No bo nie ukrywam ,na samym początku to było totalne oderwanie, zresetowanie głowy i właśnie bycie tu i teraz. Czyli to co w telewizji się działo wcześniej, że trzeba było coś zaplanować, dwa miesiące temu były nagrania jakiegoś elementu, potem ktoś dowoził scenografię. Ten projekt powstawał bardzo długo i efekt finalny dopiero będzie widoczny jak wejdzie ramówka zimowa, a teraz mamy wiosnę. To to z kolei w biegach ultra, generalnie w ruchu jesteś tu i teraz cały czas, jak zwichniesz teraz nogę się, no to teraz się potknąłeś a nie myślisz o tym ,co będzie jak się podkniesz za pięć kilometrów. Tak więc to była na pewno idealna ucieczka dla głowy. Nie ukrywam ważąc 127 kilogramów, stajesz się trochę niewolnikiem własnego ciała. Bo ciężko jest wejść po schodach, ja zawsze byłem aktywną osobą, ale jakieś rolki placu zabaw itd, nagle się okazuje, że one nie są dla ciebie, bo one są do 110 kilogramów. Ty byś chciał zjechać na peron ale tam jest wiesz co Biden nie wolno itd ,tak więc po prostu, jeśli hoduje się grubasa takim jakim ja się wychdowałem, bo nie jest to genetyczna sytuacja, to po prostu robimy z siebie kalekę. I ten ruch  miał mi w tym pomóc. Wiem, że zaraz się ktoś odezwie, że utrata to też kalectwo. Tak, że kolana itd. Tak oczywiście, tylko wolę mieć te 80 kilo niż 127 bo to na pewno też na moje stawy dobrze nie robiło.

BHU: Ja nie wiem czy Ultra to kalectwo. Może jak to się źle robi, za szybko i za szybko chce się mieć wyniki. Może wtedy to jest kalectwo, ale ja tego tak nie widzę. Zwłaszcza, że ostatnio rozmawiałem z kardiologiem, który powiedział, że w ogóle takie bieganie Ultra jest mega na serce. Oni badali ultarasów i mówili, że to są ludzie mega zdrowi. Jeśli chodzi o układ krwionośny..., wiadomo z tymi stawami różnie bywa no ale to trzeba mądrze robić. Nie można na hurra wyrwać.

JM: No ja myślę, jeśli ktoś zaczyna biegać dłużej, dalej zaczyna o tym myśleć. To, że jest dobra w jednym stanie, to jest świadomość myślenia tego, co jesz, że musisz odpocząć no bo jak nie odpoczniesz, zapijesz wieczorem albo paczkę chipsów zjesz, to następnego dnia jak masz iść pobiegać to już kurde, tak fajnie nie jest. To jest obserwacja. Wiele czynników, które się na to składają.

BHU: Powiedz jak zdecydowałeś się odchodzić z telewizji, to co potem robiłeś.

JM: Ja odszedłem tak, żeby nie przychodzić codziennie do telewizji. Zresztą ja zawsze pracowałem projektowo czyli np. pracowałem trzy miesiące później trzy miesiące miałem laby. Myślało się o innych projektach ale jeśli byłem do stałych projektów dopisany, to wiedziałem, że teraz pracuję trzy miesiące później dwa miesiące będę miał wolnego i potem znowu zasuw. Trzy lata tem, zdecydowałem , że chcę spróbować czegoś nowego. Bo po prostu bałem się, że później jak miną mi magiczne 4 dychy, dzieci będą większe, to ja nie będę umiał podjąć tej decyzji. Z tyłu głowy miałem to, że ta telewizja moim zdaniem w jakiś sposób jednak się, ta klasyczna taka, kończy. Ja już byłem tak mocno w tym sporcie, zainteresowałem się wtedy swoim ranem, że chciałem się zająć...Ale to nie jest tak, że ja diametralnie, że całkowicie wykluczam, bo ja do tej pory robię czy konsultuje też jakieś filmy korporacyjne, ale jak gdyby tej pracy jest już dużo mniej. Czasem muszę wybić komuś z głowy, że ma tam 10 tysięcy a chce mieć film z Hollywood. W tych mniejszych powiedzmy firmach, wtedy się dogadujemy ,że praca z tych 10000 to my możemy zrobić taki a taki film. Jak gdyby bardziej, mówię tutaj, tego typu działania a ostatnio też się złamałem, to jednak gdzieś tam w człowieku siedzi, tak jak robił tak długo tą telewizję to jest też uzależniające, bo to jest super robota. To sam wiesz, że jednego dnia jesteś tu z lekarzami, którzy robią operacje na otwartym sercu, następnego dnia jesteś na Wall Street czyli na naszej warszawskiej giełdzie. Potem jedziesz robisz jakiś tam pokaz mody i cały czas się zmienia i cały czas naprawdę z fajnymi ludźmi się obcuje. Tak więc, jest to uzależniające. I dałem się zakontraktować do jednego z projektów telewizyjnych ale też właśnie w tej formule, że na projektowo na dwa miesiące wyjechałem do Hiszpanii, żeby tam po prostu codziennie potyrać. Oczywiście wrzucałem, wiesz to była jesień taka szara w Polsce, wrzucałem ładne zdjęcia, żeby denerwować ludzi. Każdy myślał, że ja się tam nieźle bawię a tak naprawdę ja nie miałem czasu, bo cały czas pracowałem ale ludzie wierzą w to co widzą. Ja mówiłem, że jestem w pracy a tam pod spodem masa komentarzy; Ooo, taka praca. A tam klasyczne niedosypianie, niedojadanie. Życie w stresie i nagle masz 15 minut żeby wyjść na plażę jak gdzieś pod jakąś palmę, to wychodziło. Nie mogliśmy z produkcji, która była Live wrzucać zdjęć, bo mieliśmy w lojalne żeby nie zdradzać szczegółów. No to co, na to wchodziliśmy gdzieś tam na plaże wrzucaliśmy jakieś zdjęcia. Część osób była na mnie obrażona, że ja tu mówię, że jestem w ciężkiej pracy a się opalam na plaży. 

BHU: Znam to wiesz, ja czasem gdzieś nadzoruje plany zdjęciowe i wysyłają mnie gdzieś do Dżakarty na 5 dni. Więc wiesz, to jest czyste szaleństwo, bo właściwie większość z tego czasu spędzasz w samolocie i w studiu i znowu w samolocie. Natomiast nic nie zobaczysz po drodze nie ma takiej opcji.

JM: Wiem, to samo jakby przez wiele lat robiłem podobne rzeczy. Tak więc też gdzieś tam się latało po świecie i nikt nie mógł sobie wyobrazić, że spadasz na tydzień a większość czasu spędzasz w kontenerze na jakiejś plaży. Bo kontener był klimatyzowany i cała produkcja odbywała się tak. Więc  tyle właśnie z pobytów w egzotycznych miejscach.

BHU: No dobra ale zdecydowałeś się na ten swój Iran bo dlaczego,bo go tak pokochałeś. Tak ci się spodobała ta dyscyplina po prostu, czy zobaczyłeś w tym jakąś niszę dla siebie.

JM: Wiesz co, to było tak. Tak sobie próbuję w głowie ja ułożyć, tak jak to było. Ja przez to, że miałem jakąś tam przeszłość sportową, ale ja zawsze byłem zawodnikiem, który miał drewniane medale, zawsze czwarte miejsce gdzieś tam, trzecie miejsce na podium. Już nie pamiętam, że gdzieś tam się udało stanąć wyżej, ale zawsze był ten niedosyt, że nie byłem pierwszy. I nie ukrywam, że jak później po tych latach sytych wróciłem do sportu, to miałem tego świadomość, że ja nie stanę na pierwszym miejscu podium. A myślenie z tyłu głowy, cały czas było zawodnika na zasadzie cisnąć tylko, że nadwaga, sorry tyle lat straconych. No nie jestem w stanie  tego przeskoczyć. Więc nie ukrywam zacząłem szukać dyscyplin, w których mógłybym być pierwszy, nawet symbolicznie na zasadzie właśnie tak jak. Że jako pierwsi Polacy, spróbowaliśmy tej dyscypliny sportu. Wcześniej podobnie było z każdą sumą ,także wziąłem udział w tej zerowej edycji bo chciałem wziąć udział w pierwszej zerowej edycji. Ja się nie łudziłem, że ja wygram, bo startując naprzeciwko Artura Kurka. No sorry, to byłbym jakimś idiotą gdybym myślał, że ja mogę coś tam powalczyć. O to chodziło żeby się wyróżnić  tak, w sensie. Może i wyróżnić wiesz, ja się śmieje zawsze mnie córka pytała, jak tam dobiegałem na tych biegach ultra 157 tak, ja tu dumny sam z siebie, a ona tato kiedy będziesz pierwszy.No to powiedzmy, że trochę mojej próżności, trochę żeby dziecku sprawić radość, a poza tym, jak  ja zobaczyłem film z pierwszego,,, ja zobaczyłem pierwszy raz filmik na youtubie z mistrzostw świata. Kamil wgniotło u mnie w fotel. I ja tego jeszcze nie próbowałem ale ja wiedziałem, że to jest dyscyplina dla mnie pływanie, bieganie, totalna wolność, przemieszczasz się z wyspy na wyspę, w naprawdę dzikim terenie. To było coś po prostu, czego ja chciałem spróbować i w to poszedłem. Dałem sobie trzy lata żeby na te mistrzostwa świata się zakwalifikować. I dwa lata temu udało się. Dwa razy tam już byłem. Niesamowita rzecz. Tak jak zaczęliśmy mówić o swoim regionie gdzieś tam właśnie też spotykać się, przy okazji przeróżnych podcastów, programów telewizyjnych. Widziałem, że ludzie oglądają te filmiki i mówią wow jest głupie, że tych dwóch gości na lince biegnie w tych komdomach, jak wybiega z lasu i w czepku, w okularach i oni tam biegną. Ale później nagle się okazywało, że jak robiliśmy otwarte treningi to przychodzili na te treningi, ja dawaj co mi tam szkodzi spróbuję. A ja wiem, że jak ktoś raz założy piankę wejdzie do wody, przebiegnie się, to przepada. Ostatnio rozmawiałem z Krasusem to jest dyscyplina dla ciebie. On mówi; ja wiem i dlatego nie chcę spróbować bo ja chcę jeszcze coś sobie robić w triathlonie. Jak ja tego spróbuję, to przepadne. I to jest po prostu kwintesencja swoim rano. Jak obserwuję ten sport od trzech lat, w pierwszym roku w Polsce były trzy imprezy. Teraz było zaplanowanych chyba już siedem. W pierwszym roku wystartowało około dwustu zawodników, teraz to około tysiąca. Tak więc ten przyrost jest rzeczywiście bardzo duży i tak się też dzieje na świecie. To jest dyscyplina, z której będą odchodzili triathloniści. Z jakiego powodu? Bo nie będą mogli tyle siedzieć na rowerze, bo zmusi ich do tego robota, zmusi ich do tego sytuacja życiowa a będą to ludzie, którzy umieją pływać umieją biegać. Coraz więcej O'Connor owców pojawia się w swoim regionie bo już mają trochę dosyć tych sztucznych torów przeszkód, tych getrów z łapami odciśniętymi na tyłku jak gdyby pomaganiu sobie w ten sposób. Tylko chcą sprawdzić się w dzikim terenie i to robią. Robią to też biegacze, głównie ultrasi. I choć  mam wrażenie, że tu najciężej dotrzeć do tego środowiska, to możliwe, że z tego powodu, że po prostu wiele z tych osób nie umie pływać. A wiadomo, że jak czegoś nie umiemy to ciężko jest się przełamać żeby się tego nauczyć. No i to co jest najpiękniejsze Indianie. to praca zespołowa. Ja mam wrażenie, że zresztą chyba nie tylko ja, że żyjemy w społeczeństwie indywidualistów. Każdy robi od siebie, dla siebie, każdy chce być super ekspertem, ale prawda jest taka, że jak zbierzemy do projektu dziesięciu najlepszych ekspertów na świecie a oni nie będą ze sobą współpracowali, to gówno osiągną. A w Iranie jest tak, że musisz z drugą osobą współpracować .bo jeśli nie będzie współpracował ,to po prostu nie dojedzie do mety. Robiliśmy ostatnio nawet takie właśnie szkolenie na podstawie uranu dla Black and Deckera dla sprzedawców, żeby pokazać sprzedawcom, że trzeba ze sobą współpracować. Mimo, że każdy myślą; ja zarobię dla firmy tyle, on zarobi tyle, tamten zarobi tyle. To każdy z nas będzie miał takie prowizje, tylko oni finalnie zapominali o tym, że są rozliczani jako grupa, jako cała grupa sprzedażowe czyli, że nawet jeśli ktoś bardziej kuleje to ty musisz pomóc, po to, żeby jako grupa uzyskać lepszy wynik. Tak więc nawiązując do twojego pytania wiesz, co sport daje w biznesie. Jest to też jeden z bardzo, moim zdaniem ciekawych ale. 

BHU: Że się uczysz tej gry zespołowej po prostu. 

JM: Uczysz się współpracy i tego, że jednego dnia to ktoś może być słabszym ogniwem ale za chwilę ty możesz być tym słabszym ogniwem. W Iranie masz możliwość korzystania z holu czyli tak jak np. na Biegu Rzeźnika, że biegniecie w dwójkę. Jeden opada z sił, ale drugi może swoją siłą napędzać cały zespół, wiele nie tracąc. Pisałem teraz, podejrzewam to się zbiegnie z pojawieniem tego podcastu, dla magazynu Ultra o pracy na holu. Moim zdaniem bardzo fajny artykuł, nie to że ja tak fajnie piszę  sam go zacząłem analizować żeby napisać, dochodzi tak i to i to. I jeszcze zacząłem szukać cytatów  biegaczy, którzy korzystali na Biegu Rzeźnika z holu. A dalej nie jest to takie popularne,tyle osób tam startuje a tylko czołówka się decyduje na to, żeby wziąć hol. Ja zacząłem analizować, że mój pierwszy start Ultra to był też Bieg Rzeźnika. Pamiętam z Rafałem startowałem i zresztą teraz też z Rafałem robiłem pierwszy swój plan ,tak więc znamy się naprawdę dobrze, potrafimy się dogadać. I pamiętam mieliśmy ten hol na pierwszym biegu to był chyba 2000, nie wiem 13, 14 rok. Nie skorzystaliśmy z niego. Dlaczego, kurde siara. No przecież ja jestem taki macho. On jest taki macho. Co z tego, że wiesz jak podskoczymy to cycuszki nam latają ale na zewnątrz to czuliśmy po prostu sto procent testosteron. I nie chcieliśmy z tego holu korzystać, tak. Następny rok, ja zaliczyłem strasznego dzwona na iskie pamiętam był obrzydliwy upał i jak staliśmy się napić, zacząłem zamiast iść na górę, schodzić. Wstępny udar słoneczny. I też się nie chciałem dać  podpiąć z tego powodu, że kurde, ja chcę o własnych siłach. Bo ja nie rozumiałem tego, że my jesteśmy zespołem. J dokładnie to samo. Idea jest taka żeby być ze sobą krótko i dlatego korzysta się właśnie z elasc hycznych holi takiech 3 metrowych, prawie 100 proc. rozciągłości czyli do sześciu metrów jesteś w stanie się rozciągnąć. No i bonus jaki to daje w postaci właśnie energii, siły, szybkości. Jeśli tobie przed startem by ktoś zaproponował, Kamil odejmiemy ci 10 kilogramów? Wszedł byś w to? 

BHU: No jasne.

JM: No kurde, no to wszedł byś tak. No i teraz ten hol daje ci taką możliwość. Bo biorąc pod uwagę, tu łatwo jest to zauważyć, jeśli ja w komfortowym tempie dla siebie biegam załóżmy 6 minut na kilometr. A ty biegniesz w komfortowym dla siebie tempie, każdy kilometr po pięć minut, to jeśli podejmiemy się helem i ty będziesz biegł z przodu, to ty będziesz w tym samym komforcie biegł 5,30 ja będę biegł 5,30 przyspieszyłeś mnie o 30 sekund. I dalej obydwoje biegniemy w tym samym komforcie. No i teraz przelicz to na kilometry. To ty o 30 sekund żeby się poprawić, ludzie potrafią latami trenować. Albo ci, którzy poprawiają się bardzo szybko, bardzo szybko też później kończą, to o tym też mówiliśmy. To właśnie to daje hol. Na pływaniu jeśli mówimy o Iranie to jak gdyby jest jeszcze większe przyspieszenie. Druga rzecz, to psychicznie ,to co hol daje, mimo ,że ktoś cię fizycznie podciąga, to ta druga osoba z tyłu sięga naprawdę po olbrzymie rezerwy z tyłu głowy, żeby przebierać nogami, żeby dalej biec. No bo nie chcę być tym ciężarem, bo definitywnie czujsz, że ktoś cię po prostu jak worek ziemniaków ciągnie pod tą górę. I ty, tą osobą nie chcesz być, tym workiem ziemniaków, tak więc robisz wszystko żeby nim nie być. Oczywiście tu jest też rola tego, który jest z przodu. No bo jeśli on jest prawdziwym koniem pociągowym, no to on zarżnie tego z tyłu ale przy okazji zarżnie sam siebie. Fajne treningi z oponą,  ale ile można z tą oponą ,,,,lać . Tak więc, umiejętność czytania też tego co się dzieje na tym sznurku...Przeczytajcie artykuł, bo to jest moim zdaniem ciekawa rzecz. A korzystały z holu naprawdę ekipy, które wygrywały np. właśnie Bieg Rzeźnika albo przynajmniej miały go gdzieś tam z tyłu głowy, bo czasem ten hol działa  na zasadzie bata. Wystarczy, że go masz w plecaku wiesz, że go masz, że może z niego skorzystać i już psychicznie to daje ci pewną przewagę nad zespołami.

BHU: Właśnie tak tak chciałem z tobą pogadać też troszkę pod kątem takiej przedsiębiorczości, jak sobie w ogóle radzić z pewnymi problemami, jak sobie np. radzić teraz. Mnóstwo osób straci pracę. My też nie mamy łatwo w naszej branży. Jaki Ty masz pomysł na to?

JM: To jest to nad czym ja myślę ostatnimi dniami, podejrzewam równie intensywnie jak wszyscy. Bo ja w związku z moją osobą, która właśnie na sport wydawała pieniądze i moja Anka nigdy nie miała z tym problemu no ale w tym momencie stwierdziłem, no kurde na tym się znasz to ci sprawia frajdę. Ja otwieram firmę zaczynajmy handlować tymi rzeczami nowymi no. Teraz w branży sportowej tak jak i turystycznej możesz wołać, echo będzie ci opowiadało. Z jednej strony powinienem płakać. Ileś lat  budowanie jakiegoś tam biznesu czy też imprez biegowych. Ja zakładam, że wiele biegów padnie. Wcale niekoniecznie te najmniejsze, jak mi się wydaje bo te najmniejsze bardzo często są tworzone przez ludzi z olbrzymią pasją. Ogarniają to wolontariusze. Koszty może są trochę mniejsze bo nie zatrudniasz tak duże firmy kilkunastu osób na etat żeby robić kilkadziesiąt zawodów sportowych czy kilkanaście po całej Polsce. Ale ja mimo wszystko patrzę na to optymistycznie. Bo wiem jaką drogę przechodziłem i jeśli ludzie teraz się skoncentrują znowu na pilnowaniu biznesu ,który jednak jakiś tam został, będą mieli mniej czasu na sport, to to jest krótka droga bo oni po prostu, żeby zluzować sobie gdzieś tam coś w głowie, złapać oddech, będą musieli do tego wrócić. I może nie będą to już wyjazdy; a muszę pojechać na. M.B. No kurde, bardzo chciałbym pojechać. Ale zwróć uwagę teraz o czym ludzie myślą zamknięci w domach, dajcie mi wyjść do parku. Nagle się okaże, że te wszystkie lokalne atrakcje, które są dalej nie odkryte, że właśnie takie Góry Świętokrzyskie, to jest teraz godzina 45 drogi z Warszawy. Ludzie tu zaczęli w weekendy przyjeżdżać żeby pobiegać w Górach Świętokrzyskich. I mówię my m.in. też organizujemy spotkania gdzie pokazujemy fajne ścieżki, fajne szlaki i nagle oni mówią kurde, tyle przewyższeń? To pamiętam, jak za harcerzy chodziliśmy to tutaj było płasko. Kiedy to się wydarzyło. Kurde, najstarsze góry w Europie. Ok no może może płaskie ale naprawdę da się tu znaleźć naprawdę wiele ciekawych miejsc. I mi się wydaje, że ludzie będą szukali miejsc może bliższych terytorium swojego zamieszkania. Ale przez ten właśnie okres kwarantanny, takiego wyposzczenia zaczniemy bardziej doceniać to co mamy tutaj blisko. Zresztą, no nie wiemy na przykład jak długo będą granice zamknięte. Jakie obostrzenia będą panowały. No pewnie u niektórych osób pojawi się też lęk, że nie chcemy jechać na tak duże, liczne imprezy. To może wybierzmy jakąś tam mniejszą kameralną. Jest wiele czynników, ja się dopatruję tego, że gdzieś to się poukłada. No jak nie poukłada, no to akurat w ten sposób, to mam jeszcze dwie ręce, jedną trzymam telefon pokaże drugą. Druga jest taka sama tylko, że w tę stronę. Tak więc nie są obie lewe. Mam kawałek pola, ja jestem rolnikiem też. Mamy sad, mamy łąki, mamy tam małe bo małe, to nie, jakimś laty sami jesteśmy. Ale teraz zabrałem się za robienie warzywnika, które zawsze po prostu u nas leżał. Jak mam więcej czasu no to po prostu go spożytkuje na coś, żeby siedzieć w internecie i patrzeć czy dzisiaj dwucyfrówka była w zgonach czy jednocyfrówka, bo to jest bardzo smutne, na wiele rzeczy po prostu nie mamy wpływu. A wpaść w taką matnię, że tylko będziemy myśleli ola Boga, ola Boga, to rzeczywiście później będziemy mieli wielkie ola Boga. Ja się zgadzam z tym, że powinniśmy zachować dystans, ograniczyć niepotrzebne aktywności no ale akurat nie zgadzam się z tym, że niepotrzebną aktywnością jest sport. Wiem, że wiele osób w tym sporcie po prostu pozwala odetchnąć głowie m.in. już nie mówiąc o tym, że wzmacniamy swój organizm, układ immunologiczny itd. Ale to na pewno masz re ekspertów, którzy wiele ciekawszych rzeczy na ten temat powiedzą. Mówię po prostu, wiem co mi pomogło. Na pewno nie siedzenie przed komputerem i nic nierobienie, tylko właśnie ten sport.

BHU: Ale fajnie właśnie wiesz, że ty masz takie podejście, że ok jest sytuacja jaka jest. Ale trzeba myśleć jak z niej wybrnąć, jakby nie można się dać załamać w tej sytuacji, trzeba kombinować Plan B, bo sytuacja nie wróci do normy już możliwe, że nigdy nie wiesz.

JM: Zależy co kto uznaje za normę, ja nie ukrywam, że podejmując decyzję np. wiesz, że odchodzę z telewizorni i z takiego regularnego zarobkowania, gdzie nie ukrywajmy to co ja robiłem dosyć dobrze zarabiałem. Ale świadomie podjąłem decyzję, że po prostu moje dochody będą dużo niższe żeby po prostu mieć więcej spokoju, zacząć budować coś na nowo. Jeśli dochody są dużo niższe no to kurde nagle się okazuje, no przecież oglądamy internet i nagle się okazuje, że można żyć bez zakupów nowych spodni, że chleb który ma dwa czy trzy czy cztery dni też jest do zjedzenia wystarczy go włożyć do opiekacza. To jest to co mówie, nam tutaj też daje wieś, zakupy zawsze robiliśmy raz na tydzień po prostu planowaliśmy to co zjemy, dobieraliśmy produkty tak żeby one nie lądowały w koszu. Czyli trzeba się na pewno teraz w jakiś sposób ograniczyć. Zresztą jest też taki cały nurt ograniczania się i akurat nie ukrywam, że on jest pod tym kątem materialnym dosyć bliski. Jak przejrzałem teraz swoje szafy, to spodni i bluzek takich wyjściowych, Kamil żeby nie oszukać od czterech czy pięciu lat, nie kupiłem nic. Ze sportowymi rzeczami, tu powiedzmy jest trochę bogatsza garderoba  ale też część z tych rzeczy jest, to nie żadna tajemnica poliszynela, z tego powodu, że prowadzę bloga, gdzieś tam coś testuje czy dla magazynu Ultra robię. Ktoś kto chce czytać, ktoś kto chce oglądać jak te rzeczy dostaję. Jest to zakładam, że jest to zapracowane. Ja wiem, że wiele osób uważa, że bloger, podcaster usiadł se podcaster, włożył słuchawki i teraz... Tylko, że nikt nie ma świadomości, że najpierw musiałeś znaleźć program, w którym nagrywa tak, że potem masz kilka ładnych godzin siedzenia, odrabiania tego. Potem ktoś mówi i tą muzykę tak jeszcze wiesz taką wybrał beznadziejną, bo już kurde po 10 godzinie szukania tej muzyki już masz dosyć i po prostu wszystko ci się zlewa.. 

BHU: Wszystko jest ok.

JM:  To co zawsze powtarzam, ja mam przedłużony tok narracji, tak więc mnie tu trzeba hamować.

BHU: Jest dobrze,nie odpływasz, wiesz jest ok. [śmiech] 

JM: To następne pytanie [śmiech]. Tak albo nie, żebym tak albo nie mógł odpowiadać [śmiech]. 

BHU: Ostatnio, wiesz słuchałem, znasz takiego podcastera Tima Lisa. Tak no to ten koleś jest mega popularny Podcast i on rozmawia z przedsiębiorcami i on właśnie jest mistrzem w zadawaniu pytań i chlubi tym, że nigdy nie zadaje pytań, na które ktoś może odpowiedzieć tak lub nie. 

JM: Ja z tej swojej działki to ja ci teraz ja ci teraz przerwę, bo ja w telewizji zaczynałem  od rozrywki dla dzieci i młodzieży a kończyłem na rozrywce dla dorosłych czyli i my też mieliśmy problem. Taki Kombi czy ktoś wydawał płytę, stoi 15 dziennikarzy ty jesteś na samym końcu i masz zadać pytanie mądre, gdzie wiadomo, że tych 15 wszystkich już to zajęło, tak więc my też zawsze kombinowaliśmy żeby zadać pytanie, w postaci że ok..na płycie zmieściło się 15 utworów i wiadomo, że wszyscy zawsze pytali, który jest pana ulubiony. A my zawsze robiliśmy to w drugą stronę. A gdyby miało się znaleźć tylko czternaście, którym pan wyrzucił. I powiem ci szczerze to mogłeś być piętnastym dziennikarzem w kolejce a nagle dochodziło do tego, że taki kawa się budził nie, podnosił kolory mówi; co o kurde, takiego pytania mi nikt nikt nie zadał i nowa energia. Tak więc to co mówisz, jakby siła jest w zadawniu odpowiedzi.

BHU:  Tak totalnie i on akurat też mówi o tym, że ta sama zasada panuje w biznesie to znaczy, ty zaczynasz dobrze robić biznes w momencie jak sobie zadajesz dobre pytania, nieoczywiste a często absurdalne, że sobie zadać pytania pod tytułem, z kim współpracować, co robić, jak to robić, że po prostu nie dajesz się wepchnąć w takie oczywistości jakieś nie, też nie podpatrujesz innych tylko sam próbujesz rozkminiać różne rzeczy.

JM: Ale to jest też odpowiedź na to pytanie, które zadawałeś wcześniej tak jak gdyby wiesz, co co robić teraz,czy mamy jakiś plan itd. Ja nie ukrywam ,że po prostu wieczorami siadamy ,z moją Anką i zaczynamy sobie rysować różne scenariusze. I te optymistyczne i te mniej optymistyczne i to nie o to chodzi żeby się zdołować, tylko chodziło o to żeby po prostu być przygotowanym na jakąś ewentualność. A robimy to właśnie w ten sposób, że zadajemy sobie pytanie a co będzie kiedy przez miesiąc, drugi, trzeci przestaniemy zarabiać cokolwiek. I nie ukrywam, że to pytanie możesz potraktować... Nie tak nie będzie. Ale jeśli tak będzie ,to mnie zmotywowało żeby przekopać ogródek. Bo po prostu za te trzy miesiące ja się będę cieszył, że mam szczaw posadzony. To samo może sobie zrobić każdy u siebie na balkonie. Nawet po to żeby czasem zresetować łeb.

BHU: To jest mega ważne i trudne. Wiesz ludzie nie lubią zmian.

JM: No pewnie,że nie. No na początku ci powiedziałem, dlaczego na przykład, tak ciężko jest nam z tym, tak trudno jest tych ultrasów przekonać do 8 rano bo nie pływają, bo nie lubią zmian. Ale bardzo często np. do Andrzeja z Krakowa z warszawskich Masters trafiają, tu mówimy o trenerze pływania, trafiają ultrasi, którzy właśnie byli skontuzjowani są uzależnieni w jakiś sposób od sportu od tego żeby ta pompa cały czas pracowała. No i zaczynają pływać, zaczynają się uczyć pływać. Bo pływanie jest taką dyscypliną sportu, którą możesz wykonywać bezkontuzyjnie do naprawdę późnych lat. Ale żeby doszło do tej zmiany, to tego najtrudniejszego, musi się wydarzyć albo coś traumatycznego albo coś co ciebie już tak dusi, że musisz to zrobić, ale tak sami z siebie to nie lubimy podejmować zmian. A z kolei ci, którzy je podejmują je często, bo są też takie osoby, które cały czas coś zmieniają i to też ciężko z nimi wytrzymać.

BHU: Oczywiście ale myślę, że strasznie ważne jest mieć tak ustawioną głowę żeby zawsze spodziewać się zmian, bo właściwie jedyną pewną rzeczą jest to, że dana sytuacja się zmieni. Co jak widać w obecnej sytuacji takie podejście może być dla wielu zbawienne jeśli mają to wypracowane wcześniej.

JM: Zwróć uwagę nawet teraz ile jest kreatywnych pomysłów na ćwiczenia w domu. Powiem szczerze ja np. nigdy nie byłem fanem chodzenia do fitnessu. Na początku jak zaczynałem swoją przygodę to tak chodziłem, bo jakby to było oderwanie zmiana miejsca otoczenia, to też rozumiałem. Ale później po prostu ,z racji tego, że szanuję staram się szanować swój czas. Albo jeśli mam go nie szanować to wolę go poświęcać na jakieś głupoty. To jakby podstawowe ćwiczenia wszystkie tego typu rzeczy, zaczynałem sam sobie robić z domu. I teraz jak patrzę wiesz odkrywanie świata, ogólnorozwojówka. O kurde, tutaj wiesz ludzie ćwiczą itd. Sam ją zawsze zaniebywałem ale wracamy do podstaw. 

BHU: To super.

JM: To jest akurat moim zdaniem fajne i to jest co mówiłem, że będziemy wracali do podstaw będziemy wracali do podstaw, tak jak mówiłem, w tych biegach. No może się nagle okazać, że ludzie będą chcieli startować za mniejsze pieniądze bo nie będą w stanie płacić po 150, 170, 250 złotych wpisowego. Ja nie mówię, że to jest duże wpisowe, że organizator się chce nachapać. Bo sam organizując bieg jak policzysz pomiar czasu, wszystkie medale, wszystkie gadżety, które ludzie chcą podostawać a koszulkę żeby ona nie była najtańszą. Może się okaże, że całkiem fajnie jest biegać na zawodach tak, bez pomiaru czasu, że ten czas jest zapisany wiesz co do sekundy a nie do setnej sekundy.

BHU:  A już na pewno biegać bez tych pakietów, z których ktoś korzysta, bo to jest absurdalne. Nie dość, że to jest tak naprawdę kupa śmieci, wyrzucasz po zawodach gdzieś tam, generujesz się plastiki i papier itd. Jeszcze do tego naprawdę często jest nikomu niepotrzebne. Więc tak, tak.

JM: Ja ja mówię szczerze, nie u nas na zawodach zrezygnowaliśmy z wszelkiego rodzaju wkładek, które są nieprzydatne. Także stwierdziliśmy, że jeśli coś ma być w pakiecie a wiemy, że ludzie lubią jednak cokolwiek dostać w pakiecie, to woleliśmy się dogadać ,że  jeśli coś ma być do pakietu dołożone to  dajcie fajną cenę. My za drugą część dopłacimy i robimy wam reklamę podaję wtedy zaglądasz do pakietu, masz fajne sole mineralne, fajne żele pod prysznic. Rzeczy, które po prostu zużyjesz a nie wyrzucić. Ale to co mówię, zgłaszają się jakieś firmy czasem, dadzą nam coś ale musimy tych ulotek nawciskać. Nie chcę i tłumaczę, że to nie jest moja zła wola, tylko mam wrażenie, że coraz więcej ludzi tego nie chce. To widać na wielkich imprezach gdzie idziesz i ze śmietników wysypują się wszystkie ulotki i wygląda to słabo. A powinniśmy się ograniczać tak. I znowu wracamy do tego tematu.

BHU: Dokładnie. Fajnie jakby to wszystko się zmniejszyło, skomnpresowało żebyśmy zaczęli myśleć też o tym. Może nie musimy co tydzień jeździć przez cały kraj na zawody. To co się stało w górach na przestrzeni ostatnich kilku lat,t o jest absurdalne. Autentycznie tych zawodów, moim zdaniem jest za dużo. Zaczynajmy deptać te góry i to już przestaje być takie niewinne niewinny bieganko, tylko Zaczynamy po prostu odciskać swoje piętno na naturze.

JM: Ja tam się cieszę, że nigdy nie byłem jakoś panem biegów, ale uważam, że teraz góry sobie odpoczywają od nas i to jest okej.

BHU: Ale ciekawą rzecz powiedziałeś, która ciągle mi siedzi w głowie a propos biegów. Powiedziałeś, że te duże biegi możliwe, że gdzieś przestaną funkcjonować albo nie zepną budżetu. Chciałem zrozumieć, jak to działa. Mi się zawsze wydawało, że te biegi działają na tej zasadzie, że ty organizujesz powiedzmy 6 miesięcy przed zawodami, zbierasz wolontariuszy, sponsorów, wszystko zbierasz, potem po biegu rozliczasz cały bieg i potem pół roku jest cisza w cudzysłowiu. I, że budżet jest zamknięty tak naprawdę, ten budżet tylko z sezonu na sezon przechodzi. Dlaczego myślisz, że te duże biegi będą miały problem z utrzymaniem się. Może jest coś w organizacji tych biegów, czego ja po prostu nie rozumiem.

JM: Wiesz co, duże biegi przy tak dużej skali, które nie opierają się np. tylko na pracy wolontariuszy. Ja oczywiście nie mówię, że wolontariusz nie kosztuje. Bo ludziom się wydaje, że wolontariusz nie kosztuje, wolontariusza trzeba położyć spać. Jemu trzeba dać fajny pakiet w postaci tego, że jak tu przyjedzie to się nie powinien martwić o to czy będzie miał co do jedzenia, czy będzie miał co do picia, że będzie miał fajną imprezę integracyjną. Do nas ludzie przyjeżdżają z tego powodu, że potrafimy dwa dni później wrzucić wyniki oficjalne w internet. No bo najpierw zwijamy trasę a potem będziemy się bawić, razem z tymi, którzy u nas startują. Jeśli ktoś chce, patrząc po biegu, który robimy . Z roku na rok coraz więcej tych ludzi zostaje. A jeśli są organizowane biegi, które opierają się na tym, że to sponsorzy są jakby głównym źródłem utrzymania organizatorów, to wydaje mi się, że teraz będzie jeszcze trudniej o sponsorów niż do tej pory. Nawet tym dużym biegom, bo nie ma co ukrywać ,nasza gospodarka dostała tak po tyłku, że te firmy będą musiały szukać cięć. No nie ukrywajmy, to bieganie nie jest najważniejsze.

BHU: No tak z tym sponsoringiem to masz rację, rzeczywiście nie pomyślałem o tym ,że to może być największy problem. Jakbyś miał porównać organizację zawodów górskich i branżowych to w czym upatrywał byś się różnice.

JM: To zależy od trasy. Tak, na pewno jeśli wchodzi w grę woda jak nie to kurcze, to jest skala ryzyka, odpowiedzialności, dużo większa. Stąd my zresztą, tak jak i przy biegu górskim i przez sięganie do bezpieczeństwa i zabezpieczenia medycznego zawsze przywiązujemy dużą wagę. No ale miej świadomość, że przy  mamy prawie dwudziestu ratowników. Każdy z nich jest przeszkolony też jako ratownik medyczny. Mówimy na wodzie, to jest 6 łódek i naprawdę dziki teren. My moglibyśmy tę trasę już dużo łatwiej wytyczyć jak gdyby i dla nas i dla ratowników. Ja organizuję jako zawodnik. Tak więc organizuję zawody takie, na których ja bym wystartował. My też możemy tu po Górach Świętokrzyskich puścić czerwonym szlakiem w tę i z powrotem i ludzie będą szczęśliwi. Ale zaszyliśmy się na tym szczytniaku na paśmie seniorskim gdzie po prostu wiem, że jak zabrałem tam osoby, żeby właśnie pokazać jakie można porobić przewyższenia, podbiegi kilku kilometrowe, zbiegi kilku kilometrowe. To co by otwierał kurde, tu nie jest jak w Górach Świętokrzyskich. Tak więc, to zależy od tego, jak wytyczysz trasę. Swoim realnie dodatkowo twoją przeszkodą jest woda. Czyli my nawet znacząc, organizując, wytyczając, podjechać zrobić jeden, drugi wariant, za każdym razem natrafiamy na tę wodę. W górach bardzo często albo parki regulują ci tak, że po prostu nie możesz biec tam, tylko możesz biec oznaczonym miejscem. No i tu masz wiesz to o tyle łatwiejsze na biegach takich gdzie są szlakowe, to przecież czasem nie wiesz nawet szary bo zawodnicy mają powiedziane, że po prostu lecicie czerwonym szlakiem tylko w miejscach gdzieś tam gdzie są one jakoś oznaczane. Przy tych imprezach, które my sobie wymyśliliśmy, w terenie bardzo nieoczywistym, gdzie czasem z zbiegamy ze szlaku potem znowu na niego wbiegamy żeby pokazać jakieś fajniejsze fragmenty, musimy się nagimnastykować  dużo bardziej. I największym problemem jest, jak to co ja sobie w głowie ubżdziłem z moich iluś treningów, odczytów z GPS wytłumaczyć teraz ludziom, którzy będą znakowali trasę, żeby oznakowali ją w ten sposób. Ale mówię my tu mamy akurat naprawdę świetną ekipę starych ultrasów, który m.in. Iwona zawsze nam pomaga. Więc po prostu wiem, że to jest osoba, która nawet jeśli zgubi ślad GPS u, bo różne rzeczy przecież się dzieją, to ona tą trasę wyznaczy tzn. w taki sposób, że zawodnicy będą zadowoleni. Dla nas najważniejsze jest to, żeby zadowoleni byli zawodnicy bo jeśli oni są zadowoleni i przebiegają dla nas na metę, a ja sobie jeszcze myślałem, że jakby my jesteśmy my jesteśmy twarzami tego biegu i zawsze mówię,jak coś wam się nie będzie podobało, to podejdżcie ja stoję, możecie strzelić mi w pysk albo uściskać. I powiem szczerze jak na razie, jeszcze nie dostałem.

BHU:  Misiaczki były [śmiech]. 

JM: Na razie były misiaczki ale to też wiem, że zawsze jest jakaś adrenalina i euforia po biegu. Zdarza się np., że ludzie gubią trasę. Dyskutujemy czy to nasza wina, że my nie lubimy tak gęsto wieszać tych oznaczeń, tak jak niektórzy organizatorzy. Stwierdziliśmy, że do tego lasu się idzie po to żeby być w lesie a nie na Biegu Ulicznym, choinka szara taka a jak droga odbija w prawo a trzeba biec w lewo, to w prawo będzie zagrodzone taśmami albo najlepiej będzie tam stał policjant, który będzie mówił, że trzeba biec w drugą stronę. Bo nie po to uciekaliśmy z asfaltu w góry, żeby teraz zachowania z asfaltu właśnie w tych górach powielać. I to samo dzieje w swoim regionie. Tak więc np. za śmiecenie nie to, że zapominamy itd. dyskwalifikujemy, tak. Nie było jeszcze takiej sytuacji ale sam też znacze trasy dla innych organizatorów biegów, dla Garmina, dla Beskidzkiej 160. Po całej tej aferze śmieciowej na ataki ,po tej dyskwalifikacji, ja obiecałem, że już więcej o tym nie będę mówił ale trzeba powiedzieć. Uwierz mi, że tych śmieci nagle zaczęło pojawiać się mniej. Bo ja zawsze mówię, że jeśli ktoś... znaleźliśmy w trakcie mojego zwijania trasy byliśmy w stanie znaleźć kilkadziesiąt opakowań po żelach, i żaden z nich nie był pełnym żelem. No to jeśli potrafimy przypilnować wszystkie pełne żele, że nam nie wypadają ,to jakim cudem nie możemy przypilnować tych, które są puste. Bo jeśli będziemy poświęcali tyle samo uwagi tym pustym co tym pełnym, nie będziemy śmiecili. I wiadomo, że nie chodzi o to, bo gdzieś tam zawsze coś może wylecieć, ale trzeba pracować nad tą świadomością, że po prostu góry, dziki teren to nie jest miasto, to nie jest asfalt, to są miejsca, które powinny zostać dzikie. To co ty mówisz wiesz, że teraz góry odpoczywają pewnie, że odpoczywają. No kurde ile jest informacji w sieci. Dziś gdzieś tam przeczytałem, że w Indiach mieszkańcy jakiegoś miasta wreszcie zauważyli góry. Smog się unosił, że tego nie było widać. No to teraz przez to, że gospodarka zwolniła... Ja zresztą widzę tu, po polach, sarny zaczęły podchodzić już rzeczywiście, totalnie pod płot bo jest mniejszy ruch. Nawet tu, na wsi gdzie prace polowe idą pełną parą cały czas, bo to jest wiosna. Ale te zwierzęta jakoś rzeczywiście i przyroda trochę poczuła się swobodniej bez nas.

JM: Ten sezon to ja wychodzę z założenia, że jeśli dane będzie mi wystartować to będzie bonus, wiesz nie  cisnę z treningami jakoś  wybitnie. Mam wrażenie, że na początku jak nas spacyfikowali w tych domach to wszyscy byli w życiowej formie, taki lament się podniósł. I kurde gdyby oni wystartowali to by było. Przez to mnie część osób nie lubi bo ja uważam, że gdyby te osoby wystartowały, część z tych osób na zawodach to jestem przekonany, że na mecie byśmy  usłyszeli, że bolał brzuch i dlatego nie wyszło albo czymś tam się przytruli. Ale mi się wydaje, że trzeba podchodzić nie że coś straciliśmy tak trudno wydarzyło się. Ale jeśli będzie jakiś start, do którego będziemy mogli podejść, mam nadzieję, że one jakoś tam w miarę niedługo się zaczną pojawiać. Po prostu to będzie bonus a nie ściganie się o życiówki. My jesteśmy amatorami a w jakiej sytuacji są zawodowi sportowcy. Ja zawsze też patrzę  na to. Zawodowi pływacy, którzy mają pozamykane baseny, gimnastycy, którzy nie mogą trenować w halach czy lekkoatleci na stadionach. I tu mówimy o ludziach, których naprawdę się rozgrywają dramaty, no bo oni całe życie sprzedali i jak gdyby oddali dla sportu.

BHU: Mi się wydaje, że przy tym naszym przymusowym roztrenowaniu tylko dobre rzeczy z tego wyjdą bo po pierwsze odpoczniemy a po drugie w końcu zaczniemy pracować nad bazą, nad mięśniami głębokimi, nad mięśniami brzucha, o tym rozmawialiśmy. Możliwe jest tak ,że jak wrócimy na te zawody latem, to wtedy dopiero padną życiówki.

JM: Może tak być, nie. Jeśli my codziennie pokontuzjujemy teraz, bo będziemy chcieli być gimnastykami  nagle. Ja po trzech latach odkryłem czym jest to coś, co wisi u umie na suficie a dostałem to kiedyś na urodziny. To się nazywa 4 x tak. Dwa razy do tego kiedyś podszedłem stwierdziłem, matko jakie to jest głupie, jakie to jest ciężkie. To ja wolę sobie pobiegać. A teraz mówię, nawet mając tą możliwość gdzieś tutaj na wsi po łąkach biegania stwierdziłem, że kurde to jest głupie żeby się skoncentrować nad tą bazą bo pierwszy tydzień poćwiczyłem zacząłem się wreszcie rolować i już widziałem tego efekty.

BHU: Internet coś strasznie spowolnił ale dobra. To na nagrajmy jakieś zakończenie. Dziękuję ci bardzo za rozmowę i miłego dnia dalej na wsi ci życzę i bardzo ci zazdroszczę stary tej wsi, bo ja nawet nie mam gdzie wyjść na trawę żeby mnie policja nie patrzyła. 

JM: Kamil dzięki wielkie posadzę ci tam wiesz, jak się kiedyś skusisz wpaść w Góry Świętokrzyskie żeby reklamówkę tych ziemniaków sobie ukopać. To są zalety życia na zadupiu. Jakby są wady i zalety. Zimą jakbyś przyjechał i miał odśnieżać albo jak powódź błota na nas spłynie to byś stwierdził, że jednak wolisz u siebie w mieszkaniu i mieszkać. [śmiech] Tak więc w tym momencie ja jestem tzw. wygrywem.  Na początku myślałem, że powinienem schować do ziemianki np. wszystkie treningi robić w ziemiance ramach solidarności. No ale potem stwierdziłem, że kurde no właśnie tak jak ta powódź błotna bo nas np. powódź błotna nawiedza dwa razy do roku na wiosnę i jesienią. Co jest też związane z suszą. No z tym wszystkim co się dzieje, co tutaj też mówiliśmy o tym, że musimy zbastować generalnie jako społeczeństwo, ludzkość. No to wtedy wiem, że aż tylu chętnych do odwiedzin na wsi nie mamy żeby pomachali szpadlami. Zresztą nie oczekujemy tego, jak ktoś się zgłasza to super, takie osoby też są. Ale mam nadzieję, że lato będzie wolne i będziemy mogli znowu zacząć przyjmować gości i nasi sąsiedzi. Sąsiad z winnicy czy drugi sąsiad, który też to robi. Mamy taką brygadę mysi królika znajomych, bardziej i mniej znajomych robimy taki bieg do sąsiada. Jak będziesz miał kiedyś ochotę to jest takie ultra na 13 kilometrów, ale 4,5  godzin potrafi zająć w jedną stronę.

BHU: Dlaczego?

JM: No słuchaj, bo idziemy na szage, po drodze mijamy winnice. Tu się trzeba zatrzymać a potem drugi sąsiad  borówki hoduje, trochę borówek pozrywamy, potem jego żona przygotowuje jagodzianki. Potem  wracamy przez winnice. To jest ciągły wysiłek naprawdę. Śmiejesz się, to jest naprawdę ciężkie 13 kilometrów. Tym bardziej, że są bardziej optymistyczne takie elementy np. winnice ale później są z kolei strasznie kolczaste wąwozy, rzeka do przejścia. Dzieci z Bullerbyn, na wsi to mamy takie zabawy, w mieście w internecie dużo oglądacie i wiesz takie rzeczy oglądacie.[śmiech] Musimy takie rozrywki sobie wymyślać tutaj, trochę inne, nie żartuję. Na wsi światłowód bywa i tak dalej.

BHU: No właśnie dlatego jest fajnie, bo z jednej strony jesteś blisko natury a z drugiej strony... Właściwie niczego Ci tam nie brakuje. A czego ci brakuje.

JM: Polemizował bym. Mnie akurat dobrego netu, żebym jakoś tam mógł tematy związane z blogiem bardziej cisnąć czy promocją zawodów. Trochę mniej czasu by mi to po prostu zajmowało. Może w ten sposób.

BHU: Fajnie, że udało ci się ukraść trochę internetu od sąsiada, dzięki temu mogliśmy się nagrać.

JM:  Tak super, dziękuję bardzo. Pozdrawiam. Musimy pozdrowić zatem winnica nad źródłem.

BHU:  Pozdrawiamy.

JM: Bo to stąd czerpiemy internet i mam nadzieję, że część osób, które do nas tu przyjeżdża, to miejsce doskonale znam. Czekaj, nawet tutaj.

BHU: Zróbmy reklamę. O O 0, Brawo! Super!

JM:  Widzisz ile mnie ten światłowód kosztował, to nie tak, że za free. Musisz przyjechać, coś nabyć i tak dalej.

BHU:  Zareklamuje, otaguje i podziękuje oficjalnie  we wszystkich mediach w jakich mogę. Dzięki Jędrek serdeczne za czas.

JM: Super, dzięki wielkie, dousłyszyska hej, hej cześć.

BHU: Dziękuję wam serdecznie za wysłuchanie tego podcastu. Mam nadzieję, że miło spędziliście przy nim czas, czegoś się dowiedzieliście lub może zainspirowaliście się czymś. Zapraszam Was też do wysłuchania pozostałych 44 odcinków ultra historii. Jeśli podoba Wam się to co robię, wspierajcie Podcast w mediach społecznościowych i umieszczajcie informacje o nim w relacjach, postach i na tablicach. Niech wieść niesie i słuchaczy przybywa. Im więcej słuchaczy, tym większa szansa, że Podcast będzie długo cieszył wasze uszy. Możecie również wesprzeć Podcast finansowo na patronite.pl/BlackHatUltra. Bardzo doceniam każdy wkład a najniższy próg wsparcia to tylko 5 złotych, więc nie ma na co czekać. Dokładny link znajdziecie w opisie odcinka. W tej chwili Podcast na Patronite wspiera 39 osób ale chciałbym wymienić tutaj nazwiska tych, których wkład jest największy. Są to Przemysław Barnowski, Krzysztof Bednarz, Michał Janiak, Marcin Jazwiecki, Andrzej Gąsiorowski, Jakub Korczyk, Przemysław Kozłowski, Kamil Sowiński, Marcin Stefaniak i Edyta Winnicka. Zapraszam również do zakupów moich ukochanych butów Altra. Wpisując kod promocyjny Black Hat jest szansa na sporą zniżkę. Szczegółowe informacje znajdziecie w opisie odcinka. Zapraszam Was też na stronę internetową www Black Hat ultra. pl gdzie znajdziecie nie tylko transkrypcje odcinków ale również przepisy na smaczne wegańskie dania. Niezmiennie zapraszam wszystkich również do wystąpienia w moim drugim podcaście o nazwie Black Hat Team. Jego formuła wygląda w ten sposób, że sami nagrywać swoje historie a nagrany materiał wysyłacie do mnie i ja go publikuje w formie podcastu. Zapraszam do kontaktu mailowe na adres ultra@BlackHatUltra.PL. Ostatnio zacząłem również nagrywać live na Facebooku, które przynoszą mi sporo radości, więc możecie spodziewać się więcej tego typu treści. Jeżeli słuchajcie podcastu i macie konto na Facebooku to zachęcam do polubień na profilu Black Hat Ultra. Ten odcinek podcastu Black Hat Ultra przygotowali Kamil Dąbkowski prowadzenie i montaż oraz Piotr Krzysztof Pietrzak transkrypcja i media społecznościowe a autorem muzyki jest audio dealer. Odcinek został zrealizowany również dzięki łączowi internetowemu wypożyczonemu od Winnicy nad Żródłem. Pięknie zlokalizowanej posiadłości między Kielcami a Ostrowcem.

BHU: A jeżeli jeszcze ktoś tu jest.

BHU: Jeśli jeszcze ktoś mnie słucha. 

BHU: Jesteś tu? 

BHU: Tak, ty! 

BHU: Zatrzymaj się na minutę a może dłużej. Zostawiam Ci 5 minut ciszy.

BHU: Wyobraź sobie, że jesteś na świętokrzyskiej wsi. Dookoła widzisz wzgórza pokryte winnicami. Zachodzi słońce, wieje lekki wiatr.

BHU: Zamknij oczy i poczuj swój oddech.

BHU: Tak po prostu. 

BHU: Bużka.

bottom of page