top of page

BHU: Witajcie w podcaściecie Black Hat Ultra. W tym tygodniu zapraszam na spotkanie z Martyną Kantor.

MK: Nie, nie do końca chodzi o wygrywanie czy o trofea. To jest po prostu pasja. Porównując to do tańca. Taniec jest taką taką dziedziną, taką dyscypliną, która jest bardzo subiektywna. Komuś się może podobać to co robisz a komuś się może nie spodobać i zależy na kogo trafisz tak cię ocenia. A w bieganiu jest to super, że gdy stajesz na linii startu to o czym mówiliśmy na treningu masz czarno na białym. Nie ma co oszukiwać albo jesteś bardzo dobry albo jesteś mniej dobry albo nie. Mówię na swoim przypadku   zaniedbałam jakieś elementy więc jakby to bardzo szybciutko zostaje zweryfikowane. I to mi się bardzo jakby w tym bieganiu podoba, że tutaj nie ma dyskusji.

BHU: Piszecie do mnie z propozycjami kolejnych gości. Jest to super miłe i dziękuję za to. Wasze sugestie są dla mnie inspiracją i świadczą o waszym ogromnym zaangażowaniu w ten podcast. Jest to absolutnie niezwykłe. Swoje wybory uzasadniacie przeważnie tym, że ktoś biega ale też często martwicie się faktem, że osoba którą proponujecie nie jest ultrasem. Pozwólcie, że się odniosę do tego i powiem słowo o tym co ja myślę na temat tego podcastu i jakie są moje założenia. Podcast Black Hat Ultra nie jest o bieganiu. Podcast Black Hat Ultra jest o szukaniu szczęścia a bieganie jest tylko pretekstem żeby wam o tym opowiedzieć. Żeby wam pomóc znaleźć własny sposób na szczęście w życiu. Nie jesteśmy w stanie wziąć czyjegoś przepisu na szczęście zastosować go w naszym życiu i liczyć na to, że zadziała. Tak samo jak nie jesteśmy w stanie wziąć czyjegoś treningu wykonać go i liczyć na uzyskanie tego samego czasu w maratonie. Każdy musi rozgryźć na własną rękę bo szczęście jest tam, gdzie jest skupienie na celu ciężka praca wiara w siebie i poświęcenie. To co mogę robić i staram się robić w tym podcaście to przedstawiać osoby, które odnalazły w życiu dla siebie to coś co trzyma ich na ścieżce do szczęścia. Pozostanie na tej ścieżce nie jest ani łatwe ani komfortowe. I to jest dla mnie właśnie Ultra. Także jeżeli chcecie zaproponować kogoś do podcastu to nie musicie kierować się kryterium biegowym. Liczy się jak zawsze od zarania dziejów dobra historia. Mógłbym mówić ile Martyna zdobyła medali i jak wspaniale biega po górach ale może po prostu was zaproszę na tę cichą spokojną i szczerą rozmowę z dziewczyną, która wie czego chce od życia i nie boi się być szczęśliwa na swój własny sposób. Posłuchajcie. Przed wami Martyna Kantor. Witam Cię Martyna serdecznie.

MK: Cześć.

BHU: Bardzo miło mi się z tobą zobaczyć. Cieszę się, że w tych trudnych czasach udało nam się normalnie spotkać. Powiedz mi co robisz w Opolu w ogól?.

MK: Prawda jest taka, że jakby praca którą prowadzę zdalnie jest mi dużo łatwiej tutaj tym sterować i tutaj prowadzić zajęcia bo na ten moment myślę, że tak jak większość świata pracuje w trybie online, natomiast ja prowadzę zajęcia baletowe online to wymaga większej przestrzeni po prostu tutaj mam większą przestrzeń do prowadzenia tych zajęć i swobodniej i wygodniej mogę to robić. 

BHU: Bo normalnie w Krakowie operujesz?

MK: Tak, normalnie stacjonuje w Krakowie.

BHU: Długo uczysz tego baletu?

MK: 5 lat już chyba będzie tak, w szkole pracuję 5 lat w tej szkole baletowej. 

BHU: A wcześniej byłaś w tej w szkole jako uczennica? 

MK: Nie, nie studia skończyłam w ogóle w łodzi i po tym okresie studiów przeprowadziłam się najpierw do teatru żeby tańczyć w Teatrze w Krakowie. I gdzieś tam w międzyczasie zrodził się taki pomysł czy bardziej sytuacja jakby zmusiła może do podjęcia pracy jako nauczyciel tańca. Co w ogóle się okazało w moim przypadku strzałem w dziesiątkę bo kiedyś mi się wydawało, że uczenie dzieci czy w ogóle uczenie nie leży do końca w mojej naturze. A okazało się, że w stu procentach się w tym odnalazłam. I bardzo lubię swoją pracę. 

BHU: I właśnie dzieci uczysz głównie, tak? 

MK: Głównie są to są dziewczynki od 7 do 12 od 13 roku życia.

BHU: A w Łodzi uczyłaś się baletu? Byłaś w szkole baletowej? 

MK: Nie, byłam w szkole baletowej. Byłam na studiach taneczno-choreograficznych. 

BHU: Czyli jeszcze choreografią się zajmujesz przy okazji?

MK: Tak jest w tytule. Natomiast jakby nic swojego takiego większego co by  poszło na deski teatru nie stworzyłam. Bardziej gdzieś jako tancerz wcześniej działałam. I teraz jako nauczycielka tańca. 

BHU: Ale powiedziała byś o sobie, że jesteś artystką i że masz artystyczną duszę?

MK: Ostatnio ktoś mnie zapytał czy jestem bardziej rozważana czy romantyczna. Odpowiedziałem że jestem romantyczna więc pewnie coś w tym jest.

BHU: W jednym z wywiadów padło pytanie na temat twoich ulubionych filmów biegowych i powiedziałaś, że jedną z twoich ulubionych filmów biegowych jest film o 60 letnim Włochu, który wygrał UTMB. I chciałem spytać, dlaczego taki wybór? 

MK: Jest bardzo inspirujący film. To jest film o ciężkiej pracy ale też o takiej pasji takiej jakby zakorzenionej w człowieku. I to jest coś pięknego. Uwielbiam ludzi z pasją i jakby jakby jeszcze z pasją, którą się dzielą z innymi. Ten film zrobił na mnie bardzo duże wrażenie właśnie. Ta pasja była, uczuć ją było w każdym momencie tego filmu. I to jest super. Nie chodziło o wynik ale po prostu o życie. To jest życie. 

BHU: I wzruszył cię ten film? 

MK: Bardzo. Tak, jak najbardziej.

BHU: I czy obserwowanie też innych sportowców, którzy spełniają swoje marzenia poprzez ciężką pracę i pasję to jest coś co ciebie zawsze wzrusza?

MK: Tak. Absolutnie jestem osobą, która potrafi się popłakać po finale np. na 400 metrów. Jak oglądam na na igrzyskach olimpijskich. Generalnie dosyć często się wzruszam i tak jakby wzrusza mnie też jakby trud, który widać i ile inwestują w to i jak dużo czasu poświęcają. I to jest wzruszające. Jeśli osiągają sukces. Nawet jeśli nie osiągają sukcesu bo zawsze są dwa scenariusze. Natomiast jakby to jest piękne.

BHU: No właśnie jeszcze pytanie; czym jest sukces? Czy jeszcze zdobycie złotego medalu na olimpiadzie czy cokolwiek innego czy może sama praca nad sobą jest sukcesem? 

MK: Generalnie wydaje mi się jakby dochodzenie czyli ta droga, dochodzenie do jakiegoś celu jest ważniejsza od osiągnięcia samego. Może w moim przypadku trochę tak jest, że zawsze jakby ta droga do dochodzenia do jakiegoś celu jest dla mnie nie wiem czy dużo bardziej wartościowa ale bardzo wartościowa. I jakby sam sukces, który się odnosi później pojawia się kolejny jakby znowu można do czegoś dążyć. Więc ta droga jest istotna.

BHU: Absolutnie. Dzięki temu można też porażki lepiej znosić. Sytuacje, w których nie do końca wynik spełniał twoje oczekiwania. 

MK: Tak jakby tak. Tego też się nauczyłam w bieganiu, że tu jest często tak, że wychodzić na start ma się dobre nastawienie. Wydaje ci się, że ciężko pracowałem, pracowałam i powinno być dobrze a później nie idzie. Za pierwszym, drugim razem jak tak było. Nie wiem czy jak pogubiłam trasę czy nie poszły mi zawody, to miałam jakiegoś takiego lekkiego doła ale też z czasem nauczyłam się z tym sobie radzić. Bo tak jest. To jest sport. Nigdy nie jest super i jakby nasze porażki są elementem naszej nauki i udoskonalenia nas samych. Więc to jest jeden ze składowych elementów. 

BHU: Dokładnie tak. Fajnie, że tak na to patrzysz. Opowiedz czy w twojej pracy jako nauczycielka baletu też dostrzegasz w sobie chęci do ciężkiej pracy nad sobą i doskonalenia się w tym co robisz?

MK: Tak. Znaczy sama praca z dziećmi to też jest trudna, bo jak wiadomo praca z dziećmi. Natomiast ja uwielbiam widzieć jakby ich rozwój. I uwielbiam w jakiś sposób wpływać na ich zachowania. Czy już nawet nie mówię jakby sam fizyczny aspekt ale też to jak się czują w grupie, jak sobie radzą na tle rówieśników? Czy mają problemy? Bo od tej strony staram się pracować żeby to nie była tylko jakaś aktywność fizyczna ale też żeby te dziewczynki dobrze się czuły w tej grupie. I też jakby to jest coś. Nie mam wykształcenia psychologicznego więc też nabieram  doświadczenia, dużej pracuje z dziećmi. Łatwiej mi to później przychodzi więc tak, jak najbardziej. Zresztą by też samo doskonalenie się, tańczę od szóstego roku życia. Więc jakby była długa droga, ja też musiałam się sama dużo nauczyć żeby teraz uczyć dziewczynki czy prowadzić zajęcia. No ale tak. To jest ciągły rozwój.

BHU: Czy potrafisz się nagradzać za swoje własne osiągnięcia i czy potrafisz się też wzruszyć swoimi osiągnięciami w ten sposób w jaki się wzruszasz obserwowaniem innych sportowców, którzy osiągają swoje cele?

MK: Wiesz co, to jest też coś czego się uczę. Znaczy jestem perfekcjonistką na pewno. Jakby lubię robić rzeczy dobrze ale też bardzo dużo od siebie wymagam. Natomiast zdaję sobie sprawę, że też trzeba się nagradzać tak naprawdę. Chodzi mi o poczucie własnej wartości w tym wszystkim. Generalnie chyba pierwszy raz wzruszyłam się na mecie jeśli tak można można to nazwać. Pierwszy raz wzruszyłam się dwa tygodnie temu na Wingsie. Autentycznie się popłakałam. Ale to było związane jakby z wieloma emocjami, które też w ostatnim czasie mi towarzyszyła. Ale tak to była rzecz, z której byłam bardzo dumna. Oczywiście w przeszłości też by było dużo takiej radości z tego co udało mi się osiągnąć. Natomiast jestem perfekcjonistką więc zawsze dostrzegam, że coś można było zrobić lepiej.

BHU: Jak myślisz czemu ten Wings akurat tak na ciebie zadziałał? 

MK: Raz, że byłam zaskoczona gdzieś nie swoją formą, ale jakby tym, że to zrobiłam dlatego wydawało mi się to absolutnie niemożliwe żeby przebiec taki dystans w takim tempie, które wydawało mi się trochę jeszcze poza moim zasięgiem. Nie wiem, nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie dlaczego akurat ten Wings.

BHU: A może sam cel tego biegu. Jest w dużej mierze charytatywny? 

MK: To znaczy to jest zupełnie jakby inna strona. Na to też się myślę, że ten bieg i jakiś ten sukces też złożyło dużo rzeczy. Oprócz tego, że to jest bieg charytatywny. Tak jak już wspomniałam gdzieś, że to jest jakby super. Móc swoją pasją w jakikolwiek sposób komuś pomóc. Wzruszyłam się bo tam jest zbiórka, którą można na danego biegacza wpłacić.  Ktoś wpłacił pieniądze i to było super. Mój bieg kogoś zainspirował żeby jeszcze pomóc. Więc to są w ogóle takie świetne uczucia. Ale też myślę, że ta taka ostatnia trudna sytuacja, która gdzieś nas wszystkich dotyka, była trochę takim oddechem w tym wszystkim. I myślę, że po prostu takie emocje których mi bardzo brakowało w ostatnim czasie i które też jakby udało się znowu przeżyć. Więc myślę, że to jest kilka takich rzeczy, które gdzieś tam zadecydowały o tym, że wydaje mi się że było super.

BHU: Bardzo ładne co mówisz. Poruszyliśmy kilka wątków twojego protekcjonizmu, twoich umiejętności pedagogicznych. Powiedz mi, jak myślisz z czego ta umiejętności wyniosłaś.  Gdzie w trakcie swojego życia posiadłaś takie umiejętności. Być może w dzieciństwie był ktoś kto ciebie inspirował albo ktoś pokazał drogę albo gdzieś między wierszami nauczył cię takiego patrzenia i empatii w stosunku do ludzi?

MK: Zdecydowanie moja mama. Moja mama był oprócz tego, że sama jest też pedagogiem, która pracuje na co dzień z dziećmi. Jest właśnie taką bardzo ciepłą osobą i u nas w domu zawsze dużo się rozmawiało i zawsze bardzo otwarci byliśmy. Więc myślę, że takie podejście takie po prostu dobre do drugiego człowieka. Czy chęć zrozumienia go, porozmawiania myślę, że to w stu procentach od mamy wyniosłam.

BHU: Jak w ogóle wyglądał twój dom rodzinny? Masz rodzeństwo?

MK: Tak, mam dwójkę rodzeństwa. 

BHU: Jesteś najstarsza? 

MK: Najstarszy. Mam młodszą siostrę, sześć lat młodsza jest ode mnie. Też mieszka w Krakowie i mam jeszcze brata. Brat urodził się z trisomią.

BHU: Nie wiem co to jest. 

MK: Zespół Downa. Więc myślę, że to był taki moment, brat jest 13 lat młodszy, który też tak bardzo gdzieś scalił myślę naszą rodzinę. No i też nauczył mnie bardzo dużo empatii do osób niepełnosprawnych ale po prostu do innych ludzi. Być nauczycielem jakby na to też się składa.

BHU: Tym tańcem, jaki masz teraz stosunek do tańca, do baletu? Jaką on funkcję pełni w twoim życiu?

MK: Wiesz co, tak naprawdę to też jest taka dziwna historia. Ja byłam bardzo związana z tańcem od dziecka i też studia, które wybrałam to nie był przypadkowy wybór. Bo zaczęłam studia na AWF w Krakowie. Rok byłam na AWF i stwierdziłam, że to nie jest do końca mój klimat. Dowiedziałam się o tych studiach artystycznych w Łodzi i zaczęłam się szykować na egzaminy. Natomiast złamałem nogę w międzyczasie. Musiałam odłożyć na kolejny rok przystąpienie do egzaminów. Dostałam się do szkoły i tam już mogłam w dalszym ciągu realizować swoją pasję i oczywiście na studiach i jeszcze po studiach widziałam się tylko i wyłącznie w roli tancerza. Natomiast to też gdzieś się później zmieniło. Dostałam się do Teatru w Krakowie i trochę taka, co tu dużo mówić, szara rzeczywistość dopadła. Mimo wszystko w naszym kraju bycie artystą nie zarabiającym tylko na chałturach jest dla bardzo ściśle ograniczonego grona. I dosyć szybko okazało się, że przyjechałam do Krakowa to utrzymywanie się z samej pracy w teatrze było absolutnie niemożliwe. Więc musiałam podjąć drugą pracę. Zaczęłam pracować w jakimś butiku  odzieżowym. Ale było bardzo dużo dużo prób i jakby ten grafik był taki wypełniony po brzegi. Wstawałam rano o godzinie siódmej, szłam na próbę, później szłam do butiku. Później wracałam na próbę i często do dwudziestej drugiej i trzeciej jakby wyjazdy ze spektaklami. Bo teatr, w którym tańczyłam nie ma swojej sceny więc jakby dużo było bardzo wyjazdowych Warszawa i dalej. Więc tak naprawdę po roku czy nawet wcześniej dosyć mocno odczułam zmęczenie tym. Tym bardziej, że jakby to nie było do końca to co ja chciałam robić. Bo oprócz występów scenicznych też mimo wszystko było dużo takich typowych chałtur. Które po prostu się robi dla zarobku. To gdzieś tam nie mieściło się do końca w mojej estetyce i wyszłam sobie pobiegać. Bo tak chyba wiesz przeczytałam w ogóle na jakimś blogu, że bieganie odstresowuje więc stwierdziłam, że pójdę pobiegać. I wpadłam. Ale wracając do pytania i do tego czy dalej  spełniam się jako tancerka. Nie. Teraz uczę i gdzieś to bieganie przejęło, to znaczy jeśli chodzi o pasję to teraz bym bardziej powiedziała, że bieganie stało się moją pasją, którą realizuję na co dzień. A taniec stał się moją pracą.

BHU: Nie sądzisz, że to zdrowszy układ? 

MK: Myślę, że to jest bardzo zdrowy układ. Bo wydaje mi się, że tam gdzie, to jest takie oczywiście to jest moja opinia, że tam gdzie wchodzą do tego pieniądze to już trochę przestaje się robić z tego pasja. To już myślimy o tym, że robimy to w jakimś konkretnym celu. Tym razem w tym wypadku dla pieniądza

BHU: Też zaczynamy to robić dla kogoś, w sensie zaczynamy spełniać czyjeś oczekiwania tak? 

MK: Jak on najbardziej. Tak, w stu procentach się zgodzę, że ciężko jest to ze sobą połączyć. Pewnie wiele osób tak potrafi. Ale w moim przypadku to był powód jakby tego takiego odejścia od bycia tancerką, od tego marzenia i realizowania go. I odnalazłam pasję w bieganiu. Przy okazji okazało się, że jestem całkiem dobra.

BHU: Przy okazji (śmiech). 

MK: Zupełnie przy okazji.

BHU: Ja tu mam właśnie trzy kartki zapisane twoich wyników wspaniałych. Powiedz, który to był rok, pamiętasz?

MK: To był rok 2014, 6 lat temu.

BHU: Z moich notatek wynika, że od razu zaczęłaś startować w zawodach. Bo tam ostro powalczyłaś na Gran Prix Krakowa w biegach górskich.

MK: Tak, to było jakoś tak, że zaczęłam biegać w kwietniu. Zaraz po chyba dwóch tygodniach stwierdziłam, że przebiegną półmaraton tutaj w Opolu. I jakby na początku przez pierwsze osiem miesięcy chyba gdzieś tam mimo wszystko jakieś asfaltowe starty. Zaliczyłem wtedy jakieś dwa starty; maraton i półmaraton i później na jesień maraton. I pamiętam jeszcze tańczyłam w teatrze i miałam iść na jakąś sesję zdjęciową body paintingu. Generalnie dużo szumu, mało przyjemności i wypatrzyłam sobie w internecie, że są zawody w Lasku Wolskim Grand Prix w biegach górskich. Dobra będę miała wymówkę żeby nie pójść na tę sesję. Jakoś się tam wykręciłam ale to cicho. W każdym razie poszłam na zawody i jakie to było przyjemne wtedy. I tam trafiłam na taką grupę Poranny Patrol. Patryk i Grzesiek wciągnęli mnie do swoich treningów. Nie bez powodu poranny bo spotykają się o czwartej albo piątej rano.

BHU: Boże! 

MK: Tak, żebyś wiedział ale ja tak przez całą zimę chodziłam i z nimi trenowałam. Wstawałem na czwartą albo piątą rano na trening. Później robiłam z nimi jakiś dłuższy trening bo oni długo biegali. Później szybko prysznic, na pierwszą próbę, później do butiku, później na drugą próbę, do spania o godzinie dwudziestej trzeciej i znowu z powrotem. Więc bardzo intensywny czas. Natomiast wytrzymałam chyba przez trzy miesiące a później organizm trochę odmówił posłuszeństwa bo już zaczęłam biegać o normalnych porach. Ale odgrażam się, że kiedyś pójdę do nich na trening ale jakoś to powiedziałam to w końcu pójdę. Tam ściągają ale ta pora jest dla mnie. 

BHU: Oni nadal o tej porze biegają? 

MK: Więc taka duża grupa biegowa, świetnych ludzi takich właśnie pasjonatów i zawsze jak z nimi się umawialiśmy na treningi czy jak się teraz spotykamy na zawodach, to są świetni ludzie.

BHU: No dobra słuchaj. Ale w 2014 to Grand Prix Krakowa i ja sobie zanotowałem z głównych startów, tam było kilka edycji. Nie wiem w końcu czy ty zdobyłaś to Grand Prix?

MK: Tak na pewno raz. Właśnie w tym pierwszym roku brałam udział we wszystkich tych biegach, które tam były. Jeszcze były krótsze trasy trochę i tak to chyba w tym pierwszym roku.

BHU: To powiedz mi, skąd się wzięła ta twoja wydolność tak od razu? Myślisz, że ten taniec?

MK: Wiesz co, generalnie to zawsze była mocna. Pamiętam, że w drugiej klasie podstawówki chyba mieliśmy jakieś zawody z okazji Dnia Dziecka. Pamiętam, że wygrałam z chłopakami z dziewczynami z klas od 1 do 3 na jakiejś tam krótki dystans. Ja generalnie miałam talent do sportu. Natomiast jakby nigdy nie do końca chciałam się tym zajmować. Jakby ten taniec był bardziej wtedy w mojej estetyce. Zawsze chciałam być tancerką. Wysłali mnie oczywiście na różne zawody sportowe wuefiści. Trochę głupio się przyznać ale czasami jak mi się nie chciało biec mówiłam; O Boże, brzuch mnie boli! W połowie trasy schodziłam (śmiech). 

BHU: Jakie to były dystanse wtedy? 

MK: Jakieś przełaje standardowe dla jakiegoś gimnazjum czy podstawówki nie. To było 600 metrów

BHU: Powiedz jak wyglądał twój trening taneczny, że tak powiem. Czy jakiego rodzaju ćwiczenia wykonywałaś aby się przygotować do zajęć z tańca w szkole?

MK: Znaczy tak. Ja prowadzę głównie zajęcia baletowe. To są podstawy tańca klasycznego. Więc. 

BHU: Myślę bardziej o tym co robiłaś w Łodzi jak studiowałaś? Czy miałaś jakieś zajęcia ruchowe?

MK: Tak. Po 10 godzin dziennie.

BHU: Ale czy miałaś uzupełniające, nie mówię o samym tańcu. Tylko mówię o tym co go uzupełniało? 

MK: Wiesz co, właśnie nie. Wiadomo, że to ciężko stać przy drążku czy stać na pointach nie mając mocnych nóg. Jakby samo za siebie przemawia, samo za siebie mówi. Więc jakby trzeba mieć mieć te podstawy, pion. No i tak by wszystko opiera się w dalszym ciągu na naszych mięśniach tak i na pracy mięśni. Więc jakby na pewno sam taniec jest wzmacniający. Ale nie trenowałam nic po za tym.

BHU: Czyli to z jednej strony twoje predyspozycje wrodzone a z drugiej strony jednak mnóstwo godzin spędzonych w ruchu z pracą nad ciałem?

MK: Wydaje mi się, że byłam bardzo aktywnym dzieckiem i zawsze mnie do jakiś tam aktywności różnych ciągnęło. Więc to był rower czy to oczywiście tak amatorsko sobie pojeździć. Czy to był taniec czy to był tenis?  Jak byłam w drugiej klasie podstawówki zgłosił się wuefista do moich rodziców i powiedział, że przydałyby mi się jakieś zajęcia dodatkowe. No bo tak na wuefie to tak trochę mnie roznosi. Rodzice mnie na gitarę zapisali(śmiech). Ale gdzieś tam później pojawiły się kolejne zajęcia ruchowe. Ale pamiętam jakby to, że żeby się wyżyć to na gitarę poszłam klasyczną nie elektryczną (śmiech). 

BHU: Prawie jakby cię na szachy zapisali. Słuchaj, a miałaś jeszcze jakiś taki incydent związany z bieganiem po asfalcie. Na początku. Jakiś półmaratony, maraton, dyszki?

MK: Wiesz co, generalne lubię biegać na asfalcie. Uważam, że to jest bardzo ważny element treningu w górach. Zresztą głównie dlatego, że nie mam przyszłości sportowej i żeby się rozwijać jako biegacz muszę być dużo czasu czy też dużo uwagi poświęcić na zrobienie tej szybkości, której część z zawodników, zawodniczek ma gdzieś tam z przeszłości bo trenowali na asfalcie czy na stadionie a ja tego nie mam. Więc jakby zaraz po pierwszym czy drugim roku biegania wiedziałam żeby podnosić swój poziom sportowy to jest jakby taki element, na którym ja też się muszę skupić. Ale to generalnie bardzo lubię i traktuję to oczywiście stricte treningowo bo gdzieś tam moim celem są góry. Ale też z chęcią startuję na płaskich trasach. 

BHU: I normalnie do dzisiaj biegasz asfaltowe biegi. 

MK: Wiesz co, to nie jest wiele takich startów w roku. Natomiast w zeszłym roku chyba dwa razy biegłam dziesięć kilometrów. Dłuższych zawodów niż 10 kilometrów w zeszłym roku nie biegłam płaskich. Ale w żaden sposób nie koliduje.

BHU: Ale jak biegasz asfaltowe biegi to zależy ci na poprawieniu życiówek czy to są po prostu stricte treningowe starty dla ciebie?

MK: Generalnie, tak. Mimo wszystko starałam się. Czy w górach czy na płaskim bardziej się walczy na takich płaskich biegach walczy się z własnymi ograniczeniami. Generalnie na trasie się walczy z własnymi ograniczeniami. Natomiast to jest takie fajne bo to jest bardzo wymierne. Od razu dostajesz się jakby efekt. Pracowałeś jest lepiej. Trochę tam ostatnio nie do końca to tak jakby z pustego i Salomon nie naleje. Więc szybciutko weryfikuje. 

BHU: To jest fajnie na asfalcie,że można się szybko zweryfikować. Bo pogoda nie ma aż takiego znaczenia bo trasa jest zazwyczaj bardzo podobna. To są fajne aspekty tego biegania po płaskim. Słuchaj 2015 rok to już jest grubo. Bo tu już jesteś trzecia na Przehybie. Wygrywasz Chudego Wawrzyńca, zresztą co roku wygrywasz Chudego Wawrzyńca. Jak to w ogóle w 2015 już było tak, że już kochałaś góry i już wiedziałaś, że to jest dla ciebie. Zaczęłaś jakoś trenować np. z trenerem albo jak to wyglądało?

MK: Nie ta pierwsza Przehyba. Tak to też jest. To właśnie to był ten rok gdzie był ten rok Grand Prix bo to był przełom. Więc to było takie moje pierwsze kilka startów górskich na trasie 11 kilometrów. Ale, że ci znajomi o których wspominałam z Porannego Patrolu jechali do Szczawnicy na biegi powiedzieli; dobra,jedź z nami. Ktoś tam biegł 90 kilometrów. Tam też wiem, że była ta krótsza trasa. Tak też już wtedy była ta krótsza. Chciałam sobie wybrać coś takiego po środku więc stwierdziłam, że maraton. Przebiegłam płaski maraton. Pobiegałam 11 kilometrów po górach na tych trasach Grand Prix, więc powinnam być. No ale to jak to zwykle z takim początkującym biegaczem. Pamiętam, że zupełnie nieprzygotowana. Tak myślę, że większość osób które zaczyna gdzieś tam swoją przygodę z takimi biegami górskimi to nie do końca wie jak to ugryźć. Więc ja też byłam taką zupełną Grażyną biegania po górach. I oczywiście odwodniłam się, oczywiście przez całą trasę w ogóle nic nie zjadłam bo byłam tak podekscytowana, że biegnę i w ogóle, że góry piękne, jest przyjemne. Chyba dopiero za drugim punktem  za obicą dopiero mi się przypomniało o jedzeniu. Już wtedy oczywiście nic nie mogłam zjeść bo miałam strasznie ściśnięty żołądek i pamiętam jakiś długi kryzys zaliczyłam. Bartek Trela mnie wtedy ratował mówił; dasz radę, dasz radę. Biegłam na trzeciej pozycji. Dla mnie było takie jak mistrzostwa Polski w ogóle i ten w biegach górskich pierwszy raz startuję. Więc doczłapałam się do tej mety. Myślę, że nie do końca pamiętam ostatni fragment trasy czy może bardziej ten środkowy bo na końcu był bieg już wiedziałam, że niedaleko to oczywiście trochę odżyłam. Jak to zwykle jest. Natomiast fakt to był takie zupełny bieg Grażynki. Nie obrażając oczywiście żadnej Grażynki, absolutnie.

BHU: No ale wyniki i tak uzyskiwałaś bardzo dobre. A jak było z Chudym Wawrzyńcem, którego wygrałaś? Też podobnie? Wtedy to nauka była ciągle?

MK: No bo już miałam wtedy bieg Marduły. Więc kolejnym jakby biegiem po pobiegach w Szczawnicy był bieg Marduły. Czyli znowu Mistrzostwa Polski w Tatrach. Pierwszy raz biegałam w Tatrach. Tam dwie gleby zaliczyłam wtedy bo też nie wiedziałam do końca jak się biegnie i się zbiega z Kasprowego to patrzenie na zegarek nie jest najlepszym pomysłem(śmiech). Raz się wywróciłam drugi raz popatrzyłam na zegarek, drugi raz wywróciłam. I później był Chudy, to już był taki bardziej świadomy bo to już był kolejny start i już wiedziałam, że trzeba jeść i pić na przykład. I już trochę więcej biegałam w górach nie licząc kilka takich wycieczek górskich więc to już na pewno był taki bardziej  świadomy.

BHU: Czy trenowałaś wtedy w jakiś określony sposób czy nie?

MK: Nie. To jeszcze wtedy. Wtedy nie trenowałam z trenerem. Chodziłam na treningi do Andrzeja Lachowskiego. On prowadzi taką grupę Lacho Team w Krakowie. Natomiast oni jakby stricte s robili biegi asfaltowe, trenowali na stadionie. Ale to głównie jakieś wycieczki biegowe i takie bieganie początkującego po prostu ubieram buty i wychodzę.

BHU: To kiedy zacząłaś na serio trenować? Kiedy pomyślałaś, że kurczę zrobię coś z tym?

MK: Mój były partner namówił mnie na treningi u Piotrka Hercoga żebyśmy się zgłosili razem. I żebyśmy biegli według jakiegoś planu treningowego jeszcze osoby, która jest związana z górami i wymiata. Więc zgłosiliśmy się oboje na początku 2016 roku. Tak na początku tego roku zgłosiliśmy się do Piotrka Hercoga i 2016 i 2017 trenowałam z Piotrkiem. 

BHU: Autentyczny progres zrobiłaś wtedy. Wspaniałe masz wyniki z jednego i z drugiego roku. Widzę, że masz też swoje ulubione chyba starty, ulubione imprezy, na które bardzo często wracasz.

MK: Ja lubię biegać na tych samych trasach. Lubię po prostu sprawdzone rzeczy i też znam klimaty. Są to biegi w Szczawnicy, na które zawsze wracam. Oczywiście jednym z aspektów jest to, że tam są zawsze Mistrzostwa Polski i zawsze jest po prostu się z kim pościgać. Jest po prostu mocno a ja lubię startować w takich biegach gdzie jest mocna obsada. Ale oprócz tego ja uwielbiam tą imprezę i myślę, że każdy kto był to chce wracać czy wraca bo jest świetna atmosfera i świetnie zorganizowana trasa jakby całej reszty. Jest super. Więc to jest jedna z takich imprez, na które wracam i na Chudego też wracam. W zeszłym roku nie byłam na Chudym pierwszy raz, od lat czterech.

BHU: Co ciekawe rozmawiałam ostatnio z Pauliną Tracz. Ona ma bardzo podobne podejście do startowania w mocnych zawodach. Faktycznie obydwie lubicie mocno obsadzony zawody żeby po prostu się konkretnie pościgać. to jest fajne.To

MK: To znaczy to też jakby mobilizuje do cięższej pracy. Pewnie każdy ma inaczej. Generalnie lepiej biegam jak to są mocniej obsadzone zawody, jak jest konkurencja, jest rywalizacja i to nie o to chodzi, że ja uwielbiam rywalizację i to jest mój konik tylko po prostu po są to zawody sportowe tak, żeby gdzieś tam się mierzyć nie tylko ze sobą ale też może trochę z innymi.

BHU: Powiedz jak wyglądał twój trening wtedy. Czy on bardziej się skupiał na wybieganiach, na tempach. Te zawody, o których mówimy one nie mają jakichś dużych przewyższeń może poza Mardułą. I zastanawiam się jak na przestrzeni tych lat ten twój trening się zmieniał i co odkryłaś dla ciebie, że działa najlepiej?

MK: Wiesz co tak naprawdę cały czas jako trener się rozwijam. Bo to jest jakby kolejna rzecz,  którą od jakiegoś czasu się się zajmuję. Więc też dużo rzeczy testuje na sobie. Natomiast u mnie  progres zrobiłam jak zaczęłam pracować nad szybkością. I jakby widzę ja nie jestem jakoś przesadnie silną osobą w górach i jakby nie mam takiej dużo siły biegowej jak Magda Kozielska, która jest bardzo mocna czy nawet Dominika Stelmach, które są bardzo  mocne pod górę. Ja muszę pracować na swoje i na swojej szybkości czyli jakby na tych prędkościach przelotowych na trasie. Więc jakby im lepiej z tym jest u mnie później to się przekłada też na lepszy trening. Ja dosyć dużo trenuję na płaskim. Bo oczywiście są wycieczki biegowe są jakieś dłuższe podbiegi, które dorzuciłam w poprzednich latach właściwie w poprzednim roku takie długie podbiegi na bieżni mechanicznej. Natomiast mimo wszystko głównie pracuję na płaskim, na crossie a nie na trasach z dużymi przewyższeniami. Tam jak robię sobie spokojne wycieczki biegowe.

BHU: A jak się na zbiegach czujesz? 

MK: Dobrze ja się od początku dobrze czułam na zabiegach. Nie nazwałbym siebie mistrzem  zbiegania bo pewnie jeszcze musiałabym nad tym popracować. Natomiast myślę, że gdzieś tam ta koordynacja nad którą pracowałam przez lata bycia tancerką i to myślę, że jakby mi to bardzo pomaga w górach. 

BHU: Pozwala ci się puścić. 

MK: Pozwala mi się puścić. Jakby mam zaufanie i oczywiście zdarza mi się zaliczyć glebę natomiast jakby nigdy nie miałam oporów przed zbieganiem i zawsze mi to wielką frajdę sprawiało.

BHU: A nie miałabyś ochoty podkręcić troszeczkę tej siły u siebie? Nie masz takich planów?

MK: Tak, generalnie tak. To jest plan na ten rok żeby potrenować trochę więcej w Tatrach. Ponieważ szykuję się do biegu Tatrzańskiego Tatra Sky Maraton a tam już są konkretne przewyższenia. Ja bardzo lubię Mardułę. Bardzo lubię biegać te zawody. Natomiast to jest zawsze dla mnie duża katorga bo jest po prostu mi tam ciężko. To nie jest do końca jakby, te piony nie do końca leżą w mojej naturze bo ja lubię sobie wyciągnąć nogę a tam nie bardzo mogę wyciągnąć nogę. Dlatego w tym roku szykując się do tego biegu właśnie chciałam popracować nad siłą. Ale najpierw zrobić szybkość a później jeszcze dołożyć do tego siły. Zobaczymy.

BHU: Powiedz jak wyglądają, wspomniałeś o treningach na bieżni mechanicznej, jak wyglądają twoje jednostki na bieżni mechanicznej?

MK: To są długie pobiegi. Tak naprawdę w zimie mieszkam w Krakowie więc jakby smog wiadomo, że nie zawsze są dobre warunki do robienia szybkich treningów. Nie przeszkadza mi trening na bieżni mechanicznej. Wręcz uważam, że czasami potrzebne właśnie w takich warunkach. Jeśli chodzi o jednostki, które realizuję to oprócz jakichś tam płaskich akcentów to właśnie w zeszłym roku zaczęłam dwa razy w miesiącu dorzucać długie podbiegi czyli to są takie od kilometra do trzech, czterech kilometrów na 10 stopniowym nachyleniu. Jakby takiej równej pracy. To jest ciężkie bardzo przede wszystkim dla głowy. Ale w zeszłym roku bardzo mnie to, jeśli chodzi o taką siłę na tych nie do końca stromych stokach tylko gdzie można biec to fajnie zadziałało w zeszłym roku. Czułam się zdecydowanie lepiej. 

BHU: Powiedz a jeśli chodzi o twoje treningi, twojej bazy czyli koru i ćwiczeń na siłowni to wykonujesz jakieś ćwiczeni?.

MK: Tak, to jest też jakby kolejny element, który wprowadziłam dwa lata temu. W tym roku bardzo dużo czasu poświęciłam na to. Też jestem trenerem przygotowania motorycznego więc też sama się dokształcam w tym kierunku. Ale widzę po swoim ciele i widzę po tym, że im więcej czasu na to poświęcam, może inaczej jeśli zaniedbam to od razu widzę czuję po sobie i po swoim kroku biegowym i po tym jak idę w góry pobiegać ta stabilizacja jest inna od razu to od razu się czuję. I też jakby to jest potrzebne do pracy nad siłą, o której... o którą proszę. [śmiech]

BHU: Stosujesz ćwiczenia z obciążeniem własnego ciała czy z ciężarami? 

MK: Własnym ciele. Głównie pracuję na własnym ciele. Oczywiście są jakieś takie ćwiczenia do których wykorzystuje ketle. Natomiast mimo wszystko większość z nich to są gumy i ciężarki.

BHU: Jakie są twoje ulubione ćwiczenia na siłowni? Czy to jest w ogóle dla ciebie przyjemność ćwiczenia tego typu rzeczy czy raczej konieczność? 

MK: Jest to po części konieczność. Natomiast jak już się gdzieś w taki reżim trochę człowiek wpędzi, że jakby trzeba to zrobić to po jakimś czasie to jest tak naturalne jak powiedzmy to rolowanie po treningu. Na początku rolowanie tak będzie bolało i nie chce mi się tego robić. Ale później wiem, że jak tego nie zrobisz raz drugi, trzeci to będzie trzeba zadzwonić do fizjo. A jak trwoga to do Boga, nie żeby profilaktycznie tylko jak coś boli. Tak więc na pewno tak samo jest z tymi ćwiczeniami sprawności ogólnej, że tak polubiłam to bo trochę musiałam polubić. Nie jest to jakieś przyjemne. Fajniej sobie iść pobiegać ale żeby sobie pobiegać fajnie, to najpierw trzeba zrobić  dwa kroki do tyłu więc przyzwyczaiłam się do tego.

BHU: Powiedziałaś, że po jakimś czasie jak odpuszczasz ćwiczenia na core, zaczynasz czuć, że odpuściłaś. Jaki to jest okres czasu mniej więcej, dwa, trzy tygodnie?

MK: Myślę, że na dłużej mi się w ciągu ostatnich dwóch lat, na dłużej mi się nie nie udało odpuścić. No dobra nie, chyba nie. Chyba tutaj za daleko poszłam. No w każdym razie myślę, że dwa tygodnie wystarczą żeby poczuć. Ja tak na sobie mam jakby inny krok i inaczej trochę mięśnie są przygotowane też do treningu no bo  dużo rzeczy na to składa.

BHU: No właśnie powiedziałaś się o kroku. Jest takie piękne zdjęcie Janka Nyki z tobą. 

MK: Tak nie biegam, na pewno nie po Tatrach. (śmiech) 

BHU: Tak myślę. Ale jakbyś mogła opowiedzieć kulisy powstania tego zdjęcia. Może to jakaś historia (śmiech).

MK: Znaczy to jest w ogóle śmieszna historia. Umówiliśmy się na zdjęcia z Jankiem. Ja wtedy jeszcze Janka znałam tylko z zawodów to była nasza pierwsza wspólna sesja. No i oczywiście w Tatrach wszystko piękne tylko pogoda niestety, beznadziejna, pada trzeba było wjechać kolejką na Kasprowy. Zimno na górze okrutnie to było. Był październik, listopad przełom chyba. Teraz nie jestem w stanie sobie przypomnieć. W każdym razie takie tatrzańskie średnie warunki. I trzeba było bardzo szybko zrobić. Więc było Raz Dwa Trzy. Ja oczywiście zamarznięta, bo to szybko Janek, jeszcze raz z Jankiem to też jakby [...] Tzn. Już na późniejszych sesjach z nim byłam no to wiem, że już dużo czasu trzeba poświęcić ale tam bardzo ekspresowo nam poszło. Całą sesję zrobiliśmy w 40 minut. Czyli to naprawdę taki Raz Dwa Trzy kilka zdjęć, szybko przebiórka i kolejne, bo chyba trzy zdjęcia z tej sesji takie fajne wyszły. Na miejscu była taka szybka piłka i chyba nie wiem czy coś się zmieniło teraz ale wiem, że wtedy Janek mówi, że to chyba była jego najszybsza sesja. Więc wyszło  całkiem fajnie. 

BHU: Wyszła epicka fota po prostu.

MK: Janek jest prze talent jest.

BHU: To prawda ale wiesz co zrobić taki luźny krok, to też trzeba umieć. To jest prawie szpagat w powietrzu. 

MK: Skakałam ze skały na skały.

BHU: Właśnie, kapitalnie to wygląda. Powiedz na ile to rozciągnięcie, które masz po tych doświadczeniach taneczno baletowych. Na ile to ci pomaga w bieganiu. A może ci przeszkadza. I na odwrót. Na ile bieganie przeszkadza ci w tańcu?

MK: Wiesz co, ja mimo wszystko ciało mam takie bardzo mobilne więc to z jednej strony czy mobilne nie hipermobilne. To jest duża różnica. Natomiast wiesz co, ciężko mi powiedzieć czy mi to pomaga czy mi to nie pomaga bo to mam po prostu. Na pewno odkąd zaczęłam biegać to bieganie bardzo usztywnia ale przez to, że na co dzień pracuję w szkole gdzie muszę muszę cały czas też się rozwijać i dbać o tę swoją formę jako tancerz. Więc ciężko mi jest do końca odpowiedzieć na twoje pytanie. Bo są oczywiście są książki, które ci powiedzą, że rozciąganie jest beznadziejne i nie powinno się rozciągać. Osoby, które są jakoś hipermobilne czy to nie pomaga to w bieganiu. Mi jest tak dobrze, ja też rozciągam się dużo i w moim przypadku to działa. Oczywiście jakby nie uchroniło mnie przed jakimiś kontuzjami. Już zaliczyłam oczywiście jak większość biegaczy kilka kontuzji. Natomiast ja muszę się rozciągać nie tylko do pracy ale też lepiej po prostu mi się później funkcje.

BHU: Czy jest tak, że bieganie troszeczkę bardziej usztywnia potem musisz bardziej popracować nad rozciąganiem?

MK: Zdecydowanie. Bieganie to taki powtarzalny ruch więc jakby też w zupełnie innych zakresach niż te, które ja wykorzystuję podczas tańca, podczas baletu  więc tak jak najbardziej. 

BHU: Niemalże chyba siedzi rozciąganie w twoim DNA. Tańczysz od szóstego roku życia?

MK: Tak. 

BHU: To już klamka zapadła to już chyba będziesz musiała to robić całe życie. Słuchaj a powiedz jak z tymi kontuzjami i jak z generacją. Jak do tego podchodzisz i jaką regenerację stosujesz?

MK: Myślę, że taką jak większość tak naprawdę nic nowego. Pewnie nie powiem, że to jest dieta plus sen i odpoczynek. U mnie też rolowanie tak naprawdę zabezpiecza mnie przed jakimiś  kontuzjami, których oczywiście nie zawsze da uniknąć bo mam przewlekły gdzieś tam problem z Achillesem, który był naderwany. I to jest taka kontuzja, która mi wraca i trochę niezależnie od tego czy dbam o tego Achillesa czy rozciągam, roluje czy nie. Jest takie coś co gdzieś tam będzie mi towarzyszyło. Każdy ma jakiś jakiś słaby punkt. U mnie to jest Achilles. 

BHU: A ten Achilles naciągnęłaś go czy też uszkodziłaś go podczas tańca czy podczas biegania?

MK: Wiesz co. Chyba pierwszy raz chyba go z tego co pamiętam to już uszkodziłam w Tatrach a drugi raz w zeszłym roku go nadwyrężyłam. Gdzieś tam poszłam na jakieś zajęcia akrobatyczne. Kiedyś jeszcze jako dziecko trochę trenowałam akrobatykę sportową i gdzieś tam znajoma mnie namówiła; choć będzie fajnie pójdziemy sobie na trening w Krakowie do Towarzystwa Gimnastycznego Sokół zajęcia dla dorosłych. No i poszłam raz i przez tygodnie nie mogłam chodzić i biegać. Sobie naciągnęłam. No ale to jest tak jak znajomy zerwał  Achillesa podczas gry w koszykówkę. No tak na nie do końca biegowej ścieżce ten problem powstał. To jest stricte raczej od biegania.

BHU: A jak sobie radzisz na co dzień i czy wykonujesz jakieś działania na co dzień żeby wspomóc Achillesa? Czy też po prostu czekasz aż będzie lepiej?

MK: Jak jest protokół wzmacniania. To są takie wspięcia na palce, rozciąganie mięśni łydki. Te ćwiczenia ja muszę stosować regularnie, w miarę regularnie. Jeśli tego nie robię to u mnie ten problem się nasila. Tak jest, że jeśli mamy jakieś tam takie słabe ogniwo w organizmie no to nie wystarczy dbać jak boli, tylko trzeba to powtarzać cały czas. Już jakby z nami zostaje. Ta praca nad taką mobilnością to jest coś co trzeba robić regularnie. Bo czasami jeden, dwa dni wystarczy, że gdzieś tam się pojawił później problem.

BHU: A powiedz. Jeśli chodzi o twoją dietę? Jest jakaś specyficzna coś wypracowała przez lata. Jak się odżywiasz? No to co jesz, opowiedz co jesz? 

MK: Dużo słodyczy, lodów. No tak ale generalnie nie. Jeśli chodzi o dietę to oczywiście zdaję sobie z tego sprawę. Muszę dostarczyć organizmowi takich podstawowych wartości odżywczych więc oczywiście, że pilnuje i białka w diecie i wysoko wartościowych produktów. Ale też nie potrafię sobie odmówić czy słodyczy czy żeby raz na jakiś czas zjeść pizzę czy burgera. Bo mięso jem.

BHU: Raz na jakich czas to spoko.

MK: Pytanie co to znaczy raz na jakiś czas? Specjalnie tak powiedziałam (śmiech).

BHU: A u ciebie co to znaczy raz na jakiś czas? Potrafisz  codziennie zjeść pół kilo lodów? 

MK: To wcale nie jest tak dużo. (śmiech)

BHU: Ok nie trzymasz specjalnych sposobów odżywiania. Jedziesz na żywioł. 

MK: Miałam gdzieś tam problemy z żelazem u mnie to białko gdzieś się, tego muszę pilnować bo  na początku z tym był problem ale od jakiegoś czasu wyniki mam dobre i taka dieta mi po prostu służy. Nie przeszkadza może, więc już i tak tyle rzeczy muszę dbać, podczas tego treningu i tego wszystkiego. Zresztą dietę sobie po prostu, jak mam ochotę zjeść to nie odpuszczam.

BHU: Chciałem ci jeszcze raz serdecznie pogratulować tych Wingsów w tym roku i mam do ciebie pytanie jak podeszłaś w ogóle do tego startu i czy się przygotowywałaś się jakoś specjalnie? 

MK: Nieprzygotowywałam się bo to był taki mocno spontaniczny start bo gdzieś tam zdecydowałam. Pomysł pojawił się bodajże tydzień przed startem. Sama myśl żeby wystartować. Oczywiście biegu znam i jakby co roku gdzieś tam mi się to przewijało. Podczas planowania kalendarza biegowego. Bo to jest jakby fajna impreza, świetna inicjatywa i też zawsze żeby sprawdzić się na takiej płaskiej trasie. Natomiast przeważnie wypada po biegach w Szczawnicy a jak już wcześniej ustaliliśmy to jest jeden z moich ulubionych biegów jeśli nie ulubiony w Polsce. Więc zawsze gdzieś tam ze sobą kolidowało i zawsze wybieram tę Szczawnicę. W tym roku nie było Szczawnicy ale tak gdzieś mi wypadło zupełnie. Zresztą ta informacja, że ten bieg będzie z aplikacją też chyba dosyć późno się pojawiła i dopiero znajomy mi powiedział, że jest ten bieg i jakby można go samemu pobiec w dowolnym miejscu i tak mnie trochę namówił na to. Jeszcze dodatkowo gdzieś tam jakiś film wspólny stworzyliśmy taki promujący to wydarzenie i tyle. Nie było długiego szykowania się. Tylko gdzieś tam jakieś widełki, które mniej więcej zastanawiałam się w ogóle w takim tempie do jakiego tempa podejść, założyłam sobie w głowie jakieś tempo ale później okazało się, że jak zwykle ja biegłam na początku trochę szybciej okazało się, że to akurat było moje komfortowe.

BHU: W związku z pandemią miałaś przerwę biegową dłuższą? Czy udawało ci utrzymywać treningi?

MK: Wiesz co, akurat ja miałam ten komfort. Oczywiście był ten czas, w którym teoretycznie nie można było wychodzić na treningi. Ja wtedy już przyjechałam tutaj do Opola. Natomiast jakby tak jak zresztą wszyscy wiemy, że nie było zakazane no można sobie było trochę różnie interpretować.

BHU: W zależności od tego gdzie się mieszka.

MK: Tak. No więc ja przyjechałam tutaj gdzie mam ciszę, spokój i tak naprawdę mam 500 metrów i gdzieś tam wychodzę sobie na jakieś wiejskie dróżki.  

BHU: Ty jesteś na obrzeżach Opola, nie jesteś w centrum.

MK: Tak. Tak tak to jeszcze chyba dwa lata temu to jeszcze dwa lata temu to były Chmielowice. To dwa lata temu dopiero wcielili do Opola. Więc tutaj jest cisza, spokój z dala od ludzi więc nie było problemu z trenowaniem. Miałam ten komfort, że uniknęłam tej kwarantanny. Bo też tak było, że wracałam z Gran Canarii z zawodów i przed północą przekraczałam granicę a gdybym przekroczyła po północy na dwa tygodnie wylądowała bym na kwarantannie. Bo akurat był ten moment wprowadzenia kwarantanny. Więc jeszcze trochę mi się udało. Tak na szczęście się można nazwać w ten sposób. Także u mnie nie obyło się bez żadnych przerw.

BHU: Słuchaj, jesteś w totalnym gazie i powiem ci dzisiaj wrzuciłaś też na Instastories swój trening zaraz go odpalę i pobiegłaś aż sześć razy po kilometrze. Pierwszy kilometr 3"26', drugi 3"24', trzeci 3"20', czwarty 3"20', piąty 3"21', szósty 3"19', a potem biegłaś połówki po 1"44', 1"37'. To są fajne wyniki.

MK: No chyba takie, jeśli chodzi o szybkość, na zewnątrz bo jakby na bieżni inaczej trochę się do tego podchodzi to chyba najfajniejszy trening, najszybszy który mi się udało do tej pory zrealizować.

BHU: I to jest tak, że ta forma jakby do ciebie przyszła nagle? Czy uważasz, że wypracowałaś jakimś specjalistycznym treningiem?

MK: Wiesz co. Z roku na rok gdzieś tam  podnoszą swój poziom sportowy też. Też myślę, że dobrze teraz współpracuje z Marcinem Świercem. On jest moim trenerem, natomiast ja też trochę sobie też tym sama steruję. To nie jest tak w stu procentach. Oczywiście za jego zgodą. Jest dobrze i krzyczy na mnie. Natomiast ja lubię trochę kombinować  z treningiem. Natomiast tak jak mówię to już jest kolejny szczebelek, który po prostu pokonałam i fajnie czuję się w dobrej formie w tym roku. Tym bardziej trochę szkoda. 

BHU: Nie, jeszcze pokażesz. 

MK: Ale wymyśliłem sobie właśnie challenge dla siebie i teraz na najbliższe tygodnie będę się mierzyła ze swoimi ze swoimi czasami z poprzednich lat, na takich  typowych trasach około półmaratońskich  tych górskich zawodów. Na biegach w Szczawnicy tam jest Chyża Durbaszka to jest w Zakopanem, to jest Bieg Sokoła to jest piętnaście kilometrów. Oprócz tego jeszcze Lądku Zdroju Złoty Półmaraton i ostatnia trasa to jest Rzeźniczek. No i to są takie zawody, które ja też biegłam w przeszłości, tam jakieś mam swoje wyniki i będę próbowała zrobić swoje najlepsze i może przy okazji rekordy trasy.

BHU: Jeździsz po tych trasach? 

MK: Tak. Pierwszy start zaplanowałam na niedzielę w Lądku Zdroju. To będzie ten Złoty Półmaraton.

BHU: No proszę. Kolejny start masz zaplanowany co tydzień czy zobaczysz jak to pójdzie?

MK: Gdzieś tam mam być w Zakopanem na jakiejś sesji naszej teamowej  pod koniec maja, więc pewnie jakoś to będę chciała połączyć. I też tak jakby ten pomysł gdzieś się zrodził bo trochę tak jest, że brakuje mi też czasami motywacji teraz. Bo jakby wychodzę, trenuję ciężko ale trochę tak jeszcze niewiadomo, w którym kierunku czy to będzie na jesień i czy będą jakieś starty. Oczywiście jakby można trenować tylko dla samego biegania ale ja też jestem przyzwyczajona do takiej formy żeby gdzieś raz na jakiś czas móc się sprawdzić i to mimo wszystko motywuje. Więc jakby gdzieś wpadł mi do głowy taki pomysł może też inni podłapią, że ktoś będzie się chciał ze mną pościgać na tych trasach. 

BHU: Tak się zastanawiam jak to zrobisz, żeby jakiś motywator sobie uruchomić?

MK: Ja generalnie realizuję mocne treningi. Treningi na co dzień jak trzeba zrobić mocną jedenastkę to wybieram buty i po prostu idę. 

BHU: Ale jednak ścigać się z kimś jak sama mówiłaś zresztą.

MK: No tak, no więc to też będzie dla mnie nowość i też jakby tutaj będę tylko ja solo i z własnym jakby czasem, gdzieś tam z własnymi słabościami. Najbardziej się boję, że pogubię trasę bo mówią, że często gubię ja nie wiem o co im chodzi. Ale generalnie zdarza mi się czasami zgubić. Właśnie na tym Złotym Półmaratonie bodajże jak dwa lata temu startowałam to właśnie zgubiłam już nie trafiłam na trasę, musiałam zejść bo gdzieś tam daleko wybiegłam. 

BHU: Na tyle krótkie dystanse i tak szybko, że pewnie posiadanie tracka w zegarku nie masz czasu nawet patrzeć na ten zegarek.

MK: Czy wiesz co. To zależy na zegarek, na zegarku no to też tak się mówi. Często słyszę: no ale jak to nie miałaś traka wgranego? Jak mogłaś się zgubić? Ale się gdzieś pędzi i nas zbiegu. No to też jak ten zegarek zawibruje, że się zeszło z trasy to trzeba na takie rzeczy uważać. To był  mój problem, z którym staram się sobie radzić więc jakby teraz to będzie też takie wyzwanie dla mnie i też jakby nauka korzystania z zegarka.

BHU: Rozumiem, że twoje ulubione dystanse to są 20 kilometrów, 30 chociaż zdarzało się wygrywać przecież trzy razy po 60 kilometrów. 

MK: Wiesz co, chyba mój ulubiony dystans to jest mimo wszystko dystans maratoński górski. Tak jak chyba w zeszłym roku. To jest chyba taki dystans na którym, może inaczej może nawet nie określałabym to jakby kilometrowo a bardziej czasowo. Czyli to są takie zawody do czterech godzin. Na ten moment. Oczywiście chce się wydłużać bo gdzieś tam docelową jakby marzy mi się ultra prawdziwe. Natomiast jakby tak powoli jeszcze. 

BHU: Co to znaczy prawdziwe Ultra? 

MK: UTMB? 

BHU: UTMB. Pełen dystans?

MK: To ma być taka wisienka na torcie za parę lat.

BHU: To kiedy? Masz jakiś taki plan na siebie? 

MK: MB myślę, że za 4 czy 5 lat jeszcze. Na te krótsze dochodzenie no bo to jest tak naprawdę to jest długi i ciężki dystans i pewnie byłabym w stanie, nie wiem czy byłabym go w stanie, pokonać. Ciężko  mi powiedzieć. Natomiast jakby się do tego dobrze przygotować. 

BHU: To będzie fajnie bo Bartek Przedwojewski też powiedział, że się weźmie za ultra za jakieś 5 lat. Więc szykują się wspaniałe emocje za jakiś czas dla nas wszystkich. Fajne. 

MK: Bieganie Ultra to jest zupełnie inny klimat. Mi się to strasznie podoba i uwielbiam śledzić te wszystkie wyścigi zagraniczne. Tak jak Marcin startował, pamiętam jak TDSa biegł Marcin Świerc. Co wygrywał to była transmisja. To w ogóle trening wtedy nie wyszłam, bo śledziłem cały czas przed telewizorem. To są takie super, super emocje i w tym roku byłam w Chamonix i jakby też na żywo mogłam tego doświadczyć. No rewelacja. Chce się być częścią tego świata.

BHU: To jest niesamowite, że pomimo tego, że biegi niby są tak rozciągnięte w czasie i w ogóle to jednak może to dlatego, że Marcin biegł. Ale emocje były niesamowite. Na przykład to, że on się w tym Lezoux zatrzymuje, zdejmuje plecak. Bauman i jeszcze nie pamiętam trzeciego nazwiska, polecieli rozumiesz. A my wszyscy Marcin, co szukasz w tym plecaku?  Z tą czołówką było, która potem zaczęła mu działać. W ogóle tak niesamowite emocje. Po prostu rozciągnięty na X godzin.

MK: Przecież tyle razy ile ja w tym roku na mecie stojąc tam na mecie a tam tłumy są tyle razy popłakałam ze wzruszenia, jak wbiegają ci szczęśliwi biegacze, kończąc czy to UTMB czy te inne dystanse to nie ma jakby znaczenia. Są takie fajne emocje tak jak mówiłam, tak fajnie być częścią tego.

BHU: Czy właśnie teraz UTMB wydaje ci się taką najciekawszą imprezą czy jeszcze masz w głowie coś jakieś?

MK: Ciężko, ciężko mi powiedzieć tak naprawdę. Dużo dużo tych biegów. Każdy to ultra czy nawet zagraniczny czy polskie jakby zależy czym dla nas tak naprawdę jest ten start, tak? Więc akurat to UTMB bo tak się utarło, że to jest taki u nas w Europie najbardziej popularny bieg i że gdzieś tam każdy o tym myśli. Więc tak u mnie to też tak działa. Natomiast tu chodzi po prostu o te dłuższe dystanse.

BHU: Najdłuższy dystans jaki przebiegłaś do tej pory? 

MK: To 64 kilometry. Takie małe ultra ale już całkiem porządne, zwłaszcza biorąc pod uwagę tempo w jakim to robisz. Jest taka trasa biegowa? Tak jak lubisz. A opowiedz jeszcze  Martyna co ciebie motywuje. Do treningów, do bycia coraz lepszą?

MK: Nie powiem, że tu chodzi o taką chęć samodoskonalenia się. Bo oczywiście jest jakiś taki element. Natomiast w moim przypadku gdzieś to bieganie jest takie naturalne. Generalnie nigdy się nie zastanawiam czy mi się np. chce wyjść na trening czy mi się nie chce wyjść na trening. Jak jest brzydka pogoda no to tam pomarudzę ale uwielbiam biegać i  ja w sumie nie potrzebuję jakiejś  motywacji na co dzień. Oczywiście, że wyniki innych mogą nas motywować ale też mogą nas demotywować. Bo zawsze działa w dwie strony, że jeszcze jakby nie nie sięgamy. Natomiast jakby nigdy nigdy do tego w ten sposób nie podchodziłam. Po prostu to uwielbiam robić no i sobie nie wyobrażam. Nie mówię bo są oczywiście dni beztreningowe ale np. sobie odpuścić na tydzień bo nie mam ochoty biegać. No więc tak. Naturalnie to przychodzi.

BHU: Czy jest coś jeszcze co byś chciało zdobyć, u nas w kraju, jakieś trofeum na którym ci zależy? Jakąś imprezę, którą chciałabyś wygrać?.

MK: Chciałem kiedyś wygrać bieg Marduły, bo nam się zawsze tak źle biega. Nie ja oczywiście żartuję. Nie, nie do końca chodzi o wygrywanie czy o trofea. To jest jakaś taka. To jest po prostu jakaś pasja, która oczywiście, że jakby wyniki. I pewnie gdyby nie to, że okazało się, że jestem w tym dobra. Może trochę inaczej bo porównując to do tańca. Taniec jest taką dziedziną, taką dyscypliną, która jest jakby bardzo subiektywna. Komuś się może spodobać to co robisz a komuś się może nie spodobać. Tutaj zależy na kogo trafisz tak cię ocenia. A w bieganiu jest to super, że gdy stajesz na linii startu, to o czym mówiliśmy na treningu i masz czarno na białym. Nie ma co oszukiwać. Albo jesteś bardzo dobry albo jesteś mniej dobry. W moim przypadku było, że gdzieś tam jakby zaniedbałam jakieś elementy więc jakby to bardzo szybciutko zostaje zweryfikowane. I to mi się bardzo jakby w tym bieganiu podoba, że tutaj nie ma dyskusji. Oczywiście można mieć tam jakąś przygodę na trasie czy nie pogubić na przykład ją albo są różne dni. Natomiast to jest takie bardzo wymierne w tym bieganiu. Mi też bardzo się to podoba.

BHU: No właśnie w tych krótkich biegach to na pewno bardzo wymierne. Jak wejdziesz w Ultra to sytuacja się zmieni.

MK: Dlatego jakby mówię o tym jak było w swoim doświadczeniu do tego momentu. Choć też miałam dużo różnych takich biegów. Teraz na przykład byłam na Gran Canarii  gdzie też mi się wydawało, że byłam bardzo fajnie przygotowana już treningi szły a taki bieg, który  skończyłam natomiast  nie byłam zadowolona. Oprócz tego, że wywróciłam to po prostu mi się źle od samego początku biegło. Oczywiście też się złożyło  dużo rzeczy, które się wcześniej wydarzyły. Sam taki długi dojazd na start i gdzieś tam mocno przemarzłam. To takie dodatkowe, natomiast no oczywiście, że to wszystko  ma wpływ i pewnie gdzieś im na wyższy poziom się wchodzi ta dbałość o szczegóły i dopracowanie czy support i tak dalej no to  ma coraz większe znaczenie. Takie procenty które później się dodaje. Co się składa na dziś na lepszy wynik. 

BHU: Może z tą Mardułą właśnie tak jest, że to niekoniecznie chcesz to wygrać, tylko chcesz tu pobiec tak żeby z siebie być zadowoloną?

MK: Tak. No właśnie o to chodzi. Jak mówię wygrywanie to jest coś co jest oczywiście fajnie ale mimo wszystko gdzieś tam jest może trochę wewnętrzna walka ze sobą  czy bardziej chęć udowodnienia sobie, że tam też jest tak naprawdę walka z trasą. Z jakimiś tam swoimi słabościami jakby jej tutaj o to chodzi, że to jest coś co nie do końca mi wychodzi bo jakby to jest dla mnie bardzo ciężka trasa więc jakby co roku jak tam startuje to bez sensu dostaję w kość strasznie. Ale no właśnie dlatego chyba tak jest. Tak mnie to kręci kiedyś się z tym uporać.

BHU: Rozumiem cię, bo mnie też Marduła zawsze męczy, ale ja oczywiście robię tą Mardułę dwa razy dłużej niż ty. 

MK: To nie ma znaczenia.

BHU: No dobra, fajnie. Dziękuję ci bardzo za rozmowę.

MK: Ja też dziękuję.

BHU: Miło było usłyszeć co tam tobie w duszy gra i życzę ci powodzenia.

MK: Dziękuję.

BHU: Trzymaj się. Dziękuję ci bardzo.

MK: Gdy myślę o Martynie to mam w głowie taki film, w którym dziewczyna wspina się na szczyt pięknej góry ruchami, które nie wiadomo kiedy przestają być biegiem a zaczynają być tańcem. Przemyka tajemniczo między cieniem a światłem ze zwolnienia w przyspieszenie z obrotu w skok. Muzycznie słyszę to jakiś zgrabny remiks na bazie "Come fly with me" Franka Sinatry. Obejrzał bym taki film.

BHU: Dziękuję wam serdecznie za wysłuchanie tego podcastu. Mam nadzieję, że miło spędziliście przy nim czas, czegoś się dowiedzieliście lub zainspirowaliście się czymś. Zapraszam Was też do wysłuchania pozostałych dwóch odcinków podcastów, które prowadzę czyli Black Hat Ultra i Black Hat Team. Jeśli podoba Wam się to co robię serdecznie namawiam do wsparcia podcastu finansowo na Patronite.pl/BlackHatUltra. Jedynym finansowym źródłem wsparcia tego podcastu jesteście wy, słuchacze. Bardzo doceniam każdy wkład a najniższy próg wsparcia to tylko 5 złotych. Więc nie ma na co czekać. Dokładny link znajdziecie w opisie odcinka. 

BHU: W tej chwili podcast na Patronite wspiera już 61 osób ale chciałbym wymienić nazwiska tych, których wkład jest największy. Są to: Przemysław Barnowski, Krzysztof Bednarz, Agnieszka Dudek, Michał Janiak, Marcin Jaźwiecki, Andrzej Gąsiorowski, Bieta Chryń-Morawska, Jakub Korczyk, Paweł Kaczmarek, Przemysław Kozłowski, Łukasz Kluba, Marek Maj, Wojciech Pietrzok, Mariusz Podgórny, Kamil Sowiński, Marcin Stefaniak, Edyta Winnicka i Michał Wójcik. Ponadto możecie wspierać podcast w mediach społecznościowych i umieszczać informacje o nim w relacjach, postach i na tablicach. Odwiedzajcie również stronę www.BlackHatUltra.pl gdzie możecie słuchać podcastów, oglądać zdjęcia i być może skorzystać z przepisów wegańskich, które tam umieszczam. 

BHU: Ten odcinek podcastu Black Hat Ultra przygotowali: Kamil Dąbkowski prowadzenie i montaż oraz Piotr Krzysztof Pietrzak transkrypcja i media społecznościowe, a autorem muzyki jest Audiodealer. 

BHU: A jeżeli jeszcze ktoś tu jest?

BHU: Jeśli jeszcze ktoś mnie słucha? 

BHU: Jesteś tu? 

BHU: Tak ty!

BHU: Zatrzymaj się na minutę a może dłużej. 

BHU: Zostawię ci 5 minut spokoju. Wyobraź sobie swoje ulubione miejsce, zamknij oczy i poczuj swój oddech.

BHU: Tak po prostu. 

BHU: Buźka.

bottom of page